Rydel i Ellington <3 Rydellington
***Oczami Rydel***
Siedziałam na moim kochanym drzewie rozmyślając o życiu. Jak zwykle z resztą, kiedy tu przychodzę. Zaczęłam myśleć nad przyszłością, którą chciałabym tworzyć dalej w towarzystwie Ellingtona. Chciałbym mieć go już zawsze przy sobie, ale boję się. Boję się do końca zaangażować w ten związek bo przecież nic nie trwa wiecznie. Jeśli coś by się zepsuło to zespół mógłby ucierpieć.
I tak już ostatnio zaczęliśmy się kłócić, mówią, że związek bez kłótni nie ma szans przetrwać i może mają rację, ale to tak strasznie boli.
Zespół- to kolejna rzecz, o której myślałam. Coś się z nami dzieje. Od kiedy każdy zaczął się z kimś spotykać nie graliśmy niczego. Czasami myślę, że moje szczęście postawiło pieczęć na istnieniu zespołu. Niby ciągle coś chcemy z tym zrobić, ale spychamy to na bok przez "ważniejsze" sprawy.
Boję się ,że wszystko się rozsypię. Albo że nagle się obudzę i wrócę z powrotem do punktu wyjścia.
Myślenie czasami powstrzymuje od życia pełną parą. Od podejmowania słusznych, ale ryzykownych decyzji. Chciałabym pstryknąć palcami i naprawić wszystkie problemy, ale nie mogę....nikt nie może bo nikt nie posiada takiej władzy.
Musiałam z kimś o tym pogadać aby dostać jakąś radę. Zamiast tego od zawsze siadałam na drzewie i jak za przeproszeniem, chory umysłowo człowiek gadałam do drzewa o 6 rano.
Kombinowałam na setki sposobów i zawsze wracałam do punktu wyjścia....musiałam pogadać z braćmi.
-Hej, hej tam na górze- usłyszałam męski głos.- Przepraszam nie widziała pani może takiej ślicznej blondynki, o pięknych czekoladowych oczach i anielskim głosie ? Zgubiła mi się, albo raczej uciekła mi z łóżka jakoś w okolicach 5 rano i nie mogę jej znaleźć.
-Ha ha , bardzo śmieszne - uśmiechnęłam się- Co tu robisz ?
-Uciekłaś mi, myślałem, że Ci się znudziłem- zaczął się wspinać na drzewo- Posuń się- przesunęłam się kawałek, a chłopak usiadł koło mnie.
-Nigdy byś mi się nie znudził - oparłam głowę na jego ramieniu.
-Odpowiem Ci, ale złapie oddech- zaczął dyszeć na co zaczęłam się śmiać- Rany nie mam kondycji, muszę zacząć biegać - obioł mnie ramieniem.
-Skąd wiedziałeś, że tu będę ?
-Mówiłaś mi kiedyś o tym miejscu i o tym, że lubisz tutaj przychodzić jak masz problem
-Sądziłam, że byłeś tak zaspany i nie słuchałeś co do ciebie mówiłam
-Błąd kochanie, ja zawsze Cię słucham - pocałował mnie w czoło i przyciągnął bliżej siebie - To co Cię trapi księżniczko?
-O mój książę , gdybyś tylko wiedział ile myśli niespokojnie krąży po mej głowie- powiedziałam "bajkowym" głosem
-Powiedz mi - złapał mnie za dłoń i spojrzał w oczy- Postaram się pomóc ukoić twe myśli i znaleźć im spokój .
-Wiesz mój książę co masz robić abym myśleć zaprzestała - delikatnie się uśmiechnęłam ,a ten mnie pocałował .-Bardziej chodziło mi o "zjedźmy z drzewa myślenia", ale okej .- ten spojrzał na mnie jak na małe dziecko . Zszedł z drzewa powoli i ostrożnie bo z jego zdolnościami mógłby spaść.
-Skacz!- krzyknął i wystawił ręce przed siebie.
-Hahah nie dzięki ,dobrze mi tu -powiedziałam przerażona.
-Myślałem ,że chciałaś zejść.
-Dobrze mi tu, chciałam się tylko Ciebie pozbyć, robiłeś mi tu sztuczny tłum- skłamałam
-Zabawne ...złapie Cię- pokiwałam przecząco głową- Ufasz mi ?
-Tak, tak, zazwyczaj tam, ale teraz to jakoś nie- zaśmiałam się nerwowo.
-No dalej Delly , nie myśl o tym, tylko skocz.
-Jak zginę to połóż mi stokrotki na grobie - powiedziałam i skoczyłam prosto w silne ramiona mojego chłopaka.
-I co ?- uniósł do góry brwi do góry i uśmiechnął się zalotnie- Było aż tak strasznie ?
-Nawet gorzej - zeskoczyłam z jego rąk i stanęłam na przeciwko niego.
-Wydawało mi się, że zawsze chciałaś latać- uśmiechnął się, a ja go zmroziłam spojrzeniem.
-Latać ? Tak. Spadać? Nie koniecznie - pstryknęłam go w nos i pocałowałam .
-Oj skarbie , jestem pewien, że było niesamowicie - pocałował mnie w głowę i przytulił do siebie.
-Skacz!- krzyknął i wystawił ręce przed siebie.
-Hahah nie dzięki ,dobrze mi tu -powiedziałam przerażona.
-Myślałem ,że chciałaś zejść.
-Dobrze mi tu, chciałam się tylko Ciebie pozbyć, robiłeś mi tu sztuczny tłum- skłamałam
-Zabawne ...złapie Cię- pokiwałam przecząco głową- Ufasz mi ?
-Tak, tak, zazwyczaj tam, ale teraz to jakoś nie- zaśmiałam się nerwowo.
-No dalej Delly , nie myśl o tym, tylko skocz.
-Jak zginę to połóż mi stokrotki na grobie - powiedziałam i skoczyłam prosto w silne ramiona mojego chłopaka.
-I co ?- uniósł do góry brwi do góry i uśmiechnął się zalotnie- Było aż tak strasznie ?
-Nawet gorzej - zeskoczyłam z jego rąk i stanęłam na przeciwko niego.
-Wydawało mi się, że zawsze chciałaś latać- uśmiechnął się, a ja go zmroziłam spojrzeniem.
-Latać ? Tak. Spadać? Nie koniecznie - pstryknęłam go w nos i pocałowałam .
-Oj skarbie , jestem pewien, że było niesamowicie - pocałował mnie w głowę i przytulił do siebie.
-Rydel ? - zapytał niepewnie łapiąc mnie za dłonie .
-No co tam ?- uśmiechnęłam się zachęcająco.
-Pójdziesz ze mną na randkę ?
-No jasne głuptasie, że z Tobą pójdę .
-Świetnie -ucieszył się - To wpadnę po Ciebie o 20 . Ubierz się ładnie i zabierz ze sobą swój śliczny uśmiech -puścił mi oczko.
-Kurcze, planowałam go zostawić w domu- posmutniałam.
-Boże jak ja Cie kocham- powiedział patrząc mi w oczy.
-A wiesz, że ja też Ciebie kocham?- zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Jak możesz ?- zaśmiał się i mnie pocałował . Szliśmy sobie spokojnie, rozkoszując się ciszą i lekkim wietrzykiem. Ellington odprowadził mnie pod sam dom i pocałował na pożegnanie.
-Będę o 8. - pogłaskał mnie po policzku i odszedł.
Z westchnieniem i wielkim uśmiechem na ustach weszłam do domu.
Poszłam do kuchni po paczkę ciastek zbożowych i szklankę mleka. Z przygotowanym śniadaniem ruszyłam na górę do swojego pokoju, aby obmyślić strój na dzisiejszą randkę.
Bo prawie 3 godzinach rozmyślań, w końcu zdecydowałam się wybrać to :
-Kurcze, planowałam go zostawić w domu- posmutniałam.
-Boże jak ja Cie kocham- powiedział patrząc mi w oczy.
-A wiesz, że ja też Ciebie kocham?- zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Jak możesz ?- zaśmiał się i mnie pocałował . Szliśmy sobie spokojnie, rozkoszując się ciszą i lekkim wietrzykiem. Ellington odprowadził mnie pod sam dom i pocałował na pożegnanie.
-Będę o 8. - pogłaskał mnie po policzku i odszedł.
Z westchnieniem i wielkim uśmiechem na ustach weszłam do domu.
Poszłam do kuchni po paczkę ciastek zbożowych i szklankę mleka. Z przygotowanym śniadaniem ruszyłam na górę do swojego pokoju, aby obmyślić strój na dzisiejszą randkę.
Bo prawie 3 godzinach rozmyślań, w końcu zdecydowałam się wybrać to :
Pomalowałam paznokcie na biało i z niecierpliwością czekałam aż wyschną .
Po 20 minutach męki poszłam pod prysznic. Umyłam się dokładnie po czym założyłam bieliznę i szlafrok. Wytarłam jeszcze włosy i tak zeszłam na dół, żeby coś zjeść.
***W tym samym czasie u Ellingtona"
Gdzie to jest, gdzie to jest ! Krzyczałem sam do siebie przerzucają cały pokój to góry nogami .
Kiedy, w końcu zrezygnowany rzuciłem się na łóżko, skierowałem swoje spojrzenie w kierunku półki nad biurkiem. Westchnąłem ciężko i przewróciłem oczami , wlepiając spojrzenie w sufit.
"Tylko spokojnie, nie daj się zwariować", szeptałem sobie pod nosem głęboko oddychając.
Podszedłem do półki i sięgnąłem po pudełko stojące na niej. Masz szczęście, że tu jesteś , powiedziałem to małego przedmiotu, który pewnie teraz gdyby mógł , śmiałby się ze mnie.
Odłożyłem go na miejsce i uśmiechnąłem się pod nosem.
Poszedłem szybko wziąć prysznic, a później szybko coś zjadłem. Puściłem sobie muzykę na cały dom i zacząłem śpiewać tańcząc przy tym w samych bokserkach. Miałem mnóstwo energii i cieszyłem się jak głupi sam nie wiedząc z czego .
W czasie tego wszystkiego zacząłem sprzątać mieszkanie. Tak zeszło mi to parę godzin .
O 18:50 postanowiłem się jeszcze ubrać. Ubrałem ciemne dżinsy i białą koszulę.
Wziąłem jeszcze marynarkę, nie dlatego, że chciałem, było mi za gorąco. Po prostu gdyby później Rydel się zrobiło zimno nie miałbym jej czego dać. Zabrałem ze sobą to nieszczęsne pudełko i wyszedłem z domu. Po drodze wszedłem jeszcze do kwiaciarki po kwity dla mojej kobiety. Usatysfakcjonowany ruszyłem do domu po miłość mego życia.
***Oczami Rydel***
Czekałam gotowa z niecierpliwością. Siedziałam na kanapie i zastanawiałam się czy ubranie wysokich szpilek to był aby na pewno dobry pomysł. Rozmyślałam tak jeszcze chwilkę, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko do nich podeszłam i je otworzyłam. Uśmiechnęłam się do bruneta szeroko.
-Oto najpiękniejsze kwiaty, dla najpiękniejszej kobiety na świecie- podał mi duży bukiet róż.
-Dziękuję, jesteś kochany- wstawiłam kwiaty do wody i wyszliśmy.- Powiesz mi gdzie idziemy ?
-Po co mam Ci mówić, skoro zaraz tam będziemy?- pocałował mnie lekko.
-Tym razem Ci odpuszczę- powiedziałam cicho na co brunet się zaśmiał.
Po 15 minutach byliśmy w pięknej restauracji.
-To był aż taki sekret ,że nie mogłeś mi powiedzieć?- zaśmiałam się i uśmiechnęłam do niego słodko.
-Nie był ,ale chcę Cię nauczyć cierpliwości- nachylił się w moją stronę.
-Ja jestem cierpliwa- powtórzyłam jego czyn.
-No jasne,że tak kochanie- pocałował mnie w nos na co zachichotałam. Akurat wtedy podszedł do nas kelner.
-Co państwu podać ?- zapytał. Ellington spojrzał na mnie porozumiewawczo, prawda była taka,że nic nie zamówiliśmy. Brunet szybko zerknął w kartę tak, żeby kelner nie zwrócił na to uwagi.
-Największy talerz frytek jaki macie i dwa koktajle czekoladowe.- powiedział wymijająco. Kelner spojrzał na nas zdziwiony i odszedł. Jak, tylko straciliśmy go z oczu zaczęliśmy się śmiać.
-To raczej nie codzienny widok, żeby ktoś zamawiał frytki w takiej restauracji.
-Ej- oburzył się - Mają to w karcie - zaśmiał się. rzucając menu na stół.
-Boże jak ja Cię kocham - zaśmiałam się nie patrząc na niego.
-No wiem - szturchnął mnie nogą pod stołem przez co podniosłam na niego wzrok- Ja Ciebie też.
I znowu w najmniej odpowiednim momencie przyszedł kelner z dwoma koktajlami i WIELKIM talerzem frytek . Znowu buchnęliśmy śmiechem. Zaczęliśmy się zajadać frytkami, które swoją drogą były MEGA PYSZNE .
Kiedy wyszliśmy z restauracji śmialiśmy się całą drogę jakbyśmy byli pijani. Może to przez te koktajle, a może to ta niezręczna cisza, która czasami zapadała między nami.
Szliśmy przez ciemny park, trzymając się za ręce , śmiejąc wniebogłosy i śpiewając piosenki. Kiedy się już zmęczyliśmy usiedliśmy na jednej z pobliskich ławek.
***Oczami Ellingtona***
Siedzieliśmy na ławce przytuleni do siebie.
-Wiesz Rydel, kiedy dzisiaj pytałem się Ciebie czy pójdziesz ze mną na randkę, bałem się, że powiesz mi, że masz lepsze plany niż spotkanie ze mną. I ja nie chcę się tak więcej czuć, chce wiedzieć jakie masz plany i mieć pewność, że na sto procent są związane ze mną. Chciałem się Ciebie zapytać dzisiaj czy masz wolny wieczór, ale wolałbym się zapytać czy masz wolne całe życie. Jesteś tą, którą kocham nad życie. Kiedy rano obudziłem się bez Ciebie obok, wariowałem w środku, że mnie zostawiłaś. -zaśmiał się nerwowo.
-Nigdy bym Cie nie zostawiła, przecież wiesz,że Cie kocham.
-Wiem, wiem Rydel, tylko - zawahał się- Chce mieć pewność, że nikt inny nie pokocha Ciebie tak bardzo jak ja to robię. Może to strasznie samolubne, ale chce Cię mieć ,tylko dla siebie.
-Do czego Ty zmierzasz Ell- zaśmiała się i spojrzała na mnie.
-Mamy cudowny zespół i związek, który pozostanie przyjaźnią na zawsze i ja nie che, żebyś była, tylko moją dziewczyną - blondynka spojrzała na mnie zdziwiona, zaśmiałem się w duchu ,klęknąłem przed nią i wyjąłem pierścionek:
-Wyjdziesz za mnie ?- uśmiechnąłem się będąc pewny swego. Dziewczyna mocno mnie przytuliła.- Toooo odpowiesz ?- Rydel zaczęła się wachlować rękoma.
-Oczywiście, że tak - pocałowała mnie mocno. Założyłem jej pierścionek na palec i przytuliłem.
Macie Rydellington ^^ Rozdział może krótki, ale właśnie tak miał wyglądać i tak miał się skończyć więc jest dobrze :D To już 3 część więc została jeszcze, tylko jedna, ale to już robota dla Kasi :)
Także, powodzenia słońce ! <3
Po 20 minutach męki poszłam pod prysznic. Umyłam się dokładnie po czym założyłam bieliznę i szlafrok. Wytarłam jeszcze włosy i tak zeszłam na dół, żeby coś zjeść.
***W tym samym czasie u Ellingtona"
Gdzie to jest, gdzie to jest ! Krzyczałem sam do siebie przerzucają cały pokój to góry nogami .
Kiedy, w końcu zrezygnowany rzuciłem się na łóżko, skierowałem swoje spojrzenie w kierunku półki nad biurkiem. Westchnąłem ciężko i przewróciłem oczami , wlepiając spojrzenie w sufit.
"Tylko spokojnie, nie daj się zwariować", szeptałem sobie pod nosem głęboko oddychając.
Podszedłem do półki i sięgnąłem po pudełko stojące na niej. Masz szczęście, że tu jesteś , powiedziałem to małego przedmiotu, który pewnie teraz gdyby mógł , śmiałby się ze mnie.
Odłożyłem go na miejsce i uśmiechnąłem się pod nosem.
Poszedłem szybko wziąć prysznic, a później szybko coś zjadłem. Puściłem sobie muzykę na cały dom i zacząłem śpiewać tańcząc przy tym w samych bokserkach. Miałem mnóstwo energii i cieszyłem się jak głupi sam nie wiedząc z czego .
W czasie tego wszystkiego zacząłem sprzątać mieszkanie. Tak zeszło mi to parę godzin .
O 18:50 postanowiłem się jeszcze ubrać. Ubrałem ciemne dżinsy i białą koszulę.
Wziąłem jeszcze marynarkę, nie dlatego, że chciałem, było mi za gorąco. Po prostu gdyby później Rydel się zrobiło zimno nie miałbym jej czego dać. Zabrałem ze sobą to nieszczęsne pudełko i wyszedłem z domu. Po drodze wszedłem jeszcze do kwiaciarki po kwity dla mojej kobiety. Usatysfakcjonowany ruszyłem do domu po miłość mego życia.
***Oczami Rydel***
Czekałam gotowa z niecierpliwością. Siedziałam na kanapie i zastanawiałam się czy ubranie wysokich szpilek to był aby na pewno dobry pomysł. Rozmyślałam tak jeszcze chwilkę, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko do nich podeszłam i je otworzyłam. Uśmiechnęłam się do bruneta szeroko.
-Oto najpiękniejsze kwiaty, dla najpiękniejszej kobiety na świecie- podał mi duży bukiet róż.
-Dziękuję, jesteś kochany- wstawiłam kwiaty do wody i wyszliśmy.- Powiesz mi gdzie idziemy ?
-Po co mam Ci mówić, skoro zaraz tam będziemy?- pocałował mnie lekko.
-Tym razem Ci odpuszczę- powiedziałam cicho na co brunet się zaśmiał.
Po 15 minutach byliśmy w pięknej restauracji.
-To był aż taki sekret ,że nie mogłeś mi powiedzieć?- zaśmiałam się i uśmiechnęłam do niego słodko.
-Nie był ,ale chcę Cię nauczyć cierpliwości- nachylił się w moją stronę.
-Ja jestem cierpliwa- powtórzyłam jego czyn.
-No jasne,że tak kochanie- pocałował mnie w nos na co zachichotałam. Akurat wtedy podszedł do nas kelner.
-Co państwu podać ?- zapytał. Ellington spojrzał na mnie porozumiewawczo, prawda była taka,że nic nie zamówiliśmy. Brunet szybko zerknął w kartę tak, żeby kelner nie zwrócił na to uwagi.
-Największy talerz frytek jaki macie i dwa koktajle czekoladowe.- powiedział wymijająco. Kelner spojrzał na nas zdziwiony i odszedł. Jak, tylko straciliśmy go z oczu zaczęliśmy się śmiać.
-To raczej nie codzienny widok, żeby ktoś zamawiał frytki w takiej restauracji.
-Ej- oburzył się - Mają to w karcie - zaśmiał się. rzucając menu na stół.
-Boże jak ja Cię kocham - zaśmiałam się nie patrząc na niego.
-No wiem - szturchnął mnie nogą pod stołem przez co podniosłam na niego wzrok- Ja Ciebie też.
I znowu w najmniej odpowiednim momencie przyszedł kelner z dwoma koktajlami i WIELKIM talerzem frytek . Znowu buchnęliśmy śmiechem. Zaczęliśmy się zajadać frytkami, które swoją drogą były MEGA PYSZNE .
Kiedy wyszliśmy z restauracji śmialiśmy się całą drogę jakbyśmy byli pijani. Może to przez te koktajle, a może to ta niezręczna cisza, która czasami zapadała między nami.
Szliśmy przez ciemny park, trzymając się za ręce , śmiejąc wniebogłosy i śpiewając piosenki. Kiedy się już zmęczyliśmy usiedliśmy na jednej z pobliskich ławek.
***Oczami Ellingtona***
Siedzieliśmy na ławce przytuleni do siebie.
-Wiesz Rydel, kiedy dzisiaj pytałem się Ciebie czy pójdziesz ze mną na randkę, bałem się, że powiesz mi, że masz lepsze plany niż spotkanie ze mną. I ja nie chcę się tak więcej czuć, chce wiedzieć jakie masz plany i mieć pewność, że na sto procent są związane ze mną. Chciałem się Ciebie zapytać dzisiaj czy masz wolny wieczór, ale wolałbym się zapytać czy masz wolne całe życie. Jesteś tą, którą kocham nad życie. Kiedy rano obudziłem się bez Ciebie obok, wariowałem w środku, że mnie zostawiłaś. -zaśmiał się nerwowo.
-Nigdy bym Cie nie zostawiła, przecież wiesz,że Cie kocham.
-Wiem, wiem Rydel, tylko - zawahał się- Chce mieć pewność, że nikt inny nie pokocha Ciebie tak bardzo jak ja to robię. Może to strasznie samolubne, ale chce Cię mieć ,tylko dla siebie.
-Do czego Ty zmierzasz Ell- zaśmiała się i spojrzała na mnie.
-Wyjdziesz za mnie ?- uśmiechnąłem się będąc pewny swego. Dziewczyna mocno mnie przytuliła.- Toooo odpowiesz ?- Rydel zaczęła się wachlować rękoma.
-Oczywiście, że tak - pocałowała mnie mocno. Założyłem jej pierścionek na palec i przytuliłem.
Macie Rydellington ^^ Rozdział może krótki, ale właśnie tak miał wyglądać i tak miał się skończyć więc jest dobrze :D To już 3 część więc została jeszcze, tylko jedna, ale to już robota dla Kasi :)
Także, powodzenia słońce ! <3