piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 41


Było jeszcze ciemno, chociaż już powoli zaczęło świtać. Wszyscy w domu jeszcze spali, wszyscy, oprócz biednej Samanty, która siedziała wykończona przy toalecie i czekała aż w końcu te słynne poranne mdłości przejdą.
-Jeśli kiedykolwiek nazwiesz mnie "moją starą", to nie wiem co Ci zrobie, ale to nie będzie przyjemne.-mruknęła patrząc na swój brzuch. Zaraz potem szybko nachyliła się nad ubikacją, żeby znowu zwymiotować.
-To się robi uciążliwe, słonko. Dałbyś odpocząć mamusi.-jęknęła błagalnie.
-Właśnie, tatuś nie ma do kogo się przytulać.-usłyszała głos za sobą i uśmiechnęła się lekko.
-Czemu nie śpisz?
-Nie było cie długo, to się obudziłem.-mruknął podchodząc do niej.
-Jak już się urodzi, to ty wstajesz go uspokajać, przynajmniej przez miesiąc.
-Skąd wiesz, że to będzie on?
-Bo u nas w rodzinie zawsze najpierw rodził się chłopczyk, tylko mojemu tacie się nie udało, u was też, w końcu jesteś najstarszy. Będzie chłopczyk, na sto procent.
-A ja Ci mówię, że będzie dziewczynka. I co teraz?-usiadł obok niej.
-Następnym razem.-uśmiechnęła się lekko, a chłopak odwzajemnił uśmiech.
-Pardon na momencik.-mruknęła i znów pochyliła się nad ubikacją.
Blondyn podał jej ręcznik.
-Nie wiem czy podołam w byciu tatą, jeszcze nie dawno to ja byłem dzieckiem, a teraz  sam będę je miał...
-Dasz rade, spokojnie. Masz mnie, rodziców, nie będziesz sam.-oparła głowę na jego ramieniu.-Do tego, jak będziesz takim ojcem, jak chłopakiem, to nie masz się czym przejmować.
-W ogóle trzeba wybrać się na zakupy świąteczne, za tydzień święta, a my nic nie mamy.- zauważyła.
-Wybierzemy się dzisiaj...przeszło Ci już?
-Chyba tak.-odpowiedziała.
Chłopak wstał, podał jej rękę, ta ujęła ją i chłopak pomógł jej wstać. Dziewczyna  uścisnęła jego rękę mocniej i poszli do swojej sypialni.


***Pare godzin później***

9:30 rano. Cisza i spokój. Rydel i Samanta siedziały w pokoju  blondynki plotkując i malując sobie paznokcie, chłopcy siedzieli w salonie i oglądali telewizję, zaś Mark siedział w kuchni i przeglądał gazetę. Nikt nawet nie raczył się ruszyć. Nikt, dopóki Stormie nie ogłosiła radosnej nowiny.
- Śniadanie!!-krzyknęła, a wszyscy jak na gwizdek ruszyli zająć swoje miejsce przy stole. Stormie z dobrodusznym uśmiechem, zaczęła wszystkim rozkładać talerze i nakładać jedzenie.
-Dzisiaj mam wolne.-odezwał się Mark.
-Czyli zrobimy sobie wspólny dzień?-uśmiechnęła się Stormie.
-Tak.-pan Lynch odwzajemnił uśmiech swojej żony.
-Ja idę spotkać się z Lizzy.-poinformował Rocky uśmiechając się tajemniczo.
-Kto by się spodziewał...-zaśmiał się Ryland.
-Czemu nie jesz?-zapytał Rik swojej dziewczny.
-Zaraz mi paznokcie wyschną, nie chce iść sobie zepsuć.-odpowiedziała Samanta.
-Chcesz mi powiedzieć, że siedziałyście w pokoiku i malowałyście sobie paznokcie?
-Taak?-odpowiedziała niepewnie
-A Ty wiesz, że nie powinnaś wdychać takich oparów?
-A Ty wiesz, że nie jesteśmy głupie i otworzyłyśmy okno?-wtrąciła się Rydel.
-Wybieracie się gdzieś, Sam?-spytała pani Lynch zapobiegając kłótni rodzeństwa.
-Jedziemy na zakupy, w końcu święta tuż tuż...a potem, jak Rikuś nie będzie zbytnio zmęczony..-zaczęła.
-Proszę cię, nie kończ!-zawołał Ryland.
-To odwiedzimy Suz, zboczeńcu.-dokończyła zabierając się za jedzenie, a chłopcy zaśmiali się.
-Właśnie, może zaprosisz rodziców do nas na święta? Suzy oczywiście też.-zapytał Mark.
Dziewczyna uśmiechnęła się z wdzięcznością.
-Z wielką chęcią ich zaprosze, mamo napisz nam liste produktów na potrawy, to kupimy od razu.
-Och dziękuje kochani, dużo mi pomożecie.-uśmiechnęła się.- A wy gdzieś idziecie czy dzisiaj leniuchujecie?-zwróciła się do Delly i Ratliff'a.
-A idziemy.-uśmiechnęła się Rydel.
-Gdzie?-zapytali wszyscy, włączając w to Ell'a.
-Załatwić pare spraw, nic takiego.-machnęła ręką.
-A ty RyRy?
-Jeszcze nie wiem, ale chyba przejdę się do George'a...
-Kogo?-zdziwił się Riker.
-Kumpel z klasy.-wytłumaczył brunet.
-Aaaaa teen...-mruknął-nie znam kolesia. Ma konsole?
-Yhmn.-pokiwał głową przeżuwając posiłek.
-To może zostać też moim kumplem.-wyszczerzył się.

***Rydellington***

-Okej! Mów gdzie idziemy!-zapytał Ell, gdy w końcu wyszli z domu.
-Coś ty taki ciekawski?-uśmiechnęła się brązowooka.
-Te spojrzenie przy śniadaniu, nie było zwyczajne, coś jest na rzeczy, gadaj.
-Po co mam Ci mówić?
-A skąd mam wiedzieć czy nie chcesz mnie uprowadzić i zamknąć w mieszkaniu, a potem maltretować?
-To akurat zrobie, jak będziemy małżeństwem.-zaśmiała się, a chłopak lekko się od niej odsunął.
-Boję się ciebie.-mruknął.
Dziewczyna zaśmiała się, po czym powiedziała:
-Załatwimy wydanie płyty i trasę koncertową.-uśmiechnęła się blondynka.
-Niezła myśl, a pytałaś innych o zdanie?
-Nie i nie mam zamiaru pytać, bo znowu będą zwlekać, aż w końcu fani o nas zapomną i wtedy dopiero będziemy kwiczeć. Nie możemy ich tak zaniedbywać, w końcu co to za problem łączyć nasze życie zawodowe z prywatnym?
-Dla nas żaden, bo obydwoje jesteśmy w zespole.-wyszczerzył się. -Ale fakt, troche brakuje mi koncertów.
-Nie tobie jednemu, ale wiesz co, trzeba jakoś przyciągnąć do nas Ross'a, bo się zabarykadował z Caro u niej w domu i ani z brata, ani z przyjaciółki nie ma pożytku.
-Mnie masz.-mruknął chłopak przyciągając do siebie i lekko całując.
-Tak, ale wole, żebyś był narzeczonym niż przyjaciółką.-uśmiechnęła się, po czym chwyciła go za rękę i pociągnęła tylko w swoim znanym kierunku.

***Rizzy***

-Dzisiaj gdzie się wybieramy?-zapytała blondynka.
-Dzisiaj, jedziemy w takie jedno fajne miejsce...
- A mógłbyś dokładniej?
-Nie, chodź.-odpowiedział z lekkim uśmiechem.
-I ja mam nie wiedzieć gdzie ty mnie zabierasz?-podniosła jedną brew.
-Emm...tak.-powiedział idąc w strone samochodu.
-Mówiłam, że masz się nie przyzwyczajać do samochodu...-mruknęła.
-Daj spokój, tam nawet nie da się inaczej dotrzeć, niż samochodem. -powiedział otwierając jej drzwi.
Dziewczyna prychnęła, ale wsiadła do auta.
-Na pewno znalazłaby się jakaś inna droga.-powiedziała, gdy brunet również wsiadł i odpalił silnik.
-No jasne, będziemy tam za cztery godziny, spoceni, no nie ma co.
-Czyli jednak się da!-zawołała.
-Lizz, trochę odpoczynku Ci nie zaszkodzi.
-A Tobie troche ruchu. -mruknęła.
-Uważasz, że jestem gruby?!
-Zachowujesz się jak baba, do tego nie, nie jesteś, tylko czym się więcej ruszasz, tym dłużej żyjesz.
-No jasne, a te mięśnie to się niby skąd wzieły?-powtórzył swoje słowa.
-Grasz na gitarze to masz wyćwiczone ręce.-wzruszyła ramionami.
-No jasne, jasne, może od razu się napompowałem?
-Nie byłabym zaskoczona.
-No ejj!!-jęknął, a ta zaśmiała się perliście.
-W sumie, znając ciebie, prędzej byś sobie żelków tam nawalił.-stwierdziła.
-Akurat żelki są po to, żeby je jeść, więc gdybym miał je sobie gdzieś nawalić, to tylko i wyłącznie tu.-poklepał się po brzuchu.
Zapadła chwilowa cisza, Lizzy spojrzała przez okno i zauważyła, że właśnie mijają plaże.
-Nie za szybko jedziesz?
-W dozwolonej prędkości.-odpowiedział tylko.
Skręcili, oddalając się od plaży.
-Długo jeszcze?-zapytała.
-Chwilka. Dwa zakręty, kilometr taką drużką i jesteśmy na miejscu.-uśmiechnął się lekko.
-Oki.-uśmiechnęła się lekko i znów spojrzała w okno.
Coś tu się szykowało, ale nie wiedziała co dokładnie. Westchnęła i zatopiła się w swoich własnych myślach.

***Ramanta***

-To co? Najpierw prezenty czy te rzeczy dla mamy?-zapytała Samanta wchodząc do galerii.
- Chyba lepiej prezenty, bo w końcu spożywka to spożywka, może tam być coś co trzeba szybko przewieść do domu.
-Okej, a od kogo zaczynamy?
-Może po prostu pochodźmy po sklepach i jak coś zobaczymy to kupimy, co?
-Dobry pomysł.-uśmiechnęła się chwytając go pod ramie.-Jak myślisz, ile więcej prezentów dostanie nasz dzidziuś niż my?
-Pewno większość, w końcu to będzie oczko rodziny, nowy maluch, wiesz jak to jest.
-A noo...-zaśmiała się.-Dużo osób będzie?
-Wiesz, policzmy nas i wszystkich wujków z rodzinami od mojej strony, później rodziców od Caroline, rodziców Ella, Twoja rodzina, rodzice Lizzy...
-Lizy ma tylko tate.-mruknęła.
-Skąd wiesz?-zdziwił się.
-Bo ją uczyłam, jej mama zginęła w wypadku samochodowym, a z  ojcem  nie za bardzo się dogaduje, ale Ty o tym nie wiesz, rozmawiałam z nią i powiedziała mi, że nie chcę by Rocky wiedział, wcisnęła mu kit o jakiś warsztatach plastycznych.
-Okej.-odpowiedział tylko.
Dziewczyna chyba chciała coś powiedzieć, bo otworzyła usta, ale usłyszeli głos jej dzwonka i brunetka musiała odebrać.
-Halo? Mamuś?
-No cześć, córeczko. Co tam u Ciebie? Wybierasz się do nas na święta?
-Eee...no boo..
-Czyli, że nie?-głos modelki stał się bardziej smutny.
-Dokładnie to rodzice Rika, Was zapraszają do nas i myślę, że to chyba lepszy pomysł.
-Och no to genialnie! W końcu ich poznamy! -ucieszyła się pani Rape.
-A co teraz robisz?-zapytała.
-A mamy z tatą chwile wolnego, później może wybierzemy się gdzieś. A Ty co robisz?
-Jesteśmy na świątecznych zakupach.
-Aaa...dobra, no to nie przeszkadzam słonko, bawcie się dobrze, do zobaczenia!
-Papa.-Samanta uśmiechnęła się lekko po czym rozłączyła się.
-Moja mama...-zaczęła zielonooka.
-Wiem, słyszałam. -uśmiechnął się Rik, po czym pocałował ją w policzek.

***Rydellington***

-Tu mamy piosenki, tutaj projekt płyty...na kiedy będzie prototyp?
-Spokojnie Rydel. Wszyscy są za takim wyglądem?-menadżer zwrócił się do Ell'a.
-No takie coś stworzyliśmy na ostatnim spotkaniu R5...-mruknął.
-No i takich zespołów nam brakuje! Nic nie trzeba robić! -uśmiechnął się.-Chodźcie, ustalimy wszystko.-zasiadł przy ogromnym stole i rozłożył wszystkie papiery od Rydel.
-Okej, dużo tych piosenek, postaraliście się.-uśmiechnął się do nich.-Mike! Weź muzyków i sprawdźcie to.-podał mu kartki.
-Płyta...tu są tylko rysunki, czyli trzeba by było zrobić sesję zdjęciową. Kiedy jesteście wolni?
-Jutro.-odpowiedziała szybko Delly.
-Tak szybko? Okej.-zapisał w swoim notatniku.
-Prototyp powinen być gotowy do tygodnia, w sprzedaży powinno się pojawić do dwóch tygodni plus jakiś tydzień na ochłonięcie płyty, ja za ten czas poinformuje wszystkich na portalach społecznościowych i zaplanuje Wam trasę, także mniej więcej w...połowie lutego możecie już wyjeżdżać.-uśmiechnął się, a para odwzajemniła uśmiech.
-Dziękujemy Ci, jesteś kochany!-dziewczyna przytuliła go z całej siły.
-Nie ma za co, powiedz mi tylko co Was tak nagle ruszyło?
-Za długa przerwa, więc musimy wszystko nadrobić.
-Haha rozumiem.-puścił im oczko.-Macie tu papiery, przeczytajcie sobie i każdy ma podpisać, przynieście mi jutro.
-Aleś Ty przygotowany.-zaśmiał się Ratliff.
-No cóż...wiedziałem, że prędzej czy później się pojawicie.
Zaśmiali się.
-Jakbyś czegoś chciał to dzwoń.-powiedziała Rydel.-My lecimy dalej,a wieczorem zrobimy pospolite ruszenie.-chwyciła Ellingtona za rękę.
-No to powodzenia życzę! Cześć! A no i gratuluje!-zawołał za nimi pokazując rękę Rydel. Młodzi posłali mu nieznaczne uśmiechy i wyszli ze studia.


***Rizzy***

-No i jesteśmy!-uśmiechnął się Rocky wychodząc z samochodu i otwierając drzwi blondynce.
Dziewczyna usiadła i rozejrzała się. Czuła się jakby była w bajce, wszędzie zielono, gdzie nie gdzie rosły kwiatki, na środku polanki było widać mały zbiorniczek wodny, a obok niego rosły dwa wysokie drzewa.
-Ale tu ślicznie.-westchnęła.
-No nie? Kiedyś to znalazłem jak się zgubiłem na plaży.-powiedział wyjmując jakieś rzeczy z bagażnika.
-Ale przecież plaża jest przynajmniej 5 kilometrów stąd...
-No właśnie! Niezłego stracha narobiłem rodzicom, ale moim zdaniem było warto, popatrz no tylko.-uśmiechnął się.
-Ale czemu tu rośnie trawa? I są kwiatki? I w ogóle? Grudzień jest...
-Nie wiem, może przez te źródełko?-powiedział tylko i ruszył w strone drzew.
Dziewczyna poszła za nim. Po czym przystała patrząc jak chłopak rozkłada koc i wyciąga rzeczy z koszyka.
-Czyli zaplanowałeś piknik! Ojooj jak słodko.-uśmiechnęła się i legła na kocu.

***Caross***

Para spacerowała sobie po łące, która jak na łąkę była dość spora.
Trzymali się za ręce i szli przed siebie z uśmiechami na ustach, ciesząc się miłą atmosferą.
-Jeśli pojedziemy w trasę, to pojedziesz z nami prawda- Ross przystanął i spojrzał w oczy swojej wybrance.
-Ja nie wiem, nie mogę zostawić tu wszystkiego Ross- spuściła wzrok na swoje tenisówki.
-Myślałem, że to ja jestem dla Ciebie wszystkim
-Jesteś Ross- brunetka położyła mu dłonie na policzkach- Co nie zmienia faktu, że tutaj mam dom, rodzinę, prace.
-Dom nie odczuje Twojej nieobecności, z rodziną nie mieszkasz, a w pracy możesz wziąć urlop.
-Tak, ale na jak długo? Czy wiesz ile to zajmie? Zwolnią mnie...
-Po co Ci praca, skoro masz miłość- westchnął.
-Chyba czegoś nie rozumiesz, muszę mieć za co żyć, opłacić dom.
- Możesz mieszkać ze mną, dam Ci wszystko czego potrzebujesz, .
-Nie chce żyć na Twoich utrzymaniu, sama dam sobie radę...- brunetka się zirytowała.
-Ale przynajmniej będziesz blisko- blondyn mocno opatulił ręce wokół talii dziewczyny.
-Na tyle na ile dam radę skarbie, na tyle pojadę. Potem wrócę do siebie- brunetka pstryknęła chłopaka w nos, po czym oboje się zaśmiali.
-Zapytaj szefa o najdłuższy możliwy urlop, oprócz zwolnienia- zaśmiał się, pocałował ją delikatnie w czoło i wtulił w siebie jeszcze bardziej.

***Rizzy***

-Jesteś naprawdę kochany, sam  to wszystko przygotowywałeś?
-Prawie, mama mi pomagała.
-Czyli to ja będę gotować w tym związku?-zażartowała.
-Tylko proszę,  nie ograniczaj mi mięsa!-zawołał łapiąc się za serce.
-Zobaczymy kochanie, zobaczymy.-pokiwała mu palcem uśmiechając się tajemniczo. -Są też knajpy na mieście jakby co, nie musisz jeść mojej kuchni.
-Wybacz,  jakoś nie gustuję w meblach.-mruknął, a dziewczyna zaśmiała się.
Minęło jecze trochę czasu, kiedy to Rocky postanowił uspokoić się i w końcu zacząć temat.
-Lizzy?
-Taak?-zapytała kończąc sałatkę.
-No bo...nie wiem, czy się zorientowałaś, ale nie wziąłem Cię tu bez powodu.-powiedział patrząc gdzieś za nią.
-Coś tak myślałam...-przyznała powoli.
Brunet westchnął.
-Chce się o coś zapytać.
-No to dajesz, nie wstydź się.-ponagliła.
-Czyy...będziesz taka wspaniała i zgodzisz się...zostać już tak oficjalnie moją dziewczyną?
-Oficjalnie?
-No wiesz, i tak się całujemy, wszyscy nas za pare uważają, więc no...
-Zmaściłeś ten romantyczny klimat, wiesz? -mruknęła.
-No to jeszcze raz, czekaj.-przybliżył się do niej, złapał ją za rękę i spojrzał głęboko w oczy.-Lizzy, zostaniesz moją dziewczyną?-powiedział melodyjnym głosem.
-Oczywiście, że tak.-powiedziała, a uśmiechnięty chłopak pocałował ją.


***Pare godzin później***

-Wszyscy jesteście? Super!-zawoła Rydel.-Mamy dla Was wspaniałą wiadomość!
-Kolejną?-mruknął Ryland.-za niedługo będę rzygać tęczą od tych przesłodzonych informacji.
-Tobie co?-zdziwił się Ross.
-Nic, nic.-mruknął.
-No nie jestem tego taki pewien.-stwierdził.
-No dobra mam gdzieś czy wam jest smutno, wesoło, niedobrze czy nie wiem jak jeszcze wam być może!-Delly podniosła głos.-Mogę w końcu coś powiedzieć?
-No na to czekamy.-odezwała się Caro.
-Byliśmy dzisiaj z Ell'em na mieście i tak sobie wpadliśmy do wytwórni i załatwiliśmy wydanie płyty.-uśmiechnęła się lekko.
-No to super.-uśmiechnął się Riker siedzący na fotelu z Sam na kolanach, a wszyscy mu wtórowali-Coś dokładnie wiadomo?
-Jutro idziemy na sesję zdjęciową, muzycy już poprawiają nasze piosenki, więc jakoś zaraz na początku roku wyjdzie nasza płyta.-odezwał się Ell.
-Ale to nie wszystko.-dodała jego 66narzeczona.-Zaplanowaliśmy też trasę i jak wszystko dobrze pójdzie, pod koniec lutego ruszamy.
-Coo?Jak to?-jęknął Rocky.- Musieliście właśnie teraz?
-Nawet znami tego nie uzgodniliście.-przyznał Ross.
W salonie Lynch'ów zapanowała dość ciężka atmosfera.

No cześć  :-)
Dzisiaj się trochę rozpiszę, więc jak chcesz to czytaj, jak nie, to nie czytaj, ja Cię czytelniku nie zmuszę, ale BYŁOBY MI NIEZMIERNIE MIŁO GDYBYŚ TO PRZECZYTAŁ ฅ'ω'ฅ
1) Niedawno stukło nam 10 tys. Wyświetleń co jest dla nas naprawdę dużym zaszczytem. Cieszyłyśmy się jak opętane, to było naprawdę coś, uczucie, że mamy fanów i jednak pewna garstka osób na nas liczy, na nas i nasze opowiadanie...no super genialne uczucie  :')
 2)No to tak...nie wiem czy wiecie, nie wiem jak dawno zaczęliście czytać, nie wiem czy jesteście nowi, czy starzy, czy sprawdzacie daty pod postem...no nie wiem. No ale, stukła mi 1 rocznica bycia autorką tutaj. Troche tu namieszałam, przyznam. W końcu z bloga Rydellington zrobiłam taki Rydellington/Ramanta. Możliwe, że jestem nie lubiana przez pewną część naszych czytelników, no ale nic na to przecież na to nie poradzę :-) To ma dla mnie duże znaczenie, ponieważ to mój pierwszy blog o R5, tutaj udoskonaliłam swoje zdolności oraz tutaj...
3) Nie licząc tego, że równy rok temu zostałam dodana jako współ autorka  owego bloga i równy rok temu dodałam swój pierwszy rozdział, to również równy rok temu poznałam moją najwspanialszą i najlepszą SIOSTRĘ na świecie! <3 Tak, dobrze myślisz, mówię o Dark Destiny. Temu blogu zawdzięczam naprawdę dużo, a szczególnie zawdzięczam mu Kamilę, nie wyobrażam sobie, że nagle miało nie być jej w moim życiu. Jest dla mnie bardzo bliska, chociaż dzieli nas cała Polska i spotkałyśmy się tylko raz (Mówimy oczywiście o koncercie naszych jedynych). Mówię jej o wszystkim, dażę ją wielkim zaufaniem oraz szacunkiem. Mam nadzieje, że jest to przyjaźń na całe życie, że nic się w niej nie zepsuje i będziemy już na zawsze tak blisko siebie. 
No to chyba tyle mojego kolorowego gadania. Do następnego kochani! 

~Kaśka Zwana Gryzoniem 















































sobota, 6 lutego 2016

Rozdział 40

W domu rodziny Lynch jak zawsze panował spokój, dla nich był to spokój dla innych jednak to wciąż hałas.
-Oddaj to Rocky- Rydel ciągnęła za niebieski materiał.
-To moja bluza, jak chcesz męską to weź sobie od Ella.- wysapał już z lekka zmęczony.
-Ale Twoja ładnie pachnie, poza tym, uwielbiam ją- tłumaczyła się z przejęciem, próbując wyciągnąć materiał z silnych dłoni bruneta.
-Kupie Ci taką na święta, nawet moimi perfumami Ci ją popryszczę, tylko teraz mi tą oddaj, potrzebuje jej- przez chwilę nieuwagi blondynka wyrwała mu bluzę z rąk i zakluczyła się w łazience.- RYDEL- brunet zaczął krzyczeć i walić pięściami w białe drzwi pomieszczenia.
-Czego się drzesz ? - zapytał zaspany Riker przechodząc przez korytarz i przeczesując włosy ręką.
-Rydel zabrała mi bluzę i zamknęła się w łazience!- oburzony brunet tupnął nogą i spojrzał na brata prosząco.
-Kopnij w drzwi, zamek jest zepsuty, poluzuje się i będziesz mógł spokojnie otworzyć- machnął na niego ręką i zszedł na dół. Brunet wciągnął powietrze i kopnął w drzwi, po czym te delikatnie się otworzyły. Chłopak wszedł do środka i wyciągnął siostrę, która przytulała bluzę do piersi.
-Nie Rocky nieeeee- zaczęła skomleć- brunet już z lekka spokojniej, spojrzał na siostrę z pobłażaniem. Nagle z pokoju blondynki wyszedł jej chłopak i widząc dziewczynę uśmiechnął się i postanowił się z nią przywitać.
-Cześć kochanie- podszedł do dziewczyny i pocałował ją, ta oddając się chwili upuściła własność brata na podłogę i zarzuciła chłopakowi ręce na szyje. Ucieszony Rocky zgarnął bluzę z podłogi.
-Dzięki Ell, jesteś najlepszy - zaśmiał się.
-Mhhmmm- Ellington machnął na niego ręką i dalej całował blondynkę.
Tym czasem na dole Riker z Sam siedzieli na kanapie rzucając w siebie popcornem, który leżał porozwalany po maratonie filmowym, który miał miejsce wieczór wcześniej.
Ross był Bóg wie gdzie, a Rocky właśnie spanikowany biegł na spotkanie z Lizzy.
Rydel z Ellingtonem ,kiedy w końcu zaprzestali to co zaczęli jakieś 5 minut wcześniej również opuścili dom. Szli przez park trzymając się za ręce.

***Oczami Rydel***

-Musimy zacząć szukać sobie domu- westchnął brunet, ale nadal się uśmiechał.
-Przecież mamy dom- zaśmiałam się i położyłam mu głowę na ramieniu.
-Ale taki dla siebie- powiedział podekscytowany- I musimy zacząć planować wesele.
-Wieeeeeeszzz- przeciągnęłam odwracając wzrok.Chłopak przystanął i spojrzał na nią ciekawie.
-Wiesz co ?
-Ja to w zasadzie mam już sukienkę- zaśmiałam się nerwowo.
-Od kiedy ?
-Noooo jakoś od 3 tygodni- uśmiechnęłam się słodko.
-Jakoś 3 tygodnie temu Ci się oświadczyłem- zdziwił się.
-Nooooo to było jakoś dzień po tym jak mi się oświadczyłeś - zachichotałam nerwowo.
-Jesteś niemożliwa- chłopak zaśmiał się i pocałował mnie delikatnie w czoło.
-Za to mnie kochasz- szepnęłam wtulając się w niego.
-Za wiele więcej rzeczy Cie kocham.
-Za co ?- podniosłam na niego spojrzenie.
-Dowiesz się na ślubie- poprawił mi włosy,
-Zacząłeś pisać już przemowę ?- zdziwiłam się.
-Możeeeee - przeciągnął.
-Kiedy?
-Jakieś 5 tygodni temu- spojrzał mi w oczy.
-Wtedy jeszcze nie byliśmy zaręczeni- zauważyłam.
-Można powiedzieć, że podejrzewałem, że się zgodzisz - zaśmiał się i obejmując mnie pociągnął w stronę kawiarni.
-Co dzisiaj robimy ?- zapytałam, kiedy usiedliśmy już w kawiarni i zamówiliśmy- Jest 14,
-No nie wiem, może chodźmy wszyscy razem pograć w kręgle co ?
-Nie głupie - powiedziałam odbierając zamówienie od kelnera, który właśnie je przyniósł.
-Tylko musimy zwerbować chłopaków- brunet wyjął z kieszeni telefon i coś szybko wystukał na klawiaturze- Napisałem do nich, żebyśmy wszyscy razem spotkali się za 2 godziny w kręgielni.
-Świetnie- klasnęłam w dłonie z radości. - Więc za chwileczkę się zbieramy.- wypiłam szybko kawę i pociągnęłam bruneta za rękę i wyszliśmy z budynku.
-Spokojnie kochanie- chłopak przyciągnął mnie do siebie- Oddychaj- pogłaskał mnie po policzkach- Już lepiej?- potwierdziłam skinieniem głowy i pocałowałam chłopaka w policzek.

***Oczami Ramanty***


- Co dzisiaj robicie?-zapytała Stormie.
-No nie wiem, wybieramy się gdzieś kochanie? -zapytała Samanta całując swojego chłopaka w policzek. Chłopak objął ją jedną ręką w pasie. Do tej pory nie mógł uwierzyć, że za 8 miesięcy będzie ojcem.
-Emm...no nie wiem....Pośledźmy Rocky'ego!
-Riker, no bez przesady trochę opamiętania, przecież za niedługo...
-Dobra!-wyszczerzyła się już w połowie brunetka.
-Albo nie, to trzeba będzie dużo chodzić...-mruknął Rik.
-No ej! Jeszcze ciężarówką nie jestem, spokojnie!
-No ale..
-No ale nie ma żadnego  ale! Idziemy koniec kropka!-przerwała mu.
-No dobra, leć się ubierać.
-Jupi!-dziewczyna uśmiechnęła się i pobiegła szybko na górę.
- I wy chcecie zostać rodzicami tak?-zaśmiała się mama Lynch'a.
Riker uśmiechnął się lekko, po czym usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości.
-Ocho! Jednak nie pójdziemy podglądać Rizzy...idziemy na kręgle, Ell wzywa.-mruknął patrząc w telefon.
-No nie no...-usłyszeli jęk zza pleców Rika.-Damn you hit clair, Lington!*-warknęła.-Idę się przebrać.
Riker jak zwykle nie musiał czekać długo na swoją partnerkę, nie minęło piętnaście minut, a ona była gotowa, już mieli wychodzić, gdy Sam się odezwała:
-Mamo, może pojedziesz z nami?
-Nie, nie po co, przecież...
-Mamo, tata i tak wyszedł z kolegami szybko nie wróci, a ty przecież tu sama nie będziesz siedzieć.-Riker podłapał temat.
-Chyba, że mama ma jakieś plany, co?
-No nie mam...
-No to migusiem, raz raz się mamo zbieraj, my poczekamy w samochodzie.

***Oczami Rizzy***


-To co dzisiaj robimy? -zapytał zadowolony Rocky.
-Rower?
-Wiesz co Lizzy, może coś innego, od naszej ostatniej wyprawy na rower czuje się jakbym był pedałem..
-Dlaczego niby?-zdziwiła się.-Aaaa już rozumiem.-zaśmiała się.-To co? Łyżwy?
-Okej.-uśmiechnął się.-ale podjedziemy samochodem.
-No niech Ci będzie.-westchnęła.-Ale nie przyzwyczajaj się zbytnio.-pogroziła mu palcem po czym weszła do jego samochodu.
Zaraz potem wszedł Rocky i odpalił auto.
-Liz?-zaczął brązowooki.
-Hmm?-mruknęła.
-Ty mieszkasz sama?
-Z Tatą, a czemu pytasz?
-No bo tak jakoś jeszcze nigdy nie widziałem Twoich rodziców, no i wiesz, zastanawiałem się czy gdzieś się przeprowadzili, albo Ty się przeprowadziłaś.
-Spokojnie, jeszcze go poznasz. Nie ma czym się przejmować.- uśmiechnęła się lekko i chciała cmoknąć go w policzek, jednak ten odwrócił głowę w jej stronę i przypadkowo dziewczyna nie trafiła w zamierzane miejsce, tylko  w usta.
Gdy to zauważyła szybko oderwała się od swojego przyjaciela. Na jej policzkach powstały lekkie rumieńce, odwróciła głowę do okna zasłaniając twarz blond kosmykami.
-No wiesz co, teraz to ja nawet mogę miesiąc czekać.-wyszczerzył się. Próbował to obrócić jakoś w żart, zauważył, że Lizzy zrobiło się nieswojo, chociaż on bardzo się cieszył z takiego obrotu spraw. Dziewczyna spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko, a on stwierdził, że jego (jak na razie) przyjaciółka jest bardzo urocza.
-Ładna bluza.-powiedziała po chwili.
-Jedna z moich ulubionych, z resztą nie tylko moich,  dzisiaj musiałem o nią walczyć z samym diabłem! Szatan jeden w ciele aniołka...-mruknął.
-Kto taki na nią polował?
-Jak to "kto"? A kto sobie przygarnia ciuchy innych jak nie ta poczwara, zwana potocznie moją siostrą!
Liz zaśmiała się.
W tym momencie Rocky dostał sms'a, wziął do ręki telefon i szybko go przeczytał.
-Ocho, o wilku mowa!-uśmiechnął się, po czym ostro zakręcił kierownicą i zawrócił z piskiem opon.
-Co Ty robisz?!-krzyknęła blondynka.
-Zmiana planów, jedziemy na kręgle.-odpowiedział tylko.

***Oczami Caross***

Para leżała na trawie, w ogrodzie Caroline, wspominając sobie przeszłość i zacieśniając więzi.
Śmiali się głośno, przez co sąsiedzi wyglądali z okien z zaciekawionymi spojrzeniami.
-A pamiętasz jak raz byłaś na nocowaniu u Rydel i wszedłem Ci przez przypadek do łazienki? Myślałem, że to były ostatnie, najlepsze, sekundy mojego życia- Ross zaczął się śmiać, a brunetka zgromiła go spojrzeniem z lekkim uśmiechem.
-To akurat nie jest takie śmieszne, było mi okropnie wstyd, miałam ochotę Cię udusić- wywróciła oczami i cmoknęła blondyna w ramie. Ten tylko uśmiechnął się do niej i zaczął się zbliżać, byli blisko zetknięcia swoich ust, kiedy Ross dostał wiadomość. Jednak nie zaprzestał swoich poczynań i pocałował dziewczynę, tym samym próbując wyciągnąć telefon z tylnej kieszeni spodni.
Kiedy w końcu mu się to udało, zerknął na ekran nie puszczając swojej dziewczyny.
-Hmm?- wymruczała dziewczyna, chłopak lekko się od niej oderwał, ale tylko na kilka milimetrów.
-Kręgle z ekipą- wyszeptał i ponownie złączył ich usta.
-Dobra, idziemy?- spytała brunetka odsuwając blondyna na długość wyprostowanej ręki.
-Musziimyyy?- zaczął narzekać opadając na trawę.
-Dawno się z nimi nie widzieliśmy- wstała i zaczęła szarpać chłopaka za rękę.
Ross fuknął tylko coś pod nosem i zaczął podążać za wybranką swojego serca.

***Rydel***
Siedzieliśmy z Ellem w kręgielni czekając na resztę naszej ekipy, która pojawiła się już po pięciu minutach. Ten ich synchron był powalający. Wszyscy poszli wypożyczyć buty i podeszli do nas.
-Hej dzieciaki- powiedziała spokojnie mama i ucałowała nas w czoła.
-Hej mamo- odpowiedzieliśmy jej razem, spojrzałam na Ella zdziwiona, że nazwał ją mamą, ale w sumie on był dla nas jak brat już od dłuższego czasu. Jakkolwiek dziwnie zabrzmi to, że jestem narzeczoną brata.
Wszyscy popatrzeli na siebie po czym na ich twarzach zagościły łobuzerskie uśmiechy.
-Zaczynamy?- powiedział Ross podnosząc jedną brew do góry i złowieszczo pocierając ręce.
Nikt nie odpowiedział, ale po każdym było widać, że jest gotowy na rywalizacje.






*-Niech Cię szlag jasny trafi, Lington! Tylko po fancusku.

Hej, hej. Wybaczcie, że tak długo, ale jak zawsze wolny czas to u nas mało spotykane zjawisko, mamy nadzieję, że wam się spodoba i nie będziecie źli ;*
~ Dark


Mało tutaj mojej pracy, przyznam się bez bicia. Moim zdaniem wyszło bosko (w końcu ¾ to robota Dark). Mam nadzieje, że Wam też się podoba.

~Kaśka Zwana Gryzoniem