środa, 27 maja 2015

Rozdział 33


-I jeszcze jeden i jeszcze raz wate, wate chapsniemy wraz!
-Zamknij się, Rocky!!!-wydarł się na niego Riker.
Oprócz tego, że był nieźle wkurzony na samego siebie, rozdrażniony tym, że najprawdopodobniej zrobił coś Sam, a nie wiedział co, to jeszcze miał kaca jak stąd do kosmosu, a ten baran, zwany potocznie jego bratem wrzeszczy coś o jakiejś wacie. Zapewne zjadł za dużo cukru i teraz ględzi trzy po trzy...ale co go to do jasnej cholery obchodzi?!
-No już spokojnie, spokojnie braciszku...-zaśmiał się Rocky.-Po prostu jestem taki szczęśliwy. Postanowiliśmy odbudować R5, wiesz? I całą rodzinke....no wiesz R5family.
-Świetny pomysł!-ucieszył się blondyn-Tylko wątpie, że Ross dalej chce ze mną współpracować.-mruknął już do siebie.-Gdzie Ratliff?
-Powinien przyjść zaraz...poszedł po Samantę.
-Sam jest u nas.-usłyszeli głos dochodzący ze schodów.-W tym momencie śpi.
-Zmęczyła się pracą?-spytała ze śmiechem Rydel.
-Można tak powiedzieć, Delly.-mruknął nie zaszczycając swojego starszego brata nawet spojrzeniem.-Szczerze to przyszedłem po coś do jedzenia, zapewne będzie głodna jak się obudzi.
-Okej. To zdzwonie do Ella.
-Powiedz mu od razu, żeby przyszedł do mojego pokoju jak przyjdzie, ok?
-Ok. A Rossy...wiesz może czemu tu tak śmierdzi alkocholem? Nie wytrzymam zaraz...
-Nie wiem, spytaj Rikera, może on wie.-mruknął i zaczął odgrzewać pierogi ruskie, zrobione przez ich mamę.
Blondynka wzruszyła ramionami i wybrała numer swojego chłopaka.
-Masz zamiar mu powiedzieć?- usłyszał głos Rikera.
-Tak.-odpowiedział beznamiętnie.
-A mi nie możesz powiedzieć co zrobiłem?-zapytał z wyrzutem.
-Trzeba było tyle nie chlać-warknął dalej na niego nie parząc.
-Ale chyba mogę wiedzieć co zrobiłem, nie?!-Riker powoli tracił panowanie.
-Chcesz wiedzieć co zrobiłeś? Proszę bardzo.-syknął blondyn odwracając się do starszego brata- prawie ją zgwałciłeś, ty obleśny zboczeńcu!
Riker zachłysnął się powietrzem. Nie...on nie mógł jej tego zrobić!
- Nie...nie, to tylko żart, prawda? JASNA CHOLERA Z CIEMNĄ TAŃCZĄCA! ROSS! POWIEDZ, ŻE TO TYLKO TWÓJ GŁUPI ŻART! BŁAGAM! POWIEDZ, ŻE...
-Chciałbym.
-Muszę do nie iść!-odpowiedział od razu Riker.
-Nie.
-Muszę do niej iść, rozumiesz? MUSZĘ. Ja...ja ją kocham Ross.
Miał pobiegnąć do pokoju Rossa, ale jego młodszy brat zatrzymał go, gdy ten zrobił tylko jeden krok.
-Dlatego, że ją kochasz daj jej to przemyśleć....i sam sobie też przemyśl, co jej powiedzieć i w ogóle. Jak będzie gotowa dam ci znać. Nie powiem Ell'owi. Chce byś jeszcze pożył..-poklepał go po ramieniu, zabrał pierogi i ruszył do swojego pokoju.
-Rydel, powiedz Ratliff'owi, że już go nie potrzebuje.-zwrócił się do siostry.
Znów zostawił Rikera z masą przemyśleń.
-Coś się stało braciszku?-zaniepokoiła się Rydel.
-Nie Delly, wszystko OK.-westchnął siadając na krześle i chowając twarz w dłoniach.

***W pokou Ross'a***

Ross usiadł na fotelu i nie mając nic lepszego do roboty zaczął przyglądać się śpiącej Samancie. Jej twarz była bardzo spokojna, tak jakby była osobą, której nic się w życiu nie przydażyło. Jej fioletowe, falowane włosy spływały na jej ramie i twarz. Wyglądała jak taki mały aniołek. Tylko dlaczego tyle się temu aniołkowi przydażyło? W jaki sposób ona potrafi być taka silna? Kto by się nie załamał spędzając cztery lata z alkocholikiem? Po śmierci rodziców? Po zaginięciu siostry? Po trzykrotnym poronieniu? Po śmierci małej córeczki? Po wielokrotnych gwałtach? Po pobiciach? Wszyscy by się załamali. A ona? A ona się uśmiecha, śmieje się, żartuje, znosi błędy Rikera i co najważniejsze uczy inne dziewczyny jak sobie z tym radzić. Do tego te koszmary. Jak ona może być tak uparta? Nie pójdzie do psychologa i tylko się męczy.
Inni tego nie wiedzieli, ani Rydel, ani Ratliff, ani Rikier. Ale on wiedział. Wiedział, że ona cierpi, ale nie chcę tego pokazywać.
Blondyn patrząc na nią, taką bezbronną, zatopioną w swoim cierpieniu miał ochote przytulić ją i nigdy nie wypuszczać, bronić przed całym złem na tej kuli Ziemskiej. Dziewczyna drgnęła. Bardzo szybko obróciła się na drugi bok. I znów drgnęła. Zaczęła się wiercić, lekko drżeć. Kopała nogami.
-Przestań! Nie chcę! Przestań!-zaczeła cicho krzyczeć.
Wiedział co się dzieje. Wstał, szybko podszedł do łóżka i usiadł na jego skraju.
-Sam, Sam...spokojnie. Jestem tutaj, nic ci się nie stanie. Samy...-zaczął ją głaskac po policzku.
-Rossy....Rossy...on mnie bije! Uratuj proszę...braciszku...
-Samuś to tylko sen. Uspokój się, nikt Ci nic nie robi.-zaczął ją lekko porząsać.
-Ała! Przestań! Przestań! Boli!! Uratuj! Rossy, braciszku!! Rossy, kochanie! Błagam!
-Sam!! Obudź się! Sam...Samy!!-było to coraz bardziej niepokojące.
-Odłóż nóż! Nie chcę...nie...proszę..błagam...Rossy...-fioletowowłosa jeszcze bardziej zaczęła się szamotać.
Zdezperowany podniósł ją i usadowił na swoich kolanach. Nie wiedząc co robić po prostu zaczął ją przytulać.
-Spokojnie słonko, jestem tutaj, jestem. Nic ci się nie stanie. Nikogo tutaj nie ma. Nie ma Adama, naprawdę.
-Naprawdę?
-Tak, kochanie.
Dziewczyna pokiwała głową i wtuliła się w klatkę piersiową blondyna.
-Rossy...?
-Tak, Sam?
-Zostań ze mną. By nie przyszedł, dobrze?
-Dobrze mała, zostane.
Samanta wygladała teraz jak mała, zagubiona dziewczynka. Blondyn westchnął cicho. Jak on ma jej pomóc? Nie wie jak. Wie tylko tyle, że MUSI jej pomóc. Pocałował ją lekko w czoło.
-Śpij, słonko, śpij. Jestem tutaj....zawsze będę....


***Pare dni później***

-Hej, Rossy! Wstawaj śpiochu! Miałeś mnie odwieść do pracy!-zaśmiała się zielonooka.
-Yhmnn...zaraz.-mruknął przez sen.
-Zaraz to mnie z pracy wywalą, jak nie wstaniesz!-mruknęła z uśmiechem, siadając na łóżku.
-Och, nie marudź..-mruknął kładąc Samantę i przytulając ją do siebie.
-Ross, słonko wstawaj. Później sobie pośpisz. Śniadanie stygnie, moje "uczennice" czekają i jak dobrze pamiętam nagrywasz nowy odcinek.
-Odcinek?
-No Austin i Ally....
-To już dzisiaj?! -blondyn wstał jak oparzony.
-Tak, dzisiaj.
-Jedziesz ze mną-powiedział zbierając swoje ciuchy z podłogi (Bożeeee, jak to brzmi....nie, nic się między nimi nie działo. Po prostu większość chłopców zostawia ubrania na podłodze lub na meblach i tak, Ross ma bielizne :D~dop.aut)
-Coooo?!! Nie Ross, ja mam prace i...
-Daj mi numer do pani Moon.
-Nie Ross, mogę dołączyć ale po 17...
-Po 17 to przyjedzie Riker i reszta, a z nimi się ostatnio widzieć nie chciałaś nie?
-Kto ci tak powiedział?
-Samuś...koczujesz w moim pokoju, chodzisz do pracy o 7, wrcasz o 23. Szczególnie pokazałaś w urodziny Rikera.
-Należało mu się. Dostał prezent.
-Chyba wolałby ciebie na tych urodzinach, niż prezent od ciebie. A jak raz do pracy nie pójdziesz...
-Obiecałam pani Allyson, że...
-Nic nie obiecałaś. Daj mi numer do pani Moon.
-Nie.
-To zrobimy tak, do 16:30 siedzisz ze mną na planie, a później odwioze Cię do pracy i spędzisz tam te swoje pięć godzin, ok?
-Siedem.
-Pięć.-powiedział z naciskiem.
-Och, ok. Zapisuj....549700248.
-Dobra idziemy na śniadanie.-uśmiechnął się do niej, a ona dopiero teraz zauważyła, że już jest ubrany...


__________________________________________________________
Hejoooo!! Wiem, wiem, że krótki i są to prawie same dialogi, ale taki musi być....
Po pierwsze: chciałam dodać już dzisiaj.
Po drugie: Ma byc tylko zapowiedzią do następnego, w którym będzie dym! Błahahaha!
Nie wiem nawet co mam napisać, bardzo się śpiesze....tyle jeszcze muszę zrobić.
I paytanie dla Was:
-Co się stanie na placie?
-Wgl. Co (Waszym zdaniem) stanie się w następnym rozdziale?

~Kaśka Zwana Gryzoniem

poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział 32

Ten rozdział dedykuje Delly (Tak Wiki, o Ciebie chodzi) wiem, że znamy się krótko, bo zaledwie 2 dni, ale już Cię bardzo, ale to bardzo polubiłam i chcę by ta znajomość nie była przelotną znajomością, kto wie może kiedys okaże się przyjaźnią ;)
A więc Wiki...to dla Ciebie <3




-Cześć wszystkim, jestem Samanta Rape. Mam 23 lata i od dzisiaj będę waszym psychologiem. Mamy dość małą grupę, bo tylko cztero osobową, ale to może i lepiej. Najpierw może się przedstawmy, ok? To kto zacznie?
Zapadła cisza. Jedna dziewczyna o blond włosach w różowej sukience typu "Alicja w Krainie Czarów" leciutko podniosła rękę.
-Proszę bardzo.
-Nazywam się Lizzy Foster, mam 19 lat. Kocham malować i śpiewać.
-Okej, miło mi cię poznać Lizzy.
Lizzy była bardzo niską dziwczyną, na oko mieżyła gdzieś z 155cm. Miała puszyste, falowane włosy do łopatek i piękne, morsko-błękitne oczy. Jej twarz była drobna i szczypła. Cera zdrowa o biszkoptowym odcieniu. Na jej policzkach widniały lekkie rumieńce. Jej usta były duże i pełne, pomalowane różową szminką. Jej głos był słodki, a zarazem melodyjny. Uśmiechała się leciutko odsłaniając rząd perłowo-białych zębów.
-Kto następny?
-Nazywam się Ann Smith. Mam 22 lata i nie mam jakoś swoich hobby.
-Napewno je znajdziemy Ann.
Ann była tego samego wzrostu co Samanta. Miała ciemne-blond włosy, śniadą cerę i szare oczy. Na pierwszy rzut oka była osobą ponurą i zamknięta w sobie, jednak Sam widziała w niej coś więcej. D
-A ty?-zielonooka zwróciła się do dziewczyny siedzącej najdalej.
-Ona Ci nie odpowie, to dziwoląg.-mruknęła krótko ścięta szatynka przed nią.
Sam zignorowała ją, podeszła do rudowłosej i przykucnęła przy niej.
-No jak się nazywasz? Spokojnie nikomu nie powiem.
-Suzie Perry, 20 lat.-powiedziała cichutko.
-Miło mi Cię poznać Suz.-powiedziała z trudem.
Suzie...musiała mieć właśnie tak na imię? Nie mogła innego? Wstała i stanęła na swoim miejcu, przy oknie.
Panna Perry była troszeczke niższa od Samanty. Była blada i chuda. Zbyt chuda. Jej oczy były duże i ciemnozielone, a w nie których momentach widziała w nich strach. Jeśli Ann była zamknięta w sobie...to ona boji się pomyśleć co jest Suz.
-A ty jesteś?-zapytała się wysokiej, czarnookiej szatynki, o oliwkowej cerze i bardzo mocnym makijażu.
-Jesem zaciekawiona, dlaczego ma mi pomóc jakaś paniusia w fioletowych włosach, mojego wieku i zapewne jedynaczka rozpieszczona przez rodziców.
-Moja siostra zaginęła trzy lata temu, a moi rodzice zgineli w wypadku samolotowych jak miałam 19 lat.-powiedziała sucho zielonooka.
W sali zapanowała cisza.
-Jestem Emma Black.-żachnęła się po chwili czarnowłosa, chyba z lekką skruchą.
-Dobra dziewczyny, chcę coś wyjśnić, ja też miałam parszywą przeszłość, los zakpił ze mnie tak samo jak z was, ale nie poddałam się, a mój przeciwnik mnie docenił i odpóscił. Dlatego chce wam teraz pomóc, teraz jak mam do tego szanse i mam nadzieje, że z tej pomocy skorzystacie, rozumiemy się?
-Taakk...-mruknęły dziewczyny.
-To będzie ciężki dzień....-jęknęła dziewczyna.

**Pare godzin później**

-Siema chłopaki!-zawolała wchodząc do domu Lynch'ów.
Wiedziała, że państwa Lynch, nie ma, a Rydel zapewne siedzi w swoim pokoju, jak nie włóczy się z Lingtonem.
-Szcześć, słoneczko.-usłyszła bełkot dochodzący z kuchnii.
Szybko ściągnęła buty i zajrzała do kuchni.
-Riker...Rik...Rikuś...CO TY, NA NAJEŻONEGO SKUNKSA ROBISZ?!
-Pije. Nie widać?
-Po co?
-By zapomnieć.
-O czym?
-Że pije.*
-Riker to jest bełkot alkocholika.-zaczęła lekko spanikowana, bała się, bardzo się bała.
-Yhmnn...a Samuś-zaczął lekko uwodzącym tonem- wiesz...Delly, Ratliff, Rocky i Ryland poszli na spacer, do parku...szybko nie wrócą.. Ross się gdzieś zapodział...może byśmy tak...no wiesz...
-Riker nie wiem co mi sugerujesz, ale jeśli jest to coś o czym myślę, to kategorycznie się nie zgadzam.
-No, ale czemu kochanie?-spytał z lekkim smutkiem.-Przecież mi ufasz, a ....
-Ufam tobie Rik, ale jak nie jesteś pijany. Gdybyś był trzeźwy, byś mnie nawet o coś tak obleśnego nie pytał.
-Uważasz, że jestem obleśny?!-warknął, wstając od stołu i lekko chwiejącym krokiem ruszył w jej strone.
-Nie, nie, nie!-pisnęła już naprawdę przestraszona. Wiedziała, że ze wkurzonym, pijanym mężczyzną nie ma żartów, a do tego ona nie poradzi sobie z nim, Riker jest za silny. Musi czekać, aż pójdzie spać, albo aż ktoś przyjdzie. Nie może wyjść, bo wyjdzie za nią, jednym słowem była w kropce, jednak postanowiła na opanowanie.
-POWIEDZIAŁAŚ!-wrzasnął.
-Nie Rikuś...
-JAK TO NIE?! NIE PRZECZ! SŁYSZAŁEM!
W dwóch krokach znalazł się przy niej i przygwodździł do ściany, nawet nie zauważyła, kiedy zaczeła się cofać.
-Tak ci to przeszkadza, że jestem pijany? Dlaczego? Przecież Adam był przez cały czas albo naćpany albo pijany i jakoś mu dawałaś....-wysyczał jej do ucha.
Zabolało ją to. Czyli jest dla niego kolejną, nic nie znaczącą panną, też była w zasadzie "trzech Z" -Zdobyć, Zaliczyć,Zostawić. Riker nie dorósł, jest jeszcze niedojrzałym chłopaczkiem, dla którego liczy się tylko łóżko i to nie ze strony wypoczynku, a nie wspaniałym, czułym i troskliwym mężczyzną, za jakiego go uważała. Omamił ją, oszukał....zawiodła się.
-Zmuszał mnie.-warkęła powstrzyumując łzy.-Chcesz się zniżyć do jego poziomu?
-Jak bedzie trzeba.-mruknął jej zalotnie do ucha, co nie przyniosło mu chcianego efektu, dziewczyna jeszcze bardziej czuła zapach alkocholu i tym bardziej ją od niego odpychalo.
Już miał ją lekko spoliczkować, już podnosił ręke by wymierzyć leciutki cios, tak tylko, by jak on o stwierdził "dodać pikanterii", bo jego zdaniem jego kochana Sam tylko się z nim droczyła, gdy nagle coś go zahamowało, jakaś ręka na nadgarstu i zimny ton za sobą mówiący ''tylko spróbój''.
A potem już nic nie pamiętał-stracił przytomność.
          Otworzył lekko oczy. Głowa pękała mu w każdym calu, w każdym miejscu..wszędzie. Mózg ledwo co pracował. Cholernie chciało mu się pić, ale nie mógł powiedzieć nic, a co gorsza wstać. Jednym przysłowiem mówiąc "Kac morderca, nie ma serca". Nagle znieruchomiał. Popatrzył na twarz swojej Samy...była przestraszona, zaciskała kurczowo oczy, nie chcąc ich otworzyć. Po jej policzkach spływały łzy. Była lekko przygarbiona...ba! Ona kuliła się na kolanach Ross'a, przylegając do jego klatki piersiowej jak mała dziewczynka do pluszowego misia, do swojego taty, czy też starszego brata. Co jej się stało? Czemu płacze? Ktoś jej coś zrobił? Czemu pociesza ją Ross a nie on? Takie właśnie pytania męczyły bienego Rikera, który nie pamiętał nic od samego południa.
-Co się stało, Samy?-zapytał, a raczej wychrypał zatroskanym tonem.
Dwójka siedząca przy ścianie popatrzyła na niego. Samantą wstrząsnął kolejny, głośny szloch, a oczy Rossa zwęziły się gniewnie, co za tym idzie groźnie i niebezpiecznie.
-Samuś...idź na górę, do mojego pokoju, zaraz przyjdę.
-Ale Rossy, on niczego nie pamięta, był pijany...Rossy...
-Nic mu nie zrobię.-obiecał blondyn.-A teraz zmykaj na górę, mała. Wykąp się, włącz film, co chcesz, zaraz przyjdę.
-Okej.-Wstała z jego kolan i zaczeła wspinać się na góre.
-Możesz mi powiedzieć o co chodzi?-zaczął Riker siadając i uważnie przyglądając się bratu. W jego oczach kryła się troska, niezrozumienie i lekka zazdrość.
-Jesteś wstrętnym, ochydnym, zboczonym dupkiem, który nie ma za grosz szacunku do kobiet!-syknął zezłoszczony Ross.
-Ale co się stało, bracie?
-Nie jestem już twoim bratem. Zraniłeś ją, do cholery ona ci zaufała! A ty...ty pijacki szczylu jak mogłeś! Wiesz jaką miała przeszłość, zaufała ci jako pierwszemu, tobie powiedziała o Olivce i o tym co ten przeklęty gnój jej robił, a ty zachowałeś się tak samo jak on! Naprawdę dziwię się, że jeszcze cię broni.
- Ale Ross...POWIESZ MI DO JASNEJ CHOLERY O CO CHODZI?!
-Pogadamy jak zmądrzejesz, wcześniej mi się na oczy lepiej nie pokazuj.
I zostawił go tak samego, pełnego zdziwienia, natłoku myśli i wielkim kacem.

***Tymczasem w parku***

-Ale my chcemy watę cukrową...-jęczał Rocky.
-No właśnieeee....-dołączył się RyRy.
-Plosimyyy.-jęknął Ell.
-Uggrrrrr....co ja z wami mam, co? Nie może być chociaż jednego wyjścia do parku, w którym wytrzymalibyście drogę do fast food'a bez stacji na jakimś stoisku ze słodyczami?!
-Ależ skarbie...
-Ty mi tutaj nie skarbuj, Ratliff!
Blondynka szybkim krokiem podeszła do sprzedawcy waty cukrowej.
-Poproszę 4 waty cukrowe.
-Kolory?
-Czerwony, różowy, ciemnozielony i jasnozielony.
-Dolara proszę.
I już po chwili cała czwórka siedziała na ławce zajadając się przepyszną watą cukrową.
-To najlepsza wata cukrowa jaką jadłem.-mruknął Rocky, prawie znikajać za jasnozieloną obłoczką.
-Nie no chłopaki, trzeba wam przyznać, że to chyba wasz najlepszy pomysł, ze wszystkich "parkowych" pomysłów.
-Zawsze tak mówisz- uśmiechnął się Ryland.
-Nie prawda! -oburzyła się blondynka.
-Prawda, Delly-wtrącił Ell.
-Wiecie czego mi tu teraz brakuje?-zapytała zmieniając temat.
-Czego?-zapytali na raz.
-Całej naszej paczki.-westchnęła.
-Nooo...nudno bez reszty.-mruknął Rocky.
-Ej...nie wiem czy zauważyliście, ale..-zaczął Ellington.
-Ale co?-spytała Rydel, opierając swoją głowę na ramieniu swojego chłopaka.
-Ale nasze R5 to już nie R5.
-Co masz na myśli?-zapytał Rocky marsząc brwi.
-Dorośliśmy, drogi brachu. Oddalamy się od siebie. Nie martwimy się zespołem, fanami a to przecież oni są dla nas najważniejsi, no nie? To przez nich jesteśmy sławni.To oni nas kochają, za muzykę i sposób bycia.To dla nich jesteśmy ostoją, azylem, sposobem na nudę, rodzeństwem, a dla niektórych nawet małżonkami. Skąd wiesz ile osób poznaliśmy ze sobą naszą muzyką, dla ilu osób po prostu musimy istnieć, bo po prostu bez naszej muzyki zwarjują? Kiedy ostatnio nagralismy chociażby nowy teledysk? Chcecie zaprzepaścić tyle lat, piosenek i fanów? Ja nie.
-Musimy coś zrobić-powiedziała po chwili namysłu Rydel.
-Ready set rock?-zapytał Rocky
-Ready set rock!-odpowiedziała mu reszta.
I już wiedzieli. Nie zostawią fanów. Nigdy. Chociażby miało ich zostać tylko dwójka, to będą dla nich grać, by oni się nie zawiedli. Bo chociaż mają już ponad 20 lat i w ich życiu pojawiła się miłość, to i tak w ich żyłach płynie szaleństwo i muzyka, a nie jakaś denna krew. Zostało tylko pytanie...Jak zmobilizować Rikera i Ross'a?



***Pół godziny później w pokoju Ross'a***



-I jak tam w pracy?-spytał po chwili milczenia Ross.
Specjalnie zagadywał Samantę jak najdłużej, by nie myślała o Rikerze. Nie pozwoli być jej smutną, do tego przez jego własnego brata. Nie po tym co przeżyła. Nie potym jak mu pomogła. Nie po tym, gdy stwierdził przed samym sobą, że ta zabawna i słodka dziewczyna, jest jego małą siostrzyczką.
-Nawet da się znieść moją grupę.
-Aż tak źle?
-Wiesz...każda jest inna. Jedna zamknęła się w sobie, druga szuka zapomnienia w rutynie, trzecia jest arogancka i wkurzająca, a czwarta udaje przesłodzoną księżniczke. Jednak udało mi z nimi w jakimś stopniu porozumieć. A co tam u Caro?
-Nie odzywa się.
-Ale ja wiem, że nie umie już wytrzymać tej twojej obojętności. Mówiła mi to. Mówię ci, za niedługo pęknie.
-Naprawde tak sądzisz?-zapytał chłopak z błyskiem w oku.
- Na sto procent.-póściła mu oczko.-A co z R5? Ostatnio podobno przeżywacie kryzys.
-A skąd ty posiadasz takie informacje?
-Mówią o tym w 1/3 lokalnych wiadomościach i w każdej gazecie typu "Bravo". Dziwie się, że jeszcze mnie nie wyniuchali. Już to widze "Fioletowowłosa wariatka miesza naszemu zespołowi w głowie! Kim ona jest? Skąd się wzięła? Czy to prawda, że jest zaginioną kuzynką Ratliffa? To wszystko tylko u nas! Kup nasz magazyn za nie całe 5 dolarów a później wpadnij na to, że zamiast wydawać forse mogłaś to wszystko przeczytać w necie! Brava dla ciebie!"
-Przynajmniej wytłumaczyłaś mi nazwe jednej gazaty- zarechotał przechylając się lekko do tyłu i zjadając ostatniego chrupka.
-Ej! On był mój!
-Nieprawda! Był podpisany? -oburzył się blondyn połykając ostatnią przekąske.
-Pośliniony.
-Fuj!-Ross pisnął jak dziewcza.
-Ża hahaha rtowałam!-zielonooka zaczeła się śmiac w niebogłosy. Nigdy nie zapomni miny i tonu Ross'a.
-O ty małpo...-mruknął.-Ja ci pokaże...
-Ej Ross..haha..co ty chcesz hahaha zrobić?-zapytała zaniepokojona.
-Ja ci dam!-krzyknął ze śmiechem i zaczął ją łaskotać.
-Hahaha...Ross...hahahaha....przestań!
-Ani mi się śni.
-Hahaha błagam.
-Przeproś.
- Nie hahahaha..
-No to trudno.-blondasek zaczął ją jeszcze bardziej gilgotać.
-Hahaha no okej, okej.
-Więc?-blondyn na chwilę przestał, jednak dalej mocno ją trzymał, by nie uciekła.
-Przepraszam cię Rossiaczku, za to, że przez mój głupi żart pisnąłeś jak mała dziewczynka, która zobaczyła pająka i za to, że później się z ciebie naśmiewałam.
-Osz ty..-mruknął Ross z uśmiechem na ustach i znów zaczął ją łaskotać.
-Ej hahahahah ej!
Połaskotał ją jeszcze pare minut, po czym legnął obok niej na łóżku.
-Chyba wynajmę Cię jako osobistego pocieszyciela...-westchneła fioletowowłosa.
-Zawsze do usług.-uśmiechnął się.
-Wiesz Ross...mam coś dla ciebie.-zaczeła siadajać.
-Dla mnie?-zdziwił się chłopak i również usiadł.
-Bo wiesz....tak naprawdę to przeze mnie przeżywacie ten kryzys w zespole, to ja wam tylko czas zajmuje.
-To nie prawda, Sam.-powiedział z poważną i surową miną.-Nie wiem, kto ci tych głupstw naopowiadał, ale jak tylko się dowiem....
-Sama o tym wiem Ross, nikt nie musiał mi o tym mówić, o na przykład teraz moglibyście mieć próbę. Wracając...napisałam to zaraz po powrocie tutaj...może ci się spodoba, a może nawet tego użyjesz do jakiegoś tekstu....-podała mu karteczkę.
Rozłożył ją i zaczął czytać:

Today I feel like running naked through your street
To get your attention
Who-oh-ouh
I broke up with my girl, so tell me where to meet
Or did i mention?
Whoa-oh-outh

I dream on, dream about you.
What can I do to make you feel all right?
Baby I don't want to see you cry, no...

I wanna see you smile,
I wannna see you smile

Today I feel like blowing all my cash on you,
I'd buy you anything until I'm broke
(broke, broke)
Today I want to turn your skies from gray to blue.
And if rains on you I'll be your coat
Whoa-oh-outh

I dream on, dream about you.
What can I do to make you feel all right?
Baby I don't want to see you cry, no...

I wanna see you smile,
I wannna see you smile


Let's me take your picure, baby,
I'll save it for a rainy day.
I don't need much
I guess I'm just old fashioned in that way,
So on the count of three, lets see you....

Uh, one! Uh, two!
Uh, one, two!
Uh, one, two three!

Smile
I wanna make you smile, oh, oh
I wanna see you smile
I wana see you smile

It's the things you do
I wanna make you smile.**

-Jeju Sam, przecież to jest genialny tekst!!-zawołał
-Serio?
-Oczywiście, że tak! Tego właśnie nam brakowało! Dobrego tekstu na piosenkę! Jejciu!! Samanto kocham Cię!!
-Oj, przestań bo się jeszcze zarumienie...-zażartowała ukrywając speszenie.
-Powinnaś zostać tekściarką, mówie Ci.
-Dzięki Rossy...
-To ja dziękuje Samy-to mówiąc przytulił się do niej jak małe dziecko do swojej mamy.
-Wiesz...Ross jesteś jesteś dla mnie jak brat, którego nie miałam, a zawsze pragnęłam.
-Zaś Ty Samy, jesteś dla mnie jak siostra, którą mam, ale zawsze chciałem mieć drugą.
Zachichotała i odwzajemniła uścisk.
-Dziękuje Ci, że jesteś.-powiedzieli idealnie w tym samym czasie...



*-cytat z miusicalu "Mały Książe", na którym byłam i polecam ;)
**-jeśli się ktoś nie skapł, jest to po prosty tekst piosenki R5 "Smile"

-------------------------
Suprajs!! I co? I jestem z nowym rozdziałem. Juchu!
I tak oczywiście znowu namieszałam pomiędzy Ramantą...ale cóż...kim bym była jak bym tego nie zrobiła?
I chociaż jest misz-masz to mi się bardzo podoba i muszę się do tego przyznać :)
Męczyłam się nad nim i męczyłam, aż wreszcie go skończyłam.
I CHCĘ WAS BARDZO PRZEPROSIĆ ( W szczególności Dark, Suzie i Natalke), ZA TO, ŻE MNIE NIE BYŁO.
Pierwszym powodem był brak weny.
Nie chciałam pisać rozdziału na "odwal się", bo kocham zarówno to opowiadanie jak i Was, dlatego nie chcę pisać nuuudnego rozdziału, bo zmęczyłabym tym siebie, Was tym bardziej.
Drugim powodem był czas.
Cały czas się uczyłam, spędzałam czas z przyjaciółmi itp. Jednym słowem zawsze wypadało, coś, przez co musiałam odłożyć pisanie na później, ale jak tylko zobaczyłam, że minął już ponad miesiąc od mojego ostatniego rozdziału to powiedziałam "O nie, Kaśka, tak nie będzie! " A dzisiaj zostałam w domu, bo się
przeziębiłam (nie ma to jak latanie po deszczu, przy temp. 11°C w samej bluzie), a w środę mam bardzo ważny egzamin do gimnazjum, więc nie chce ryzykować i leżac pod cieplusią kołderką skończymam rozdział.
Kurczę mam tyle do opowiedzenia, no ale cóż nie pozwole, by to było dłuższe niż sam rozdział...a propo....
Jak Wam się podoba rozdzialik?
Piszcie w komnentarzach!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ


PS.: Stęskniłam się za Wami, misiaczki :* :3 =^.^=

~Kaśka Zwana Gryzoniem

piątek, 1 maja 2015

One Shot

To jest ten One Shot, który zapowiadałam jakiś dłuuuuugi czas temu ^.^ Nie ma nic wspólnego z Rydellington, ale wydaję mi się, że wyszedł nawet fajnie. No może oprócz końcówki bo była troszkę wymuszona. <3 



Rozpoczęcie roku ...całe szczęście nie trwa wiecznie . Przemierzałam korytarze szkoły , która wyglądała jak połowa Hogwartu , tylko po to aby jak najszybciej znaleźć wyjście z tego piekła.
"Zabierz mnie z tond ;c " Wystukałam na klawiaturze telefonu do mojej przyjaciółki . Niechcący jednak wpadłam na kogoś . 
- Oj Przepraszam - wyszeptałam patrząc w kakaowe oczy towarzysza .
-Nic nie szkodzi - uśmiechnął się - Takie pytanie , wiesz może gdzie jest wyjście ?
-Niestety nie ...też go szukam - odparłam smutno po czym ruszyłam z chłopakiem w poszukiwaniu bram ku wolności . 
- Jestem Aiden - podał mi rękę , którą szybko ujęłam .
-A ja Julia
-Niezmiernie miło mi Cię poznać - uśmiechnął się - Coś czuję , że szybko się zaprzyjaźnimy .
-Może i masz rację - poprawiłam torbę na ramieniu - Nareszcie ! - ucieszyłam się widząc upragnione wyjście .
-Tak ! Od pół godziny tego szukam , ta szkoła jest ogromna ...jak , jak - zaczął wymyślać.
-W moich myślach nazwałam ją połową Hogwartu - puściłam mu oczko .
-Hahah - zaśmiał się - Dobre .
-Dziękuje - ukłoniłam się lekko .
-Lepiej , żeby nikt nie zobaczył jak ze mną rozmawiasz 
-Niby czemu ? - zdziwiłam się .
-Miałaś dobry start - stwierdził - Te puste lale Cię polubiły . Jesteś ładna i nadajesz się do grona tych najpopularniejszych którzy szpanują nowymi ciuchami , iPhone'ami i innymi duperelami .
-Ej ! Wyluzuj ...ja nie mam iPhone'a , nie szpanuję ciuchami i nie jestem ładna , a jak one tak uważają to będę musiała je zawieźć .
-Jesteś ładna , tak swoją drogą , a nawet pasujesz do nich bez żadnych dodatków .
-No , a co Ty o nich uważasz ? - zdziwił się na to pytanie - No bo mówisz , że należą do grupy popularnych więc pewnie wszyscy je lubią , a co Ty na prawdę o nich sądzisz ?
-No jak to co ? To lalunie , które ubierają się jak panny z pod latarni , mają zawsze idealnie zaokrąglone paznokcie , a ich fryzury są w nienagannym stanie . Po za tym też mnie trochę pociągają ...No , ale co jak na to mogę jestem TYLKO facetem - podniósł obie ręce w obronie.
-Heeeej ! Ja też mam idealnie zaokrąglone paznokcie , ale nigdy bym się do nich nie przyłączyła , to nie moje klimaty .
-A jakie są Twoje klimaty ? 
-Zwariowane , miłe i nieogarnięte - uśmiechnęłam się i trąciłam go w ramię - Na przykład Ty
-Awww to takie słodkie - udał , że się rumieni .Szłam przed siebie rozglądając się i wtem zobaczyłam coś dziwnego . Ręce zaczęły mi się trząść , serce bić szybko jak młot ,a oczy napełniły się łzami . Odwróciłam się szybko i zaczęłam głęboko oddychać .
-Co jest ? - Aiden spojrzał na mnie troskliwie .
-Powiedzmy , że wydawało mi się iż widziałam swojego byłego .
-I przestraszyłaś się ? 
-Nie , nie widziałam go jakiś rok i czasami tak mam , że wydaję mi się , że go widziałam . Powiedzmy , że tęsknię za nim i czasami tak reaguję , kiedy myślę , że go widzę .
-To słabo - skrzywił się .
-Trochę , ale już się przyzwyczaiłam .
-Jakoś nie widać ....co będzie jak na prawdę go spotkasz ?
-Nie mam pojęcia , ale wątpię , że do tego dojdzie . Przez ten czas idealnie się wymijaliśmy .
-Bo za dużo o nim myślisz . Spodziewasz się tego spotkania , a jak przestaniesz to na niego wpadniesz .
-Oby nie ...jak zobaczy mnie w takim stanie to się przestraszy .
-Wyglądasz świetnie , ale możesz się zrobić na laleczkę i przestać o nim myśleć . To on się zdziwi i Ty pewnie też.
-Wiesz , wątpię że to się uda .
-Czemuż to ?
-Ja nie z tych okej ? Nie wiem czy dam radę .
-Dasz na pewno , tylko w siebie uwierz .- uśmiechnął się zachęcająco .- A jeśli chcesz większą zachętę to jak już go spotkasz mogę poudawać Twojego chłopaka .
-I to ma być zachęta ? - uniosłam brew ku górze .
-TAAAAK! Wiem , że tego pragniesz .- obioł mnie ramieniem i ruszyliśmy na przystanek .
Po 10 minutach przyjechał mój autobus . Jak sie okazało mój nowo poznany kolega nim nie jechał więc tylko się do niego uśmiechnęłam i weszłam do środka transportu .
Zajęłam wolne miejsce i rozkoszowałam się dźwiękiem muzyki płynącej z słuchawek. Myślałam nad tym co powiedział mi brunet, Może miał rację, powinnam się zmienić i jeśli przez przypadek na niego trafię pokazać co stracił. Nowa szkoła to nowy start, mogę dołączyć do tych laluń tak jak i w każdej chwili od nich odejść. Uśmiechnęłam się pod nosem i wystukałam wiadomość do Aiden'a. "Wchodzę w to ;) " po czym napisałam również do mojej przyjaciółki "Sytuacja awaryjna , u mnie za 20 minut" ... w odpowiedzi uzyskałam "OK!" i tylko tyle było mi trzeba, żeby wiedzieć, że się zgodziła. Opuszczając autobus ruszyłam w drogę do domu co zajęło mi nie dłużej niż 6 minut, otworzyłam drzwi i rzuciłam klucze na półkę. Pobiegłam na górę i z skrytki w szafie wyciągnęłam pieniądze na nagłe sytuacje. Owszem, to była nagła sytuacja i to bardzo...
-Co to za nagła sytuacja ?- do mojego pokoju wpadła zdyszana przyjaciółka.
-Chce mu pokazać co stracił- powiedziałam pewna siebie pokazując jej plik banknotów.
-No nareszcie !- zaczęła skakać - To gdzie najpierw ?
-Zakupy - wzięłam torbę i pociągnęłam ją za rękę do wyjścia.

***
Droga do centrum nie była długa. 20 minut autobusem i 2 minuty pieszo. Kupiłyśmy masę rzeczy, w które na ogół bym się nie wbiła, ale to była siła wyższa. Wzięłam ze sobą Reb nie bez powodu. Miała mnie pilnować, żebym się nie zawahała. Ten jeden raz nie miała być w zgodzie ze mną, tylko przeciwko mnie. Jako moja przyjaciółka doskonale wiedziała, że nie potrafię być dla niego wredna, albo inna niż zawsze. Ten jeden człowiek wzbudzał we mnie takie odczucia, że chciałam zawsze mieć go przy sobie.
Poszłyśmy na manicure, który wyglądał tak :

Wróciłam do domu z masą toreb i byłam strasznie zmęczona. W korytarzu zawitała moja mama:
-Wcielasz akcję w życie ? - zapytała ze zdziwieniem.
-Tak- odpowiedziałam lekko dysząc. Moja mama wiedziała o wszystkim i wyła cudowna bo mnie w tym wspierała, a nie ganiła.
-Skąd taka nagła zmiana ?
-Spotkałam dzisiaj takiego chłopaka, który stwierdził, że to dobry pomysł więc oto jestem.
-Wreszcie, już myślałam, że się nie doczekam - uśmiechnęła się i wróciła do kuchni.
Wtargałam rzeczy do pokoju i poukładałam je w szufladach, z jednej strony strasznie się cieszyłam, a z drugiej nie wiedziałam jaki to ma sens skoro nie widzieliśmy się rok. Nawet nie wiem czy jeszcze żyje...
 ***
Wstałam rano z westchnieniem i odrzuciłam kołdrę na bok. Oczywiście jak to ja zaczynałam mieć wątpliwości czy to wszystko ma sens. Kiedy jestem czegoś pewna i gotowa coś zrobić to muszę zacząć od razu...inaczej się złamie, to cała ja. Wstałam i poszłam do łazienki. Związałam włosy gumką i zaczęłam myć zęby, Kiedy skończyłam przemyłam twarz wodą i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. "Co ty robisz ze swoim życiem ?" zapytałam sama siebie i zeszłam na dół. Wyjęłam z lodówki, mrożone gofry i włożyłam je do tostera. Kiedy były już gotowe zjadłam je i wróciłam na górę. Stanęłam przed szafą zastanawiając w co się ubrać, kiedy przypomniałam sobie o planie. Podeszłam do nierozpakowanych toreb, które wczoraj przytargałam. Nie miałam wczoraj ochoty patrzeć na te rzeczy. Może to głupie, ale nie chcę go skrzywdzić chociaż nawet nie wiem takie coś jest możliwe, Wybrałam sobie ciuchy :
Ubrałam się w nie i poszłam do łazienki zrobić makijaż. Oczywiście musiał być mocniejszy niż zazwyczaj, Nałożyłam na powieki trochę szarego cienie i zrobiłam czarne kreski, rzęsy mocno pomalowałam i podkreśliłam oczy. Spojrzałam na efekt w lustrze i chociaż wyglądałam ślicznie nie chciałam taka być. Bezpiecznie czułam się w swoim świecie, kiedy nikt nie zwracał na mnie uwagi.
Wzięłam torbę i wyszłam z domu."I jak wyglądasz landryneczko? " dostałam wiadomość od Reb. "Wyglądam tak jak się czuję :)", "Czyli pięknie?", "Czyli jak szmata" , "Przesadzasz ;* Na pewno nie jest tak źle, trzymaj się i pokaż pazurki kociaku <3", "Jak zawsze ;*", "Tylko ich nie zniszcz !", zaśmiałam się i poszłam na autobus, który pojawił się po minucie. Do szkoły dotarłam po 30 minutach. Przed wejściem czekał na mnie Aiden i zagwizdał na mój widok.
-No,no chciałbym być na miejscu tego chłopaka.- obioł mnie ramieniem,
-Mam nadzieję, że jest tego wart tak jak mi się wydaje, że jest.
-Nie myśl o nim bo się nie pojawi- wyszczerzył swoje białe ząbki,
-Ty zacząłeś - zaśmiałam się.

***

Pierwsza lekcja dłużyła się niemiłosiernie. Na przerwie dorwało mnie grono laluni, które z wielką łaską zaproponowały mi dołączenie do nich, na co z gracją je wyminęłam. Aiden śmiał się ze mnie, że jestem "Tak piękna, że nawet dziewczyny się za mną uganiają" , przewróciłam na to oczami i walnęłam go w ramie,
Stałam akurat przy szafce szukając książki od hiszpańskiego, a Aiden jak to miał w zwyczaju, stał koło mnie, oparty o szafki i zamyślony patrzył w podłogę.
-Nie śpij bo cie ukradną- machnęłam mu ręką przed oczami.
-Jeśli ty mnie ukradniesz to idę spać dalej - uśmiechnął się.
-Nie licz na to- zaśmiałam się i odwróciłam. Moi oczom ukazała się jakaś drużyna męska.-Kto to ?
-Aaaa...dzisiaj są zawody piłki nożnej. Co za nonsens robić je pierwszego dnia szkoły- patrzył się dalej w tamtą stronę, kiedy ja siłowałam się z zamkiem od torby.- Ale ten chłopak perfidnie cie obczaja, jutro dłuższa sukienka cukiereczku, muszę dbać o cnotę mojego maleństwa- pogładził mnie po policzku i założył kosmyk włosów za ucho.
-Dobrze tato - poprawiłam mu kołnierzyk od kurtki i spojrzałam w tym kierunku co chłopak.To był on uśmiechnął się do mnie zabójczo i pomachał. Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam wzrok. Oczy znowu zaszły mi łzami. Aiden schylił się lekko i spojrzał mi w oczy.
-To był on prawda ?- zapytał z troską, a ja tylko pokiwałam głową. Chłopak szybko mnie przytulił. Poszliśmy na lekcję.
-Zostawcie torby kochani, dzisiaj pierwszy dzień i jeszcze nic nie robimy więc możemy iść na mecz zobaczyć jak chłopcy z naszej szkoły rywalizują z innymi drużynami. Aiden złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę boiska. Zajęliśmy miejsca, wiedziałam, że Jesse mnie zauważył. Czułam jego przeszywające spojrzenie, które niegdyś tak kochałam. I w sumie wstyd się przyznać, ale kocham nadal.
-Szlak , zostawiłem telefon w plecaku. Zaraz do ciebie wracam- pocałował mnie w czoło i poszedł.
Bałam się zostawać sama chociażby na minutę, zdezorientowana wyciągnęłam komórkę i zaczęłam pisać wiadomość do Reb "On tu jest !", "Dasz radę, pokaż że już Ci nie zależy" ...ech, łatwo mówić, powiedziałam do siebie cicho.
-Co łatwo mówić ?- to był ten głos, odetchnęłam i starałam się być wredna.
-A czemu cie to interesuje ?- zaśmiał się.
-Co ty taka chłodna? Przecież słońce świeci
-To miało być śmieszne? Bo nie było- powiedziałam szczerze.
-Daj spokój, tęskniłem za tobą- zaczął się do mnie przybliżać. Zaczęłam ciężej oddychać, a ręce zaczęły mi się trząść, kochałam go i to bardzo, i uległabym mu z pewnością, żeby tylko mieć pewność, że jest gdzieś niedaleko mnie, i że mogę mieć z nim kontakt w każdej chwili.
-Czy mógłbyś się odwalić od mojej dziewczyny?- uśmiechnął się miło Aiden i obioł mnie ramieniem.
-Sorry stary, ale wiesz jak to mówią....stara miłość nie rdzewieje- zaśmiał się, puścił mi oczko i wrócił do swojej drużyny.
- Wszystko okej ? - wtuliłam się w niego i nie chciałam puścić, ten dzień był koszmarny.

***
Weekend nadszedł, od tamtego wydarzenia nie miałam żadnego kontaktu z Jessem. Nie wiedziałam czy się cieszyć czy płakać...bo z jednej strony chcę go mieć, ale z drugiej się boję, że znowu stanie się to co wcześniej. Siedziałam w salonie i czytałam książkę, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Poszłam je otworzyć, ale to był zły pomysł. Jesse wepchnął mi się do domu i zamknął drzwi.
-Muszę z Tobą pogadać- powiedział z powagą, na co przytaknęłam i wskazałam, żeby usiadł.- To co było, kiedyś tak nagle do mnie wróciło, nie chcę rozbijać twojego związku, ale chce żebyś wiedziała.
-Też za tobą tęskniłam i czekałam na ciebie cały rok, a nie chciał ci się narzucać...nie drążmy tego, to co było nie wróci.
-Ale może- zbliżył się do mnie i pocałował. Po części tego chciałam, ale po drugiej nie. Odepchnęłam go od siebie.- Nie chcesz mnie już ?- zapytał, a ja milczałam. On się zdenerwował i wyszedł trzaskając drzwiami. Wzięłam telefon i wystukałam " Potrzebuje cie" , po 20 minut w domu zabrzmiał huk, a po chwili już siedziałam w objęciach Aiden'a.
-Wyjdziemy z tego razem- pocałował mnie w czoło- Nie warto się przejmować jakimś kretynem.


To nie jest autentyczna historia, no może tylko fragmenty, Nie wiem czy jestem jedynym przypadkiem czy niektórym też się to zdarzyło, ale chociaż to nie łatwe i zajmuje dużo czasu to jednak trzeba się pozbierać w sobie i zapomnieć. Bo żyjąc przeszłością gubimy czas, który później trzeba dogonić i zatrzymać, żeby nadrobić wszystko co nas ominęło. Dobrze jest mieć przyjaciela, który pomorze wyjść z tej sytuacji ;*