sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 22


Ten rozdział dedykowany jest Suzy L. - mojej najulubieńszej czytelniczki! ;)



***Sam***

Otworzyłam oczy. W pokoju panował półmrok. Czyli jednak...powrót do Adama. Rutyna wróciła. Westchnełam. Na serio? Wszystk musiało się TAK skończyć? No cóż...przynajmniej wspomnienia będą....i pare nowych blizn pewnie też. A Lynchowie? Lington? Oby nic im nie było. Wyjadą stąd i zapomną o mnie. Tak, tak będzie najlepiej, niech się nie zamartwiają. Wstałam i skierowałam się w strone kuchni. Przecież zaraz obudzi się Adam i będzie chciał śniadanie.
-Gdzie idziesz?-usłyszałam czyiś głos.
-Do kuchni.-odpowiedziałam.
-Emm.... Samy....kuchnia jest po prawej, ty teraz idziesz do drzwi wejściowych.
To nie był głos Adama. Był zbyt......przyjazy?
-Kim jesteś?-spytałam z niepokojem.
-Mówi ci coś Riker Lynch?-usłyszałam w odpowiedzi roześmiany głos.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jednak...jednak jestem nadal tutaj. W czasowym azylu. Z moimi przyjaciółmi. Uśmiechnełam się.
-To ten beznadziejny aktor, tancerz i lalusiowaty piosenkarz?
-Ja ci dam lalusiowatego piosenkarza!-poczułam jak ktoś rzuca mnie na łużko i zaczyna łaskotać.
-Przestań. Pro..proszę!-wykrztusiłam po chwili cały czas się śmiejąc.
-Przeproś.
-Prze...przepraszam!
-Grzeczna dziewczynka.-zaśmiał się blondyn schodząc ze mnie (XD~dop.aut.) i kładąc się obok mnie.
-Wiesz...myślałam, że...że jestem znów u niego.-powiedziałam cicho.
Blonyn zmarszczył czoło.
-Nie pozwoliłbym na to...przecież jestem twoim przyjacielem.
-Wiem. Ale czasem przyjaciele nie mogą nic zrobić.-stwierdziłam.
-Zwykli przyjaciele tak...ale tacy jak ja na pewno zawsze dadzą rade! Zrobię WSZYSTKO by cię uszczęśliwić.
-Wszystko?-spytałam z uśmiechem.
-Wszystko.-potwierdził.
-To przefarbuj sobię włosy na niebiesko.-zaśmiałam się.
-Co ty masz z tymi włosami co?
-Uważam, że w niebieskich włosach wyglądałbyś...
-Jak?
-Smerfnie!
Zaśmialiśmy się. Zapadła cisza.
-O co chodziło Adamowi z tą ,,sytacją z przed roku''?- spytał po bardzo długiej chwili.
Spiełam się. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała o tym powiedzieć. Ale właśnie teraz? Przełknełam głośno ślinę.
-Nie powiedziałam Rydel całej prawdy.-zaczełam.-Poroniłam tylko trzy razy...raz urodziłam. Udało mi się przetrwać. Na świat przyszła Olivia-moja córeczka. Byłam prze szczęśliwa. Gdybyś widział jej rączki, nużki te zielone oczka.... Była taka słodka. Oczywiście urodziłam w domu. Żyłam z nią całe trzy miesiące. Jednak...pewnego dnia Adam przyszedł do domu naćpany. Źle ugotowałam zupę czy coś....i on...on ją udusił!-zaczełam płakać.-Swoją własną córkę! Do trej pory męczą mnie te jej puste oczka, sine, malutkie usteczka albo jej zimne ciałko.
Riker wyraźnie się zmieszał.
-Ja..ja nie chciałem.-powiedział cicho mocno mnie przytulając.
Po chwili uspokoiłam się.
-Nie Riker, powinieneś wiedzieć takie rzeczy.-powiedziałam cicho.
-Ale ty powinnaś mi to powiedzieć z własnej woli, a ja cię do tego zmusiłem.
- Nie prawda Riker, nawet tak nie myśl.-rozkazałam.-Która godzina?
-Emm..7:08.
-Głodna jestem.-stwierdziłam.
-To idź się przebrać a ja zrobię śniadanie.-uśmiechnął się delikatnie.

Po śniadaniu, który zwalił wszystkich z łużek usiedliśmy na kanapie w salonie.
O 17:00 mam zgłosić się na komisariat, tak mi powiedział Lington. Mieliśmy jeszcze całe 8 godzin.
-To co robimy?-spytał Ross.
-Chodźmy do lasu.-powiedziała Caro.
-Do lasu?-zdziwił się Rocky.
-To może być nie zła przygoda!-poparła ją Rydel.
-Znam ten las jak mało kto! Wiem gdzie jest taka świetna polana, wiem gdzie można pokarmić sarenki...To świetny pomysł Caro!-odpowiedziałam.
-Ja nie idę.-powiedzieli od razu Ell i Rocky.

°°°°4 godzin później°°°°
         ***Ellington***

-No gdzieś cie byli!-prawie krzyknął Ratliff wreszcie widząc swoją paczkę.
-No właśnie!-poparł go Rocky.-Głodny jestem!
-Fajnie wiedzieć.-sarknął obłocony Riker.
-Oj no Rikuś, ile się jeszcze będziesz gniewał?-spytała Sam robiąc minę słodkiego szczeniaczka.
-Długo.-odpowiedział ledwo panując nad uśmiechem.
-Powinieneś się cieszyć, że wrzuciłam cię do błota!! Rydel chciała cię wykompać w pokrzywach!-powiedziała ,,fochnięta'' idąc w stronę kuchni.
-No nie ubrażaj się Samy!-odpowiedział biegnąc za nią.
-Czy oni nie są słodcy?-spytała się mnie Rydel z gałązkami we włosach całując w policzek.-Pasują do siebie!
-Nie.-odpowiedziałem szybko.
-Czemu "nie"?
-No bo nie pasują.
-Mają prawie takie same charaktery.
-Rydel...proszę cię.
-Oh...no dobrze.
-Emm....Rydel?
-Tak?
-Kocham Cię.
-Oj Elliś ja ciebie też.-odpowiedziała z uśmiechem i skradła ode mnie całusa.-Całym moim sercem. A teraz idę umyć włosy... radzę nie wchodzić do kuchni.
Powiedziawszy to czmychneła do góry.
Wzruszyłem ramionami i weszłem do kuchni. Wstymałem oddech. Po całej kuchni była rozsypana mąka, a w nie których miejscach można było zobaczyć mleko i jajka. Skąd Rydel wiedziała?

---------------------
Znów taki krótki... :(
Ja nie jestem z niego zadowolona..ale myślę, że wam się podoba (szczególnoe Suzy) ;)
Proszę o opinię w kometarzach!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

3 komentarze:

  1. Awww... ^^
    Dziękuję! <3
    Kocham Cię po prostu za to jak szybko dodajesz te rozdziały, (ale się nie przemęczaj i jak nie możesz pisać czy nie masz weny to nic na siłę)
    AAA! Jestem w notce! *o*
    No ten Ci chyba dłuższy wyszedł :D
    I jak zwykle genialny, super, świetny, słodki i wgl ;)
    Tym początkiem mnie przestraszyłaś...
    Moja reakcja na pierwsze wersy: trzasnęłam laptopem i zaczęłam się zastanawiać jak to się mogło stać, że ona znów tam jest, ale potem powiedziałam sobie :Dobra, czytam dalej, najwyżej będę miała kogoś na sumieniu. A potem się uśmiechałam do ekranu jak głupia :)
    Ten rozdział jest taki słodki =^*^=
    Jak ja kocham twojego bloga <3
    A w tym fragmencie:
    'Czy oni nie są słodcy?-spytała się mnie Rydel z gałązkami we włosach całując w policzek.-Pasują do siebie!
    -Nie.-odpowiedziałem szybko.
    -Czemu "nie"?
    -No bo nie pasują.
    -Mają prawie takie same charaktery.
    -Rydel...proszę cię.
    -Oh...no dobrze.'
    Rat zachował się jak Lynch'owie u mnie na blogu w stosunku do Ell'a :D
    Taki nadopiekuńczy kuzyn.
    Znam ten ból :/
    Musi być Ramanta!
    Coś czuję że na komisariacie się coś wydarzy....
    Takie przeczucie ;)
    O i powiem Ci, że autorkom zazwyczaj się rozdział nie podoba, a i tak jest genialny <5
    A teraz kończę, bo zaraz mam lot powrotny do Polski :( Jak tylko pomyślę o 18 godzinach w samolocie to aż mnie mdli... I znowu zaraz zacznę wymyślać niestworzone historię na temat w jaki sposób mogę zginąć podczas lotu... Ehh... Moja wyobraźnia się włącza :/
    Pozdrawiam cieplutko <3
    Czekam na next :)
    ~Suza
    P.S
    Zapraszam na swojego NOWEGO loga (tak, NOWEGO nie wiem co mi odbiło z związku z tym, ale okej...):
    http://you-only-live-once-r5.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy następny rozdział?
    Nie mogę się doczekać:)

    OdpowiedzUsuń