niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 20

Ranek był piękny ....słońce wbijało do pokoju przez zasłonięte okna . Było słychać świergot ptaków oraz lekki oddech mojej przyjaciółki która spała obok i Sam, która co chwilę przewracała się na drugi bok mamrocząc coś o smerfiku z niebieskimi włosami i łysym klakierze. Było idealnie ....właśnie BYŁO . Do puki do pokoju nie wparowali chłopcy .
-WAKE UP słoneczka - krzyknął Rick 
-Zamknij się !!!- wrzasnęła Caro , ona kiedy jest niewyspana potrafi być strasznie wredna ,
-Za 10 minut na dworze - powiedział nie zrażony blondyn ,
-Tylko ubierzcie stroje kąpielowe - powiedział Rocky na odchodne i zamknął drzwi uchraniając się tym samym od dostania poduszką którą celnie rzuciłam .
-Idziemy?-zapytałam brunetek przekręcając się na brzuch .
-Nie mamy wyjścia , bo na siłę nas zaciągnął .- wstałyśmy i przebrałyśmy się w stroje kąpielowe . Ja miałam zielony strój, Sam czerwony, a Caro czarny . Zeszłyśmy na dół obawiając się co moi kochani bracia mogli wymyślić . Kiedy otworzyłyśmy drzwi ujrzałyśmy chłopaków z wiadrami pełnymi balonów na wodę i pistoletami . (Oczywiście też na wodę ^.^ - od aut.)
-Fight - krzyknął Ross po czym wraz z resztą zaczęli w nas lać wodą . Po czasie przestali i patrzeli na nas przerażeni , że nie reagujemy . Popatrzyłyśmy się na siebie i buchnęłyśmy niepohamowanym śmiechem . Podbiegłyśmy do chłopców i odbierając im sprzęt skierowałyśmy pistolety prosto na nich.  
-Poddajcie się,  a nikomu nic się nie stanie.- powiedziała Caro przyciągając do siebie Rocky'ego.  Brunet spanikowany podniósł ręce lekko do góry i zaczął cicho łkać. 
- Chłopcy , pamiętajcie,  że zawsze was kochałem mimo moich głupich żartów,  którymi starałem się Was zirytować. - chłopcy patrzyli się na niego z przerażeniem i żalem.  - I to nie ja zjadłem ostatni kawałek ciasta,  to tata. Dał mi dychę,  żebym go krył bo gdyby mama się dowiedziała to miałby kłopoty.  
- Trzymaj się stary - powiedział Ross podchodząc do niego. 
-Stój!  - rozkazała ciemnowłosa kierując ostrzał na niego.Ten niewzruszony kierował się dalej w ich kierunku - Rossy na prawdę,  nie chce ci zrobić krzywdy.  
-A co mi zrobisz?  Zmoczysz moją nienagannie piękną fryzurę? - zaśmiał się i szedł dalej,  ale nagle jakby go olśniło i przystał - Powiedziałaś do mnie"Rossy" ? - spojrzał na nią maślanymi oczami i skręcił w jej stronę .
-Stary,  bądź mi bratem coo?  -oburzył się brunet -  Ja tu jestem torturowany i robię za zakładnika,  a ty zarywasz do mojego porywacza. 
- Ciii-machnął na niego ręką -Teraz jest najlepszy moment . 
Caroline zaczęła się cofać aż wpadła na drzewo .Ross oparł rękę koło jej ramienia. 
- Bolało jak spadłaś z nieba?  - dziewczyna przerażona rozejrzała się po wszystkich.  Nagle podniosła lewą rękę ku górze i rozbiła na "nienagannie pięknych " włosach blondyna balon z wodą. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.  Nawet dwójka która  była jego przyczyną .Śmiałam się aż do momentu ,kiedy poczułam na swojej talii ciepłe ręce .Nie bałam się bo wiedziałam kto to .No i oczywiście się nie myliłam .Mogłabym w jego ramionach spędzić resztę życia .Czułam , że to moje miejsce na ziemi , takie w którym powinnam być już od dawna ,które czekało na mnie aż w końcu otworzę swoje serce i wpuszczę szczęście, które mi daje, i którego nie zauważyłam wcześniej.
Niestety minuta zapomnienia i napływających myśli i po chwili poczułam jak moje ciało zalewa woda ...Zostałam brutalnie i bezdusznie wrzucona do jeziora .
-Dzięki - otarłam oczy - Też Cię Kocham Ell - powiedziałam ironicznie wychodząc z wody . Brunet podbiegł do mnie skruszony i przytulił ,
-Przepraszam skarbie , to oni mnie zmusili - tłumaczy wskazując na moich braci którzy się do nas szczerzyli .
-Jasne - powiedziałam i poszłam w stronę domu .
-No nie fochaj się skarbie .- czy on serio myśli, że ja jestem o to zła O.o ?
-Przecież się nie focham - powiedziałam poważnie idąc wciąż przed siebie .
-No widać waśnie - zatrzymałam się w miejscu , a on zaraz za mną . Spojrzałam się na niego zdziwiona ,
-O co Ci chodzi? - zapytałam.
Już miał odpowiedzieć, gdy usłyszeliśmy pisk Samy.
-Ty jedny smertfie ty!-krzyczała zielonooka, była już naprawdę daleko od brzegu.-Nie umiem pływać!-wrzasnęła po chwili.
-Orzesz.....-mruknął Riker i szybko wskoczył za nią do wody.
Ellington uśmiechnął się.
-Ona umię pływać, prawda?-spytałam.
-No oczywiście, że tak!-zaśmiał się.-Przecież ona zawsze była na pierwszym miejscu jeśli chodzi o nurkowanie i pływanie.
Znów zwróciłam wzrok w sronę jeziora.
Riker był już przy Sam, ale jej nie zauważył, no trudno by ją zauważył jak brunetka znajdowała się pod wodą. Zanurkował. W tej chwili Sam wyłoniła się z wody, wzieła parę wdechów i znów zanurkowała. W tym samym czasie wyłonił się Riker. Rozejrzał się najwidoczniej jej nie zauważył, gdyż spojrzał na nas ze strachem w oczach. Ja ledwo co powstrzymałam śmiech, cała reszta łącznie z Caro również. Zabawa dwójki trwała jeszcze z 3 minuty. Po tym czasie Samanta zlitowała się nad  blondynem i już nie nurkowała. Po chwili wyłonił się Riker. Gdy zauważył śmiejącą się z niego Sam odetchnął z ulgą i uśmiechnął się promieniście. Podpłynął do niej, mocno przytulił i oparł swoje czoło o jej. Coś jej powiedział, z ruchu warg można było wyczytać, że było to coś w stylu "nigdy więcej tego nie rób". Brunetka uśmiechneła się i podpłyneła do brzegu po czym wyszła z wody. Riker uczynił to samo.
-Idę się umyć, a potem zrobię obiad.-stwierdziła zielonooka idąc w stronę domu.

Po obiedzie zrobionym przez Sam,  który był plackami po węgiersku, wszyscy zasiedliśmy przed telewizorem. Wybór padł (ku wielkiej radości Ell'a i Rossa) na ''Ulicę Sezamkową". Już po paru minutach ''filmu'' Rockiego zmorzył sen, przy scenie z ciasteczkowym potworem Riker i Sam zniknęli w kuchni a po drugim odcinku zagłębiłam się w rozmowie z moją przyjaciółką. Jedynie Ratliff i Ross siedzieli po turecku na dywanie i z ekscytacją przyglądali się tym dziwnym stworkom. Pół godziny później do salonu przyszły ''nasze zguby'' czyli Sam i Riker z miską pełną ciasteczek. Wydawało by się, że ranek i południe było świetnie, no bo było.... Gorzej z po południem.
Około godziny 17:00 ktoś zapukał do naszego domu. Poszłam otworzyć.
Za drzwiami stał mężczyzna. Był wysoki, umięśniony i ubrany cały na czarno. Miał wodniste niebieskie oczy i czarne, długie włosy.
-Dzień dobry.-przywitał się.
-Dzień dobry.-odpowiedziałam. Skądś znałam ten głos....tylko skąd?


-----------------------------
Oto taki sobie krótki 20 rozdziałek :3
Już 20! Dla tego zrobiony wspólnid przeze mnie i przez Dark Destiny =^•^=
Mam nadzieje, że się podoba!
Opinię proszę zostawiać w komentarzach ;->
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ



4 komentarze:

  1. Super rozdział kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje. Jeszcze nie wiemy kiedy nast. ale spróbujemy dodać jak najszybciej ;-)

      Usuń
  2. No ja!
    Nie mogę nigdy trafić żeby być pierwszą!
    Ale jeszcze będę pierwsza! :D
    Rozdział superr!! *
    Rossy...
    Dostał w jego piękne, przecudowne włosy wodą :P
    Jak tak Riker i Sam pływali w jeziorze, to przypomniała mi się taka sytuacja z zielonej szkoły... Hahah...
    Rydellington takie sweet *o*
    W ogóle ten rozdział taki słodki :)
    Ross mnie rozwalił...
    Nie mam weny na koma :(
    Pewnie bym coś jeszcze wymyśliła, ale śpieszę się w goście.
    Normalnie czuję się jakbym co najmniej do Obamy szła!
    Hahah!
    Czekam na next :)
    Pozdrawiam cieplutko <5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje i również pozdrawiam cieplutko :* =^·^=
      ~Kaśka Zwana Gryzoniem

      Usuń