-Ja otworzę!!-krzyknęła wstając.
Wyszła z pokoju i zbiegła po schodach. Przeszła hol i otworzyła drzwi. Zobaczyła kogoś, kogo nigdy by się tutaj nie spodziewała. Wszystkich, panią Luzie (Tak, jest takie imię Xd Propo...pani Luzie jest 80-letnią sąsiadką Rape'ów, może się jeszcze kiedyś pojawi, ale to nie jest pewne :D~dop.aut.), policję, premiera, Adama, krasnoludków, kosmitów, wszystkich, ale nie JEGO. Przed nią we własnej osobie stał Riker Lynch! Gdy tylko ją zobaczył klęknął szybko.
-Rik...co ty tu robisz?-wykrztusiła po chwili.
-Sam posłuchaj mnie...
-Riker, nie wygłupiaj się....
-W tym momencie się nie wygłupiam.-powiedział stanowczo.
-No to wstań!
-Nie! Posłuchaj...ja wiem, zachowałem się jak ostatni kretyn! Nie tknę już ani kropelki tego świństwa, obiecuje. Samuś...ja przepraszam, za wszystko. Wiem, to przez mnie się pocięłaś, to ja w tedy...no wiesz, a później jeszcze na ciebie nawrzeszczałem. Przepraszam cię za to...po prostu mnie to zabolało, że chodzisz z moim bratem, ale Ross mi wczoraj wszystko wytłumaczył no i ja się spakowałem i przyleciałem. Samanto...proszę przebacz mi, Samanto...ja...ja cię...Jesteś piękna Samanto, zawsze. Dla mnie najpiękniejsza, nikt nie równa się z tobą. Twój uśmiech potrafi zmienić mój dzień, poprawić na lepszy. Jesteś cudowna. Tak bardzo kochana, wspaniała, jedyna, najlepsza. Najlepsza dla mnie. Moja, tylko moja. Nie Ross'a, nie Rocky'ego, nie Ratliff'a, moja. Samuś...kocham Cię.-powiedział bardzo szybko.
Znieruchomiała na chwile. On, Riker Lynch wyznał jej miłość, nie mogła w to uwierzyć, była przeszczęśliwa.
-Riker, wstań-powiedziała stanowczo, jak na razie wolała zachować zimna krew.
-Ale...
-Wstań-powiedziała już łagodniej.
Blondyn westchnął, wstał i wszedł do środka. Zdjął kurtkę. Fioletowowłosa zamknęła drzwi i powoli odwróciła się do blondyna. Patrzył na nią lekko smutny i rozczarowany.
-Riker, przestań się smucić!
-Ja się nie smucę.-mruknął. Jako potwierdzenie posłał jej lichy uśmiech.
-Właśnie widzę...No chodź tu-przytuliła się do niego, a on odwzajemnił uścisk, co było bardzo uroczym zjawiskiem. Riker mierzy ponad 185 cm, a Samanta z jakieś 168, więc sięgała mu do klatki piersiowej...a co śmieszniejsze to Riker wyglądał jak dziecko.
-A teraz mnie posłuchasz..-powiedziała i odsunęła się od niego- ale chodź do salonu.
Przeszli do pomieszczenia obok.
-Grasz?-zapytał Riker wskazując na fortepian.
~Mogłam się tego spodziewać...~przeszło jej przez myśl.
-Tak, ale chyba nie chcesz teraz rozmawiać o moich umiejętnościach muzycznych, co?
-Eeee....no nie.
-To usiądź i mnie posłuchaj.-mruknęła, a blondyn od razu spełnił jej prośbę.-Doceniam to, że przyjechałeś tu do mnie aż z Los Angeles i wybaczam Ci..zawsze bym Ci wybaczyła, bo... Riker, wtedy co kłóciłeś się z Ross'em i jak nawrzeszczałeś na mnie, zrozumiałam bardzo ważną rzecz. Gdy zobaczyłam ten ból w twoich oczach, albo chłód...to ja też cierpiałam, bo wiedziałam, że robię ci krzywdę moim głupim zachowaniem. Nie wiem czemu wtedy powiedziałam, że chodzę z Ross'em, to było zwykłą bzdurą. Riker....ja...nie wiem jak ci to powiedzieć....ja...ja...no cholera no...ja też cię kocham!-powiedziała na jednym wdechu.
Reakcja Rikera, była zupełnie inna niż się spodziewała. Blondyn wstał szybko podszedł do niej, złapał ją w tali i okręcił w okół własnej osi, po czym wbił się w jej usta.
Całowali się zachłannie jakby nie widzieli się przez 5 lat, wkładali w ten pocałunek wszystkie swoje uczucia, dlategoż to był taki magiczny.
Oderwali się od siebie dopiero, gdy zabrakło im powietrza.
-Wiesz...chyba teraz mogę ci dać prezent na urodziny.
-Przecież już mi dałaś.
-Ale nie ten co chciałam dać ci na początku.
-A co to za prezent?
-Myślałam, żeby się zgodzić zostać twoją dziewczyną, ale jak nie chcesz...
-Nie, nie, nie! Oczywiście, że chce!
-Nie no to był głupi pomysł przecież..
-Nieprawda!
-Mówisz tak tylko, żeby mnie pocieszyć...
-Nie! Ja naprawdę chce!
- No wiem, że nie chcesz...
-Samantaaa...-powiedział groźnie.
-Taaak?-mruknęła z figlarnym uśmiechem.
-Grabisz sobie! Należy się kara!
To mówiąc pocałował ją.
-Wiesz...takie kary mi się bardzo podobają.
-I oto chodzi...
-Riker?
-Hhmnn?
-Posiedźmy tu jeszcze z dwa dni i wracajmy do Los Angeles...
Niestety w tym momencie dziewczyna otworzyła oczy i westchnęła. Popatrzyła na Ross'a, który spał obok niej, właśnie...dlaczego to jest Ross a nie Riker? Po jej policzku spłynęła łza. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie powiedziała w tedy to durne "Tak Riker, to prawda". Zielonooka do tej pory słyszała ten zrozpaczony krzyk Rikera " Mówiłaś...mówiłaś, że potrzebujesz czasu, a tak naprawdę...JAK MOGŁAŚ!! JAK TY MOGŁAŚ!! ROBIŁEM DLA CIEBIE WSZYSTKO! WSZYSTKO!! A TY...DO TEGO JESZCZE Z MOIM BRATEM!! Z MOIM WŁASNYM, RODZONYM BRATEM!" Brzmiał w tedy tak błagalnie, jakby chciał tym samym nakłonić ją do zmiany decyzji. Westchnęła po raz kolejny, wtuliła się w tors Ross'a i zasnęła cicho płacząc.
****
-Musimy już lecieć? Tu jest tak super....-mruknął Ross zamykając walizkę.
-Tak Ross, mam prace, ty zresztą też. Lecimy za dwie godziny, koniec kropka!-odpowiedziała brunetka również zamykając walizkę i siadając na łóżku.
-No i co z tego?! Nie możemy sobie zrobić wolnego?
-Zrobiliśmy tydzień wolnego, jeszcze trochę a mnie z pracy wyrzucą!-odpowiedziała stanowczo zakładając ręce na piersi.
-No i dobrze! Nawet nie wiem po co pracujesz! Kobiety powinny siedzieć w domu i opiekować się dziećmi!
-Pragnę Ci przypomnieć, że ja nie mam dzieci.
-No wiesz...w każdym momencie możemy to zmienić...-odpowiedział uśmiechając się uwodzicielsko.
-ROSS! TY ZBOCZEŃCU!-dziewczyna rzuciła w niego poduszką, a chłopak zręcznie złapał ją w locie i zaśmiał się perliście.
-Jesteś głupi-prychnęła.
-Nie prawda, jestem słodki.
-Jedno nie zaprzecza drugiemu.-uśmiechnęła się kpiąco.
-No jasne-prychnął.-Ty za to jesteś mądra i przy okazji szpetna.
Dziewczyna spojrzała na blondyna urażonym wzrokiem. Usiadła na łóżku, zakryła twarz dłońmi i zaczęła cicho szlochać.
-Ejejej...Sam...-klęknął przed nią-żartowałem przecież....Samuś....przecież jesteś śliczna...Samuś nie płacz...
Szloch Samanty przerodził się w cichy chichot, a zaraz potem w głośny śmiech.
-Udawałaś!-powiedział z oburzeniem.
-A co ty myślałeś, że będę płakać bo powiedziałeś, że jestem szpetna? Haha..niedoczekanie Twoje!
-Myślałaś kiedyś o zawodzie aktora?
-Nie.
-A powinnaś.-stwierdził wstając.-Tak w ogóle to czemu w nocy płakałaś?
-Co? Ja? Ja nie płakałam Ross.-odpowiedziała z pobłażliwym uśmieszkiem.-Przyśniło ci się coś...
-A nie, jednak cofam to co powiedziałem, jesteś fatalną aktorką, gadaj o co chodzi.-odpowiedział opierając się o szafę.
-Nie chcę o tym rozmawiać.-mruknęła patrząc na podłogę.
-No to masz problem, gadaj.-odpowiedział i tym razem to on był stanowczy i z przyjemnością założyłby ręce na pierś, gdyby tylko nie zrobił tego wcześniej.
-Czy ty zawsze jesteś taki upierdliwy?!-zirytowała się.
-Znaczy, że coś cię martwi. No dajesz. Mów, ulży ci.-odpowiedział uśmiechając się zachęcająco.
-A nie będziesz się śmiał?-zapytała cicho przybierając ton małej dziewczynki.
-No coś ty.-odpowiedział i znów przed nią klęknął.
-No bo chodzi o to, że..-zacięła się na chwilę.-A co jak Riker sobie kogoś znajdzie? Co jak o mnie zapomni? Nie będzie chciał mnie znać? Co jak...
-Spokojnie, Sam-przerwał jej- Tak na pewno nie będzie, obiecuje.
-Nie obiecuj rzeczy, na których nie masz wpływu.
-Może i wpływu nie mam, ale jedno wiem na pewno, Riker jest w tobie zakochany, jak ja niegdyś w Caroline i zrobi wszystko, by cię zdobyć.
-Tak, tylko, że ty się poddałeś.-odpowiedziała, a blondyna zamurowało, już nic więcej nie powiedział tylko zabrał walizki i zszedł z nimi na dół.
-Ej Ross! Poczekaj chwilkę! Ja..Ja nie chciałam!-wybiegła za nim.
****
Zapadł zmierzch, na ulicach Los Angeles zapaliły się latarnie i zrobiło się bardzo cicho. Zrobiło się także zimno, no ale nikt przecież nie spodziewał się 25 stopni w listopadowy wieczór. Było bardzo spokojnie, jedynie sporadycznie przechodziła jakaś para, czy grupka chłopaków wracających z imprezy. Nie było słychać prawie nikogo, no właśnie...prawie.
-Rydel! Otwórz drzwi!
-Nie!
-Rydel otwórz!
-Nie, nie, nie, nie!
-Rydel...!
-Na na na na na na na!
-Zachowujesz się jak dziecko!
-To idź do dorosłej Kelly!
Takie o to krzyki od ponad dwóch godzin musiała słuchać trójka Lynch'ów siedząca na kanapie w salonie.
-Rodzice się wycwanili, pojechali do babci...mogli nas zabrać.-mruknął Ryland.
-Wiecie co, idę się przejść-stwierdził Riker, podnosząc się z miejsca.
Nie dość, że jest przygnębiony i wkurzony, to jeszcze musi słuchać tych wrzasków.
-Nigdzie nie pójdziesz!-usłyszał krzyk swojej siostry.
-Niby czemu?!-zapytał buntowniczo.
-Bo będziesz musiał otworzyć drzwi, a jak otworzysz to Ratliff tutaj wejdzie! A jak Ratliff tutaj wejdzie to wydrapie ci oczy, poćwiartuje cię, spale i zakopie, a później zrobię to samo z nim!!!-wrzasnęła, przez co przestraszony Riker, od razu odwrócił się i znów usiadł na kanapie.
-Dajemy się terroryzować babie..-podsumował Rocky.-Ale z nas kapcionarze...
-Kapcionarze?-zdziwił się Riker.
-Nooo...mięczaki.
-Pantoflarze, kretynie!-zaśmiał się Riker, za co dostał od Rocky'ego poduszką.
-Osz ty...wredny jeżozwierzu!-mruknął i również walnął brata poduszką.
W taki oto sposób trzej chłopcy zaczęli bitwę na poduszki, nie zwracając uwagi na krzyki od strony przedpokoju.
-Rydel...Delly...kochanie..otwórz, proszę cię, zimno mi...
-To idź do domu, Ratliff... nikt ci nie kazał siedzieć pod moim domem trzy godziny!
-Ale ja stąd nie pójdę, dopóki mnie nie posłuchasz!
-Wiesz, że zachowujesz się jak ci kolesie w tych tandetnych komediach, wiesz tych takich co ogląda Sam dla zabawy? To żałosne...
-To niech będzie żałosne! Ja po prostu chcę żebyś mnie wysłuchała!
-A jak wysłucham to pójdziesz do domu?-zapytała zrezygnowana blondynka. Owszem, była zła na Ellingtona, ale przecież nie oznacza to, że chce by zmarznął i zachorował.
-Jeśli tego będziesz chciała.-odpowiedział szybko brunet, rad z tego, że dziewczyna poświęci mu chwilę.
-No to mów.-westchnęła.
-Szedłem sobie na frytki, do parku. No i spotkałem Kelly, przywitała się, powiedziała, że ma nowego chłopaka, spytała co tam u nas, wydawała się dziwnie miła, ona po prostu udawała, rozumiesz? Chciała nas skłócić! Zauważyła, że idziesz to mnie pocałowała, ale nie w usta! W policzek! Oto cała filozofia.
-To czemu tak się później jąkałeś?-zapytała nieufnie.
-Wiedziałem jak to wygląda z twojego punktu widzenia, Delly. Ty na serio myślisz, że mógłbym zdradzić ciebie, miłość mojego życia? W dodatku z Kelly? Wiesz dobrze jak mnie potraktowała....
W tym momencie usłyszał szczęknięcie zamka i ciche skrzypienie drzwi. Poderwał się na nogi i obrócił w stronę Rydel, która rzuciła mu się na szyje, a ten mocno ją objął.
-Ell, ja przepraszam. To nie powinno tak być, że ci nie wierzę. Jestem najgorszą dziewczyną na świecie...-szeptała mu do ucha powstrzymując płacz.
-Jesteś najwspanialszą dziewczyną na świcie-poprawił ją.-Dlatego nigdy bym cię nie zdradził.
-Teraz to wiem, Ell...przepraszam.
-To ja przepraszam, a w ramach przeprosin zapraszam waćpannę na potańcówkę, zgodzi się waćpanna?-odpowiedział robiąc śmieszną minę na co dziewczyna zachichotała
-Z przyjemnością bym poszła, ale jestem już umówiona z Caro...
-To ją też weźmiemy! Oderwie się trochę! -odpowiedział i czule ją pocałował.
-To weźmy też Rocky'ego, żeby nie czuł się samotny.-dodała gdy oderwali się od siebie.
-W takim razie widzę was wszystkich gotowych za 1,5 godziny. Przyjadę po was, a teraz idę się przyszykować.-powiedziawszy to musnął jej usta swoimi i pobiegł do swojego mieszkania.
****
***Oczami Rydel***
Szykując się na imprezę przypomniały mi się te wszystkie koncerty R5, ta walka z czasem, żeby w jak najkrótszym czasie wyglądać jak najlepiej. Uśmiechnęłam się do swojego lustrzanego odbicia, tak nie było widać tych wszystkich uczuć kłębiących się w środku i to była cała magia wyglądu, nigdy nie widać jak naprawdę się czujesz jeśli nie chcesz tego pokazać.
Poprawiłam makijaż już 15 raz , w końcu ubrałam się w przygotowany wcześniej strój:
Poprawiłam jeszcze włosy i z westchnieniem usiadłam na łóżku, wiedziałam, że trzeba zrobić coś z naszym zespołem, ale nie miałam bladego pojęcia jak się za to zabrać.
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi przez, które wleciała moja przyjaciółka jak zwykle nie czekając na zaproszenie, Patrzyłam na nią ze zdziwieniem, pierwszy raz w życiu widziałam, żeby była tak odstawiona.
- Możemy już iść ? Chce się napić i zapomnieć o tym, że żyję - powiedziała z lekką ironią i uśmiechem na ustach....ta dziewczyna mnie zaskakuje.
- Nie chce być ciocią- powiedziałam z powagą patrząc na nią.
-Ha ha ha - zaśmiała się ironicznie - Nie mam zamiaru zachodzić w ciążę, tylko zapomnieć - wytknęła mi język i usiadła obok.
-O czym - nie ukrywałam swojego zdziwienia.
-O Twoim bracie- spuściła wzrok i zaczęła "łamać palce"
-Którym ? Mam ich czterech
-Takim brązowookim
-Wszyscy mają brązowe oczy - droczyłam się z nią dalej choć doskonale wiedziałam, o którego jej chodzi.
-Taki wysoki blondyn
-Tych to mam dwóch - zaśmiałam się
-Boże Delly !!- zachichotała- Wiesz, że chodzi mi o Rossa.
-Masz rację wiem to- odparłam z dumą- Po prostu chciałam Cię rozśmieszyć. To co zrobił mój brat?
- Mam wymieniać ? - zapytała retorycznie - Czemu on jest z Sam ? I czemu ona nie jest z Rikerem?
-Uuuuu....wyczuwam zazdrość ? - podniosłam dwukrotnie brwi do góry i szturchnęłam ją lekko ramieniem.
-Co?NIE ! - pisnęła=kłamała - Po prostu..martwię się o Rikera, chodzi taki zamyślony i smutny. No i zespół, od dłuższego czasu stoicie w miejscu.
-Ech no wiem....też o tym dzisiaj myślałam - CHWILAAA- Nie zmieniaj tematu ! Masz coś do Rossa, ale nie chcesz się przyznać Caro, zdaje mi się, że już kiedyś rozmawiałyśmy na ten temat. Na serio chcesz, żebym Ci tu rzuciła jakąś baaaardzo długą i baaaardzo nudną przemową ?
-Nie ! Już nie raz mi wygarnęłaś taką przemową, przez tydzień się po niej zbierałam nie chce znowu.
-No widzisz - uśmiechnęłam się do niej ciepło i zaczęłam łaskotać, dziewczyna długo nie czekając zaczęła mi się odpłacać tym samym , śmiałyśmy się głośno i turlałyśmy po łóżku, z którego w końcu spadłyśmy. Ucichłyśmy na chwilę i spojrzałyśmy się na siebie po czym ponownie zaniosłyśmy się śmiechem.
-Kocham Cię wiesz - powiedziała do mnie.
-Ja Ciebie też - przytuliłyśmy się do siebie uśmiechając. Po minucie podniosłyśmy się i poprawiłyśmy wygląd w lustrze.
-Idziemy?- zapytałam podając jej rękę.
-Upić się ? No jasne - zaśmiała się jak psychopatka i zeszłyśmy na dół.- Hello boy's , gotowi na party?
-Jak zawsze - Rocky i Ryland podali jej ręce , które złapała i ruszyli do wyjścia. Zaśmiałam się na ten widok.
-Co jej się stało ? - zapytał lekko zdezorientowany Ell, który stał po mojej lewej.
-Postanowiła się upić, żeby zapomnieć,
-Zapomnieć o czym?- zdziwił się.
-Chyba raczej "o kim"- szepnęłam mu na ucho.
-Aaaaa...Rossi ?
-Rossi - zaśmialiśmy się .
-Pięknie wyglądasz - przybliżył się do mnie i założył mi jedno pasmo włosów za ucho.
-Dziękuję , Ty też niczego sobie- zachichotałam. Chłopak uśmiechnął się i złożył na moich ustach pocałunek, tak niewinny, tak delikatny, a jednak tak bardzo przepełniony miłością, którą mnie darzył . Zastanawiam się jak kiedykolwiek mogłam zwątpić w jego wierność.
Ruszyliśmy powoli do wyjścia i zamknęliśmy drzwi. Rikera nie było , Ross i Sam są ...Bóg wie gdzie ,a rodzice wyjechali, więc dom został ciemny i pusty.
Szliśmy krótko bo jakieś 15 minut. Nie chcieliśmy jechać samochodem bo potem byłby problem kto nie pije, żeby prowadzić, a chcieliśmy uniknąć kłótni.
Klub był ciemny, ale za razem co sekundę rozjaśniony innym kolorem świateł, dobre było to na tyle, że można było coś zobaczyć, ale też trudno było kogoś rozpoznać co dla nas było idealnym pomysłem. Moi bracia od razu zniknęli mi z widoku, a Caroline powiedziała tylko "Jak coś jestem przy barze" i poszła...nie....POBIEGŁA do baru , oczywiście pobiegła na tyle na ile pozwalały jej buty na wysokim obcasie. Za to ja z Ellingtonem tańczyłam do upadłego , w końcu po coś się chodziło do The Rage.
****
Riker przez dobre godziny szwendał się po mieście. W domu było za różowo i za bardzo słodko, jakby jeszcze chwilę tam został, to na pewno zbełtał by tęczą. Plus jeszcze ta świadomość, że Ross i Samanta, są na magicznej wycieczce do Paryża, miasta zakochanych.Denerwowało go to, CZEMU TAM JEST ROSS, A NIE ON?!Dokładnie przemyślał zachowanie Sam...ona najwyraźniej w świecie próbuje wzbudzić w nim zazdrość! Prychnął. On się tak bawić nie będzie!
~Kogo ty chcesz oszukać, Rik?- prychnęła jego podświadomość.-Jesteś zakochany po uszy, będziesz tańczyć jak ona ci zagra, tylko dlatego, by przestała być na Ciebie zła.
~Ale ona chodzi z Ross'em! Nawet nie wiesz jak to boli, jak twój własny brat odbiera ci dziewczynę twojego życia!
~Zapomniałeś, że jestem tobą, kochany. Wiem dobrze co czujesz. Do tego...nie pomyślałeś, że Ross zrobił to specjalnie, by wzbudzić w tobie chęć walki o nią?
~A czemu zakładasz, że Ross to wymyślił? Może wymyśliła to Samanta, po to by wzbudzić we mnie zazdrość?
~Wiesz, dobrze, że Samanta nie lubi kombinować, woli proste rozwiązania...Ej Ty patrz czy to ona?!
~Co? Gdzie? Jak?
Blondyn rozejrzał się i po chwili zauważył blondwłosą dziewczynę. Była bardzo podobna do Samanty. Skręciła w jakąś boczną uliczkę i weszła do budynku, na którym widniała reklama studia tańca "Capital Dancers". Szybko tam podszedł.
-Suzanna Rape zaprasza na lekcje tańca hip-hop'owego, już za 10$ dziennie! Tylko u nas! Prestiżowi nauczyciele....blablabal-przeczytał na głos.-Suzanna Rape..-mruknął cicho.
Bez zastanowienia wszedł do środka. Odnalazł siostrę Sam! Może jak jej to powie, to mu wybaczy? A może ta cała Suza pomoże mu odzyskać Samy? Nagle w jego głowie zapaliła się lampka. A może tak...
-W czym mogę pomóc?-jego przemyślenia przerwała dziewczyna stojąca za ladą, która cały czas żuła gumę, kręciła swoje włosy palcem i uśmiechała się do niego zalotnie.
-Chciałbym porozmawiać z panią Suzanną Rape.-odpowiedział opierając się nonszalancko o blat lady.
-Jest pan umówiony?
-Nie...ale to chyba nie problem, co?-zapytał uśmiechając się kusząco.
-Eeee, nie.....ten korytarz, drzwi numer 5.-wyjąkała.
****
***Oczami Rocky'ego***
Stwierdzam wszem i wobec , że mój brat to....idiota. Wziął się chłopak napił dwóch kieliszków na raz i już mu się w łepetynie poprzestawiało. Zaczął śpiewać, tańczyć i śmiać się jak opętany przez co ja też się zacząłem śmiać albo raczej, zwijać ze śmiechu z załzawionymi oczami i wziął mi zwiał. No, ale cóż...trudno się mówi. Taki młoty, a taki idiota, nic dziwnego, że nie ma dziewczyny...zaraz, zaraz ....ja też jej nie mam ...TRZEBA TO ZMIENIĆ. Poderwałem się i z uśmiechem zacząłem się rozglądać po klubie, paru kolesi siedzących przy barze spojrzało na mnie jak na idiotę ,ale to zignorowałem. Zobaczyłem niedaleko przyjaciółkę mojej siostry i szybko do niej podszedłem .Dziewczyna siedziała przy barze bawiąc się słomką od drinka i gadając z jakimś kolesiem.
-Caro ?- zapytałem delikatnie kładąc rękę na jej ramieniu.
-No co tam Rocky ? - zaśmiała się i spojrzała na mnie.
-Jesteś już pijana?- zapytałem łagodnie.
-Chyba tak ,a co ?- zdziwiła się .
-Zostaniesz moją dziewczyną ?
-Pijana ? Owszem, ale czy aż tak ? Nie wydaje mi się - pogładziła mnie po policzku.
-Oki, to szukam dalej - uśmiechnąłem się i odszedłem kawałek.
-Powodzenia - krzyknęła za mną i wróciła do rozmowy z kolesiem obok. Ojjj Rossi nie byłby zadowolony. Jeszcze raz rozejrzałem się po klubie i wtedy ją ujrzałem ...anioł nie kobieta. Z rozdziabioną buzią. Kiedy byłem już parę metrów od niej poprawiłem koszulę i zarzuciłem włosami , opierając się o jej stolik. Dziewczyna zdziwiona uniosła na mnie spojrzenie po czym rozejrzała się po klubie i znów skupiła spojrzenie na mnie .
-What's up? Jestem Rocky, ale możesz na mnie mówić "magnez" bo czuję, że nasze bieguny się przyciągają - mrugnąłem do niej i się uśmiechnąłem "To było dobre" pochwaliłem się w myślach.
-Emmmm...co ? - upsss...chyba jednak wtopa.
-No, że magnes ...wiesz te takie bieguny, które się przyciągają- pokiwała głową niepewnie- to ma sens no bo ... albo nie miało ?- zapytałem na co wzruszyła lekko ramionami- Emm...możemy zacząć od nowa ? Czekaj podejdę jeszcze raz .- nie czekając na jej reakcję. Odszedłem kawałek po czym odwróciłem i wróciłem do niej.
-Hey , jestem Rocky. Mam 20 lat i nie mam dziewczyny i bardzo bym chciał,żebyś Ty nią została.
Moi bracia mówią, że jestem muzycznym geniuszem co jednak nie powstrzymuje ich od duszenia mnie poduszkami. Moja siostra mówi, że jestem uroczy ,ale wiem, że mówi tak tylko dlatego, że potrzebuje tragarza na zakupach. Miałem fajnego kumpla, ale od kiedy jest z moją siostrą spoważniał i zostałem samotny ..."Pantoflarz " - mruknąłem po nosem- To jak ?
-Ale co jak ?- zapytała niepewnie.
-No wiesz...Ej ! Tym razem było normalnie, chyba nie chcesz, żeby powiedział "Hej maleńka, wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia czy mam przejść jeszcze raz" ?- zapytałem zawiedziony.
-Przepraszam Rocky , ale ja nieee...- zająknęła się i odeszła. Podbiegłem do niej i delikatnie złapałem za rękę
-Co się stało ?
-Nie chcę o tym rozmawiać wolę, żeby nikt nie wiedział.-spuściła wzrok na podłogę.
-Spokojnie jestem lekko podpity, jutro nie będę pamiętał - uśmiechnął się. Dziewczyna też się lekko uśmiechnęła.-A tak serio to potrzebowałem odwagi,żeby do Ciebie podejść.
-Ale..ja...jak...to - zająknęła się
-No bo to...chciałem do Ciebie zagadać, ale ja się do tego nie nadaję i napiłem się trochę, żeby móc podejść, a reszta to stres .- Dziewczyna patrzyła na mnie tymi swoimi pięknymi świdrującymi oczkami po czym się uśmiechnęła.
-Jestem Lizzy - powiedziała chicho, ale już pewniej niż przedtem.
****
***Oczami Rydel***
Bawiliśmy się tak do późna, ale w końcu trzeba było zgarnąć ekipę do domu, żeby się za bardzo nie upili. Szliśmy śmiejąc się i rozmawiając. Rocky ciągle coś gadał o jakiejś "Anielicy" , a Caro wyklinała pod nosem na swoją "mocną głowę" , ale lekko podpita i tak była. Weszliśmy do domu i rozsiedliśmy się na kanapie .
-Nie wiem jak wy, ale ja jestem wykończony - powiedział Rocky kładąc nogi na stół.
-Rocky jakaś karteczka Ci wypadła - powiedziała Caro podając mu zieloną karteczkę. Chłopak spojrzał na nią zmęczony po czym zerwał się na równe nogi i zaczął biegać po domu krzycząc "Dała mi swój numer, dała mi swój numer, dała mi swój numer"
-Myślałem, że jest wykończony- zauważył zdziwiony Ell.
-Wyrwał laskę i się cieszy- powiedziała Caro.
-Właśnie dostał nowe życie - podsumowałam i oparłam się o ramię mojego chłopaka .
-Gdzie jest Riker ? - zapytał Rocky, który nagle się zatrzymał.Nagle dało się usłyszeć dźwięk trzaśnięcia drzwiami , Rocky pobiegł w tamtym , kierunku krzycząc "Riker wróciłeś, do mnie ", lecz kiedy nie ujrzał starszego brata usiadł naburmuszony na kanapie mówiąc:
-To nie Riker
-Też miło Cię widzieć Rocky.- zaśmiał się Ross ,wchodząc do salonu i trzymając Sam za dłoń.
-Rossy wróciłeś- siostra rzuciła mu się na szyję , a ten lekko się zachwiał lecz odwzajemnił uścisk ze śmiechem. Spojrzał na Caro i uśmiechnął się lekko, dziewczyna odwzajemniła gest lecz szybko spuściła wzrok, ukrywając przy tym lekko zaszklone oczy. Młodzi usiedli na wolne miejsca, żeby odpocząć po długiej i wyczerpującej podróży. Przez 15 minut opowiadali jak im mijały ostatnie dni. Słuchałam ich uważnie , lecz patrzyłam też jak Ross i Caroline patrzą na siebie ukradkiem, tak aby inni nie widzieli , podobnie jak ta druga osoba. Rozmawialiśmy tak jeszcze kilka minut aż ponownie usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi.
-Mam dwie dobre wiadomości!
Do domu wszedł Riker.
-Jakie?-zaciekawiła się reszta.
-Znalazłem siostrę Samanty!
-Naprawdę?!-zielonooka aż poderwała się z miejsca.
-Tak.-odpowiedział blondyn.
-O jejku, Rik! Dziękuje! Naprawdę nie wiem jak Ci dziękować! Riker...-dziewczyna była tak szczęśliwa, że aż przytuliła się do chłopaka i wycałowała w policzki.
-A jak jest ta druga dobra wiadomość? -Zapytał zniecierpliwiony Rocky.
-Chodzę z nią.
-Co?!-Ross prawie krzyknął.-Ale jak?-blondyn spojrzał na Samante, przecież dała mu jawnego kosza, bo chciała być z Rikerem, a on nagle mówi, że chodzi z jej siostrą, jak tak w ogóle można?!
-No normalnie.-odpowiedział Riker przyglądając się reakcji Samanty.
Zdrętwiała, a oczy jej zrobiły się puste. Spojrzała na niego zagubionym wzrokiem.
-Chodzisz z moją siostrą?-zapytała cicho.
-Tak jak Ty z moim bratem.-odpowiedział jej na ucho.
-Ale jaa..- zająknęła się.
-No właśnie...ja też- mrugnął do niej i odszedł dalej.
-To się porobiło- mruknęła Caro.
-Hej Sammy- jej siostra weszła lekko speszona do salonu i uściskała Sam, ta jeszcze lekko zdumiona wtuliła się w siostrę, którą nagle ktoś wyrwał z jej objęć.
-Kochani, to jest Suzi , moja dziewczyna- powiedział dumnie Riker. Lynchowie i Ell podeszli się z nią przywitać , a Sam oszołomiona usiadła koło Caro.
-Spokojnie Sam, tacy właśnie są Lynchowie, kochają wszystkich do czasu aż nie pojawi się ktoś nowy i wtedy idziesz w odstawkę, nie przejmuj się tym, nie warto- poklepała ją po ramieniu brunetka. Ross słysząc co powiedziała jego "przyjaciółka" podszedł i przytulił Sam.
-Co on Ci tam właściwie powiedział?- zapytał z troską.
-Boże....związki, i od razu musisz się ze wszystkiego spowiadać- mruknęła Caroline.
-Cicho bądź
-Nerwus- skwitowała i patrzyła dalej w przestrzeń.
-I jak Sam ?
-Nie chcę o tym rozmawiać - cicho powiedziała.
-Jedyna mądra- dalej komentowała brunetka.
-Musisz komentować wszystko co usłyszysz ?
-Musisz mówić tak głośno, że wszystko słyszę ?- zauważyła.
-Pogadajmy- blondyn wstał i pociągnął Caro na górę.
****
***Oczami Rossa***
Weszliśmy do mojego pokoju z impetem zamykając drzwi.
-O co Ci chodzi ?! - krzyknąłem ,jeszcze nigdy nie byłem tak zdenerwowany jak teraz.
-O co mi chodzi ? O co Tobie chodzi ? Zachowujesz się jak bachor, który nie dostał zabawki więc mści się na wszystkich !
-Jak ja się niby mszczę? Jestem z Sam ? To jest ta moja wielka zemsta? Niby na kim ?
- Na mnie ? Na Twoim bracie , nie widzisz do cholery ,że to go rani ?!
- Rikera ? On jest z siostrą Sam . Jeśli kogoś to obchodzi to tylko Ciebie ! Przestałem być na Twoje skinienie i nagle zaczęło Ci zależeć ?
- Na Tobie nigdy ! Jesteś dzieciakiem.
- Dzieciakiem, którego kochasz, tylko nie chcesz się do tego przyznać - podszedłem do niej i stanąłem twarzą w twarz.
-Co ? -pisnęła- Nie kocham Cię słoneczko, nie wmawiaj sobie tego po raz kolejny, zresztą jesteś z Sam .
- Obchodzi Cię to ?
- A Ciebie nie ?
- Pierwszy zapytałem.
- A ja druga.
- Możesz odpowiedzieć ?
- A Ty możesz przestać zadawać pytania ,na które nie umiem odpowiedzieć ?
- Nie ? - zapytałem w odruchu zbliżając się do niej , niby jej już nie kochałem ,ale nadal mnie do siebie przyciągała ,a ja nie mogłem tak nagle porzucić wszystkiego co czułem przez tyle lat . Często zdarzało mi się tracić przy niej kontrole , moje myśli odpychały od siebie rzeczywistość ,która tak drastycznie mogła zmienić wszystko. Nie wiedziałem co mam robić , pierwszy raz ode mnie nie uciekła ,a z kolei to ja zmniejszyłem tą granicę. Patrzyłem w jej piękne oczy i zastanawiałem się co ona teraz sobie myśli o tej całej sytuacji.
-Czemu z nią jesteś ?- szepnęła.
-Rujnujesz chwilę- uśmiechnąłem się delikatnie
-O wybacz, wolisz żebym zapytała...- odchrząknęła i zarzuciła włosami do tyłu przybliżając się jeszcze trochę o ile to było możliwe -Pocałujesz mnie w końcu ?- zapytała trzepocząc rzęsami
-Tak- musnąłem delikatnie jej usta- Znacznie bardziej wolę tą wersję- szepnąłem zatracając się całkowicie w całowaniu dziewczyny, którą.....chyba nadal kocham.
***Oczami Samanty***
Siedziałam na kanapie patrząc tępym wzrokiem w przestrzeń. A jednak, moje obawy się sprawdziły, Riker znalazł sobie inną, moja własną siostrę. Już wiem jak się czuł. Ciekawe ile się namęczył by ją znaleźć i rozkochać w sobie...ciekawe ile zadał sobie trudu, by mnie zranić.
-Ej, Sammy, wszystko, ok?-usłyszałam głos swojej siostry.
Oprzytomniałam.
-Tak, jasne. Jesteś z nim szczęśliwa?
-Eeee...tak.
-To dbaj o niego, to naprawdę wspaniały chłopak.-poradziła hamując łzy.
-Sammy?-blondynka spojrzała z niepokojem na moją twarz.
-Dbaj o niego, bo ja już nie mogę.-szepnęłam zrozpaczona.-Ja..przepraszam-wyszlochałam tylko i wybiegłam z domu Lynch'ów. Była bardzo zimno, a ja nie miałam kurtki, jednak nie chciałam być w mieszkaniu Lingtona, postanowiłam pobiec do parku. Biegłam nie zważając na to, że jest, zimno, ślisko, ciemno, że biegnę bardzo szybko i, że w ogóle nic nie widzę przez coraz to nowsze łzy. Nagle uderzyłam o coś twardego i upadłam na ziemię. Podniosłam głowę do góry i zauważyłam mężczyznę o ciemnych włosach, patrzył prosto na mnie i uśmiechał się kpiąco.
-Gdzie się wybierasz, słonko?-zapytał z obleśnym uśmiechem chwytając mnie za nadgarstek.
Jednego byłam pewna do miłych ten koleś nie należał.
****
-Riker, skończmy już tę szopkę! -krzyknęła wkurzona Suz wchodząc do salonu.
-Eee..jaką szopkę, kochanie?-uśmiechnął się zdenerwowany.
-Nie udawaj, oni wiedzą, powiedziałam im, a Sam nie ma!
-Jak to "nie ma"?
-No normalnie wybiegła z histerycznym płaczem! To w cale mi się nie podoba! Miałam Ci pomóc, żebyście byli razem SZCZĘŚLIWI, a ona nie dość, że nie widziała mnie cztery lata to jeszcze ja jej robię takie okropne świństwo na przywitanie!
Ale Riker już jej nie słuchał, szybko ubierał buty, by jak najszybciej dogonić swoją Samy.
***Oczami Samanty***
-Puść mnie, zboczeńcu.-wysyczałam.
-Ojojojoj, co tak ostro skarbie?-warknął dalej obleśnie się uśmiechać.
Pociągnął mnie za rękę tak, że lekko się chwiejąc stanęłam z nim twarzą w twarz.
I nagle wszystko mi się przypomniało, wszystkie lata z Adamem, po kolei. Sparaliżowało mnie, nie mogłam się ruszyć. Już myślałam, że po nie, że ten ktoś coś mi zrobi, później wrzuci moje ciało do rzeki lub jeziora, a wszyscy pomyślą, że popełniłam samobójstwo, a co gorsza Suz będzie myśleć, że to przez nią. Mężczyzna już chciał mnie uderzyć, gdy usłyszałam głos za sobą.
-Odwal się od niej.-to był głos Riker'a.
Brunet spojrzał za mnie i uśmiechnął się kpiąco,
-Bo co mi zrobisz lalusiu?-prychnął.
Riker nie odpowiedział tylko rzucił się na niego. Stałam przerażona i patrzyłam jak ten obleśny koleś dostaje od Rikera niezłe manto. Po chwili nie wytrzymałam, zemdlałam.
-Hej, Samy...kochanie..-usłyszałam głos Rikera, który próbował mnie wybudzić z tego dziwnego stanu i przy okazji zachować spokój.Co przychodziło mu z trudem. Czułam jak ręce i głos mu drży, głaskał mnie po policzku i co chwile sprawdzał moje tętno.
-Żyje, żyje-wychrypiałam otwierając oczy.
-Nic ci nie jest? Zrobił Ci coś? Samy, ja cie przepraszam, ja to wszystko wytłumaczę!
Nie chciałam go słuchać, a dokładnie jego ględzenia, więc po prostu go pocałowałam, ku mojemu zadowoleniu chłopak odwzajemnił pieszczotę.
W mojej głowie zaś powstały pytania- Co mi się miało stać? Kto mi miał coś zrobić? Za co Riker mnie przeprasza i co ma mi wytłumaczyć?!
No heja!!!!
Podoba się rozdział? Mam nadzieję, że tak bo trochę z Dark się nad nim napracowałyśmy :P Dokładnie to ona trochę więcej :D Jest on trochę dłuższy, żebyście wybaczyli nam tak długą nieobecność :3 No i wszystko powoli wraca do normy XD Caross, Ramanta, Rydellington, no i chyba trzeba nazwać nowy parring nie uważacie? Jakbyście go nazwali?
No hejka misiaki :)
Mamy wielką nadzieję ,że Wam się spodoba. Siedziałyśmy nad nim od 21:40 bodajże ...do jakiejś ponad 2 dzisiejszego dnia :D Huraaa Wakacje.
Jeśli zobaczę jakiś negatywny komentarz to chociaż Was kocham to poćwiartuję.
Pamiętajcie "Niewyspana Dark to zło " ;** Buziaki i miłych wakacji słoneczka <3 <3 <3
Siedziałam na kanapie patrząc tępym wzrokiem w przestrzeń. A jednak, moje obawy się sprawdziły, Riker znalazł sobie inną, moja własną siostrę. Już wiem jak się czuł. Ciekawe ile się namęczył by ją znaleźć i rozkochać w sobie...ciekawe ile zadał sobie trudu, by mnie zranić.
-Ej, Sammy, wszystko, ok?-usłyszałam głos swojej siostry.
Oprzytomniałam.
-Tak, jasne. Jesteś z nim szczęśliwa?
-Eeee...tak.
-To dbaj o niego, to naprawdę wspaniały chłopak.-poradziła hamując łzy.
-Sammy?-blondynka spojrzała z niepokojem na moją twarz.
-Dbaj o niego, bo ja już nie mogę.-szepnęłam zrozpaczona.-Ja..przepraszam-wyszlochałam tylko i wybiegłam z domu Lynch'ów. Była bardzo zimno, a ja nie miałam kurtki, jednak nie chciałam być w mieszkaniu Lingtona, postanowiłam pobiec do parku. Biegłam nie zważając na to, że jest, zimno, ślisko, ciemno, że biegnę bardzo szybko i, że w ogóle nic nie widzę przez coraz to nowsze łzy. Nagle uderzyłam o coś twardego i upadłam na ziemię. Podniosłam głowę do góry i zauważyłam mężczyznę o ciemnych włosach, patrzył prosto na mnie i uśmiechał się kpiąco.
-Gdzie się wybierasz, słonko?-zapytał z obleśnym uśmiechem chwytając mnie za nadgarstek.
Jednego byłam pewna do miłych ten koleś nie należał.
****
-Riker, skończmy już tę szopkę! -krzyknęła wkurzona Suz wchodząc do salonu.
-Eee..jaką szopkę, kochanie?-uśmiechnął się zdenerwowany.
-Nie udawaj, oni wiedzą, powiedziałam im, a Sam nie ma!
-Jak to "nie ma"?
-No normalnie wybiegła z histerycznym płaczem! To w cale mi się nie podoba! Miałam Ci pomóc, żebyście byli razem SZCZĘŚLIWI, a ona nie dość, że nie widziała mnie cztery lata to jeszcze ja jej robię takie okropne świństwo na przywitanie!
Ale Riker już jej nie słuchał, szybko ubierał buty, by jak najszybciej dogonić swoją Samy.
***Oczami Samanty***
-Puść mnie, zboczeńcu.-wysyczałam.
-Ojojojoj, co tak ostro skarbie?-warknął dalej obleśnie się uśmiechać.
Pociągnął mnie za rękę tak, że lekko się chwiejąc stanęłam z nim twarzą w twarz.
I nagle wszystko mi się przypomniało, wszystkie lata z Adamem, po kolei. Sparaliżowało mnie, nie mogłam się ruszyć. Już myślałam, że po nie, że ten ktoś coś mi zrobi, później wrzuci moje ciało do rzeki lub jeziora, a wszyscy pomyślą, że popełniłam samobójstwo, a co gorsza Suz będzie myśleć, że to przez nią. Mężczyzna już chciał mnie uderzyć, gdy usłyszałam głos za sobą.
-Odwal się od niej.-to był głos Riker'a.
Brunet spojrzał za mnie i uśmiechnął się kpiąco,
-Bo co mi zrobisz lalusiu?-prychnął.
Riker nie odpowiedział tylko rzucił się na niego. Stałam przerażona i patrzyłam jak ten obleśny koleś dostaje od Rikera niezłe manto. Po chwili nie wytrzymałam, zemdlałam.
-Hej, Samy...kochanie..-usłyszałam głos Rikera, który próbował mnie wybudzić z tego dziwnego stanu i przy okazji zachować spokój.Co przychodziło mu z trudem. Czułam jak ręce i głos mu drży, głaskał mnie po policzku i co chwile sprawdzał moje tętno.
-Żyje, żyje-wychrypiałam otwierając oczy.
-Nic ci nie jest? Zrobił Ci coś? Samy, ja cie przepraszam, ja to wszystko wytłumaczę!
Nie chciałam go słuchać, a dokładnie jego ględzenia, więc po prostu go pocałowałam, ku mojemu zadowoleniu chłopak odwzajemnił pieszczotę.
W mojej głowie zaś powstały pytania- Co mi się miało stać? Kto mi miał coś zrobić? Za co Riker mnie przeprasza i co ma mi wytłumaczyć?!
No heja!!!!
Podoba się rozdział? Mam nadzieję, że tak bo trochę z Dark się nad nim napracowałyśmy :P Dokładnie to ona trochę więcej :D Jest on trochę dłuższy, żebyście wybaczyli nam tak długą nieobecność :3 No i wszystko powoli wraca do normy XD Caross, Ramanta, Rydellington, no i chyba trzeba nazwać nowy parring nie uważacie? Jakbyście go nazwali?
No hejka misiaki :)
Mamy wielką nadzieję ,że Wam się spodoba. Siedziałyśmy nad nim od 21:40 bodajże ...do jakiejś ponad 2 dzisiejszego dnia :D Huraaa Wakacje.
Jeśli zobaczę jakiś negatywny komentarz to chociaż Was kocham to poćwiartuję.
Pamiętajcie "Niewyspana Dark to zło " ;** Buziaki i miłych wakacji słoneczka <3 <3 <3
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta! :)
Ooooo słońce Kasia to nie człowiek ona już zaczyna pisać ... O.o
OdpowiedzUsuńMówiłam już, że jestem jednorożcem :D
UsuńDo tego jak się rozkręce to mnie nawet barierki nie powstrzymają XD