sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 30



Rozdział dedykowany mojej małej głodzilli (chomiczce)- Tosi. Przepraszam Cię Tośka, że wykrakałam Ci śmierć...
Nawet jeśli tego nie pokazywałam to kochałam...kocham Cię całym moim serduszkiem i nigdy nie przestanę.
Żegnaj kochanie :'*



***Narracja 3os.***

Samanta siedziała w salonie "czytając" jakąś książke o roślinności świata. Od powrotu do Los Angeles mineło pare dni. Za trzy dni urodziny obchodził Riker a ona wcale nie miała pomysłu na prezent. Z prezentem dla Rockiego się udało-kupiła mu komplet dużych, zmywających się po paru tygodniach tatuaży. Myślała jeszcze chwilę nad tym, jednak stwierdziła, że najleprzy pomysł przyjdzie tak jak zawszcze, czyli dzień przed. Drugą rzeczą, która ją bardzo nie pokoiła był gość, który za chwilę ma przyjść. Mianowicie za jakieś pół godziny ma przyjść pani Allison Moon. I nie to nie jest żart, jak myślał Ross. Pani Moon może zostanie szefową Samanty a ona zacznie pracę w Głownym Ośrodku Stowarzyszenia Kobiet Cierpiących w skrucie GOSKC. Upatrzyła ją już w pierwszy dzień, gdy szukała pracy. Dobrze, się zapowiadała 8 godzin dziennie od 8 do 16 licząc w tym przerwę na lunch. Blisko, a do tego 500 $ na miesiąc*. Jednak wiedziała, że to na prawdę trudna praca. Będzie takim psychologiem dla kobiet, które nie mogą lub nie chcą oderwać się od swoich partnerów...wiadomo chyba jakich. Jednak sądziła, że nie będzie jej aż tak trudno, co jak co ale skończyła aż 3 kursy na psychologię. Za jakieś 2 godziny ma przyjść Ellington z próby. W ogóle ostratnio z którymś z Lynch'ów widziała się trzy dni temu...nigdy nie zapomni tego dnia....

*Wspomninie*
-No Smerfiku, pakuj się do samochodu. Jedziemy kupić ci ubrania i...pare innych rzeczy. A za ten czas chłopcy urządzą Ci pokój.
-Rydel ale...
-Nie ma żadnych "ale"! Ubieraj się.
Brunetka...a raczej fioletowowłosa westchnęła odkładając książkę pt. "Harry Potter i Kamień Filozoficzny". Założyła pierwsze lepsze buty i wyszła z mieszkania. Blondynka popatrzyła zdezorientowana na miejce, w którym zielonooka dopiero co siedziała. Coś jej to załatwo poszło, więc albo Samanta jest smutna, albo nie ma siły się z nią kłócić.
-Ratliff!
-Tak, skarbie?
-Poszła już, możecie zaczynać!
-Dzięki skarbuś!
Z kuchni wyszli wszyscy chłopcy: Riker, Ell, Rocky, Ross i Ryland.
-Plan wam pokazałam i też dałam.. wszystko jest kupione, więc do roboty! Wrócimy gdzieś tak...-tu spojrzała na zegarek.-około dwudziestej, więc macie dziesięć godzin. Cześć!
I wyszła zostawiając chłopaków z na prawdę dużym wyzwaniem.

°°°°°°°°°°°°°°°°
-Iiii?
-Mi się podoba.-stwierdziła Caro.
-Mi również.-uśmiechnęła się Rydel.
Samanta stała przed dziewczynami w białej sukience przed kolano, z ramiączkami z koronki, obwiązaną czarną kokardą.
-A tobie się podoba Sam?
-Bardzo, ale..
-To jak ci się podoba, to bierzemy ją.
-Rydel a to nie za dużo?
-Za dużo?! Caro! Co już kupiłyśmy?
-Ze dolnej części garderoby: Rurki gdzieś na oko dziesięć par, trzy pary dresów, pięć par krótkich spodenek, dwie pary rybaczków, sześć par legginsów, cztery par jeansów, osiem spódniczek i trzy tutu. Z górnej części garderoby to... Pięć koszulek bez niczego, dziesięć bluzek z jakimś nadrukiem, pięć podkoszulek na ramiączkach, dziesięć bluzek z długim rękawem, dwanaście sweterków i osiem bluz. Z bielizny: piętnaście par majtek, piętnaście par skarpetek i piętnaście staników plus trzy bikini i dwa stroje jednoczęściowe. Z sukienek....razem z tą będzie jakieś osiem.
-Czyli razem sto czterdzieści dziewięć ubrań, nie uważasz, że to trochę za dużo Rydel..?-spytała Sam zaraz po wyliczaniu Caroline.
-Nie..jeszcze tylko buty i dodatki i możemy iść do kawiarni.
-Ale Rydel....
-Ktoś coś mówił? Nie? To idziemy dalej.
Blondynka zapłaciła za dwie sukienki i ruszyły do sklepu z butami. Kupiły tam trzy pary szpilek, cztery par kozaków, dwie pary kapci, trzy pary sandałow, pięć par Conversów, pięc par Vansów, dwie pary Air-max'ów, dwie pary baletek, osiem różnych par butów na koturnie, cztery pary trampek, trzy pary Naike i dwie pary Adidasów. Zaraz potem poszły i kupiły Samancie baaardzo dużo dodatków typu opaski, pierścionki, rękawiczki, kolczyki, szaliki, plecaki, torebki, czapki telefon i tym podobne.
-Rydel czy ty nie przesadzasz?-spytała z wątpiącą miną Sam, gdy już dotarły do kawiarni.
-Nie.
- Kupiłaś mi prawie 150 ubrań, prawie 45 par butów i nie zliczoną ilość dodatków...
-Samuś ty chyba nie widziałaś jej szafy.-zaśmiała się Caro.
Mimo początkowej niechęci, Coroline polubiła Samantę i to bardzo. Odnalazły swój własny język i potrafiły przegadać prawie cały dzień. Rydel podobało się to bardzo, gdyż mogła z obydwiema przebywać w tym czasie nie obawiając się żadnych sprzeczek.
-Przepraszam bardzo...Rydel Lynch?-blondynka usłyszała nieznajomy głos.
Obróciła się w jego stronę. Ujrzała tam na oko szesnastoletnią dziewczynę. Miała długie, czarne, rozpuszczone włosy i niebieskie oczy. Ubrana była w czarne legginsy i czarną bluzę z różowym logo R5.
-Tak.-odpowiedziała z promiennym uśmiechem.
-Mogłabym prosić o zdjęcie z panią i o autograf..?-spytała podając zeszyt i długopis.
-Oczywiście. Jak masz na imię?-odpowiedziała Rydel biorąc od nastolatki rzeczy.
-Lizzy.
-Śliczne imię.
-Dziękuje.
Blondynka oddała zeszyt w którym podpisała się robiąc pełno seduszek i różnych minek, zrobiła sobię parę zdjęć z niebieskooką po czym dała młodej jeden ze swoich pierścionków. Lizzy z szerokim uśmiechem ładnie podziękowała i odeszła.
Przesiedziały w kawiarni rozmawiając, plotkując i śmiejąc się na przemian, jednak Caro po godzinie stwierdziła, że już piętnaście minut temu powinna być w domu, więc wszystkie zebrały się, wyszły z galerii, znalazły różowy samochód Rydel po czym wyjechały z parkingu. Panna Lynch podwiozła Caroline do domu po czym razem z Samantą pojechały do mieszkania Ella.
Z trudem pozabierały wszystkie torby i wspieły się na drugię piętro windą. Weszły do mieszkania przysłowiowym butem i zostały powitane przez chłopaków mruknięciem ''Ach te baby!". Oby dwie skierowały się w stronę pokoju Sam. Blondynka weszła do pokoju, rzuciła torby na łóżko i sama się na nim położyła. Po chwili do pokoju weszła Samanta i prawie co nie upuściła wszystkich toreb z hukiem na podłogę. Z zdziwieniem, zaskoczeniem i uradowaniem oglądała nowy wystrój swojego lokum.

***Oczami Samanty***

Nie wiem jakim cudem, ale mój pokój trochę "podrósł". Był teraz taki śliczny. Na wprtost od drzwi stało wielkie, miękkie łóżko odziane w różwową pościel w wąsy.
Na jednej ze ścian naklejona była czarno-biała tapeta z wieżą Eiffla. Nad łóżkiem wisiały zdjęcia oprawione w piękne ramki. Na jednym widniała malutka, może sześcioletnia ja, na drógim byłam z rodzicami w wieku dwunastu lat, na czwartym była wraz z Ellem i Suzy miałam tu móże z 15 lat, a ostatnie, w samym środku przedstawiało mnie, całe R5 i Caro. To zdjęcie zostało zrobione nie dawno miałam tu już fioletowe włosy a Riker niebieskie, zapewne zrobił je Ryland.
Usiadłam na łóżku, po mojej lewej stronie wisiał niby hamak przypominający gniazdo ptaka Wiłkacza. Zrobiony był on z wikliny a w środku leżały poduszki. Ściany pokoju były pomalowne na biszkoptowo. Panele były ciemne. Na środku pokoju leżał jasnoróżowy, miękki, puchgaty dywan. Po prawej stronie łóżka, obok miejsca na głowe stała szafka nocna na ktorej stała czarna lampka i różowy, okrągły budzik.
Przy ścanie po prawej sronie, przy samym rogu stało biórko a obok niego jasnoróżowe krzesło obrotowe. Nad biórkiem widniał zegar w kształcie sowy, zaś obok biórka stało lustro w bardzo ładnej obramówce. Obok lustra były drzwi. Zdziwiłam się trochę i popatrzyłam pytająco na Rydel.
-Garderoba.-odpowiedziała z uśmiechem na moje nieme pytanie.
-Że jak?!
*Koniec wspomnienia*
Zaśmiała się zamykając książke. Pamiętała jak wykłócała się o to czy ma oddawać pieniądze. Wyszło na racje Ella, jednak ona i tak znalazła wszystkie rachunki i wszystko odda. Wyjdzie to około.... dwadzieścia tysięcy dolarów. No ale cóż, da sobie radę.
Spojrzała na stolik. Dzwonił telefon. Szybko odebrała, dzwonił Lington.

#Rozmowa telefoniczna#
(S-Samanta, E-Ellington)
S:Hallo?
E:Sami? Przyszła już ta twoja baba?
S:Nie, zaraz przyjdzie.
E: Aha, to jak pójdzie to przyjdziesz do nas? Lynch'owie strasznie się za tobą stęsknili...
S: Hahahahahaha serio? Dobra wpadnę.
E: Świetnie. No to trzymamy kciuki, pa!
S:Hej!
#Koniec rozmowy#

Zaraz gdy odłożyła telefon zadzwonił po raz drugi. Dzwoniła pani Moon. Fioletowowłosa odebrała.

#Rozmowa telefoniczna#
(S-Samanta, M-pani Moon)
M:Dzień dobry, kochana.
S: Dzień dobry, pani.
M: Chciałam cię poinfoinformować, że jednak nie przyjdę, mam za chwilę ważne spotkanie i...
S:Och...
M:Jednak widziałam twoj profil* i.....chciałam cię poinformować, że...
S:Że....?
M: Dostajesz tą prace kochanie!!!
S: Na prawdę?!!! Jeju dziękuje pani!! Aaa!!!
M: Na razie będziesz na okresie próbnym przez dwa tygodnie, ale będziesz miała normalnie liczoną płacę. Przyjdź jutro na jedenastą, wszystko ci pokażę.
S: Dziękuje pani, jeszcze raz. Ta praca dużo dla mnie znaczy.
M: Nie ma za co, kochana. Do zobaczenia!
S: Do widzenia!
#Koniec Rozmowy#
Dziewczyna uśmiechneła się promieniście, założyła swoje niebieskie Vansy, które idealnie pasowały do kremowych rurek i niebieskiej bluzy z kapturem i Ciasteczkowym Potworem. Złapała skórzaną, czarną kórtkę i wyszła z mieszkania zamykając je na klucz. Do domu Lynch'ów doszła w nie całe dziesięć minut. Zapukała a drzwi otworzył jej Rocky.
-Sami!-zawołał ucieszony przytulając się do niej jak dziecko do ulubionego pluszaka.
-Ee...cześć Rocky. Możesz mnie...eee puścić?
-Nie.-odpowiedział podnącząc ją trochę do góry.
-Rocky....
-No co? Stęskniłem się!-odpowiedział dalej ją przytulając.
Nagle do przedpokoju wszedł pan Mark.
-Dzień dobry Samanto.-przywitał się z uśmiechem.
-Dzień dobry, proszę pana. Pomoże pan?
-Niestety Samanto nic nie poradzę.-powiedziawszy to wyszedł z pomieszczenia i skierował się w strone kuchni.
-Rocky zostaw ją!-usłyszała reześmiany głos Rossa.
Brunet jako grzeczny piesek, ze smutną miną odstawił zielonooką na miejsce.
-Gdzie Riker?-to pytanie wyszło same z jej ust. Zawsze się o niego pytała.
-W garażu.-odpowiedział uśmiechnięty blondasek.
Dziewczyna od razu wyszła z domu i ruszyła w tamtą stronę.

***Oczami Rikera***

Czekałem. Czekałem na nią. Dla zabicia czasu zacząłem grać na gitarze. Jak od teraz tak ma to wyglądać to pasuje. Tęsknie za nią. Jak cholera. Mam teraz ochotę pójść do niej. Ale jednak... bym jej przeszkodził. Ostatni raz widziałem ją, gdy zrobiliśmy jej pokój. Później nie miała czasu...szukała pracy czy coś. A pewnie jak już jakąś dostanie to będzie miała jeszcze mniej czasu. Czemu ona nie rozumie, że nikt nie chce by oddawała te pieniądze? Jakby tak było to byśmy jej powiedzieli, nie? Jak już będziemy razem to...
~Hahaha! Nie bądź śmieszny Riker!
~Ale, ale ja ją kocham i...
~To nie jest miłość Rik, nie można tak szybko zrozumieć, że się kogoś kocha.
~A miłość od pierwszego wejrzenia?
~Powiedz mi szczerze, przecież nigdy w nią nie wierzyłeś, mówiłeś, że to nie miłość a zauroczenie i niby tak nagle pojawia się kuzynka Ellingtona i ty się zakochujesz?
~Tak. Ona jest taka mała i bezbronna...
~Teraz mylisz miłość z litością. Przyznaj się, że traktujesz ją jak wszystkie inne...zdobyć, pobawić, porzucić.
~ Weź się już zamknij, dobra?!
~Już się nie odzywam. I tak w ogóle to ktoś na ciebie patrzy.
Szybko się ocknąłem i spojrzałem w stronę wejścia. Stał w nich obiekt moich myśli.
-Ślicznie grasz.-uśmiechneła się do mnie na ten swój sposób.
-Dzięki.-odwzajemniłem uśmiech.
Podeszła i wspieła się na szafkę blisko mojego krzesła siadając na niej po turecku.
-Jak sie trzymasz?-spytałem z troską.
-Jakoś żyje.
Teraz mogłem się jej przyjżeć. Nie wyglądała zbyt dobrze. Było widać, że jest strasznie zmęczona.
-Co się tak patrzysz?
-Podziwiam twoją urodę.
-Haha bardzo śmieszne.-mruknęła sarkastycznie rumieniąc się uroczo.
-Rikuś...?-zaczeła po chwili ciszy a mi aż serce podskoczyło, jak to pięknie brzmi z jej ust...
-Tak?
-Mam do ciebie dość nie typową prośbę...
-Słucham.
-Będziesz u mnie dzisiaj spać? Wiesz jutro mam spotkanie z panią Moon i wiesz chciałabym się wyspać. No a przy tobie nie mam tych..wiesz sam.No chyba, że masz jakieś plany czy nie chcesz to poproszę Ross'a.
-Nie! To znaczy..tak chętnie ale co z Ell'em?
-Przecież on i tak śpi u was.
-Dobrze, Samy.
Dziewczyna uśmiechnęła, nachyliła się lekko i cmokneła mnie w policzek.
-Dziękuje.
-Dzieci! Obiad!
Wstaliśmy i ruszyliśmy do domu.
~Stary... wpadłeś po uszy~ stwierdziła moja podświadomość.

--------------------------
No hej!
Dodałabym wcześniej ale internet mi zniknął.
Zrobił takie PUF! I go nie było O.o
No kurde....już któryś rozdział z kolei o samej Samancie -.-
Rydellington powinno pojawić się w następnym lub w następnym następnym rozdziale.
I teraz pytanie dla was!
.....Co się stanie w mieszkaniu Samanty?
Podoba się rozdział?
Proszę o opinię w komentarzach!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

7 komentarzy:

  1. Niesamowity rozdział! I jaki długi... :D
    Wiesz... ja wolę się nie wypowiadać na temat tego co się może tam stać.. bo może... no nie będzie to zbyta realne... a bardziej zboczone... :D
    Ja też mam tak, że snuję najczarniejsze scenariusze... ale coś napiszę :P
    No to...
    1. Riker może jej wyznać miłość... będą razem... i wszyscy będą HAPPY! A tak to nic się już nie wydarzy...
    2. Riker może jej wyznać miłość... a potem może dojść do czynów +18 :D
    3. Riker wyznaje jej miłość, a ona go odrzuca i każe mu iść do domu... lub spać na kanapie :D
    4. Riker wyznaje jej miłość... ona to odrzuca i... (uwaga. uwaga) on ze złości ją zabija...
    5. Riker wyznaje miłość ona to odrzuca i Rik skacze z okna, lub w inny sposób popełnia samobójstwo, lecz Sam nie może tego wytrzymać, że to przez nią i się zabija.. a potem reszta Lynchów... i tak ginie pokolenie :D
    6. Riker wyznaje jej miłość, ona to odrzuca i on ze złości nie pohamowanej........... GWAŁCI JĄ!
    7. Riker ją tak bez ceregieli gwałci brutalnie..
    8. Rik i Sam idą do domu Ell'a i po drodze spotykają tyvh... no! Meneli! O! Którzy ich gwałcą... (tak Rik's też) 8P
    Mówiłam, że to nie będzie zbyt normalne... Ej! Jeszcze coś mam!
    9. Oni są już razem i się ten teges (+18) i nagle wchodzi cała rodzinka Lynch wraz z Ell'e i Caro... Już widzę minę Lingtona! Hheheh
    I... chyba to wszystko :
    Chciałabym tak jak Sam na 1 zakupach tyyyle rzeczy sobie kupić :)
    Pozdrawiam cieplutko i Merry Christmas! LUB Wesołego jajka!
    A i zdradzę, że u mnie na blogu będzie jakaś tragedia... wypadek... :D
    ~Suza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie...na którym?!
      Wiesz...jednak, żadne Twoje przypuszczenie nie jest dobra, ale nie które są bliskie....
      Dziękuje za pochwałę i życzenia :*
      Również wszystkiego naj :*
      Szczerze...też bym chciała sobie kupić tyle rzeczy XD

      Usuń
    2. Suzy!!!
      Dziękuje Ci <3
      Wpadłam na superancki pomysł!
      Ściskam mocno! =^·^= <3
      ~Kaśka Zwana Gryzoniem

      Usuń
    3. Jeśli to któraś z moich propozycji.. lub bliska tej tragiczniejszej to się będę przeklinać dzień i noc za to, że to napisałam... Chociaż nr. 9... Ciekawie by było :D

      Usuń
    4. Ciekawe, ciekawe ale Ci spojlerować nie będę...
      Wesołego Jajucha :)
      ~Kaśka Zwana Gryzoniem

      Usuń
  2. Super rozdział i fajnie że taki długi:)
    Kiedy nexcik?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje <3
      No nie wiem czy się pojawi jeszcze do końca wolnego....jak nie to będzie gdzieś....w sobote albo niedziele.

      Usuń