czwartek, 30 lipca 2015

BARDZO Ważne !!!!

Razem z Kasią wpadłyśmy na , moim skromnym zdaniem , genialny pomysł.
Chcemy zrobić "książeczkę" dla R5 , którą damy im na koncercie.
Będzie to własnoręcznie ozdobiony zeszyt ,w którym napiszemy różne teksty na "poprawę humoru".
Napiszemy też im tam list. Jeśli chcecie mieć w to wasz wkład prosimy o przesyłanie nam tekstów. Jeśli chcecie im coś powiedzieć to napiszcie nam, a my zapiszemy to w naszej magicznej książeczce ;)  Każdego podpiszemy pod jego dziełem..Również planuję zbierać na paru końcowych stronach podpisy przed koncertem ,osób obecnych tam .
Zrobimy dla nich kronikę Polskiej R5Family ;)
Jeśli chcecie dodać coś od siebie byłybyśmy bardzo wdzięczne. Jest jeszcze sporo czasu więc namyślcie się porządnie co chciałybyście im przekazać.
Dajcie znać co o tym myślicie i czy bierzecie w tym udział, chcemy wiedzieć ile nas jest :D
 <3 ! Buziaczki ~ Dark
Ps : Rozsyłajcie informacje innym i zapraszajcie przyjaciół !
Ps 2:  Mogą być nawet zdjęcia, postaramy się je wydrukować i wkleić koło jego tekstu <3 !

Nasz Fanpage!+BARDZO WAŻNA INFORMACJA!

TAK!
Nasz blog doczekał się fanpage'a!

Możecie tam sprawdzać, czy nie ma przypadkiem nowych rozdziałów, czemu się jeszcze nie pojawiły itp. itd.


https://www.facebook.com/pages/I-Will-Always-Love-You-Rydellington-Caross-Ramanta-Rizzy/1012809488753684

A więc lajkujcie, obserwujcie, piszcie do nas...róbcie co tam chcecie ;D


Mimo wszystko, chociaż jest to napisane na stronce wole tutaj poinformować osoby, które facebook'a nie maja (chociaż nie wiem, czy takowe osoby istnieją)



Od dzisiaj wchodzi malutki przepis, że jeśli chcecie kolejny rozdział musi pojawić się przynajmniej PIĘĆ (5) komentarzy! 
Inaczej rozdział nie pojawi się przez MIESIĄC.

~Kaśka Zwana Gryzoniem

środa, 29 lipca 2015

Rozdział 38 część 1

ROZDZIAŁ ZOSTANIE PODZIELONY NA 4 CZĘŚCI , KAŻDA CZĘŚĆ JEST Z PERSPEKTYWY INNEJ PARY , ZDARZENIA ZAWARTE W "ROZDZIAŁACH" MAJĄ ZNACZENIE NA PRZEBIEG ZDARZEŃ W DALSZEJ CZĘŚCI HISTORII. JEŚLI NIE PRZECZYTASZ MOŻESZ SIĘ POGUBIĆ W OPOWIADANIU.
                                                         
                                                                  ROSS I CAROLINE / Caross
***Oczami Ross'a***

Nie ma cudowniejszego uczucia na całym świecie niż świadomość, że budzisz się koło osoby, którą szalenie kochasz. To jest tak niewyobrażalnie mocne uczucie, że nie da się go opisać słowami. Możecie sobie pomyśleć, że co to za facet, który tak gada. Ale tylko zakochany mężczyzna może mówić o uczuciach …I to tylko do wybranki swojego serca. Przed innymi po prostu ukrywa to, że  kogoś kocha. Bo inni mogą próbować skrzywić kochaną osobę, żeby mężczyznę zranić. Ale kiedy wchodzi w grę opieka nad kimś i troska, to nas rozczula, a jednocześnie sprawia, że jesteśmy silniejsi .Uśmiechnąłem się pod nosem przyciągając bliżej siebie dziewczynę, która cicho westchnęła i pogłaskała mnie po policzku.
- Nie otwieraj oczu- szepnęła mi do ucha i lekko się podniosła.
- Czemu ?- zapytałem
- Nie chcę, żebyś mnie widział w rozmazanym makijażu- mruknęła na co się zaśmiałem. Czułem, że dziewczyna się podniosła więc lekko otworzyłem jedno oko, ale widziałem już tylko jak wchodzi do łazienki. Słyszałem brzdęk klucza w drzwiach, cwaniara wiedziała, że bym tam przyszedł. Usiadłem na łóżku i czekałem w gotowości aż odkluczy drzwi. Kiedy ten moment nadszedł uśmiechnąłem się pod nosem i wszedłem do łazienki. Dziewczyna stała przed lustrem i przeczesywała włosy palcami. Stanąłem za nią i wziąłem do ręki szczotkę leżącą na półce. Zacząłem czesać dziewczynie włosy na co ona zachichotała.
-Wiesz, planuję spędzić z Tobą resztę życia więc prędzej czy później i tak zobaczę  Cię w rozmazanym makijażu- uśmiechnąłem się i odłożyłem szczotkę . Objąłem ją w tali i położyłem głowę na jej ramieniu patrząc na nią w lustrze.
-Skoro tak to wolę, żeby stało się to później- odwróciła się w moją stronę- W końcu mamy na to całe życie.- Podniosłem ją i posadziłem  na blacie, brunetka zarzuciła ręce na moją szyję, a ja przyciągnąłem ją bliżej.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo Cie kocham- szepnąłem patrząc jej w oczy.
-Chyba jednak tak- z uśmiechem poprawiła mi włosy, które spadały mi na oczy- Ja też Cie bardzo kocham - powiedziała i złożyła na moich ustach delikatny pocałunek . Oczywiście niebyłbym sobą gdybym go nie wzmocnił . Podniosłem ją i wyszedłem z łazienki i rzuciłem się z nią na łóżko.
-Hola ,hola nie tam szybko -zaśmiała się - Jestem Twoją dziewczyną od jakichś trzech dni. Po za tym...
-Mamy na to całe życie -przerwałem jej po czym przytuliłem ją do siebie i pocałowałem w czoło .
- Jestem kompletną idiotką- westchnęła
- Co, To nie prawda ,czemu tak uważasz?
- Bo gdybym nie traktowała Ciebie jak dzieciaka bylibyśmy ze sobą masę czasu
- To prawda, ale co by nam po tym było ? Nie przeżylibyśmy, tyle rzeczy razem i niedocenilibyśmy tego, że w końcu możemy być razem skarbie - przytuliłem ją jeszcze mocniej.
-Kochałam Cię już wtedy, tylko myślałam ,że to przejdzie i bałam się być z Tobą bliżej.
-To już nie ważne , liczy się to co jest tu i teraz, No może też i to co trochę później. - Dziewczyna usiadła i spojrzała na mnie zaciekawiona-Idziemy zjeść śniadanie na miasto ?
- Naleśniki ? - zapytała z uśmiechem 
- Z czekoladą - pocałowałem ją w czoło.
- I truskawkami -ucieszyła się jak dziecko.
- Jasne ,chodźmy - złapałem ją za dłoń i chciałem pociągnąć w kierunku drzwi, ale dziewczyna stawiała opór.
-Rossi?- zapytała słodko- Nie, żeby mi przeszkadzało ,ale może byś się ubrał?
Spojrzałem po sobie , No tak ....same bokserki. Uśmiechnąłem się i poszedłem się ubrać , po dwóch minutach wyszedłem już ubrany z łazienki i poszliśmy na miasto . 
Weszliśmy do baru i usiedliśmy przy stoliku. Po niecałej minucie przyszła kelnerka .
-Poprosimy dwie porcje naleśników z czekoladą i truskawkami -spojrzałem na moją dziewczynę z uśmiechem-I do tego dwa shake'i truskawkowe - kelnerka z uśmiechem pokiwała głową i odeszła . Brunetka popatrzyła na mnie z podziwem
-Wow, nie sądziłam że pamiętasz ,ostatni raz, kiedy tu byliśmy ...
-Jakieś trzy lata temu w walentynki -przerwałem jej- Kiedy moja kochana rodzinka dosłownie zatrzasnęła nam drzwi przed nosem twierdząc ,że ten dzień mamy spędzić razem- wspominałem .
-Taaaak, byłam na Ciebie strasznie zła bo wrzuciłeś mnie w ubraniach do basenu -zaśmiała się .
-Mhmm ,a ja na Ciebie  bo wciągnęłaś mnie za sobą ,a nie miałem zmoczonych włosów przez co zrobiły się zielone.
-Pamiętam nawet ja -podeszła do nas starsza kelnerka z zamówieniem -Nie codziennie  się u nas widzi przemoczoną dziewczynę i zielonowłosego chłopaka , cieszę się ,że jesteście razem - zaśmiała się i odeszła .
-Tooo byłoooo dziwne - powiedziała Caro z lekkim uśmiechem na ustach. Po czym zadowolona zaczęła pałaszować naleśniki .
-Wiesz jesteś jak taki szczeniaczek -stwierdziła patrząc mi w oczy - Strasznie słodki ,ale ma się ochotę go strzelić jak patrzy się,kiedy jesz. Nooo, ja już zjadłam i teraz popatrzę jak ty jesz
-Chcesz ,żebym był gruby ?- zażartowałem
-Jasne, więcej do kochania - przysiadła się koło mnie - leci samolocik- powiedziała nabijając na mój widelec kawałek naleśniki i kierując go w stronę moich ust, patrzyłem na nią przez chwile jak na wariatkę ,ale potem zjadłem.
Patrzyłem na nią przez chwile aż nie wytrzymałem i ją pocałowałem . Trwaliśmy tak przez jakieś 2 minuty.
-Wow Ross , zrezygnowałeś z naleśników dla dziewczyny , co się z Tobą stało? 
-Miłość trzeba chronić ,a naleśniki mogę zjeść zawsze, ale teraz też mogę - zacząłem wypychać ostatniego naleśniki do ust i podałem dziewczynie rękę ,ta zdziwiona ją chwyciła i wyleciała z baru zaraz za mną .
-Mam świetny pomysł -powiedziałem z pełną buzią próbując przełknąć, kiedy mi się udało zacząłem mówić dalej- Zróbmy sobie tatuaże ! - krzyknąłem z ekscytacją lecz kiedy nie uzyskałem odpowiedzi szturchnąłem ją lekko w ramię.
-Eeeeemmm ... Ale ,że po co ?
-No bo to romantyczne- złapałem ją za rękę i zacząłem iść przed siebie- Wyobraź to sobie ,ja będę miał tatuaż z Twoim imieniem ,a Ty z moim.
-Ja nie jestem pewna czy chcę mieć tatuaż - powiedziała niepewnie .- Kocham Cię strasznie, ale to jest na całe życie , a ja wolałabym to całe życie mieć Ciebie obok, a nie tylko Twoje imię na ciele.
-Skarbie moje-przytuliłem ją- Chodzi mi o hennę ,jestem aktorem nie mogę mieć tatuaży z imieniami ,poza tym rodzina by mnie zabiła. A mnie się tak łatwo nie pozbędziesz -pocałowałem ją lekko po czym ponownie chwyciłem jej dłoń . Dziewczyna szła wtulona w moje ramię, zawsze o tym marzyłem ,a teraz kiedy to mam to nie mogę w to uwierzyć. 
Po 10 minutach doszliśmy na miejsce. 
Miałem "wytatuowane " jej imię i połowę serca, Caroline miała drugą połowę serca i moje imię ,mieliśmy je na nadgarstkach. 
Nie wiem czemu,ale cieszyłem się jak głupi.
-To pierwsza taka rzecz jaką zrobiliśmy razem -Uśmiechnąłem się siadając na ławce w parku ,ciągnąć dziewczynę na swoje kolana i przytulając się do jej ciepłego ciała.
-Przecież wiele rzeczy robiliśmy razem -zarzuciła mi ręce na szyje.
-Ale nie takich ,to jest coś co łączy nas razem i nikt inny nie bierze w tym udziału,rozumiesz ? Nasza rzecz.
-Nie sądziłam ,że takie rzeczy mają dla ciebie znaczenie .
-Mają i to duże-pokiwałem głową- Chce Ci coś pokazać - mówiąc to wstałem i wziąłem dziewczynę za rękę .
-Gdzie mnie ciągniesz? 
-Na wycieczkę  krajoznawczą -Uśmiechnąłem się i szedłem dalej. Po paru minutach doszliśmy do lasu .
-Las ? Serio ? Co nasza dwójka robi sama w lesie ?
-To na co tylko ma ochotę -przycisnąłem ją do drzewa i zacząłem delikatnie całować po szyji na co lekko drgnęła ,znalazłem jej czuły punkt.
-Albo i nie - odszedłem od niej kawałek 
-Jesteś pewien ?-mruknęła uwodzicielsko podchodząc do mnie powoli, poczułem jej rękę na ramieniu -Bo zaczęło mi się podobać i myślałam ,że dokończymy.- szepnęła mi do ucha. Zamknąłem oczy i głośno westchnąłem ,wiedziałem co chce zrobić ,a ja jej się dawałem bo ...podobało mi się . Dziewczyna zaczęła mnie całować i dotykać ręką po brzuchu. Powoli zacząłem się w tym zatracać, brunetka zawiesiła palec o pasek od moich spodni. Zaczęło mi się robić gorąco i przestałem panować nad sobą ,chciałem ją dotknąć,ale mnie odepchnęła. -Albo nie. - powiedziała słodko i odeszła kawałek . -Idziesz ?- zapytała patrząc mi w oczy
-Emm, wiesz .Bo jaaaa-powiedziałem piskliwie- Nie jestem do końca -zaśmiałem się -W stanie normalnie funkcjonować. -niepewnie na nią spojrzałem, a ta wybuchła śmiechem.
-No co ty ? Twój kolega mnie nie polubił ?- zapytała udając smutną.
-Polubił i to aż za bardzo.
-Przepraszam - podeszła i pocałowała mnie w policzek.-Ale nie bądź zazdrosny,  mnie nic z nim nie łączy ,to tylko kolega.
-Tak,tak ,a później mnie z nim zdradzisz i co wtedy powiesz?
-To tylko sex - zaśmiała się.
-Już nigdy się z Tobą nie droczę - powiedziałem i poszedłem przed siebie . Dziewczyna mnie dogoniła i złapała za rękę powodując tym mój uśmiech. Przez te trzy dni nie przestawałem się uśmiechać ani na chwilę. 
-Rossy ?
-Noooo?- chciałem udać obrażonego
-No bo wiesz, jak mam zdradzić ciebie z tobą.
-Noo w sumie to nie masz jak ,zapomnij. Chodźmy na górę.
-To schody 
-Punkty za spostrzegawczość -zaśmiałem się i zacząłem po nich  wspinać.
-Co robią schody w lesie ?-zapytała niezrażona moim komentarzem
-Nie chcesz za dużo wiedzieć ? 
-Chcę ,ale dlatego jestem kobietą
-I jesteś bardzo ładną kobietą i bardzo, bardzo, bardzo sexowną kobietą, ale właśnie dlatego, że to wiesz i wykorzystujesz przeciwko mnie nic więcej ci nie powiem -pocałowałem ją w czoło i zadowolony przystałem na szczycie schodów. Rozejrzałem się po pięknym widoku. Byliśmy na wielkim placu na środku którego stała wielka fontanna, cały płac był ozdobiony barierkami, wokół których były zawieszone lampki, a widokiem było LA ,budynki i ulice.
-Światełka świecą dopiero nocą, ale zabiorę cię tu jeszcze ,żebyś miała okazje je zobaczyć- dziewczyna zaniemówiła i oparła się rękoma o barierkę, podszedłem do niej i obiąłem ją rękoma w talii 
-Jest przepięknie- odwróciła się w moją stronę i pocałowała lekko w usta- Dziękuję.
-Za co ?- nie ukrywałem zdziwienia
-Za to,że mnie tu zabrałeś i za to,że mnie kochasz i że się nie poddałeś nawet wtedy, kiedy mówiłeś, że to zrobiłeś- pogłaskała mnie po policzku i ponownie pocałowała.
-Kocham Cię- szepnąłem w jej usta
-Ja też Ciebie kocham - pocałowała mnie mocno jak nigdy ,z pewnością z jaką jeszcze nigdy tego nie zrobiła. Zacząłem oddawać pocałunki coraz namiętniej starając się jej dorównać. 
-Masz jeszcze jakieś ciekawe pomysły w głowie ?
-Mnóstwo, ale nie zdołam ich powiedzieć.
-Zawsze możesz je zaśpiewać -zaśmiała się. 
-Może kiedyś 
-Co z Tobą ? -zapytała niepewnie
-Słucham? O co ci chodzi?
-Jeszcze rok temu zaczął byś śpiewać na całe LA ,a teraz założę się ,że nawet o tym nie pomyślałeś.
-Masz rację, ja chyba się wypalam wiesz- powiedziałem niepewnie.
-Co masz na myśli ?
- No bo patrz. Od dłuższego czasu nie mieliśmy koncertu, nie chwyciliśmy nawet gitar do ręki. Zaczynamy myśleć o miłości o tym ,żeby mieć rodzinę ,dzieci i dom. Uwielbiam śpiewać i grać,ale czuję ,że jak na razie każdy kto pomyśli,żeby reaktywować zespół pięć minut pózniej zapomina o tym bo ma miłość przy sobie i coś stabilnego.
-Ale R5 to też wasza miłość Ross , dzięki temu macie to wszystko. Jesteście cholernie utalentowani, a nie wielu osobom się to zdąża ,niektórzy nawet nie wiedzą o istnieniu innej utalentowanej osoby, która chodzi gdzieś po świecie i się męczy. Miłość Was nie opuści , poczeka, wszyscy się bardzo kochamy i już jesteśmy rodziną Ross, R5Family , dziesiątki krajów ,setki miast i tysiące,a nawet i miliony ludzi. 
-Ja wiem Caro, ale to nie jest takie łatwe. Nie potrafiłbym Cię zostawić ,nie teraz kiedy jesteśmy razem. A Riker nie będzie chciał zostawić Sam w obawie,że coś jej się stanie.
-Przecież będzie ze mną, a ja sama Cię wepchnę do samolotu jeśli będzie trzeba. I jestem pewna , że Sam Rika też. Ona ma jeszcze siostrę ,wszystko będzie w porządku.
-Kochanie, nie zadręczaj się tym, okej ? Zastanowię się nad tym ...
-Kiedy ostatni raz dawałeś znak życia na jakiś portalach, żeby fani wiedzieli, że jeszcze żyjecie ?
-Ecchhh...- westchnąłem - Nie pamiętam.....dawnoo.
172-Rossy pomyśl o tym.- przytuliła mnie.

***Oczami Caroline***

Może to głupie, że go tak naciskałam. Wyszło trochę jakbym chciała się go pozbyć, a ja po prostu chcę, żeby niczego nie żałował. Poza tym widzę, że z Rydel też nie było ostatnio najlepiej. Chodziła z głową w chmurach bo pewnie myślała o zespole i jeszcze kłótnia z Ellingtonem .Kiedyś wiedli beztroskie życie, chłopcy się wygłupiali i biegali po domu rzucając w siebie serem, poduszkami, jajkami i wszystkim innym co znaleźli pod ręką.....i w lodówce. Rydel z Rikerem musieli na nich krzyczeć, a czasami też się przyłączali do zabawy. Teraz każde się zakochało i niebezpiecznie szybko spoważniało 
- Pójdziemy do mnie ?- zapytałam naglę zadziwiając tym samą siebie.
-Proponujesz mi coś ?- zapytał unosząc brwi ku górze.
-Jasne- pogładziłam go po policzku- Kakao ,popcorn i film.No ewentualnie dwa filmy. Ale to tylko jak będziesz grzeczny -pogroziłam mu palcem i poszłam w kierunku schodów .
-Kurczę, a chciałem Cię wrzucić do fontanny.- powiedział zasmucony zrównując ze mną krok.
-Co za pech- dałam mu sójkę w bok. 
Po 10 minutach doszliśmy na miejsce. 
-Zapraszam ,panie przodem- powiedziałam przepuszczając chłopaka w drzwiach . Ten spojrzał na mnie obrażony, ale przeszedł.
-Nie jestem panią 
-Ale przeszedłeś ,tak ? -zaśmiałam się.
-Skarbie, ja nie chcę być wredny, ale to również oznacza, że ty jesteś mężczyzną- powiedział pewny swego.
-A pewny jesteś ,że nie jesteś kobietą?
-Pewny, na pewno, chcesz sprawdzić ?
-Wierzę Ci na słowo-pocałowałam go w policzek- Ale to oznacza ,że jesteś gejem.- zaśmiałam się na widok jego przerażonej miny. Pociągnęłam go za rękę do salonu i posadziłam na kanapie.- Chcesz coś picia ?
-Jasne
-A co chcesz ?
-A co masz?
-Wieeeele rzeczy- Ross wstał z miejsca i pociągnął mnie do kuchni , otworzył lodówkę.
-Znalazłem truskawki i jagody- wyciągnął dwie duże miski.
-Mam jeszcze banany ,możemy zrobić koktajl - klasnęłam w dłonie i zabrałam się do pracy .

Było przy tym mnóstwo zabawy. Oczywiście nie obeszło się bez bitwy na owoce przez co musieliśmy sprzątać całą kuchnie, a porcja naszych koktajli zmniejszyła się o połowę.
Po półgodzinnej zabawie ze śmiechem rzuciliśmy się na łóżko w moim pokoju.
-Musimy tak robić częściej – zaśmiałam się .
-Mówisz o sprzątaniu ?- zapytał zdziwiony- Nigdy więcej.
-Nie o to mi chodzi głuptasie –spojrzałam na niego- Musimy się więcej śmiać.
-O super… chcesz więcej śmiechu? To możesz ze mną zamieszkać- przytulił mnie do siebie.
-Ale chcę przy tym jeszcze żyć- sprostowałam i poklepałam go po brzuchu .
-Tak w sumie to mieszkasz sama... zawsze ja mogę się wprowadzić do Ciebie- uśmiechnął się tryumfalnie.
-No racja, a w salonie jest wolna kanapa- uśmiechnęłam się szeroko.
-Nie do końca o to mi chodziło-naburmuszył się.
-Wiem skarbie- pocałowałam go w policzek- taka zasada. Jeśli wiesz co mam na myśli.
-Zawsze powtarzasz, że zasady są po to, żeby je łamać.
-No właśnie- szepnęłam, a on pokiwał głową.
-Załapałem.- złapałam telefon, żeby sprawdzić godzinę. Była dopiero 15. Westchnęłam i usiadłam.
-Co tam piękna ?- mrugnął do mnie na co się zaśmiałam .                               
-Wszystko w porządku przystojniaku , oglądamy coś?
-Jasne , tylko co ?- zamyślił się.
-A to już podlega dłuższej dyskusji.
-Poukładajmy puzzle – wstał i spojrzał na mnie zadowolony.
-Puzzle ? Ile Ty masz lat ?
-Wystarczająco dużo, żeby pić, ale też wystarczająco mało, żeby układanie puzzli nie uszło za dziwne – wzruszył ramionami
-Jasne… wcale nie jest dziwny obraz osiemnastolatka układającego puzzle- spojrzałam na niego spod ukosa.
-Tak, tak – machnął ręką- Ale ważniejsze jest… Czy masz w domu puzzle- uniósł dwukrotnie brwi do góry.
-Pff- podeszłam do szafy i wyjęłam z niej pudełko- Głupie pytanie .
-Kocham Cię- przejął ode mnie pudło.
-Ja Ciebie też kocham- pocałowałam go delikatnie.
Przez następną godzinę układaliśmy puzzle, które miały utworzyć obraz wielkiego zamku. Oczywiście musieliśmy porzucać w siebie małymi częściami, przez co niektóre się pogubiły i musieliśmy ich szukać po całym pokoju. Co chwilę się zamyślaliśmy i burzyliśmy ,kiedy puzzle nie chciały pasować w miejsce gdzie chcieliśmy je położyć. Zachowywaliśmy się jak dzieci wyrywając sobie puzzle bo wypatrzyliśmy dokładnie ten sam element. Czasami człowiek potrzebuje takiej odskoczni, żeby uruchomić wewnętrzne dziecko.
-Było super- westchnął chłopak patrząc na nasze dzieło i z podziwem kiwał głową.
-Nom- szepnęłam- Czy teraz czujesz się spełniony ?
-To zależy w jakim sensie o to pytasz- szturchnął mnie ramieniem
-Jestem pewna, że nie w tym samym o jakim pomyślałeś -mrugnęłam do niego i powtórzyłam jego gest.
-Nie wiesz o czym pomyślałem- ponowne szturchnięcie.
-I raczej wolę nie wiedzieć- oddałam gest
-Zawsze można to zmienić- znów mnie szturchnął.
-Jak tak dalej pójdzie to będziemy mieli siniaki- znów to zrobiłam i wyszłam z pokoju. Udałam się do salonu po parę filmów. Wzięłam pierwsze z wierzchu nawet nie patrząc na tytuły. Po czym udałam się do kuchni ,żeby zrobić popcorn. Kiedy wróciłam do pokoju z miską popcornu i filmami w ręku Rossy siedział przy biurku i przeglądał rzeczy, które miałam w szufladzie.
-Nie znudziło Ci się jeszcze ? Znasz zawartość mojego pokoju na pamięć.- odłożyłam rzeczy na komodę.
-Lubię przeglądać Twoje rzeczy. Mam nadzieję w końcu znaleźć tu coś cennego.
-Nie chowam ważnych dla mnie rzeczy w szufladach.
-A gdzie ? – wstał i złapał mnie za ramiona ,patrząc na mnie zaciekawiony.
-Pod poduszką – powiedziałam rzucając chłopaka na łóżko i kładąc na nic poduszki.
-Liczyłem na inny obrót sytuacji po tak ciekawym początku, ale miło wiedzieć, że jestem dla Ciebie aż tak ważny- pocałował mnie namiętnie i pociągną na swoje kolana.
-Jesteś i to bardzo, ale jedno pytanie… Zawsze byłeś taki zboczony czy dopiero, od kiedy ze mną jesteś ?
-Od zawsze. Po prostu, nie wiesz o czym myślałem, kiedy Cie widziałem- uśmiechnął się szeroko i obrócił tak, że leżał na mnie.
-Lepiej mi się żyje bez tej informacji.- pstryknęłam go w nos.-  Obejrzyjmy fil i zjedzmy popcorn.
Przez następne dwie godziny oglądaliśmy „Zaplątanych”, oczywiście nie obyło się bez łez rzecz jasna.
-To idziemy po moje rzeczy i wracamy do Ciebie ?- spojrzałam na niego zdziwiona- No bo miałem się do Ciebie wprowadzić- przypomniał.
-A no tak. Możemy iść.
-Tylko wiesz- podrapał się po głowie- nie bardzo pasuje mi wizja spania na kanapie.
-Spokojnie, podłoga też jest całkiem wygodna- zaśmiałam się szatańsko i poszłam n dół założyć buty.
Chłopak przyszedł po minucie i ubrał się naburmuszony.
-Co tam?- i nic- Jesteś zły?- nawet nie spojrzał- Ziemia do Ross’a- pomachałam mu ręką przed twarzą i spojrzałam w oczy- Jesteś zły?- przytuliłam go- Żartowałam przecież- pocałowałam go i czekałam na jego reakcję. Kiedy zaczął odwzajemniać pocałunki, z trudem się od niego oderwałam.
-Skoro nie jesteś zły to możemy iść- chłopak uśmiechnął się i złapał mnie za rękę.
Do posiadłości Lynch’ów doszliśmy w jakieś 15 minut. W domu nie było żywej duszy. Nawet muchy nie było słychać. Chłopak spakował najważniejsze rzeczy do dużej sportowej torby i zostawił w kuchni kartkę z wiadomością dla rodziny, że pomieszka u mnie tydzień ,ale w razie czego jest stale pod telefonem i będzie wpadał czasami w „odwiedziny”
-Wiesz…. Głodny jestem- spojrzał na mnie zakłopotany- Może pójdziemy do jakiejś knajpki?
-Możemy iść- odparłam i ruszyłam w drogę. Na szczęście w połowie drogi między moim domem, a domem Ross’a znaleźliśmy pizzerie i zamówiliśmy dwa kebaby. Dla niektórych może być dziwne, że zamówiliśmy kebaby w pizzerii, ale dla nas to norma (Ja tak zawsze robię xDD~ Dark) Szybko zjedliśmy i wróciliśmy do mnie.
-Jestem padnięta- rzuciłam się na kanapę w salonie.
-Ja też- chłopak usiadł koło mnie.
-Idę pod prysznic- ruszyłam na górę.
-Pójdę z Tobą –zobaczyłam za sobą blondyna.
-No chyba jednak nie- położyłam mu rękę na klacie.
-Masz zamek w drzwiach od łazienki?
-Nieee?
-Upss- zaśmiał się, a ja już wiedziałam co się święci .
-W stroju kąpielowym ewentualnie.
-To na dobry początek- mrugnął do mnie.

Oczywiście Rossy dostaje to czego chce i poszedł tam ze mną. Siedzieliśmy tam z półtorej godziny robiąc bitwę na pianę. Było dziwnie i zabawnie jednocześnie. Po długim i męczącym dniu zasnęliśmy wtuleni w siebie.
Spałam sobie smacznie, aż poczułam, że ktoś mnie szturcha.

***Oczami Ross'a***


-Carooo ...- szepnąłem cicho.
-Hmmm???
-Wstawaj - otworzyłam jedno oko i zaraz je zamknęła na co się zaśmiałem.
-Co ty spać nie możesz ? 
-Chodźmy na plaże - uśmiechnąłem się i wtuliłem w brunetkę.
- O 2 nad ranem, no chyba Ci gorzej.
-Nie no właśnie mi jest bardzo dobrze i chciałbym iść na plaże- spojrzałem na niż moimi proszącymi oczkami. to zawsze działa. Delly mówi, że będę nimi czarował nawet jak będę miał 60 lat....Za to Rocky mówi, że z takim rodzeństwem i fanami nikt z nas nie dożyje sześćdziesiątki .
-Dooobraaa.
-Jeeej, ubieraj się - krzyknąłem radośnie i wyskoczyłem z łóżka , Dziewczyna wstała leniwie i próbowała się ubrać, ale jako, że szło jej to koszmarnie to jej w tym pomogłem. Potem wziąłem ją na ręce i zniosłem na dół. W drodze na plaże nie minęliśmy nikogo. Co nie było dziwne zważywszy na godzinę.
Szliśmy sobie spokojnie, rozkoszując się lekkim wiatrem, zapachem morskiej bryzy i szumem fal. Nie wiem co mnie naszło . Po prostu nagle poczułem potrzebę wyjścia z domu i zrobienia czegoś niezwykłego.
-Chodźmy popływać  -zaproponowałem 
-Jest środek nocy i nie mamy strojów 
-No tle bieliźnie ... Co za różnica jest 3 nad ranem ,kto nas zobaczy?
-Okej , niech Ci będzie - powiedziała i zdjęła ubrania . Chwile się zapatrzyłem, ale potem poszedłem w jej ślady . Chlapaliśmy się wodą śmialiśmy i pływaliśmy. Potem ubraliśmy się i podziwialiśmy wschód słońca siedząc na brzegu.
Jakoś o 6 wróciliśmy do domu i poszliśmy spać.

środa, 22 lipca 2015

Rozdział 37

Fioletowowłosa siedziała sobie na łóżku oglądając zdjęcia z dzieciństwa, ona z Suzie, ona z Lingtonem, ona z Vanessą (jej młodszą o pół roku kuzynką), ona z pierwszym psem ona na placu zabaw, ona z rodzicami, ona z dziadkami, ona z misiem, ona na pierwszej lekcji gry na pianinie, gitarze itp, ona z Ell'em przy perkusji, ona tańcząca z Suzie, ona na obozie z jakąś blondynką, ona z swoją najmłodszą kuzynką Katie. Jednym słowem pełno zdjęć z nią. Trochę ją to śmieszyło i rozczulało. Była taka malutka...jej rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę!!-krzyknęła wstając.
Wyszła z pokoju i zbiegła po schodach. Przeszła hol i otworzyła drzwi. Zobaczyła kogoś, kogo nigdy by się tutaj nie spodziewała. Wszystkich, panią Luzie (Tak, jest takie imię Xd Propo...pani Luzie jest 80-letnią sąsiadką Rape'ów, może się jeszcze kiedyś pojawi, ale to nie jest pewne :D~dop.aut.), policję, premiera, Adama, krasnoludków, kosmitów, wszystkich, ale nie JEGO. Przed nią we własnej osobie stał Riker Lynch! Gdy tylko ją zobaczył klęknął szybko.
-Rik...co ty tu robisz?-wykrztusiła po chwili.
-Sam posłuchaj mnie...
-Riker, nie wygłupiaj się....
-W tym momencie się nie wygłupiam.-powiedział stanowczo.
-No to wstań!
-Nie! Posłuchaj...ja wiem, zachowałem się jak ostatni kretyn! Nie tknę już ani kropelki tego świństwa, obiecuje. Samuś...ja przepraszam, za wszystko. Wiem, to przez mnie się pocięłaś, to ja w tedy...no wiesz, a później jeszcze na ciebie nawrzeszczałem. Przepraszam cię za to...po prostu mnie to zabolało, że chodzisz z moim bratem, ale Ross mi wczoraj wszystko wytłumaczył no i ja się spakowałem i przyleciałem. Samanto...proszę przebacz mi, Samanto...ja...ja cię...Jesteś piękna Samanto, zawsze. Dla mnie najpiękniejsza, nikt nie równa się z tobą. Twój uśmiech potrafi zmienić mój dzień, poprawić na lepszy. Jesteś cudowna. Tak bardzo kochana, wspaniała, jedyna, najlepsza. Najlepsza dla mnie. Moja, tylko moja. Nie Ross'a, nie Rocky'ego, nie Ratliff'a, moja. Samuś...kocham Cię.-powiedział bardzo szybko.
Znieruchomiała na chwile. On, Riker Lynch wyznał jej miłość, nie mogła w to uwierzyć, była przeszczęśliwa.
-Riker, wstań-powiedziała stanowczo, jak na razie wolała zachować zimna krew.
-Ale...
-Wstań-powiedziała już łagodniej.
Blondyn westchnął, wstał i wszedł do środka. Zdjął kurtkę. Fioletowowłosa zamknęła drzwi i powoli odwróciła się do blondyna. Patrzył na nią lekko smutny i rozczarowany.
-Riker, przestań się smucić!
-Ja się nie smucę.-mruknął. Jako potwierdzenie posłał jej lichy uśmiech.
-Właśnie widzę...No chodź tu-przytuliła się do niego, a on odwzajemnił uścisk, co było bardzo uroczym zjawiskiem. Riker mierzy ponad 185 cm, a Samanta z jakieś 168, więc sięgała mu do klatki piersiowej...a co śmieszniejsze to Riker wyglądał jak dziecko.
-A teraz mnie posłuchasz..-powiedziała i odsunęła się od niego- ale chodź do salonu.
Przeszli do pomieszczenia obok.
-Grasz?-zapytał Riker wskazując na fortepian.
~Mogłam się tego spodziewać...~przeszło jej przez myśl.
-Tak, ale chyba nie chcesz teraz rozmawiać o moich umiejętnościach muzycznych, co?
-Eeee....no nie.
-To usiądź i mnie posłuchaj.-mruknęła, a blondyn od razu spełnił jej prośbę.-Doceniam to, że przyjechałeś tu do mnie aż z Los Angeles i wybaczam Ci..zawsze bym Ci wybaczyła, bo... Riker, wtedy co kłóciłeś się z Ross'em i jak nawrzeszczałeś na mnie, zrozumiałam bardzo ważną rzecz. Gdy zobaczyłam ten ból w twoich oczach, albo chłód...to ja też cierpiałam, bo wiedziałam, że robię ci krzywdę moim głupim zachowaniem. Nie wiem czemu wtedy powiedziałam, że chodzę z Ross'em, to było zwykłą bzdurą. Riker....ja...nie wiem jak ci to powiedzieć....ja...ja...no cholera no...ja też cię kocham!-powiedziała na jednym wdechu.
Reakcja Rikera, była zupełnie inna niż się spodziewała. Blondyn wstał szybko podszedł do niej, złapał ją w tali i okręcił w okół własnej osi, po czym wbił się w jej usta.
Całowali się zachłannie jakby nie widzieli się przez 5 lat, wkładali w ten pocałunek wszystkie swoje uczucia, dlategoż to był taki magiczny.
Oderwali się od siebie dopiero, gdy zabrakło im powietrza.
-Wiesz...chyba teraz mogę ci dać prezent na urodziny.
-Przecież już mi dałaś.
-Ale nie ten co chciałam dać ci na początku.
-A co to za prezent?
-Myślałam, żeby się zgodzić zostać twoją dziewczyną, ale jak nie chcesz...
-Nie, nie, nie! Oczywiście, że chce!
-Nie no to był głupi pomysł przecież..
-Nieprawda!
-Mówisz tak tylko, żeby mnie pocieszyć...
-Nie! Ja naprawdę chce!
- No wiem, że nie chcesz...
-Samantaaa...-powiedział groźnie.
-Taaak?-mruknęła z figlarnym uśmiechem.
-Grabisz sobie! Należy się kara!
To mówiąc pocałował ją.
-Wiesz...takie kary mi się bardzo podobają.
-I oto chodzi...
-Riker?
-Hhmnn?
-Posiedźmy tu jeszcze z dwa dni i wracajmy do Los Angeles...
Niestety w tym momencie dziewczyna otworzyła oczy i westchnęła. Popatrzyła na Ross'a, który spał obok niej, właśnie...dlaczego to jest Ross a nie Riker? Po jej policzku spłynęła łza. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie powiedziała w tedy to durne "Tak Riker, to prawda". Zielonooka do tej pory słyszała ten zrozpaczony krzyk Rikera " Mówiłaś...mówiłaś, że potrzebujesz czasu, a tak naprawdę...JAK MOGŁAŚ!! JAK TY MOGŁAŚ!! ROBIŁEM DLA CIEBIE WSZYSTKO! WSZYSTKO!! A TY...DO TEGO JESZCZE Z MOIM BRATEM!! Z MOIM WŁASNYM, RODZONYM BRATEM!" Brzmiał w tedy tak błagalnie, jakby chciał tym samym nakłonić ją do zmiany decyzji. Westchnęła po raz kolejny, wtuliła się w tors Ross'a i zasnęła cicho płacząc.


                                                                  ****                                                          

-Musimy już lecieć? Tu jest tak super....-mruknął Ross zamykając walizkę.
-Tak Ross, mam prace, ty zresztą też. Lecimy za dwie godziny, koniec kropka!-odpowiedziała brunetka również zamykając walizkę i siadając na łóżku.
-No i co z tego?! Nie możemy sobie zrobić wolnego?
-Zrobiliśmy tydzień wolnego, jeszcze trochę a mnie z pracy wyrzucą!-odpowiedziała stanowczo zakładając ręce na piersi.
-No i dobrze! Nawet nie wiem po co pracujesz! Kobiety powinny siedzieć w domu i opiekować się dziećmi!
-Pragnę Ci przypomnieć, że ja nie mam dzieci.
-No wiesz...w każdym momencie możemy to zmienić...-odpowiedział uśmiechając się uwodzicielsko.
-ROSS! TY ZBOCZEŃCU!-dziewczyna rzuciła w niego poduszką, a chłopak zręcznie złapał ją w locie i zaśmiał się perliście.
-Jesteś głupi-prychnęła.
-Nie prawda, jestem słodki.
-Jedno nie zaprzecza drugiemu.-uśmiechnęła się kpiąco.
-No jasne-prychnął.-Ty za to jesteś mądra i przy okazji szpetna.
Dziewczyna spojrzała na blondyna urażonym wzrokiem. Usiadła na łóżku, zakryła twarz dłońmi i zaczęła cicho szlochać.
-Ejejej...Sam...-klęknął przed nią-żartowałem przecież....Samuś....przecież jesteś śliczna...Samuś nie płacz...
Szloch Samanty przerodził się w cichy chichot, a zaraz potem w głośny śmiech.
-Udawałaś!-powiedział z oburzeniem.
-A co ty myślałeś, że będę płakać bo powiedziałeś, że jestem szpetna? Haha..niedoczekanie Twoje!
-Myślałaś kiedyś o zawodzie aktora?
-Nie.
-A powinnaś.-stwierdził wstając.-Tak w ogóle to czemu w nocy płakałaś?
-Co? Ja? Ja nie płakałam Ross.-odpowiedziała z pobłażliwym uśmieszkiem.-Przyśniło ci się coś...
-A nie, jednak cofam to co powiedziałem, jesteś fatalną aktorką, gadaj o co chodzi.-odpowiedział opierając się o szafę.
-Nie chcę o tym rozmawiać.-mruknęła patrząc na podłogę.
-No to masz problem, gadaj.-odpowiedział i tym razem to on był stanowczy i z przyjemnością założyłby ręce na pierś, gdyby tylko nie zrobił tego wcześniej.
-Czy ty zawsze jesteś taki upierdliwy?!-zirytowała się.
-Znaczy, że coś cię martwi. No dajesz. Mów, ulży ci.-odpowiedział uśmiechając się zachęcająco.
-A nie będziesz się śmiał?-zapytała cicho przybierając ton małej dziewczynki.
-No coś ty.-odpowiedział i znów przed nią klęknął.
-No bo chodzi o to, że..-zacięła się na chwilę.-A co jak Riker sobie kogoś znajdzie? Co jak o mnie zapomni? Nie będzie chciał mnie znać? Co jak...
-Spokojnie, Sam-przerwał jej- Tak na pewno nie będzie, obiecuje.
-Nie obiecuj rzeczy, na których nie masz wpływu.
-Może i wpływu nie mam, ale jedno wiem na pewno, Riker jest w tobie zakochany, jak ja niegdyś w Caroline i zrobi wszystko, by cię zdobyć.
-Tak, tylko, że ty się poddałeś.-odpowiedziała, a blondyna zamurowało, już nic więcej nie powiedział tylko zabrał walizki i zszedł z nimi na dół.
-Ej Ross! Poczekaj chwilkę! Ja..Ja nie chciałam!-wybiegła za nim.

                                                          ****

Zapadł zmierzch, na ulicach Los Angeles zapaliły się latarnie i zrobiło się bardzo cicho. Zrobiło się także zimno, no ale nikt przecież nie spodziewał się 25 stopni w listopadowy wieczór. Było bardzo spokojnie,  jedynie sporadycznie przechodziła jakaś para, czy grupka chłopaków wracających z imprezy. Nie było słychać prawie nikogo, no właśnie...prawie.
-Rydel! Otwórz drzwi!
-Nie!
-Rydel otwórz!
-Nie, nie, nie, nie!
-Rydel...!
-Na na na na na na na!
-Zachowujesz się jak dziecko!
-To idź do dorosłej Kelly!
Takie o to krzyki od ponad dwóch godzin musiała słuchać trójka Lynch'ów siedząca na kanapie w salonie.
-Rodzice się wycwanili, pojechali do babci...mogli nas zabrać.-mruknął Ryland.
-Wiecie co, idę się przejść-stwierdził Riker, podnosząc się z miejsca.
Nie dość, że jest przygnębiony i wkurzony, to jeszcze musi słuchać tych wrzasków.
-Nigdzie nie pójdziesz!-usłyszał krzyk swojej siostry.
-Niby czemu?!-zapytał buntowniczo.
-Bo będziesz musiał otworzyć drzwi, a jak otworzysz to Ratliff tutaj wejdzie! A jak Ratliff tutaj wejdzie to wydrapie ci oczy, poćwiartuje cię, spale i zakopie, a później zrobię to samo z nim!!!-wrzasnęła, przez co przestraszony Riker, od razu odwrócił się i znów usiadł na kanapie.
-Dajemy się terroryzować babie..-podsumował Rocky.-Ale z nas kapcionarze...
-Kapcionarze?-zdziwił się Riker.
-Nooo...mięczaki.
-Pantoflarze, kretynie!-zaśmiał się Riker, za co dostał od Rocky'ego poduszką.
-Osz ty...wredny jeżozwierzu!-mruknął i również walnął brata poduszką.
W taki oto sposób trzej chłopcy zaczęli bitwę na poduszki, nie zwracając uwagi na krzyki od strony przedpokoju.
-Rydel...Delly...kochanie..otwórz, proszę cię, zimno mi...
-To idź do domu, Ratliff... nikt ci nie kazał siedzieć pod moim domem trzy godziny!
-Ale ja stąd nie pójdę, dopóki mnie nie posłuchasz!
-Wiesz, że zachowujesz się jak ci kolesie w tych tandetnych komediach, wiesz tych takich co ogląda Sam dla zabawy? To żałosne...
-To niech będzie żałosne! Ja po prostu chcę żebyś mnie wysłuchała!
-A jak wysłucham to pójdziesz do domu?-zapytała zrezygnowana blondynka. Owszem, była zła na Ellingtona, ale przecież nie oznacza to, że chce by zmarznął i zachorował.
-Jeśli tego będziesz chciała.-odpowiedział szybko brunet, rad z tego, że dziewczyna poświęci mu chwilę.
-No to mów.-westchnęła.
-Szedłem sobie na frytki, do parku. No i spotkałem Kelly, przywitała się, powiedziała, że ma nowego chłopaka, spytała co tam u nas, wydawała się dziwnie miła, ona po prostu udawała, rozumiesz? Chciała nas skłócić! Zauważyła, że idziesz to mnie pocałowała, ale nie w usta! W policzek! Oto cała filozofia.
-To czemu tak się później jąkałeś?-zapytała nieufnie.
-Wiedziałem jak to wygląda z twojego punktu widzenia, Delly. Ty na serio myślisz, że mógłbym zdradzić ciebie, miłość mojego życia? W dodatku z Kelly? Wiesz dobrze jak mnie potraktowała....
W tym momencie usłyszał szczęknięcie zamka i ciche skrzypienie drzwi. Poderwał się na nogi i obrócił w stronę Rydel, która rzuciła mu się na szyje, a ten mocno ją objął.
-Ell, ja przepraszam. To nie powinno tak być, że ci nie wierzę. Jestem najgorszą dziewczyną na świecie...-szeptała mu do ucha powstrzymując płacz.
-Jesteś najwspanialszą dziewczyną na świcie-poprawił ją.-Dlatego nigdy bym cię nie zdradził.
-Teraz to wiem, Ell...przepraszam.
-To ja przepraszam, a w ramach przeprosin zapraszam waćpannę na potańcówkę, zgodzi się waćpanna?-odpowiedział robiąc śmieszną minę na co dziewczyna zachichotała
-Z przyjemnością bym poszła, ale jestem już umówiona z Caro...
-To ją też weźmiemy! Oderwie się trochę! -odpowiedział i czule ją pocałował.
-To weźmy też Rocky'ego, żeby nie czuł się samotny.-dodała gdy oderwali się od siebie.
-W takim razie widzę was wszystkich gotowych za 1,5 godziny. Przyjadę po was, a teraz idę się przyszykować.-powiedziawszy to musnął jej usta swoimi i pobiegł do swojego mieszkania.

                                                                ****
***Oczami Rydel***
Szykując się na imprezę przypomniały mi się te wszystkie koncerty R5, ta walka z czasem, żeby w jak najkrótszym czasie wyglądać jak najlepiej. Uśmiechnęłam się do swojego lustrzanego odbicia, tak nie było widać tych wszystkich uczuć kłębiących się w środku i to była cała magia wyglądu, nigdy nie widać jak naprawdę się czujesz jeśli nie chcesz tego pokazać.
Poprawiłam makijaż już 15 raz , w końcu ubrałam się w przygotowany wcześniej strój:

Poprawiłam jeszcze włosy i z westchnieniem usiadłam na łóżku, wiedziałam, że trzeba zrobić coś z naszym zespołem, ale nie miałam bladego pojęcia jak się za to zabrać.
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi przez, które wleciała moja przyjaciółka jak zwykle nie czekając na zaproszenie, Patrzyłam na nią ze zdziwieniem, pierwszy raz w życiu widziałam, żeby była tak odstawiona.
- Możemy już iść ? Chce się napić i zapomnieć o tym, że żyję - powiedziała z lekką ironią i uśmiechem na ustach....ta dziewczyna mnie zaskakuje.
- Nie chce być ciocią- powiedziałam z powagą patrząc na nią.
-Ha ha ha - zaśmiała się ironicznie - Nie mam zamiaru zachodzić w ciążę, tylko zapomnieć - wytknęła mi język i usiadła obok.
-O czym - nie ukrywałam swojego zdziwienia.
-O Twoim bracie- spuściła wzrok i zaczęła "łamać palce"
-Którym ? Mam ich czterech
-Takim brązowookim
-Wszyscy mają brązowe oczy - droczyłam się z nią dalej choć doskonale wiedziałam, o którego jej chodzi.
-Taki wysoki blondyn
-Tych to mam dwóch - zaśmiałam się
-Boże Delly !!- zachichotała- Wiesz, że chodzi mi o Rossa.
-Masz rację wiem to- odparłam z dumą- Po prostu chciałam Cię rozśmieszyć. To co zrobił mój brat?
- Mam wymieniać ? - zapytała retorycznie - Czemu on jest z Sam ? I czemu ona nie jest z Rikerem?
-Uuuuu....wyczuwam zazdrość ? - podniosłam dwukrotnie brwi do góry i szturchnęłam ją lekko ramieniem.
-Co?NIE ! - pisnęła=kłamała - Po prostu..martwię się o Rikera, chodzi taki zamyślony i smutny. No i zespół, od dłuższego czasu stoicie w miejscu.
-Ech no wiem....też o tym dzisiaj myślałam - CHWILAAA- Nie zmieniaj tematu ! Masz coś do Rossa, ale nie chcesz się przyznać Caro, zdaje mi się, że już kiedyś rozmawiałyśmy na ten temat. Na serio chcesz, żebym Ci tu rzuciła jakąś baaaardzo długą i baaaardzo nudną przemową ?
-Nie ! Już nie raz mi wygarnęłaś taką przemową, przez tydzień się po niej zbierałam nie chce znowu.
-No widzisz - uśmiechnęłam się do niej ciepło i zaczęłam łaskotać, dziewczyna długo nie czekając zaczęła mi się odpłacać tym samym , śmiałyśmy się głośno i turlałyśmy po łóżku, z którego w końcu spadłyśmy. Ucichłyśmy na chwilę i spojrzałyśmy się na siebie po czym ponownie zaniosłyśmy się śmiechem.
-Kocham Cię wiesz - powiedziała do mnie.
-Ja Ciebie też - przytuliłyśmy się do siebie uśmiechając. Po minucie podniosłyśmy się i poprawiłyśmy wygląd w lustrze.
-Idziemy?- zapytałam podając jej rękę.
-Upić się ? No jasne - zaśmiała się jak psychopatka i zeszłyśmy na dół.- Hello boy's , gotowi na party?
-Jak zawsze - Rocky i Ryland podali jej ręce , które złapała i ruszyli do wyjścia. Zaśmiałam się na ten widok.
-Co jej się stało ? - zapytał lekko zdezorientowany Ell, który stał po mojej lewej.
-Postanowiła się upić, żeby zapomnieć,
-Zapomnieć o czym?- zdziwił się.
-Chyba raczej "o kim"- szepnęłam mu na ucho.
-Aaaaa...Rossi ?
-Rossi - zaśmialiśmy się .
-Pięknie wyglądasz - przybliżył się do mnie i założył mi jedno pasmo włosów za ucho.
-Dziękuję , Ty też niczego sobie- zachichotałam. Chłopak uśmiechnął się i złożył na moich ustach pocałunek, tak niewinny, tak delikatny, a jednak tak bardzo przepełniony miłością, którą mnie darzył . Zastanawiam się jak kiedykolwiek mogłam zwątpić w jego wierność.
Ruszyliśmy powoli do wyjścia i zamknęliśmy drzwi. Rikera nie było , Ross i Sam są ...Bóg wie gdzie ,a rodzice wyjechali, więc dom został ciemny i pusty.
Szliśmy krótko bo jakieś 15 minut. Nie chcieliśmy jechać samochodem bo potem byłby problem kto nie pije, żeby prowadzić, a chcieliśmy uniknąć kłótni.
Klub był ciemny, ale za razem co sekundę rozjaśniony innym kolorem świateł, dobre było to na tyle, że można było coś zobaczyć, ale też trudno było kogoś rozpoznać co dla nas było idealnym pomysłem. Moi bracia od razu zniknęli mi z widoku, a Caroline powiedziała tylko "Jak coś jestem przy barze" i poszła...nie....POBIEGŁA do baru , oczywiście pobiegła na tyle na ile pozwalały jej buty na wysokim obcasie. Za to ja z Ellingtonem tańczyłam do upadłego , w końcu po coś się chodziło do The Rage.
                                                           
                                                            ****
Riker przez dobre godziny szwendał się po mieście. W domu było za różowo i za bardzo słodko, jakby jeszcze chwilę tam został, to na pewno zbełtał by tęczą. Plus jeszcze ta świadomość, że Ross i Samanta, są  na magicznej wycieczce do Paryża, miasta zakochanych.Denerwowało go to, CZEMU TAM JEST ROSS, A NIE ON?!Dokładnie przemyślał zachowanie Sam...ona najwyraźniej w świecie próbuje wzbudzić w nim zazdrość! Prychnął. On się tak bawić nie będzie!
~Kogo ty chcesz oszukać, Rik?- prychnęła jego podświadomość.-Jesteś zakochany po uszy, będziesz tańczyć jak ona ci zagra, tylko dlatego, by przestała być na Ciebie zła.
~Ale ona chodzi z Ross'em! Nawet nie wiesz jak to boli, jak twój własny brat odbiera ci dziewczynę twojego życia!
~Zapomniałeś, że jestem tobą, kochany. Wiem dobrze co czujesz. Do tego...nie pomyślałeś, że Ross zrobił to specjalnie, by wzbudzić w tobie chęć walki o nią?
~A czemu zakładasz, że Ross to wymyślił? Może wymyśliła to Samanta, po to by wzbudzić we mnie zazdrość?
~Wiesz, dobrze, że Samanta nie lubi kombinować, woli proste rozwiązania...Ej Ty patrz czy to ona?!
~Co? Gdzie? Jak?
Blondyn rozejrzał się i po chwili zauważył blondwłosą dziewczynę. Była bardzo podobna do Samanty. Skręciła w jakąś boczną uliczkę i weszła do budynku, na którym widniała reklama studia tańca "Capital Dancers". Szybko tam podszedł.
-Suzanna Rape zaprasza na lekcje tańca hip-hop'owego, już za 10$ dziennie! Tylko u nas! Prestiżowi nauczyciele....blablabal-przeczytał na głos.-Suzanna Rape..-mruknął cicho.
Bez zastanowienia wszedł do środka. Odnalazł siostrę Sam! Może jak jej to powie, to mu wybaczy? A może ta cała Suza pomoże mu odzyskać Samy? Nagle w jego głowie zapaliła się lampka. A może tak...
-W czym mogę pomóc?-jego przemyślenia przerwała dziewczyna stojąca za ladą, która cały czas żuła gumę, kręciła swoje włosy palcem i uśmiechała się do niego zalotnie.
-Chciałbym porozmawiać z  panią Suzanną Rape.-odpowiedział opierając się nonszalancko o blat lady.
-Jest pan umówiony?
-Nie...ale to chyba nie problem, co?-zapytał uśmiechając się kusząco.
-Eeee, nie.....ten korytarz, drzwi numer 5.-wyjąkała.
                                                        ****


                                             
***Oczami Rocky'ego***
Stwierdzam wszem i wobec , że mój brat to....idiota. Wziął się chłopak napił dwóch kieliszków na raz i już mu się w łepetynie poprzestawiało. Zaczął śpiewać, tańczyć i śmiać się jak opętany przez co ja też się zacząłem śmiać albo raczej, zwijać ze śmiechu z załzawionymi oczami i wziął mi zwiał. No, ale cóż...trudno się mówi. Taki młoty, a taki idiota, nic dziwnego, że nie ma dziewczyny...zaraz, zaraz ....ja też jej nie mam ...TRZEBA TO ZMIENIĆ. Poderwałem się i z uśmiechem zacząłem się rozglądać po klubie, paru kolesi siedzących przy barze spojrzało na mnie jak na idiotę ,ale to zignorowałem. Zobaczyłem niedaleko przyjaciółkę mojej siostry i szybko do niej podszedłem .Dziewczyna siedziała przy barze bawiąc się słomką od drinka i gadając z jakimś kolesiem.
-Caro ?- zapytałem delikatnie kładąc rękę na jej ramieniu.
-No co tam Rocky ? - zaśmiała się i spojrzała na mnie.
-Jesteś już pijana?- zapytałem łagodnie.
-Chyba tak ,a co ?- zdziwiła się .
-Zostaniesz moją dziewczyną ?
-Pijana ? Owszem, ale czy aż tak ? Nie wydaje mi się - pogładziła mnie po policzku.
-Oki, to szukam dalej - uśmiechnąłem się i odszedłem kawałek.
-Powodzenia - krzyknęła za mną i wróciła do rozmowy z kolesiem obok. Ojjj Rossi nie byłby zadowolony. Jeszcze raz rozejrzałem się po klubie i wtedy ją ujrzałem ...anioł nie kobieta. Z rozdziabioną buzią. Kiedy byłem już parę metrów od niej poprawiłem koszulę i zarzuciłem włosami , opierając się o jej stolik. Dziewczyna zdziwiona uniosła na mnie spojrzenie po czym rozejrzała się po klubie i znów skupiła spojrzenie na mnie .
-What's up? Jestem Rocky, ale możesz na mnie mówić "magnez" bo czuję, że nasze bieguny się przyciągają - mrugnąłem do niej i się uśmiechnąłem "To było dobre" pochwaliłem się w myślach.
-Emmmm...co ? - upsss...chyba jednak wtopa.
-No, że magnes ...wiesz te takie bieguny, które się przyciągają- pokiwała głową niepewnie- to ma sens no bo ... albo nie miało ?- zapytałem na co wzruszyła lekko ramionami- Emm...możemy zacząć od nowa ? Czekaj podejdę jeszcze raz .- nie czekając na jej reakcję. Odszedłem kawałek po czym odwróciłem i wróciłem do niej.
-Hey , jestem Rocky. Mam 20 lat i nie mam dziewczyny i bardzo bym chciał,żebyś Ty nią została.
Moi bracia mówią, że jestem muzycznym geniuszem co jednak nie powstrzymuje ich od duszenia mnie poduszkami. Moja siostra mówi, że jestem uroczy ,ale wiem, że mówi tak tylko dlatego, że potrzebuje tragarza na zakupach. Miałem fajnego kumpla, ale od kiedy jest z moją siostrą spoważniał i zostałem samotny ..."Pantoflarz " - mruknąłem po nosem- To jak ?
-Ale co jak ?- zapytała niepewnie.
-No wiesz...Ej ! Tym razem było normalnie, chyba nie chcesz, żeby powiedział "Hej maleńka, wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia czy mam przejść jeszcze raz" ?- zapytałem zawiedziony.
-Przepraszam Rocky , ale ja nieee...- zająknęła się i odeszła. Podbiegłem do niej i delikatnie złapałem za rękę
-Co się stało ?
-Nie chcę o tym rozmawiać wolę, żeby nikt nie wiedział.-spuściła wzrok na podłogę.
-Spokojnie jestem lekko podpity, jutro nie będę pamiętał - uśmiechnął się. Dziewczyna też się lekko uśmiechnęła.-A tak serio to potrzebowałem odwagi,żeby do Ciebie podejść.
-Ale..ja...jak...to - zająknęła się
-No bo to...chciałem do Ciebie zagadać, ale ja się do tego nie nadaję i napiłem się trochę, żeby móc podejść, a reszta to stres .- Dziewczyna patrzyła na mnie tymi swoimi pięknymi świdrującymi oczkami po czym się uśmiechnęła.
-Jestem Lizzy - powiedziała chicho, ale już pewniej niż przedtem.

                                                                 ****

***Oczami Rydel***
Bawiliśmy się tak do późna, ale w końcu trzeba było zgarnąć ekipę do domu, żeby się za bardzo nie upili. Szliśmy śmiejąc się i rozmawiając. Rocky ciągle coś gadał o jakiejś "Anielicy" , a Caro wyklinała pod nosem na swoją "mocną głowę" , ale lekko podpita i tak była. Weszliśmy do domu i rozsiedliśmy się na kanapie .
-Nie wiem jak wy, ale ja jestem wykończony - powiedział Rocky kładąc nogi na stół.
-Rocky jakaś karteczka Ci wypadła - powiedziała Caro podając mu zieloną karteczkę. Chłopak spojrzał na nią zmęczony po czym zerwał się na równe nogi i zaczął biegać po domu krzycząc "Dała mi swój numer, dała mi swój numer, dała mi swój numer"
-Myślałem, że jest wykończony- zauważył zdziwiony Ell.
-Wyrwał laskę i się cieszy- powiedziała Caro.
-Właśnie dostał nowe życie - podsumowałam i oparłam się o ramię mojego chłopaka .
-Gdzie jest Riker ? - zapytał Rocky, który nagle się zatrzymał.Nagle dało się usłyszeć dźwięk trzaśnięcia drzwiami , Rocky pobiegł w tamtym , kierunku krzycząc "Riker wróciłeś, do mnie ", lecz kiedy nie ujrzał starszego brata usiadł naburmuszony na kanapie mówiąc:
-To nie Riker
-Też miło Cię widzieć Rocky.- zaśmiał się Ross ,wchodząc do salonu i trzymając Sam za dłoń.
-Rossy wróciłeś- siostra rzuciła mu się na szyję , a ten lekko się zachwiał lecz odwzajemnił uścisk ze śmiechem. Spojrzał na Caro i uśmiechnął się lekko, dziewczyna odwzajemniła gest lecz szybko spuściła wzrok, ukrywając przy tym lekko zaszklone oczy. Młodzi usiedli na wolne miejsca, żeby odpocząć po długiej i wyczerpującej podróży. Przez 15 minut opowiadali jak im mijały ostatnie dni. Słuchałam ich uważnie , lecz patrzyłam też jak Ross i Caroline patrzą na siebie ukradkiem, tak aby inni nie widzieli , podobnie jak ta druga osoba. Rozmawialiśmy tak jeszcze kilka minut aż ponownie usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi.
-Mam dwie dobre wiadomości!
Do domu wszedł Riker.
-Jakie?-zaciekawiła się reszta.
-Znalazłem siostrę Samanty!
-Naprawdę?!-zielonooka aż poderwała się z miejsca.
-Tak.-odpowiedział blondyn.
-O jejku, Rik! Dziękuje! Naprawdę nie wiem jak Ci dziękować! Riker...-dziewczyna była tak szczęśliwa, że aż przytuliła się do chłopaka i wycałowała w policzki.
-A jak jest ta druga dobra wiadomość? -Zapytał  zniecierpliwiony Rocky.
-Chodzę z nią.
-Co?!-Ross prawie krzyknął.-Ale jak?-blondyn spojrzał na Samante, przecież dała mu jawnego kosza, bo chciała być z Rikerem, a on nagle mówi, że chodzi z jej siostrą, jak tak w ogóle można?!
-No normalnie.-odpowiedział Riker przyglądając się reakcji Samanty.
Zdrętwiała, a oczy jej zrobiły się puste. Spojrzała na niego zagubionym wzrokiem. 
-Chodzisz z moją siostrą?-zapytała cicho.
-Tak jak Ty z moim bratem.-odpowiedział jej na ucho.
-Ale jaa..- zająknęła się.
-No właśnie...ja też- mrugnął do niej i odszedł dalej.
-To się porobiło- mruknęła Caro.
-Hej Sammy- jej siostra weszła lekko speszona do salonu i uściskała Sam, ta jeszcze lekko zdumiona wtuliła się w siostrę, którą nagle ktoś wyrwał z jej objęć.
-Kochani, to jest Suzi , moja dziewczyna- powiedział dumnie Riker. Lynchowie i Ell podeszli się z nią przywitać , a Sam oszołomiona usiadła koło Caro.
-Spokojnie Sam, tacy właśnie są Lynchowie, kochają wszystkich do czasu aż nie pojawi się ktoś nowy i wtedy idziesz w odstawkę, nie przejmuj się tym, nie warto- poklepała ją po ramieniu brunetka. Ross słysząc co powiedziała jego "przyjaciółka" podszedł i przytulił Sam.
-Co on Ci tam właściwie powiedział?- zapytał z troską.
-Boże....związki, i od razu musisz się ze wszystkiego spowiadać- mruknęła Caroline.
-Cicho bądź
-Nerwus- skwitowała i patrzyła dalej w przestrzeń.
-I jak Sam ?
-Nie chcę o tym rozmawiać - cicho powiedziała.
-Jedyna mądra- dalej komentowała brunetka.
-Musisz komentować wszystko co usłyszysz ?
-Musisz mówić tak głośno, że wszystko słyszę ?- zauważyła.
-Pogadajmy- blondyn wstał i pociągnął Caro na górę.
                                           ****

***Oczami Rossa***



Weszliśmy do mojego pokoju z impetem zamykając drzwi.
-O co Ci chodzi ?! - krzyknąłem ,jeszcze nigdy nie byłem tak zdenerwowany jak teraz.
-O co mi chodzi ? O co Tobie chodzi ? Zachowujesz się jak bachor, który nie dostał zabawki więc mści się na wszystkich !
-Jak ja się niby mszczę? Jestem z Sam ? To jest ta moja wielka zemsta? Niby na kim ?
- Na mnie ? Na Twoim bracie , nie widzisz do cholery ,że to go rani ?!
- Rikera ? On jest z siostrą Sam . Jeśli kogoś to obchodzi to tylko Ciebie ! Przestałem być na Twoje skinienie i nagle zaczęło Ci zależeć ?
- Na Tobie nigdy ! Jesteś dzieciakiem.
- Dzieciakiem, którego kochasz, tylko nie chcesz się do tego przyznać - podszedłem do niej i stanąłem twarzą w twarz.
-Co ? -pisnęła- Nie kocham Cię słoneczko, nie wmawiaj sobie tego po raz kolejny, zresztą jesteś z Sam .
- Obchodzi Cię to ?
- A Ciebie nie ?
- Pierwszy zapytałem.
- A ja druga.
- Możesz odpowiedzieć ?
- A Ty możesz przestać zadawać pytania ,na które nie umiem odpowiedzieć ?
- Nie ? - zapytałem w odruchu zbliżając się do niej , niby jej już nie kochałem ,ale nadal mnie do siebie przyciągała ,a ja nie mogłem tak nagle porzucić wszystkiego co czułem przez tyle lat . Często zdarzało mi się tracić przy niej kontrole , moje myśli odpychały od siebie rzeczywistość ,która tak drastycznie mogła zmienić wszystko. Nie wiedziałem co mam robić , pierwszy raz ode mnie nie uciekła ,a z kolei to ja zmniejszyłem tą granicę. Patrzyłem w jej piękne oczy i zastanawiałem się co ona teraz sobie myśli o tej całej sytuacji.
-Czemu z nią jesteś ?- szepnęła.
-Rujnujesz chwilę- uśmiechnąłem się delikatnie
-O wybacz, wolisz żebym zapytała...- odchrząknęła i zarzuciła włosami do tyłu przybliżając się jeszcze trochę o ile to było możliwe -Pocałujesz mnie w końcu ?- zapytała trzepocząc rzęsami
-Tak- musnąłem delikatnie jej usta- Znacznie bardziej wolę tą wersję- szepnąłem zatracając się całkowicie w całowaniu dziewczyny, którą.....chyba nadal kocham.



***Oczami Samanty***

Siedziałam na kanapie patrząc tępym wzrokiem w przestrzeń. A jednak, moje obawy się sprawdziły, Riker znalazł sobie inną, moja własną siostrę. Już wiem jak się czuł. Ciekawe ile się namęczył by ją znaleźć i rozkochać w sobie...ciekawe ile zadał sobie trudu, by mnie zranić.
-Ej, Sammy, wszystko, ok?-usłyszałam głos swojej siostry.
Oprzytomniałam.
-Tak, jasne. Jesteś z nim szczęśliwa?
-Eeee...tak.
-To dbaj o niego, to naprawdę wspaniały chłopak.-poradziła hamując łzy.
-Sammy?-blondynka spojrzała z niepokojem na moją twarz.
-Dbaj o niego, bo ja już nie mogę.-szepnęłam zrozpaczona.-Ja..przepraszam-wyszlochałam tylko i wybiegłam z domu Lynch'ów. Była bardzo zimno, a ja nie miałam kurtki, jednak nie chciałam być  w mieszkaniu Lingtona, postanowiłam pobiec do parku. Biegłam nie zważając na to, że jest, zimno, ślisko, ciemno, że biegnę bardzo szybko i, że w ogóle nic nie widzę przez coraz to nowsze łzy. Nagle uderzyłam o coś twardego i upadłam na ziemię. Podniosłam głowę do góry i zauważyłam mężczyznę o ciemnych włosach, patrzył prosto na mnie i uśmiechał się kpiąco.
-Gdzie się wybierasz, słonko?-zapytał z obleśnym uśmiechem chwytając mnie za nadgarstek.
Jednego byłam pewna do miłych ten koleś nie należał.
                     
                                                                 ****

-Riker, skończmy już tę szopkę! -krzyknęła wkurzona Suz wchodząc do salonu.
-Eee..jaką szopkę, kochanie?-uśmiechnął się zdenerwowany.
-Nie udawaj, oni wiedzą, powiedziałam im, a Sam nie ma!
-Jak to "nie ma"?
-No normalnie wybiegła z histerycznym płaczem! To w cale mi się nie podoba! Miałam Ci pomóc, żebyście byli razem SZCZĘŚLIWI, a ona nie dość, że nie widziała mnie cztery lata to jeszcze ja jej robię takie okropne świństwo na przywitanie!
Ale Riker już jej nie słuchał, szybko ubierał buty, by jak najszybciej dogonić swoją Samy.

***Oczami Samanty***

-Puść mnie, zboczeńcu.-wysyczałam.
-Ojojojoj, co tak ostro skarbie?-warknął dalej obleśnie się uśmiechać.
Pociągnął mnie za rękę tak, że  lekko się chwiejąc stanęłam z nim twarzą w twarz.
I nagle wszystko mi się przypomniało, wszystkie lata z Adamem, po kolei. Sparaliżowało mnie, nie mogłam się ruszyć. Już myślałam, że po nie, że ten ktoś coś mi zrobi, później wrzuci moje ciało do rzeki lub jeziora, a wszyscy pomyślą, że popełniłam samobójstwo, a co gorsza Suz będzie myśleć, że to przez nią. Mężczyzna już chciał  mnie uderzyć, gdy usłyszałam głos za sobą.
-Odwal się od niej.-to był głos Riker'a.
Brunet spojrzał za mnie i uśmiechnął się kpiąco,
-Bo co mi zrobisz lalusiu?-prychnął.
Riker nie odpowiedział tylko rzucił się na niego. Stałam przerażona i patrzyłam jak ten obleśny koleś dostaje od Rikera niezłe manto. Po chwili nie wytrzymałam, zemdlałam.
-Hej, Samy...kochanie..-usłyszałam głos Rikera, który próbował mnie wybudzić  z tego dziwnego stanu i przy okazji zachować spokój.Co przychodziło mu z trudem. Czułam jak ręce i głos mu drży, głaskał mnie po policzku i co chwile sprawdzał moje tętno.
-Żyje, żyje-wychrypiałam otwierając oczy.
-Nic ci nie jest? Zrobił Ci coś? Samy, ja cie przepraszam, ja to wszystko wytłumaczę!
Nie chciałam go słuchać, a dokładnie jego ględzenia, więc po prostu go pocałowałam, ku mojemu zadowoleniu chłopak odwzajemnił pieszczotę.
W mojej głowie zaś powstały pytania- Co mi się miało stać? Kto mi miał coś zrobić? Za co Riker mnie przeprasza i co ma mi wytłumaczyć?!



No heja!!!!
Podoba się rozdział? Mam nadzieję, że tak bo trochę z Dark się nad nim napracowałyśmy :P Dokładnie to ona trochę więcej :D Jest on trochę dłuższy, żebyście wybaczyli nam tak długą nieobecność :3 No i wszystko powoli wraca do normy XD Caross, Ramanta, Rydellington, no i chyba trzeba nazwać nowy parring nie uważacie? Jakbyście go nazwali? 

No hejka misiaki :)
Mamy wielką nadzieję ,że Wam się spodoba. Siedziałyśmy nad nim od 21:40 bodajże ...do jakiejś ponad 2 dzisiejszego dnia :D Huraaa Wakacje. 
Jeśli zobaczę jakiś negatywny komentarz to chociaż Was kocham to poćwiartuję.
Pamiętajcie "Niewyspana Dark to zło " ;** Buziaki i miłych wakacji słoneczka <3 <3 <3