wtorek, 2 grudnia 2014

Rozdział 13


        Rozdział powstał dzięki wspaniałej dziewczynie Ala W .   Naprawdę                   bardzo Ci dziękuję ,  rozdział jest wspaniały , a ja jestem                                                   Twoją dłużniczką ;**  
      Jeśli chcecie więcej Rydellington , wpadajcie na blog Al:
                http://this-is-impossible-r5-story.blogspot.com/
                 Jest naprawdę świetny i warty przeczytania <3 ! 



***Oczami Rydel***

Denerwowałam się, kiedy nadszedł dzień powrotu do domu. Będę musiała poważnie porozmawiać z Lukiem. Nie mogę tego ciągnąć skoro ciągle go zdradzam. To byłoby nieuczciwe. 
Właśnie skończyłam pakować swoją walizkę. Stałam teraz nad bagażem i zastanawiałam, jak ją dopnę. Usłyszałam delikatne stukanie w drzwi.
- Proszę!!! - krzyknęłam i podrapałam się po podbródku. Po co ja pakowałam tyle ubrań? Albo inne pytanie: Po kiego ja jeszcze tutaj szłam na zakupy? Do pomieszczenia wszedł Ratliff, 
który widząc mnie gdybającą nad walizką, zaśmiał się cicho. 
- Co robisz Dells? - machnęłam na niego ręką. Podszedł do mnie i stanął obok. Spojrzał na wysypujące się ciuchy. Pstryknęłam palcami. 
- Wiem! - odparłam, po czym z uśmiechem spojrzałam na przyjaciela. - Ell? - zatrzepotałam rzęsami. Zrobił kwaśną minę.
- Co mam zrobić? - spytał zrezygnowany. Przytuliłam go.
- Usiądziesz na mojej walizce? - westchnął głośno i wykonał moje polecenie. - Dobra. - popatrzyłam na niego. - A teraz przesuń się bardziej na środek to może uda mi się ją zapiąć. 
- Muszę? - schyliłam głowę i wydęłam usta, udając, że jest mi smutno. - No okej. Nie patrz tak. - ukucnęłam. Chwyciłam za zamek, ale to nic nie dało. Próbowałam jeszcze parę razy, ale 
nie dało to żadnego rezultatu. - Może ty usiądziesz, a ja dopnę co? Chyba, że wyrzucisz trochę tych ciuchów. - zaprzeczyłam energicznym ruchem głowy. - Dobra. To właź. - tym razem 
to ja siedziałam. Patrzyłam na jego ruchy i muszę przyznać, że jednak lepiej mu poszło ode mnie. Po pięciu minutach walizka była gotowa do podróży.
- Rat? - uśmiechnęłam się do niego słodko. Opuścił bezwładnie ręce.
- Zakładam, że mam ją teraz wynieść? - pokiwałam głową. Brunet chwycił bagaż i zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. - Wisisz mi przysługę. - szepnął przy moim uchu. 
Uśmiechnęłam się blado.
- Rydel idzie... - zauważyłam sylwetkę Rikera. Odsunęłam się od chłopaka.
- Tak. Idziemy już. - otrzepałam się z niewidzialnego kurzu. - Nie pytaj. - dodałam, zauważając spojrzenie brata. Ellington zaśmiał się cicho, a Rik tylko pokręcił głową w niedowierzaniu.
***
Lot upłynął nam na miłej rozmowie. Czas szybko zleciał. Nikomu nie chciało się rozpakowywać bagażu, więc wszystkie walizki stały przy drzwiach. Chwyciłam ze telefon i wybrałam 
numer. Zastanawiałam się, czy na pewno chcę to zrobić. Westchnęłam i przycisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo? - usłyszałam. 
- Hej Luke. Możesz do mnie przyjść? - zaczęłam prosto z mostu. 
- Wiesz, bo ja miałem zamiar...
- To ważne. - dodałam poważnie. 
- Skoro tak mówisz. - odparł zrezygnowany. Wywróciłam oczami.
- Dobra. To do zobaczenia. - rozłączyłam się i usiadłam w fotelu. 
- Coś sie stało? - odwróciłam się w stronę mojego młodszego braciszka.
- Nie Ross. Wszystko gra. Muszę coś załatwić. - wstałam i podeszłam do drzwi.
- Co takiego?
- Muszę zrobić, jak należy. - stwierdziłam cicho i wyszłam. Pod bramą zauważyłam Luke'a ze smętną miną. Ręce miał w kieszeni i widać było, że nie miał ochoty przychodzić. Podeszłam 
do niego. - Cześć. - przywitałam się smutno.
- Hej. - spojrzał na mnie. Przełknęłam ślinę.
- Słuchaj muszę ci coś powiedzieć... - zaczęłam. W jego oczach dostrzegłam kryjącą się ciekawość. - Podczas tego wyjazdu coś zrozumiałam...
- Kochasz tego twojego przyjaciela prawda? - rozdziawiłam usta ze zdziwienia. - Tak myślałem. - zaśmiał się.
- Skąd...jak...co...
- To widać Rydel. - uśmiechnęłam się lekko. - To co? Przyjaciele? - spytał, rozkładając ramiona. Wtuliłam się w niego.
- Przyjaciele. - szepnęłam. 

***Oczami Ellingtona***

- Savannah? - spojrzałem na dziewczynę. Uśmiechnęła się nieprzytomnie. 
- Hmmm? - stanęła naprzeciwko mnie.
- Ja...musimy porozmawiać. - zacząłem niepewnie. - Wiesz, że to między nami...
- Ratliff to koniec. - szepnęła i spuściła głowę.
- Chciałem ci powiedzieć, że...że co?! - rozszerzyłem źrenice. 
- To nie mogło się udać. Jesteśmy z dwóch różnych światów. Życzę ci powodzenia. - poklepała mnie po ramieniu i zaczęła się oddalać.
- Powodzenia z czym?! - krzyknąłem. Odwróciła się w moją stronę. 
- Jak to z czym?! - zaśmiała się. - Leć do niej! - wskazała na dom Lynchów. Popatrzyłem na nią zdziwiony. - No co?! Nawet ślepy by to zauważył! Na co czekasz?! - zaśmiała się. Po chwili całkowicie straciłem ją z pola widzenia. Pokręciłem głową i zacząłem powoli kroczyć w stronę posiadłości przyjaciół. Kiedy przeszedłem przez bramkę, zobaczyłem Rydel, 
która wynosiła śmieci. Podbiegłem do niej i podniosłem w górę. Zaśmiała się.
- Co ty robisz? - spytała rozbawiona. Okręciłem ją wokół własnej osi, czym spowodowałem, że jej twarz rozświetlił jeszcze większy uśmiech. Blond włosy wirowały na wietrze. Wyglądała ślicznie.
- No gołąbeczki...sweet focia na twittera? - odstawiłem dziewczynę i spojrzałem na Rocky'ego, który stał w drzwiach.
- Oj biada ci brat, biada. - Ryd cały czas się śmiała. 

***Oczami Rydel***

Zaczęłam gonić brata po całym podwórku, mamrocząc coś o gołębiach i pokoju. W końcu potknęłam się i upadłam na trawę. Zaśmiałam się. Obok mnie zaraz pojawił się zmartwiony 
przyjaciel.
- Delly nic ci nie jest? - spytał i podniósł mój podbródek. Ta jego troska jest nawet urocza. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie. Spokojnie nie umieram. - zachichotałam i próbowałam wstać, ale trawa była śliska i znowu wylądowałam na ziemi. Głupie zraszacze.
- Pomogę ci. - miałam już coś powiedzieć, ale znalazłam się w jego ramionach. Spokojnie,  jakbym w ogóle nie była ciężka, ruszył w stronę domu. Mimowolnie się w niego wtuliłam i 
napawałam się zapachem jego perfum. Otworzył drzwi kopniakiem i wszedł do środka.
- Czuje się, jak panna młoda. - zaśmiałam się. Uśmiechnął się lekko. Ostrożnie usadził mnie na kanapie, a sam usiadł obok. - Co teraz? - wzruszył ramionami. Patrzyliśmy na siebie w 
ciszy. Ale takiej przyjemnej. Jak dla mnie ta chwila mogłaby trwać w nieskończoność. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w rytm bicia własnego serca. 
- Rydel? - otworzyłam oczy. 


- Hmmm?

5 komentarzy:

  1. E tam. To nie było aż takie trudne :)
    Mam nadzieję, że szybko wyjdziesz z depresji.
    A oprócz tego życzę ci także weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Ci bardzo ;*** Ja Tobie też , no bo wiesz xD Czekam na next'a u Ciebie ^^

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Kiedy następny? Nie moge się doczekać ;_;

      Usuń
    2. Właśnie go piszę ^.^ Będzie opublikowany jutro . Taki prezent Świąteczny ode mnie dla Was ;* Więc cierpliwości pracuję nad nim <3 !

      Usuń