Obudziłam się ,ale nie chciałam otwierać oczu , nie wiedzieć czemu czułam się inaczej niż dotychczas. Z westchnieniem postanowiłam jednak je otworzyć. Rozejrzałam się po moim pokoju.
-Co do cholery ?- zerwałam się z łóżka i zaczęłam wszystko oglądać. Było różowo , mój pokój był taki jak dawniej. Spojrzałam na łóżko, było puste. Nagle z impetem do pomieszczenia wpadł Ellington.
Od razu mu się rzuciłam z płaczem na szyję.
-Jak dobrze ,że jesteś. Tak się bałam, że wszystko będzie jak dawniej.
-Hej Delly, też się cieszę, że Cię widzę. Wszystko w porządku ? Zaraz jestem umówiony z Kelly, ale jak chcesz to mogę odwołać.- odsunęłam się od niego .
-Z kim ?- szepnęłam
-Z Kelly- uśmiechnął się- Nie pamiętasz? To moja dziewczyna.
-No tak, wszystko w porządku, idź do niej.- zaczęłam iść w kierunku okna.
-Oki, no to papa- pomachał mi. Usiadłam na parapecie podciągając nogi pod brodę. - Kocham Cię po przyjacielsku- wysłał mi buziaka w powietrzu.
-Kocham Cię też- powiedziałam cicho szlochając, kiedy brunet był już za drzwiami. Wtuliłam twarz w kolana i zaczęłam płakać jeszcze bardziej. To wszystko było, tylko snem. Długim, pięknym i bardzo realistycznym snem. Każdy dotyk, spojrzenie w oczy, miękkość jego ust, piękny melodyjny głos...to wszystko było, tylko złudzeniem. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam tam biegnącego bruneta. Mój potok łez wzmocnił się jeszcze bardziej. Serce mnie bolało. Przez jeden głupi sen, bezgranicznie pokochałam swojego przyjaciela, który o tym nie wie...i nie jestem pewna czy powinnam mu o tym mówić. Siedziałam tak długo, zastanawiając się co mam z tym wszystkim zrobić. Nie chciałam się załamywać, nie wiedzieć czemu chciałam go od niej odciągnąć, nie chciałam go przy tym ranić, ale nie widziałam jakiegoś rozsądnego wyjścia. Poszłam do łazienki i obmyłam twarz. Spojrzałam na swoje odbicie, już nie płakałam teraz byłam zdeterminowana. Zeszłam szybkim krokiem na dół.
-Chłopcy na dół!- wrzasnęłam tak głośno, że aż rozbolało mnie gardło. Bracia zbiegli do salonu niemal natychmiast, przy tym prawie wywracając się o własne nogi. Uśmiechnęłam się do nich milutko i czekałam aż usiądą. Wymienili się spojrzeniami ,podejrzliwie na mnie zerkając.
-Co zrobiliśmy ? - zapytał Rocky poprawiając sobie koszulkę i niepewnie siadając na kanapie.
-Nic nie zrobiliście- zaśmiałam się- Chyba ,że o czymś nie wiem- zmieniłam ton głosu na groźniejszy, a oni tylko zgodnie zaprzeczyli ruchem głowy- Okej, dajmy na to, że Wam wierzę bo mamy ważniejszą sprawę do obgadania.A mianowicie....R5- klasnęłam w dłonie.
-Ołłłłłłłłl- zawyli chłopcy.
-No to co tam siostruś ? Wymyśliłaś coś ?
-Nie koniecznie, ale przydałoby się, żebyśmy wyjechali w trasę, macie masę piosenek, niedługo ma być wydana nowa płyta więc trzeba ją wypromować tak ?- zapytałam z nadzieją w głosie.
-No tak- Riker się zamyślił- to od jutra możemy zacząć próby, a Ryland w tym czasie załatwi nam trasę co młody ? -brunet mu przytaknął i złapał za telefon- Świetnie to jutro o 17 w pokoju prób.
-Po co czekać do jutra ? Zacznijmy dzisiaj o 17, zawsze to ta jedna próba więcej nie ?- uśmiechnęłam się do nich słodko i poszłam do swojego pokoju, w duchu krzycząc ze szczęścia.
Wyciągnęłam telefon i z satysfakcją wybrałam numer do przyjaciela.
-Halo? Rydel, wszystko w porządku?- szepnął przez telefon, prawdopodobnie nie chciał, żeby Kelly go usłyszała.
-Nie no czemu miało być coś źle?-zaśmiałam się- Chciałam Cię tylko poinformować skarbie, że o 17 dzisiaj jest próba- wywaliłam z siebie szybko po czym ugryzłam się w język, że nazwałam go skarbem.
-Jasne, będę. Pa kochanie- rozłączył się. Spojrzałam zdziwiona na telefon, po czym zaczęłam piszczeć i opadłam na łóżko. Może to dziwne, ale cieszyłam się, że tak mnie nazwał, a jeszcze lepiej by było....gdyby Kelly to usłyszała i przez przypadek zrobiła mu "maleńką" awanturę.
Nie mogłam uwierzyć jaką egoistką potrafiłam być, jeśli chodziło o faceta. Pomijając fakt, że przez bardzo długi czas był tylko mój, nawet jeśli to był sen. Popatrzyłam po pokoju i prawdą było, że nie stęskniłam się za nim ani trochę, ale wolałam nic z tym nie robić, na razie miałam ważniejsze rzeczy do obmyślenia, poleżałam tak jeszcze chwilę, po czym postanowiłam pójść się ubrać.
Wcisnęłam na siebie szare w miarę przylegające dresy i biały rozciągnięty T-shirt.
-RYDEL !- usłyszałam z sąsiedniego pokoju. Udałam sie szybko do pomieszczenia, w którym mieszkał Riker.
-Słucham Cię bracie- objęłam go od tyłu w pasie i położyłam brodę na jego ramieniu.
-Lightning Strikes - powiedział z dumnym uśmiechem kiwając głową. Popatrzyłam na niego zdezorientowana i na kartkę, którą dzierżył w rękach.
-To piosenka ?- lustrowałam po kolei każdą linijkę tekstu, śmiejąc się w duchu jak bardzo dopasowana jest do sytuacji, w której się znajdowałam.
-Yep, Twój numer- wręczył mi kartkę- Wykuj skarbie, z chłopakami już mamy mniej więcej melodię, tylko musisz nam jeszcze z Ellem dograć.
-Jasne- patrzyłam w tekst jak zaczarowana i próbowałam opuścić pokój bez wpadania w ścianę co wyszło mi nawet nieźle.
Usiadłam na łóżku w swoim pokoju i zaczęłam się zastanawiać po raz kolejny nad tym dziwnym snem. Rozważam również opcję spotkania z Kelly i dobitnego powiedzenia jej, żeby odwaliła się od mojego męża, ale tego zrobić nie mogłam, no teoretycznie mogłam, ale raczej nie wiele by z tego zrozumiała,
Z westchnieniem zaczęłam wkuwać tekst, co jakiś czas zerkając na zegar.
Kiedy w końcu wybija upragniona godzina 17, zeszłam do sali prób.
Wchodząc do pomieszczenia omal nie wywróciłam się przez kabel od wzmacniacza widząc uśmiech Ellingtona posłany w moją stronę.
"Słodki Jezu, zlituj się nade mną człowieku, nie mógłbyś choć raz udawać, że mnie nie znasz?!"
Moja podświadomość wywróciła oczami, a sama ja odwzajemniłam zakłopotana uśmiech.
Próba potrwała z 4 godziny, w tym czasie chłopcy pokazali mi melodię do mojej piosenki, z Ell'em dograliśmy nasze instrumenty, wymieniliśmy się pomysłami na teksty innych piosenek oraz melodie. Przećwiczyliśmy nawet te, które Rocky w tajemnicy skończył długi czas temu.
Uśmialiśmy się przy tym i to bardzo, ale to nic nowego u nas. Brakowało mi tej atmosfery, to jedyne czego zabrakło w tym śnie....rodzinnej więzi...
Przez następny miesiąc mięliśmy próby każdego wieczora, a kiedy nikt nie miał planów odbywały się nawet calutki dzień, z przerwami na jedzenie. W tym czasie zbliżyłam się trochę do mojego przyjaciela, co niebywale mnie ucieszyło, ponieważ przez tą jedną noc, w którą ja sama przeżyłam cały rok, miałam go na własność, a w tej sprawie byłam cholerną egoistką, nie chciałam się nim dzielić...z NIKIM.
Po prostu byłam od niego uzależniona. W tym akurat momencie siedzieliśmy wspólnie na kanapie, śpiewając nowo napisane piosenki, za to Ross przy okazji opracowywał wygląd nowej okładki. Rysował cały dzień w skupieniu i nie odezwał się nawet słowem, był zupełnie w innym świecie.
-Kiedy mamy trasę ? - zapytałam opierając głowę na ramieniu Rikera.
-Mamy już wszystkie piosenki, kilka nawet opublikowanych w internecie, nasz artysta opracowuje okładkę, za jakieś dwa tygodnie może. Krążek już wytopiony, to tylko kwestia opakowania.
-Super, już się nie mogę doczekać- szepnęłam, patrząc na mojego przyjaciela, który próbował osiągnąć idealny dźwięk uderzając w uda Rockyego pałeczkami od perkusji.
-Patrzcie- Ross rzucił nam na stolik rysunek, z fascynacją przyglądając się nam, trząsł nogą i przygryzał lekko wargę. Wszyscy popatrzyliśmy na jego dzieło z wielkim uśmiechem.
-Mamy to bracie- Riker poczochrał mu włosy, wziął kartkę i łapiąc w pośpiechu kurtkę wyszedł z domu. Wszyscy popatrzyliśmy po sobie po czym zrobiliśmy to samo.
Właśnie stałam na środku pokoju gdzie wyrzucałam wszystkie rzeczy, które będą mi potrzebne w czasie trasy. Czyli wszystkie ubrania, ozdoby, kosmetyki.
Byłam strasznie podekscytowana faktem, że jedziemy w trasę. Przez cały tydzień nie mogłam usiedzieć na miejscu. Chociaż bardziej była to kwestia chęci posiadania Ellingtona bez Kelly u boku.
-Hej księżniczko- odwróciłam się i zobaczyłam bruneta stojącego za mną.
-No hej mój księciu- poprawiłam mu grzywkę, która zasłaniała mu te piękne oczy.- Co Cię do mnie sprowadza ?
-Chciałem się zapytać czy nie chcesz pomóc mi się spakować, ale widzę, że sama też potrzebujesz pomocy- zaśmiał się podziwiając moją stertę ....wszystkiego.
-Jeśli chcesz to Ci pomogę - powiedziałam podekscytowana wizją spędzenia czasu z Ellingtonem.
-Oboje możemy sobie pomóc - położył mi rękę na ramieniu i spojrzał na mnie wzrokiem, jakby właśnie powiedział mi, że utopił mi telefon. Zaczęłam się zakłopotana śmiać w momencie, w którym miałam ochotę się na niego rzucić.
-Okej- klasnęłam w dłonie jak mała dziewczynka i wzięliśmy się za składanie moich rzeczy i pakowanie do walizek.
Śmialiśmy się przy tym, łaskotaliśmy, robiliśmy pokaz mody oraz nawet chciałam pomalować Ellingtonowi paznokcie, ale w ostatniej chwili się wyrwał.
Po dwóch godzinach byłam spakowana, a nasza dwójka opadła zmęczona na podłogę.
-Ell?- wyszeptałam patrząc na bruneta, ten odwrócił spojrzenie ku mnie i położył sobie rękę pod głowę.
-Co tam blondi?- pyknął mnie w nos.
-Jak Ci się układa z Kelly?- zapytałam niepewnie. Brunet westchnął i na powrót spojrzał w sufit.
-Nie jestem już z nią- westchnął. Podniosłam się na łokciach aby lepiej widzieć jego twarz.
Teoretycznie powinnam się cieszyć, bo czekałam na to tak długo, a nawet sama starałam się do tego doprowadzić.
-Jak to?
-Pop prostu Delly, teraz jest trasa, a ja nie widziałem się z nią przez ponad miesiąc przez ciągłe próby...To by nie wypaliło- posmutniał. W odruchu nie wiele myśląc zaczęłam głaskać go po policzku, chłopak uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki. Brunet popatrzył na mnie i nim się obejrzałam podniósł się gwałtownie łącząc nasze usta. Położyłam dłoń jego policzku i oddałam pocałunek. Brunet stawał się strasznie zachłanny i położył się na mnie.
Szczerze mówiąc podobało mi się to, ale nie byłam pewna co do powodu, dla którego to robi.
Niechętnie położyłam rękę na jego mostku i delikatnie od siebie odepchnęłam.
-Ell?- wyszeptałam nie chcąc go urazić.
-Przepraszam!- Wstał szybko. - Boże Delly, przepraszam- podał mi rękę i pomógł wstać- Jjj-aa nie chciałem, to tak, znaczy chciałem, ale to nie - zaczął patrzeć wszędzie po pokoju szukając jakiegoś sensownego wyjaśnienia w swojej głowie- No bo ja, jakby tego potrzebowałem no i Ty tu była....no i ja te tu byłem i po prostu, jak przypomniałaś mi o Kelly to taki gniew się we mnie wzbudził, że musiałem się na czymś wyżyć. - westchnął i usiadł na skraju łóżka, szarpiąc włosy z głowy. Patrzyłam na niego i zaczęłam się śmiać. Podeszłam do niego powoli i przytuliłam do siebie. Jako, że siedział jego głowa była na wysokości mojego brzuch, przez co musiałam się schylić, żeby delikatnie go pocałować w czoło. Wyprostowałam się i zaczęłam palcami rozczesywać jego włosy.
-Jestem Twoją przyjaciółką, jak chcesz się wyżyć to wiesz gdzie mnie szukać- uśmiechnęłam się delikatnie. Chłopak odsunął się ode mnie zostawiając ręce na moich biodrach.
-Nawet w taki sposób?- zapytał niepewnie.
-W każdy jaki będziesz potrzebował- położyłam dłonie na jego.
-Jesteś nienormalna- pokręcił głową- To zbyt dziwne- westchnął.
-Dla Ciebie tak, bo nie przeżyłeś tego co ja - mruknęłam pod nosem siadając obok niego.
-Co masz na myśli ?
-Zbierałam się jakieś dwa miesiące, żeby Ci to powiedzieć....
-Powiedzieć co ?
-Coś co w tej chwili nie ma żadnego sensu ...- pokiwałam głową spuszczając spojrzenie na kolana. Nie chciałam mu o tym mówić, przecież żaden normalny człowiek nie rozpamiętuje głupiego snu przez dwa miesiące.... Mogłabym mu powiedzieć, żeby być z nim szczera, ale w sumie to w żaden sposób go nie okłamałam- Zapomnij o tym, nie potrzebnie wspominałam- speszyłam się lekko, a chłopak przybliżył się do mnie i odgarnął włosy za ucho.
-Jakbyś zmieniła zdanie to możesz mi zawsze powiedzieć - popatrzył mi w oczy i kolejny raz dzisiaj złożył na moich ustach pocałunek, lecz tym razem bardziej delikatny.
-Dziękujemy VEGAS - krzyknął Riker do mikrofonu.
Właśnie kończyliśmy, któryś z kolei koncert tej trasy. Minęły kolejne dwa miesiące.
Z Ellingtonem nie rozdrapywaliśmy tematu, no bo poco. Chłopak zachowywał się jakby nigdy nic się nie stało...chociaż nie. Mógłby się tak zachowywać, ale zamiast tego wybrał opcję ignorowania mnie.
Chodziłam przez niego jak struta, jedynym momentem oderwania od rzeczywistości były koncerty.
Czasami przyłapywałam chłopaka na kierowaniu spojrzeń w moją stronę, ale odwracał je tak szybko, że nie byłam pewna czy mi sie po prostu nie zdaje....
Przez następny miesiąc było dokładnie tak samo, już nawet przestałam zwracać na niego uwagę.
Czułam się oczywiście jakby czegoś brakowało, w końcu go kocham, ale nie mogłam tego okazać, on tego nie wiedział, więc miał prawo postępować jak chciał.
W końcu mięliśmy koncert w San Antonio. Niestety tym razem przypadł mi pokój hotelowy razem z Ellem, ale wydaje mi się, że chłopcy zrobili to specjalnie, zauważając, że się do siebie nie odzywamy. Z westchnieniem weszliśmy do pokoju. Widząc jedno łóżko na środku, mlasnęłam ustami i wywróciłam oczami.
"Kto by się domyślił, że tak będzie?" ...Aaaa chwilka.. JAAA!.
-Biorę lewą stronę- krzyknął chłopak i rzucił się na łóżko. Otworzyłam szeroko oczy i patrzyłam na niego z niedowierzaniem. On się odezwał.....kiedy w pomieszczeniu byłam tylko ja. To jakaś nowość, nie słyszałam jego głosu praktycznie przez trzy miesiące, tylko dlatego, że wpychałam sobie słuchawki do uszu w jego towarzystwie, czyli praktycznie, zawsze.
-Mhmm- mruknęłam, wzięłam kilka rzeczy z walizki i poszłam do łazienki się wykąpać, nie chciało mi się dosłownie nic. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w Za dużą bluzkę Rikera, którą kiedyś chciał wyrzucić bo z niej wyrósł, za to dla mi nadal sięgała do kolan...
Wyszłam z łazienki czesząc włosy, po czym weszłam na łóżko i kontynuowałam tę czynność.
Nagle poczułam jak ręka bruneta delikatnie przejeżdża wzdłuż mojego kręgosłupa. Przymknęłam oczy i delikatnie się uśmiechnęłam.
-Zebrało Ci się na czułości?- zapytałam ironicznie.
-Delly?- zbył mnie.- Czy...czułaś coś wtedy ? - znieruchomiałam, wiedziałam o co mu chodzi, ale chciałam, żeby sam mi to powiedział.
-Kiedy? - westchnęłam. Brunet usiadł naprzeciw mnie i spojrzał mi w oczy.
-Wiesz kiedy..-stwierdził....no tak, podpuszczanie go nie miało racji bytu zważając na to jak dobrze mnie znał,
-Możliwe...- spojrzałam na swoje kolana- A Ty ?
-Możliwe, że ja też...
-Co z tym zrobimy ?- zapytałam niepewnie, podkurczając kolana pod brodę.
-A powinniśmy coś z tym robić ?
-A chcesz się do mnie nie odzywać całe życie? - wypowiedziałam przez zaciśnięte zęby. Brunet wzruszył ramionami. Siedzieliśmy tak przez trzy minuty, oboje patrząc w przeciwne strony.
Po chwili brunet po raz kolejny się na mnie rzucił, dosłownie, Przygwoździł mnie ciałem do łóżka i zaczął obsypywać pocałunkami, które starałam się oddać co do jednego. I mniej więcej tak nam minął tamten wieczór.
-Oooooo jak dobrze być w domuuuu- Rocky z westchnieniem rzucił się na kanapę.
Wszyscy zaczęliśmy się z niego śmiać próbując wepchnąć wszystkie bagaże do środka. Po paru miesiącach w trasie, w końcu wróciliśmy do domu. Jakby nie było, zapomniałam o śnie i próbie odbicia już MOJEGO chłopaka, no bo w sumie cel osiągnęłam. Trochę czasu nam zajęło przyzwyczajenie się do nowej sytuacji i zmianie stosunków między nami.
Nadal nie powiedziałam reszcie domowników o tym wszystkich co "widziałam".
Pewnego dnia i m o tym opowiem, kiedy już znajdą swoje drugie połówki i będą szczęśliwi. Chociaż kto wie ? Może wszystko się odwróci i odejmując mnie i Ella wszystko potoczy się tak jak w moim śnie.
-Aaaaa kochanie jak się za Tobą stęskniłam- do salonu wpadła Caro z piskiem, chciała mnie uściskać, ale zamiast tego wpadła w ramiona Rossa.
-Ja też się za Tobą stęskniłem- wtulił się w nią. Dziewczyna wywróciła oczami i odwzajemniła przytulasa. Wszyscy patrzyliśmy się na nich ze śmiechem, kiedy nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
-OTWORZĘ !- krzyknęłam i podbiegłam do drzwi, otworzyłam je i stanęłam jak wryta.
Lustrowałam spojrzeniem osobę stojącą przede mną i słowo daje, że chyba nawet nie oddychałam.
Dziewczyna uśmiechnęła się,
-Hej, jestem waszą nową sąsiadką.- wyciągnęła rękę w moją stronę- Jestem Samanta Rape.
Otworzyłam usta ze zdziwienia.
O
MÓJ
BOŻE
!!!!
wtorek, 2 sierpnia 2016
Rozdział 44
**Parę miesięcy później**
Drzwi kościoła otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a przez nie weszła śliczna, blondwłosa panna młoda wraz ze swoim ojcem, Organista zaczął odgrywać marsz weselny mendelsona. Wszyscy zgromadzeni westchnęli na jej widok - wyglądała przecudnie, Jej blond pukle ładnie spływały na jej plecy. Oczy idealnie podkreślone ciemnym tuszem i eyeliner'em, lecz również rozjaśnione jasnymi cieniami. Na jej kości policzkowej znajdował się malutkie, srebrne serduszko połyskujące pod wpływem oświetlenia, tak samo jak jej jasno różowe usta wykrzywione w wielkim uśmiechu. Przechodziła wraz z Markiem koło ostatnich ławek w kościele widząc kątem oka koleżanki ze szkoły i dalszą rodzinę. Ubrana w prostą, lejącą sukienkę lekko pokarbowaną u góry, przytrzymującą troszkę w pasie i prosto spływającą aż do ziemi oraz jeszcze dłuższy welon czuła się niczym księżniczka. Z iskierkami szczęścia szła powoli i majestatycznie ciągle patrząc się na pana młodego, który patrzył się na nią z nie małym podziwem. Oboje nie mogli uwierzyć, że już za chwilę złączą się już na zawsze. Znajdowała się w połowie, gdy wypuściła samotną łzę wzruszenia. Spojrzała za Ellingtona, gdzie stali jej bracia, ubrani w garnitury z pięciopłatkowymi kwiatami, każdy płatek miał inny kolor - zielony, różowy, żółty, fioletowy i niebieski. Po drugiej stronie stały jej trzy przyjaciółki, a zarazem może przyszłe bratowe ubrane w różowe, rozkloszowane, tiulowe sukienki sięgające kolan. Była już przy pierwszych ławkach, spojrzała na płaczące matki. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek będziemy razem? Przeszło jej przez głowę ...Oprócz większości naszych fanów? Dodała sobie po chwili.
Mark uścisnął rękę bruneta i zajął miejsce koło Stormie. Państwo młodzi popatrzyli na siebie szczęśliwi.
- Jeszcze chwila - szepnęła Delly.
- I już zawsze będziemy razem - dokończył Ell z wielkim uśmiechem.
Przy mównicy stanął pastor.
Drzwi kościoła otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a przez nie weszła śliczna, blondwłosa panna młoda wraz ze swoim ojcem, Organista zaczął odgrywać marsz weselny mendelsona. Wszyscy zgromadzeni westchnęli na jej widok - wyglądała przecudnie, Jej blond pukle ładnie spływały na jej plecy. Oczy idealnie podkreślone ciemnym tuszem i eyeliner'em, lecz również rozjaśnione jasnymi cieniami. Na jej kości policzkowej znajdował się malutkie, srebrne serduszko połyskujące pod wpływem oświetlenia, tak samo jak jej jasno różowe usta wykrzywione w wielkim uśmiechu. Przechodziła wraz z Markiem koło ostatnich ławek w kościele widząc kątem oka koleżanki ze szkoły i dalszą rodzinę. Ubrana w prostą, lejącą sukienkę lekko pokarbowaną u góry, przytrzymującą troszkę w pasie i prosto spływającą aż do ziemi oraz jeszcze dłuższy welon czuła się niczym księżniczka. Z iskierkami szczęścia szła powoli i majestatycznie ciągle patrząc się na pana młodego, który patrzył się na nią z nie małym podziwem. Oboje nie mogli uwierzyć, że już za chwilę złączą się już na zawsze. Znajdowała się w połowie, gdy wypuściła samotną łzę wzruszenia. Spojrzała za Ellingtona, gdzie stali jej bracia, ubrani w garnitury z pięciopłatkowymi kwiatami, każdy płatek miał inny kolor - zielony, różowy, żółty, fioletowy i niebieski. Po drugiej stronie stały jej trzy przyjaciółki, a zarazem może przyszłe bratowe ubrane w różowe, rozkloszowane, tiulowe sukienki sięgające kolan. Była już przy pierwszych ławkach, spojrzała na płaczące matki. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek będziemy razem? Przeszło jej przez głowę ...Oprócz większości naszych fanów? Dodała sobie po chwili.
Mark uścisnął rękę bruneta i zajął miejsce koło Stormie. Państwo młodzi popatrzyli na siebie szczęśliwi.
- Jeszcze chwila - szepnęła Delly.
- I już zawsze będziemy razem - dokończył Ell z wielkim uśmiechem.
Przy mównicy stanął pastor.
Czas zaczynać.
- Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć tę dwójkę młodych ludzi wiecznym węzłem małżeńskim. Małżeństwo to bardzo poważna obietnica. Musicie o tym pamiętać, bowiem to co składacie przed Bogiem nigdy nie może zostać przerwane. Jeśli jest ktoś kto uważa, iż te osoby nie mogą przystąpić do sakramentu ślubu niech wystąpi teraz lub zamilknie na wieki.
Totalna cisza. Nikt nawet nie wydał jednego dźwięku i tylko nieliczni po prostu wycierali łzy.
- Jak dobrze widzieć piękne młode twarze chcące zaoferować pod opiekę swoją miłość Bogu. - westchnął ksiądz - Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński? - zwrócił się w stronę Rydel i Ellingtona.
- Jak dobrze widzieć piękne młode twarze chcące zaoferować pod opiekę swoją miłość Bogu. - westchnął ksiądz - Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński? - zwrócił się w stronę Rydel i Ellingtona.
- Chcemy - odpowiedzieli jednogłośnie.
- Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia?
-Chcemy - powtórzyli patrząc sobie głęboko w oczy.
- Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
- Chcemy.
- Czy ty, Rydel Mary Lynch obiecujesz temu tu oto Ellingtonowi Lee Ratliff'owi miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
- Obiecuję.
- Czy ty, Ellingtonie Lee Ratliffie obiecujesz tej tu oto Rydel Mary Lynch miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
- I że jej nie opuszczę, aż do śmierci. - odpowiedział z błyskiem szczęścia.
- Możecie założyć obrączki.
Podeszła do nich Caro trzymająca różową poduszeczkę z dwoma złotymi pierścionkami.
Ell chwycił obrączkę Rydel i mówiąc swoją obietnice założył jej na palec swój znak miłości.
Nastała kolej na Delly, chwyciła obrączkę już prawie swojego męża i zaczęła swoją przemowę, co chwile buchając śmiechem lub płaczem, następnie założyła na niego pierścionek.
- Czy ty, Rydel Mary Lynch obiecujesz temu tu oto Ellingtonowi Lee Ratliff'owi miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
- Obiecuję.
- Czy ty, Ellingtonie Lee Ratliffie obiecujesz tej tu oto Rydel Mary Lynch miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
- I że jej nie opuszczę, aż do śmierci. - odpowiedział z błyskiem szczęścia.
- Możecie założyć obrączki.
Podeszła do nich Caro trzymająca różową poduszeczkę z dwoma złotymi pierścionkami.
Ell chwycił obrączkę Rydel i mówiąc swoją obietnice założył jej na palec swój znak miłości.
Nastała kolej na Delly, chwyciła obrączkę już prawie swojego męża i zaczęła swoją przemowę, co chwile buchając śmiechem lub płaczem, następnie założyła na niego pierścionek.
- Tak więc, od tego momentu z mocą nakazanemu mi prawu ogłaszam Was mężem i żoną. Pan młody może pocałować panią młodą.
Dwa razy nie trzeba było mu powtarzać, wpił się w usta swojej żony, a wszyscy zaczęli bić brawo.
Wesele było piękne, wszyscy tańczyli, pili, śmiali się w niebo głosy wspominając stare czasy.
Młoda para udała się do swojego nowego mieszkania, gdzie chcieli spędzić razem resztę życia.
-Jesteś gotowa, o pani?- Elligton zapytał otwierając drzwi i biorąc swoją żonę na ręce.
-Oczywiście, że jestem- Rydel uśmiechnęła się do niego machając stópkami. Brunetowi nie trzeba było niczego więcej aby mieć pewność, że powinien przekroczyć próg.
-Jestem tu pierwszy raz- Ellington się zaśmiał, a Rydel zawtórowała mu tym samym.
-Ja również, rodzice się postarali- blondynka stanęła o własnych siłach i rozejrzała się po mieszkaniu. Ellington pobiegł szybko na górę, zostawiając zdezorientowaną żonę.
-Znalazłem- przestraszona blondynka pobiegła na górę skąd dobiegł krzyk bruneta.
-Sypialnia? Serio?- Rydel uniosła na niego brew, gdy tylko zdała sobie sprawę z czego Ellington się tak ucieszył.
-Noc poślubna - wzruszył ramionami.
-O pffff serio? Teraz zniszczyłeś całą atmosferę- walnęła go w ramię. Chciała już wyjść z pomieszczenia, ale brunet w ostatnim momencie chwycił ją za rękę i obrócił w swoją stronę. Wybuchł szatańskim śmiechem i wziął ją na ręce po czym rzucił na łóżko i zawisł nad nią.
-Czeka nas razem całe życie- pocałował ją, a ona ze śmiechem odwzajemniła pocałunek.
Dwa razy nie trzeba było mu powtarzać, wpił się w usta swojej żony, a wszyscy zaczęli bić brawo.
Wesele było piękne, wszyscy tańczyli, pili, śmiali się w niebo głosy wspominając stare czasy.
Młoda para udała się do swojego nowego mieszkania, gdzie chcieli spędzić razem resztę życia.
-Jesteś gotowa, o pani?- Elligton zapytał otwierając drzwi i biorąc swoją żonę na ręce.
-Oczywiście, że jestem- Rydel uśmiechnęła się do niego machając stópkami. Brunetowi nie trzeba było niczego więcej aby mieć pewność, że powinien przekroczyć próg.
-Jestem tu pierwszy raz- Ellington się zaśmiał, a Rydel zawtórowała mu tym samym.
-Ja również, rodzice się postarali- blondynka stanęła o własnych siłach i rozejrzała się po mieszkaniu. Ellington pobiegł szybko na górę, zostawiając zdezorientowaną żonę.
-Znalazłem- przestraszona blondynka pobiegła na górę skąd dobiegł krzyk bruneta.
-Sypialnia? Serio?- Rydel uniosła na niego brew, gdy tylko zdała sobie sprawę z czego Ellington się tak ucieszył.
-Noc poślubna - wzruszył ramionami.
-O pffff serio? Teraz zniszczyłeś całą atmosferę- walnęła go w ramię. Chciała już wyjść z pomieszczenia, ale brunet w ostatnim momencie chwycił ją za rękę i obrócił w swoją stronę. Wybuchł szatańskim śmiechem i wziął ją na ręce po czym rzucił na łóżko i zawisł nad nią.
-Czeka nas razem całe życie- pocałował ją, a ona ze śmiechem odwzajemniła pocałunek.
Subskrybuj:
Posty (Atom)