-Ell...-jęknęłam i machnęłam na niego ręką.-Daj mi spać, ćmoku jeden.
Chłopak jedynie prychnął.
-Na pewno nie wstajesz?
-Nie...-obróciłam się na drugi bok.
-Nie to nie, ostatnia szansa przepadła.-oznajmił i wstał z łóżka.-No to chłopcy na trzy. Raz-nawet nie myślałam o co mu chodzi, na serio chciałam spać, a ten sobie wymyśla jakiś niewidzialnych przyjaciół i jeszcze z nimi rozmawia.-Dwa.-no chyba, że jego przyjaciele nie są niewidzialni i wcale ich sobie nie wymyślił...oł. Otworzyłam powoli oczy i o zgrozo zobaczyłam swoich braci i narzeczonego z wiadrami.-Trzy!-krzyknął Ell, a zawartość wielkich pojemników wylądowała na mnie. Całą ulice, miasto, a nawet Stan wypełnił mój przeraźliwy krzyk.
-WY CHORE..!-zaczęłam, ale Riker szybko do mnie podbiegł i zasłonił rękoma usta.
-Delly proszę...Sam śpi.-popatrzył na mnie z nutą prośby w swoich piwnych oczach.
Niestety, tym razem nie mógł liczyć na moją litość. Szybko wyswobodziłam się i wściekła wrzasłam.
-WY NIEDOROZWOJE! ZIMNĄ WODĄ MNIE OBLEWAĆ?! ZIMNĄ?!
-Ale księżniczko..-zaczął mój przyszły mąż.
-NIE KSIĘŻNICZKUJ MI TU RATLIFF! OD DZISIAJ ŚPISZ NA KANAPIE! A WAM!!-popatrzyłam na moich braci.-JUŻ NIGDY NIC NIE UPIORĘ, NIE POSPRZĄTAM, ANI NIE KUPIE PRZY OKAZJI SŁODYCZY! BĘDĘ WAM ZATRUWAĆ ŻYCIE NICZYM ŻMIJA, MODLISZKA, PIJAWKA CZY COŚ JESZCZE GORSZEGO! ZEPSUJE WAM KONSOLE, KOMPUTERY I SAMOCHODY! ROZSTROJE GITARY! MAM CAŁĄ TRASĘ NA ZEMSTĘ! POFARBUJE WAM UBRANIA! TY RIKER SIĘ TAK NIE CIESZ, BO JAKO MATKA CHRZESTNA TWOJEGO DZIECKA POSTARAM SIĘ O TO, ŻEBY OKRES WYCHOWYWANIA BYŁ NAJGORSZY W TWOIM ŻYCIU!!- w tym momencie najstarszy z rodzeństwa Lynch przestał się uśmiechać.
Rydel westchnęła trochę się uspokajając.
-A TERAZ WON MI STĄD! CAŁA PIĄTKA!-Wskazała drzwi, a chłopcy jak najszybciej uciekli.
Tak właśnie zaczął się dzień Wigilijny w domu rodzinnym Lynch'ów.
***Ramanta****
Riker powoli i cichutko wszedł do swojej sypialni. Miał nadzieje, że jego dziewczyna nie obudziła się i ten w spokoju będzie mógł się obok niej położyć i udawać, że nic się nie stało. Niestety, przeliczył się. Gdy tylko odwrócił się w stronę łóżka ujrzał siedzącą z skrzyżowanymi rękoma Samantę.
-Co tym razem jej zrobiliście?-zapytała.
-Emm...niiic-Blondyn lekko się uśmiechnął.
-Riker nie udawaj. Doskonale słyszałam wrzaski twojej siostry.
-Nie dziwota. Ja się prędzej bym zastanawiał kto na tym kontynencie ich nie słyszał-prychnął.
-To nie jest śmieszne-powiedziała, lecz chłopak zauważył, że kącik jej ust lekko drgnął.
-No słonko..-mruknął idąc w jej stronę.-To chyba normalne wśród rodzeństwa, prawda?-uśmiechnął się.
- Jak nasze dzieci tak się będą zachowywać, to ja idę pracować, a Ty z nimi zostajesz. - prychnęła.
- Okej. - Powoli wszedł na łóżko i lekko ją pocałował. -Gniewasz się na mnie?-mruknął z miną smutnego szczeniaczka.
-Co jej zrobiliście?-zapytała w przerwie przed kolejnym pocałunkiem.
-Wylaliśmy na nią zimną wodę...
-Riker..-dziewczyna już mu chciała wyprawić kazanie na temat oblewania ludzi zimną wodą, ale w tym samym momencie hamulce chłopaka puściły i z lekkich pocałunków, przeszedł na trochę bardziej namiętniejsze, przez co dziewczyna nie miała jak wypowiedzieć chociażby słowa.
Jednak chłopak mylił się, jeśli myślał, że już ją ma, ponieważ dziewczyna miała w głowie szatański plan. Szybko obróciła się, tak, że siedziała na jego kolanach. Zaraz potem wstała ciągnąc go ze sobą. Chłopak niewiele myśląc poddał jej się. To był jego błąd. Ale czemu tu się dziwić? Był zajęty o wiele ciekawszą czynnością. Dalej się całując zatoczyli się do łazienki, a stamtąd zaraz pod prysznic. Wtedy to dziewczyna oderwała się od niego i szybko włączając wodę wyleciała z kabiny. Ze śmiechem obserwowała sparaliżowanego blondyna.
-Może to nauczy cię, że się nie oblewa ludzi na prawo i lewo-zaśmiała się, po czym ruszyła w stronę wyjścia.-Co tak stoisz? Już jedenasta, za cztery godziny będą tu moi rodzice!-to powiedziawszy podśmiewując się wyszła z łazienki, a zaraz potem z pokoju.
***Rydellington***
Siedziałam na brzegu wanny że skrzyżowanymi na piersi ramionami i wpatrywałam się bez celu w podłogę, tupiąc przy tym energicznie nogą. Moja szczęka była zaciśnięta tak mocno, że miałam wrażenie że wszystkie zęby mi się pokruszą, a oddech był gwałtowny i ciężki. Żyłam sobie
spokojnie obmyślając plan zemsty aż w progu mojej łazienki pojawił się Ellington.
-Nie pokazuj mi się nie oczy bo rozszarpie!- warknęłam, co spotkało się z cichym westchnięciem bruneta.
-Delly...
-Nie...nazywaj...mnie...tak...
-Długo będziesz się jeszcze złościć? Minęło pół godziny
-Nadal za mało, poza tym po co mam się przestać złościć?
-Bo mnie kochasz?- podszedł do mnie bliżej
-Co nie zmienia faktu, że zachowałeś się jak dzieciak...- chłopak pochylił się i oparł dłońmi o brzeg wanny po obu moich stronach.
-Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?- zaczął się do mnie nachylać. Nic na to nie odpowiedziałam, tylko czekałam aż pojawi się w odpowiedniej odległości. Przyciągnęłam go delikatnie za koszulkę, robiąc unik i wepchnęłam go do wanny, chwyciłam za słuchawkę od wody i włączyłam natrysk, zlałam go całego, patrząc z powagą na to jak próbuje się osłonić przed strumieniem. Kiedy nie pozostało na nim żadnego suchego miejsca wyłączyłam wodę i rzuciłam w niego słuchawką.
-Mamy spędzić razem całe życie kochanie, a jedyne czego nauczyłam się od braci to być mściwa więc uważaj czasami co robisz. Żarty żartami, ale przegięcia nie zniosę a tym bardziej jak ktoś mnie budzi....- warknęłam w jego stronę po czym odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pomieszczenia.
Leżałem w niewygodnej wannie cały przemoknięty, patrzyłem na odchodzącą blondynkę z przerażeniem i nawet podziwem, ciągle nie mogłem przyzwyczaić się do myśli, że taka kobieta będzie moja do końca życia. Uśmiechnąłem się pod nosem i z trudem wyszedłem ze śliskiej wanny, rzucając tam wcześniej mokre ubrania. Stałem na środku łazienki w samych bokserkach rozglądając
się za suchym ręcznikiem, kiedy go ujrzałem, obwiązałem go wokół bioder i opuściłem łazienkę. Wchodząc do pokoju zastałem Rydel, stojącą odwróconą w stronę szafy i prawdopodobnie próbującą wybrać jakieś ubrania, a co najważniejsze....w samej bieliźnie. Uśmiechnąłem się zadziornie mierząc jej ciało spojrzeniem, za co pewnie dostałbym po głowie jeśli tylko by wiedziała, że to robię.
-Nie myśl, że nie wiem że za mną stoisz- powiedziała o dziwo spokojnie. Wciągnąłem gwałtownie powietrze i żwawym krokiem ruszyłem w jej stronę. Objąłem ją ramionami w pasie i przyciągnąłem do siebie najbliżej jak tylko to było możliwe, oparłem głowę na jej ramieniu i wsłuchiwałem w jej równy oddech.
-Jeden, jeden i od teraz jestem grzeczny?- zapytałem z nadzieją.
-Pomyślę nad tym- szepnęła dalej przeglądając ubrania, nie mogąc znieść jej obojętności odwróciłem ją gwałtownie w swoją stronę, a ta spojrzała na mnie zdziwiona. Oplatałem spojrzeniem jej piękną twarz i nie mogąc dłużej wytrzymać wpiłem się w jej miękkie, malinowe usta. Dziewczyna stała przez chwilę oszołomiona lecz chwilę później odwzajemniła pocałunek i położyła dłoń na moim policzku. Oderwałem na chwilę ręce od jej pleców aby zamknąć drzwi szafy i oparłem o nie blondynkę. Napierałem na jej ciało coraz mocniej aż w końcu usłyszeliśmy głośne skrzypnięcie i nim zdążyliśmy zareagować, znaleźliśmy się w wnętrzu szafy łącznie z jej drzwiami. Rozłączyliśmy usta i popatrzeliśmy po sobie oszołomieni, chwilę nam zajęło rozeznanie się z sytuacją, ale chwilę później już leżeliśmy na dnie szafy, dławiąc się śmiechem.
-Oooo tej bluzki szukałam- powiedziała Rydel, głosem 5-letniej dziewczynki z podekscytowaniem przyglądając się szaremu materiałowi, który dzierżyła dumnie w dłoni.
Po jakiś 15 minutach w pełni opanowani i co najważniejsze- ubrani, ruszyliśmy na dół, trzymając się za ręce. Poszliśmy w stronę kuchni gdzie znajdowała się reszta domowników. Mama od rana stała przy kuchence i pichciła przysmaki na wigilię, do roboty zagoniła również chłopców, oczywiście zaraz po tym jak dowiedziała się jaką pobudkę mi wymyślili. Myśleli, że to będzie ich kara? Naiwniaki....praca przy jedzeniu to sama przyjemność, sama wymyślę im odpowiedniejszą karę.
Chłopacy co jakiś czas patrzyli na mnie przerażeni, ja za to zbyłam ich spojrzenia i podeszłam do starszego brata i położyłam mu rękę na ramieniu. Blondy wyprostował się gwałtownie, napiął wszystkie mięśnie i wstrzymał oddech,a pierożek którego właśnie lepił wypadł mu z palców. Zgaduję, że wiedział że przyszła jego pora na karę, a znając jego pesymistyczne podejście do takich rzeczy- spodziewał się najgorszego.
-Braciszku?- zaczęłam spokojnie, co nie powstrzymało Rikera od piśnięcia- Mam dla Ciebie zadanie- chłopak pokiwał głową i ruszył za mną do mojego pokoju. Stanęliśmy przed szafą, której drzwi były wbite do środka, chłopak wytrzeszczył na to oczy i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Czy wolno mi zapytać jak to się do cholery stało?
-Lepiej się nie interesuj, jedyne co musisz wiedzieć to to, że Twoją działką jest to naprawić, a jak to zrobisz to już mnie nie obchodzi- uśmiechnęłam się do niego słodko po czym złożyłam buziaka na jego policzku i opuściłam pokój z szerokim uśmiechem na twarzy. Udałam się na powrót do kuchni, w której przygotowania wigilijne szły pełną parą, a ja jeszcze nie miałam okazji za nic się zabrać.
Podeszłam do mamy i dosłownie wyrwałam z ręki nóż, goniąc ją żeby odpoczęła chociaż chwilę.
Oczywiście mama jak to mama, kiedy zabierze jej się jedną fuchę to znajdzie sobie kolejną i od razu
chwyciła za ściereczkę i pognała zetrzeć kurze.
Zabrałam się za krojenie warzyw do sałatki, w międzyczasie doglądając ciasta w piekarniku.
- Riker no pośpiesz się, moi rodzice za pięć minut będą! - krzyknęła Samanta.
- Coo?! - krzyknął spanikowany.
Dziewczyna usłyszała huk i spojrzała przrerażona w stronę schodów.
Migiem zdjęła buty i pobiegła do pokoju Rydel gdzie znalazła Rikera leżącego pod pozostałościami szafy.
- Boziu Rik, nic ci nie jest?! - podbiegła do niego i odkopała go z desek i ubrań.
- Nie, jest ok. - jęknął.
- Skarbie coś ty zrobił? Wstań. - podała mu rękę, a ten ją przyjął, wstał powoli i lekko się zachwiał.
- Twoi rodzice.. - mruknął lekko otumiony.
- O nie, my nigdzie nie jedziemy. - zaprotestowała. - Chodź do salonu. - spojrzała na krew płynącą po jego skroni.
- Ale Twoi rodzice...
- Ross po nich pojedzie. - uspokoiła go.
- Czemu akurat Ross? - mruknął niezadowolony.
- Bo jego widzieli i go rozpoznają, do tego wszyscy inni w domu są zajęci.
Blondyn westchnął i wraz z swoją dziewczyną zszedł na dół. Wszyscy w kuchni popatrzyli na niego zdziwieni, ale nikt się nie odezwał. Brunetka złapała apteczkę i poszli do salonu. Riker usiadł na kanapie, na której siedział też jego młodszy brat.
- Ross? - odezwała się Samanta, a blondyn spojrzał na nią- Pojedziesz po moich rodziców, my nie damy rady.
- Właśnie widzę - uśmiechnął się lekko i wstał z kanapy. - Jasne, już lecę.
- Och chłopie, po coś ty wogóle właził do tej szafy, co? - westchnęła zielonooka.
- Rydel kazała mi ją naprawić..ale coś nie wszyszło - mruknął.
Dziewczyna wyciągnęła wacik i wodę utlenioną.
- Nie chciałabym być w Twojej skórze, wiesz?
- Yhmm... - mruknął.
Przetarła rane na czole i posypała dziwnie wyglądającym proszkiem. Zaczęła ją wcierać, a chłopak syknął.
- Wytrzymaj - pocałowała go w czoło. - ROCKY! PRZYNIEŚ LÓD I ŚCIERKĘ! ALE CZYSTĄ! - zawołała do kuchni.
Przetarła raz jeszcze ranę wodą utlenioną i poczekała na lód.
- Zamówisz szybko jakąś szafe, a ja jej szybko posprzątam i poskładam ciuchy.
- Nie powinnaś...
- Riker daj spokój. Ciąża to nie choroba.
Rocky przyniósł jej o co prosiła, ta zawinęła kostki w ścierkę i przyłożyła do łuku brwiowego chłopaka.
- Czyli mam sobie zapamiętać, żeby nie prosić Cię o naprawianie, albo przed tym zadzwonić po karetkę?- zaśmiała się, a chłopak prychnął.
- Oj no nie złość się, przecież tylko żartuję. - uśmiechnęłam się i mocno do niego przytuliła.
Gdy już Riker wrócił do siebie i udało mu się zamówić szafę na jeszcze dzisiaj, a Samanta skończyła ogarniać pokój Rydel ( po ptostu go wysprzątała, na znak przeprosin), przyjechali rodzice Samanty wraz z Rossem. Wtedy dopiero zaczął się gwar.
Hej, hej, hej.
Wiemy, że długo czekaliscie, ale w sumie ten rozdział jest skończony juz dawno, ups ;)
Mamy nadzieje, że będzie Wam sie miło czytało ;*
Jeszcze 7 rozdziałów i epilog <3!
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńNareszcie się go doczekałam *.*
Szkoda że niedługo koniec :(
Czekam na kolejny ;)
Dziękujemy ^.^
UsuńWiem, że trwało to dłuuuuugoooo ;)
Spokojnie, startujemy z następnym więc niedługo go udostępnimy, będziesz miała co czytać ;**