piątek, 4 marca 2016

Rozdział 42

Dzieli nas już tylko 8 rozdziałów od WIELKIEGO KOŃCA. 
Spieszmy się kochać naszych bohaterów, to już ostatnie momenty, kiedy możecie dzielić z nimi historię...

Minął już tydzień od poważnej rozmowy między zespołem. Poirytowani chłopcy prowadzili zaciętą dyskusję wywlekając swoje żale i buntując się przeciwko siostrze. Przez te wszystkie dni unikali jej jak i Ellingtona, lub rzucali im pogardliwe, przepełnione wściekłością spojrzenia.
Sami ze sobą też się nie dogadywali, raz na jakiś czas rozpoczynali rozmowę, która i tak z niewiadomych powodów zakończyła się kłótnią. Nawet dziewczyny odcięły się na jakiś czas od swoich partnerów aby mogli spokojnie poukładać sobie wszystko w głowach, chociaż prawdę mówiąc same nie rozumiały dlaczego tak ich to zdenerwowało.

Rydel właśnie chciała po cichu przemknąć do kuchni, tak aby jej bracia jej nie zauważyli. Niestety udało jej się to tylko po części, ponieważ tam przy blacie siedział Rocky "nalewając" mleko do miski. Nie byłoby to dziwne gdyby nie fakt, że wgapiał się w ścianę, karton mleka nie był odkręcony, a miska stała na odwrót. Dziewczyna niepewnie podeszła do blatu i patrzyła na brata, który zdawał się jej nie zauważać, zdecydowała więc, że podejmie próbę "wybudzenia" go.
-Emmm Rocky?- zapytała niepewnie, a ten nieprzytomny przeniósł na nią spojrzenie.
-Hmmm ?
-Wszystko w porządku?- dziewczyna nie chciała spowodować kolejnej awantury więc nie była pewna czy o to pytać.
-Taaak, czemu pytasz? - brunet podniósł brew ku górze.
- Masz miskę na odwrót i wlewasz do niej nieodkręcone mleko.- skwitowała szybko. Chłopak popatrzył się na rzeczy, które stały koło niego po czym odstawił karton na blat i westchnął.
-Grunt, że nie rozlałem- powiedział dumny z siebie wypychając pierś do przodu w akcie dumy.
Uśmiechnęłam się lekko, patrząc czy brunet zaraz nie wybuchnie.
-Planowałam zrobić gofry, chcesz może?- brunet zawiesił spojrzenie na moich oczach przez tak długi czas, że zaczęłam martwić się o swoje życie.
-Jasne- odchrząknął - Pomogę Ci- wstał ze stołka i podszedł do mnie. Przytaknęłam ochoczo i zaczęliśmy wspólnie wyjmować potrzebne rzeczy i w ciszy zabraliśmy się za przygotowywanie posiłku.
-Słuchaj Delly, co do tej trasy....- zaczął, a ja przełknęłam ślinę i przymknęłam oczy- To nie jest tak, że jesteśmy źli na Was, no bo gdyby nie wy to pewnie nigdy byśmy się za to nie wzięli, ale po prostu....Teraz każdy ma swoją drugą połówkę, rozumiesz?- przytaknęłam mu - I tak odłączać się od nich w takim momencie to trochę tak słabo wyszło. No bo Ty z Ellem macie siebie cały czas, a my po prostu będziemy tęsknić- westchnął, a ja popatrzyłam na niego jak na.....Idiotę. Brunet to zauważył i też na mnie spojrzał.- Cooo?
-Kto Wam się każe rozstawać? Przecież dziewczyny jadą z nami, jeśli tylko będą chciały oczywiście.
-Naprawdę?!- wrzasnął podekscytowany ściągając przy tym pozostałą część do kuchni.
-Wydawało nam się, że to jest oczywiste... Chłopcy, czy wy czasem myślicie?- westchnęłam patrząc na nich z politowaniem.
-Dziewczyny mogą jechać z nami - sprostował Rocky wywracając oczami, kiedy spostrzegł minę pozostałych chłopaków.
-No Caro z nami jedzie- Ross wzruszył ramionami jakby to było oczywiste i usiadł spokojnie na stołku.
-No to za co Ty się tak właściwie prułeś?- Riker popatrzył na niego zdziwiony, zajmując miejsce obok brata,
-Że nie ustalili tego z nami? A wy niby o co?
-No o to, że musimy zostawić tutaj dziewczyny - zdziwił się Rocky.
-Przecież to było oczywiste, że mogą pojechać z nami..pfff idioci.- skwitował blondyn, zamaczając palec w masie do gofrów za co dostał po łapie- Ałł- spojrzał na mnie z wyrzutem i zaczął rozmasowywać sobie miejsce, w które oberwał.
-Cienias- prychnął Riker, przez co z Rossem zaczęli dźgać się w żebra co raz szybciej co zakończyło się wylądowaniem obojga na podłodze. Westchnęliśmy z brunetami patrząc się na tą scenę i nic nie mówiliśmy. Teoretycznie wyjaśniliśmy sobie wszystko, praktycznie nie wyjaśniliśmy nic, a żadne z nas nie chciało wszczynać awantury, więc ignorowaliśmy niektóre zachowania aby znowu nie zacząć się na siebie obrażać. No bo w końcu jesteśmy rodziną.


Parę godzin później siedzieliśmy wszyscy razem, oglądając film. Taki rodzinny wieczór na naprawienie relacji. Dziewczyn z nami nadal nie było, stwierdzili, że dadzą nam czas na powrót to dawnych spraw.
-Z każdym dniem jesteśmy coraz bliżej wyjazdu- Zagadną nagle Rocky, bawiąc się końcem koszulki.
-Nie pierwszy nie ostatni raz bracie- Riker oderwał wzrok od ekranu i przeniósł do na brata.
-Niby fakt, ale mam dziwne wrażenie, że to wszytko miałoby pęknąć jak bańka mydlana, wiecie?- każdy przeniósł uwagę na bruneta, który się wyprostował na kanapie- To tak jakby coś miało się zepsuć, albo jakby to wszystko nie było prawdziwe.
-W sensieee ?- przeciągnęłam.
-No w sensie, że to się nie dzieje.
-Zluzuj bracie, jak chcesz to mogę Cię uszczypnąć- Ross zaczął szczypać bruneta po ciele, a ten tylko zwinął się na ziemi, krzycząc i śmiejąc się jednocześnie.
-PRZESTAŃ- Rocky bił go po rękach aby mieć chociaż chwilę na zaczerpnięcie oddechu. Jako, że udawało mu się odepchnięcie blondyna, wszyscy pozostali chłopcy po wymienieniu złowieszczych uśmiechów rzucili się na bruneta wspólnie do łaskocząc. W całym salonie dało się usłyszeć jedynie nasz głośne śmiechy. Po czasie chłopcy spostrzegli, że jako jedyna siedzę na kanapie i jedynie się przyglądam, więc rzucili się tym razem na mnie zrzucając tym samym z kanapy.
Nie wiedziałam czy miało to być w ramach zemsty czy naprawdę mi wybaczyli, ale miałam nadzieję, ze w końcu będzie między nami normalna atmosfera.


Hej kochani <3 Niewiarygodne, że dotarliśmy już tak daleko i niedługo to wszystko się skończy! 
Jeszcze tylko 8 rozdziałów i Epilog, który nota be jest już napisany i dopięty na ostatni guzik. Rozdział trochę krótki, ale w sumie może robić za przejściówkę przed tym jak trzeba będzie rozkręcić historię aby doprowadzić ją do końca. Tak czy tak mam nadzieję, że się podobał.
Trzymajcie się ciepło <3!
~Dark