piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 18

~Rydel~


Grubo po godzinie 00:00 obudziły mnie przeraźliwe, kobiece wrzaski i głośne walenie w drzwi.
-Ratunku!!! Proszę!!! On mnie zabiję!! Błagam!!
Przez pierwsze parę sekund zastanawiałam się czy przypadkiem ktoś nie urządza sobie żartów, ale po chwili stwierdziłam, że trudno by było jakby jakiś dowcipniś miał tak płaczliwy i przepełniony strachem głos. A do tego lepiej by inny człowiek się z ciebie chwilę pośmiał niż mieć później kogoś całe życie na sumieniu. Błyskawicznie wstałam i nawet nie ubierając moich kapci z Hello Kitty zbiegłam na dół. Otworzyłam drzwi, wpuściłam dziewczynę do środka, zatrzasnęłam je i zamknęłam na cztery spusty.
- Dzię-dziękuje.-wychrypała po chwili.
Chwilę się jej przyglądałam, a raczej próbowałam, gdyż przez tą ciemność, która panowała na około, nic nie zauważyłam. Już miałam zaświecić światło, lecz tajemniczy gość szybko cofnął moją rękę.
- Proszę nie, jeszcze nie teraz....on za chwilę tu przyjdzie, będzie mnie szukał.
Chciałam spytać się, kto taki ma przyjść, gdy ta mnie uciszyła mówiąc ledwo słyszalnie "ciii".
Miała rację, już po chwili usłyszałam nie zbyt przyjazne nawoływanie, jeśli oczywiście tak to można nazwać.
( Przepraszam za wulgaryzmy, ale próbuje dodać tej scence dramaturgi~dop.aut.)
- I co dzi**o?! Boisz się mnie teraz?!! Nie uciekniesz przede mną podła s**o! Nie próbuj się kryć!! Znajdę cię, wredna sz***o!!!
Po chwili głos ucichł a dziewczyna odetchneła z ulgą.
- Naprawdę jeszcze raz dziękuje. Nie wiem co bym bez pani zrobiła...jednak mam proźbę mogłabym zostać u pani na jedną noc? Tylko jedną jedyną, mogę spać nawet na podłodze.
-Co? Ach...tak,tak. Mam jedno wolne łóżko u siebie w pokoju....może chcesz coś na uspokojenie?
- Byłabym pani wdzięczna.
-Jaka tam pani! Rydel jestem.-podałam jej rękę a ona lekko ją uścisnęła.
- Samanta.-odpowiedziała.
- Chodź do kuchni, zrobię Ci jakąś melisę czy coś.
Weszłyśmy do kuchni zapalając światło. Samanta usiadła przy blacie a ja wyjełam kubek z szawki.
-Taki może.....-zaczęłam odwracając się w jej stronę, jednak gdy ją ujrzałam ledwo kubek nie wypadł mi z ręki.
Dziewczyna była na oko niższa ode mnie. Miała brązowe, kręcone, tłuste włosy do pasa i hipnotyzujące, zielone oczy, które aż jarzyły zmęczeniem. Była wychudzona, blada i brudna, widać było, że aż marzyła o takiej kąpieli jaką dzisiaj(a raczej wczoraj) zafundował sobie Rocky. Miała poszarpane ubrania obklejone błotem i krwią, nie miała ani butów ani skarpetek. Na jej policzku, zaraz od szyi aż po jej malutki nosek widniało rozcięcie, z którego sączyła się krew a już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że jej ręka jest skręcona.
-Nie no Samanta tak się nie będziemy bawić.-powiedziałam po chwili.-Dam ci piżamę, a ty się wykąpiesz i zejdziesz do mnie, ok?
Brunetka tylko pokiwała głową i lekko się uśmiechnęła pokazując wręcz słodkie dołeczki w policzkach.
~Zupełnie jak Ell~pomyślałam.
                                                                                                         *~*~*~*~*~*~*~*
W ten czas co Samanta poszła pod prysznic jakoś się oporządzić, ja pościeliłam trzecie łóżko w moim pokoju, zrobiłam jej 4 naleśniki( no któż by się spodziewał! ~dop.aut.) z nutellą polewane jogurtem truskawkowym, bitą śmietaną i drażami z białej czekolady, przyrządziłam ciasto na gofry na śniadanie, przygotowałam opatrunek by zająć się jej obrażeniami i zaparzyłam melisę oraz zrobiłam sobie kakao. Po zrobieniu tego wszystkiego usiadłam przy blacie i nie czekałam nawet 5 minut gdy zielonooka zeszła na dół.
Teraz gdy była już odświeżona, trzeba było przyznać, że była bardzo ładna.
-Ślicznie Ci w tej piżamce.-uśmiechnęłam się do niej.
-Dzięki.-powiedziała siadając na przeciwko mnie.
Zeskoczyłam z krzesła i stanęłam obok niej.
-Podaj rękę.
Dziewczyna posłusznie podała. Usztywniłam jej malutką rączkę, zawijając ją staranie w bandaż, po czym zajęłam się jej policzkiem. Pierw przetarłam ranę wacikiem zamoczonym w wodzie utlenionej, na co ona lekko syknęła. Później złożyłam starannie gazę i posypałam ją jakimś żółtym proszkiem na zaklepienia. Na sam koniec przyłożyłam jej gazę do rany na policzku i przykleiłam plastrami.
-Dziękuje.-powiedziała po raz kolejny.
-Nie dziękuj, tylko jedz.-odpowiedziałam siadając na swoim miejscu i przesuwając w jej stronę talerz z naleśnikami.
-To dla mnie?-spytała.
-No chyba nie dla mnie.-zaśmiałam się biorąc łyk kakaa.
-Dzięki, nie jadłam od dwóch dni.-wyszczerzyła się do mnie i zajęła się pałaszowaniem.
Ja ledwo co nie wyplułam na nią mojego picia. Co? Nie jadła NICZEGO od dwóch dni?! Jak tak w ogóle można?!
-Jak to?-spytałam po chwili
Brunetka  wzruszyła ramionami.
-Normalnie, Adam stwierdził, że nie zasługuje na jedzenie.
-Co?! A kim w ogóle jest Adam?
-Mój narzeczony...a z resztą..słyszałaś go.
-To był twój narzeczony?!
-No tak.
-A ty pochodzisz stąd?
-Je ne suis pas, pochodzę z Francji, gdy miałam 18 lat to się tutaj przeprowadziłam z rodzicami.
-A czemu od niego nie odejdziesz?-spytałam zdziwiona biorąc następny łyk kakaa i patrząc jak dziewczyna zabiera się za drugiego naleśnika.
-Nie mogę.
-Czemu?
- Nie mam dokąd.
-A rodzice, rodzeństwo..przyjaciele?
- Oj, miałam bogatych rodziców, niestety zginęli w wypadku samolotowym. Siostra zaginęła 3 lata temu a przyjaciele się ode mnie odwrócili. Został mi tylko kuzyn, miesza gdzieś w LA, podobno bardzo sławny.
-Dlaczego się od ciebie odwrócili?
-Przez Adama, każdy mi mówił, żebym go rzuciła. A ja młoda i głupia ich nie słuchałam, omamił mnie sobie i teraz masz babo placek! Żyje..a raczej próbuję żyć na jego rachunek.
-A ile ty masz lat? I w ogóle za co wy żyjecie?
-Lat mam 23, urodziłam się w marcu, szesnastego. Za co my żyjemy...Adam dostaje od swoich rodziców pieniądze, ma na bary, chlanie, ćpanie, a na mnie nie ma. Nie mam kiedy dorabiać bo cały czas mam sprzątać albo gotować dla niego. A jak zrobie coś źle czeka mnie kara.
-Na czym te kary polegają?
-Emm...różnie.-Samanta przełknęła ostatniego naleśnika i łyknęła melisy.-Albo, nie dostaje jeść, albo śpię na dworze, ostatnio spalił mi ubrania, które mianowicie dostałam pięć lata temu od rodziców...no a w najgorszym wypadku....no sama widziałaś, chociaż to było bardzo łagodne.
-Jejciu, Sam.....przecież to okropne! Dobrze, że przynajmniej dzieci nie macie.
- Gdybym nie poroniła mielibyśmy czwórkę.-mruknęła wypijając duszkiem resztę melisy.
-O matko! Jak to poroniłaś?! I do tego cztery razy?
-A ty byś nie poroniła w takich warunkach?
Zapadła cisza. Zdziwiło mnie to, że brunetka opowiada to tak jakby była to norma codzienna zwykłego społeczeństwa. Cóż.....dla niej to była norma.
-Możemy już iść spać, jestem zmęczona.-szepnęła po chwili zielonooka.
-Tak, tak chodź.
Wyszliśmy z kuchni i skierowaliśmy się do pokoju. Tam szybko weszliśmy do swoich łóżek i wtuliłyśmy się w kołdrę.
-Sam?
-Hmnnn?
-Obiecuję ci, że nie pozwolę byś wróciła do tego potwora. Nawet jeśli miałabym znaleźć tego twojego kuzyna.
-Dziękuje Rydel, ale nie potrzebuję łaski i tak już dużo dla mnie zrobiłaś, za co jestem ci naprawdę wdzięczna.-ziewnęła.
-I tak to zrobię.-obiecałam sobie w duchu i natychmiast zasnęłam.

-----------------------------------------------------
Hejooo wszystkim!
Mam nadzieję, że się podoba, szczególnie, że to mój pierwszy wpis na tym blogu. =^.^=
Wiem, że rozdział krótki, ale pisany był od godziny 1:00, do tego jestem chora i trochę mi to przeszkadza....a na dodatek, próbuje przyzwyczaić się do narracji 1 osobowej( i przyznaje że nie jest w cale taka zła jak sobie wyobrażałam), gdyż moje 2 inne blogi są pisane narracją 3 osobową i jakoś się do niej przyzwycziłam :3
I tak wiem, że Rydellington w tym rozdziale w ogóle nie ma, ale musiałam to dodać, gdyż postać Samanty jest mi bardzo potrzebna.
Taka akcja.....ale kim bym była jak bym nie dodała czegoś takiego? No na pewno nie sobą.
Wiem, że pewnie jest w tym pełno błędów, ale po pierwsze: napisałam ten rozdział na tablecie a on nie podkreśla XD i po drugie: Jak już wspominałam, rozdział pisany od godziny 1:00, gdyż wena nie pozwoliła mi zasnąć C=
Gdy tylko mój komputer wróci do żywych to od razu to zbetuje!
Proszę o opinie w komentarzach!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

~Kaśka Zwana Gryzoniem

4 komentarze:

  1. Super! Świetny! Rozdział!
    Coś czuję, że będzie nowa para!
    Riker i Sam!
    Trzeba im jakoś imiona połączyć...
    Hmm... Może... Ram! Nie...
    Ramanta!? Nie... Siker?! Nieee... No nie mam pomysłu!
    Jeszcze coś wymyślę!
    Ale na razie mi się nie chce... Jest dopiero 8!
    A ja już nie śpię?! No trudno... Może dzisiaj pójdę na plażę, jak będzie ciepło... A jednak nie! Jest 15°C więc... jest trochę zimno... Ostatnio bylo cieplej.. Polubiłam trzykropki :D
    Co do kuzyna Sam... Uwaga!! Teraz będę wymyślać najmniej realne rzeczy!
    Kuzyn Sam to Riker!
    Albo Justin Bieber!
    Albo Jonasi!
    Nie...
    Wolę Lynchów!
    Ale chyba żadna z tych opcji nie jest możliwa, a tym bardziej z Bieberem...
    Dobra! Idę myśleć nad parringiem dla nich :)
    Miłego dnia życzę :)
    Pozdrawiam cieplutko <5
    Czekam na next ;)
    Oby był szybciej :D
    ~Suza
    http://crazy-stupid-love-opowiadanie-o-r5.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń