czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 35

Do pokoju wszedł Ross. Przysiadł na swoim łóżku i powoli zaczął głaskać płaczącą dziewczyne.
-Sam...daj spokój...-zaczął cicho.
-A-A-ale j-ja go z-zra-a-aniłam!-wychlipała.
-Przejdzie mu, zobaczysz.
Fioletowowłosa przytuliła się do chłopaka. Niestety, wbrew oczekiwaniom blondyna dziewczyna jeszcze bardziej zaczęła płakać. Nie rozumiał dlaczego. Nie pomyślał o tym, że Samancie zabrzmiało to tak jakby dla Rikera ona nic nie znaczyła.
Ross nie wiedział co ma zrobić, dlatego też po prostu ją przytulił.
-Przestań płakać Sam, bo ja też się ropłacze.
To też nic nie dało. Dziewczyna płakała i płakała. Nie przejmowała się tym, że Ross ma już przemokniętą bluzkę od jej własnych łez. Minęło pół godziny, gdy zaczęła się uspokajać.
-R-Ross?-zapytała drżącym głosem.
-Tak, mała?
-B-bo wie-e-esz....d-dos-stała-a-amm li-li-list z-z po-po-policji.
-Myślisz, że w sprawie Adama?
-N-nie, o-o-on je-je-jest z-z F-F-Fra-fra-ncji....
-Masz go ze sobą?
-T-tak.
Wyjeła z kieszeni koperte i podała blondynowi.
-Mam czytać?
Zielonooka pokiwała głową przy okazji wycierając sobie łzy.
Ross zaczął czytać:

"Szanowna panno Rape,

     Chcielibyśmy złożyć prośbę, by przyjechała Pani do rodzinnego dworu. Jest to sprawa związana z śmiercią Pani rodziców. Szczegółów dowie się Pani na
 miejscu.      
                                                              Komendat policji
                                                                                             Blaise Diparlé"


-To tyle?-zapytała zaskoczona.
-Nooo tak.
-Nie mogli zadzwonić?
-Czemu się mnie pytasz?
Zapadła cisza, którą przerwał Ross.
-No to... kiedy jedziemy?-zapytał z uśmiechem.


***W parku***

-Możesz mi to wszystko wytłumaczyć?!- zapytała Rydel.
-Oczywiście, kochanie. To nie tak jak myślisz.-powiedział szybko Ell.
-No to mi wyjaśnij!
-Spotkałem ją, zupełnie przypadowo...dokładnie to na nią wpadłem...pogadaliśmy chwile, znaczy spytała się gdzie idę, to ja jej powiedziałem, że na frytki...Rydel musisz mi uwieżyć, musisz, musisz!-mówił spanikowany.
-Niczego nie muszę, Ell.
-Ona ma chłopaka!
-No to czemu cię pocałowała?!
-Skąd mam wiedzieć?! Nie wiem! Może cię widziała i zrobiła to specjalnie!
-Daruj sobie, Ratliff.-powiedziała chłodno i odeszła.
Ellington zaklnął siarczyście.


***Oczami Rikera***

Byłem, ładnie mówiąc, wkurzony. JAK ON ŚMIAŁ?! I on jest niby moim bratem?! W sumie...to czegosię spodziewałem? Przecież to Ross. Słodki Rossiaczek-pysiaczek. Ten l e p s z y Ross. Zawsze tak było. Od samego początku. On lepiej grał, lepiej śpiewał, lepiej się uczył, był lepszym aktorem,był sławniejszy, był ładniejszy, miał więcej fanek....dlaczego Samanta miała wybrać właśnie mnie? Ale nie odpuszczę. Nie tym razem. Nie odpuszczę Samanty, nie odpuszcze swojej miłości. Nigdy. Ona powiedziała, że jest z Ross'em, nie mówiła, że go kocha. A to już jest różnica. Będę walczyć. Nie obchodzi mnie to, że jestem brzydszy, gorzej śpiewam, gorzej gram i w ogóle wszystko robię gorzej. Przez ten durne 1,5 miesiąca zakochałem się w niej i nie pozwole Ross'owi bezkarnie ją zabrać. Co to, to nie. Teraz trzeba wymyśleć plan. Rozsiadłem się wygodnie w fotelu zamykając oczy. Siedziałem i siedziałem myśląc co zrobić, a tak mnie to pochłonęło, że nawet nie zauważyłem, że przez salon przebiega moja młodsza, zapłakana siostra.....


----------------------------
Hejka!
Kurczę....tak trochę głupio mi pokazywać się z TAKIM rozdziałem, ale taki miał być!
W ten weekend jadę do wujka, więc nie będę mieć czasu, by coś napisać.
A ja, dlatego, że Was kocham dodaje ten rozdział, byście tak długo nie czekali ;)
A teraz pare pytań...
1. Jak myślicie, co się stanie w Francji?
2. Co wymyśli Riker?
3. Co chcecie w następnym rozdziale?
Mam nadzieje, że nikt nie zgadnie odpowiedzi do pierwszego pytania, bo z tego chcę zrobić niespodziankę :D

~Kaśka Zwana Gryzoniem

sobota, 13 czerwca 2015

Rozdzial 34

***Rydel***

Siedziałam z Ellingtonem na trawie w ogródku. Chłopak siedział opierając się o drzewko, zaś ja siedziałam pomiędzy jego nogami, opierając się o jego tors.
Nagle zauważyliśmy Ross'a ciągnącego Samantę do auta. Było to już śmieszne. Samanta najwyraźniej w świecie nas unikała. Jedynie z kim rozmawiała to z Ross'em i pare razy odpowiedziała Rocky'emu na pytania. Ellington w ogóle nie widział ją w mieszkaniu. Nie wróciła z pracy w dniu urodzin Rikiera. Westchnełam. A co jak...? Nie. Napewno nie. A może jednak? Wolałam spytać się Ratliff'a.
-Ell?
-Tak Delly?
-Czy ty uważasz, że Sam i Ross....no wiesz mają...no....romans?
-Nie, a czemu?
-No wiesz....spędzają bardzo dużo czasu ze sobą. A w tedy najczęściej są SAMI. Samanta śpi w pokoju Ross'a, sam Ross też, a tam jest tylko JEDNO łóżko. Nie wydaje ci się to dziwne?
-Przesadzasz, Rydel. Pewnie Rikier i Samanta znowu sie pokłócili, a Ross znów jest ofiarą, która musi pomagać Samancie.
-Wiesz co? Jak ty tak w ogóle możesz!-lekko uniosłam głos.
-O co ci chodzi?
-Jak to o co?! Wiesz co ona przeżyła?! Oczywiście, że wiesz! A mówisz o niej tak, jakby była wyolbrzymiającą wszystko królewną.
-Po prostu męczą mnie ich kłótnie. Cały czas tylko Rikier zrobił to, Rikier nie zrobił tamtego...zwariować można!
-Co nie zmienia faktu, że wszystko wydaję się OK.Ta trójka coś ukrywa.-powiedziałam- A może Riker w jakiś sposób złamał jej serca, a ona, by się pocieszyć uwiodła Ross'a?-zapytałam.
Co chyba było złym pomysłem, bo poczułam jak mięśnie Ell'a lekko się napinają.
-Po pierwsze, Samanta taka nie jest. Po drugie, Ross by się nie dał. Po trzecie, już bym o tym wiedział i już bym zabił Rikera.
-No dobrze....a może udają parę, by wkurzyć Rikiera?
-To już prędzej, ale chyba im się to nie udaje, bo Rik bardziej się smuci niż wkurza.
-Jest smutny, bo ona od niego odeszła.
-To czemu o nią nie zawalczy?
-Bo jak się kogoś kocha, to pozwala się mu odejść. Robimy to, co chce druga osoba. Jednym słowem, miłość jest zaprzeczeniem egoizmu.
-Nie, to na pewno nie to.-Ell lekko się skrzywił (zapewne przez to, że stwierdziłam, że Rik kocha Sam) -Riker pewnie coś zrobił, Sam się na niego obraziła, a Ross, jak na prawdziwego brata przystało stanął po stronie Samanty.
-To że, Ross i Rikier są rodzeństwem, nie oznacza, że zawsze będą stać po stronie tego drugiego. Zapewnie Ross stanął po tej stronie, po której trzeba było.
-Dobra, skończmy ten temat.-westchnął Ell.-odkąd pojawiła się Samanta, cały czas mówisz tylko o tej cholernej Ramancie.


***Na planie "Austin&Ally"***
              Narr. 3 os.



Ross wysiadł z auta i skierował się w stronę planu, niestety, Samanta nie zamierzała się poddawać. Ross zachowuje się niepoważnie. NIEPOWAŻNIE! On sobie radzi z tymi fotoreporterami, paparazzi itp. Ale ona nie ma zamiaru się w to bawić! Prychnęła, krzyżując ręce na piersi. Nie wyjdzie z auta, nie i koniec! Ross zorientował się, że Samanta za nim nie idzie. Westchnął i podszedł do samochodu, otwierajac przy tym drzwi.
-Wyłaź.
-Nie.
-Wyłaź, albo wyjmę cię siłą.
-A co ja schabowy w lodówce byś mnie wyjmował?!
-Zawołam Caluma.
-To sobie wołaj. Nawet go nie znam.
Blondyn westchnął po raz drugi i wsiadł do auta.
-Sam, co się dzieje? Przecież się zgodziłaś, a pani Moon sama stwierdziła, że należy ci się ZALEGŁY dzień wolnego.
-Ale te wszystkie gazety, telewizje...
-Nie przejmuj się nimi!
-Łatwo ci mówić! Ty tam jesteś opisywany jako "Słodki Rossiak", a mnie jak już coś to jako "fioletowowłosa wariatka, która niszczy R5 i przyczepia się do każdego po kolei"
-Nie napiszą tak, najwyżej uznają, że chodzimy ze sobą czy coś...-blondyn nie dawał za wygraną-a tak w ogóle, to ja jestem "Słodkim Rossiak'iem" , tak dla twojej świadomości.-piwiedział robiąc śmieszną minę, ''udając'' słodkiego (nie przeczę, że Ross jest słodki ^^~dop.aut)
Zielonooka zaśmiała się.
-No właśnie ROSSIAKU! Wezmną nas za parę, jeszcze lepiej!
-A coś ci we mnie nie pasuje?-zapytał podnosząc jedną brew.
-Hmnn...no nie wiem. W tobie jest wszystko Ok, ale JA CHCĘ JESZCZE POŻYĆ!
-Nie rozumiem.
-Jakby Caro się dowiedziała...
Blondyn lekko się zarumienił.
-Nie no coś ty, najwyżej ja bym dostał od Rika.
-A to niby czemu?
-To tak jak bym cię mu odbił, nie?
-Eeee...nie?
-Czy mi się zdaje czy właśnie próbujesz mnie namówić na związek z tobą?
Dziewczyna znów się zaśmiała.
-Zdaje ci się!
-Naprawdę?-wymruczał.
-Tak. I nawet nie próbuj mnie podrywać, bo ci się to nie uda!-uśmiechnęła pokazując rząd śnieżnobiałych zębów.
-A chcesz się założyć?
-Nie.
-Bo wiesz, że przegrasz.
-Nie prawda!
-No to dajesz, załóż się ze mną, że po dwóch tygodniach będziesz moją dziewczyną.
-Ross...po prostu powiedz, że ci się podobam, a nie wyskakuj mi z tymi głupimy zakładami, ok?-uśmiechnęła się fioletowowłosa.
-Ale ja teraz nie żartuje!
Dziewczyna popatrzyła na niego dziwnie i trochę się od niego odsunęła.
-Nie, nie...nie czuję nic do ciebie, oprócz braterskiej miłości...tylko pomyśl, co zrobi Rikier, jak sie dowie, że cię podrywam?
-Da ci w papę?
-To też.-machnął ręką.-Chodziło mi o to, że zacznie o ciebie walczyć i pokaże, że cie kocha. Pochodzicie ze sobą, on ci się oświadczy, weźmiecie ślub, kupicie dom i będziecie mieć małe Lynch'ontka oraz dużego huskiego i taki duży plac zabaw...
-W którym bedziesz się bawił?
-Noooo-odpowiedział z marzycielską miną.
-Wszystko ok, tylko co jak Rik się obrazi?
-Nie zrobi tego, w końcu to Riker. A on NIGDY się nie poddaje.
-A co z Caroline?
-A ona zobaczy co straciła-powiedział z iście szatańskim uśmiechem.-I szybciej do mnie przyjdzie.
-Przepraszam Ross, ale ja nie potrafię mu tego zrobić.

........


-Ross! Wreszcie jesteś!-zawołał uradowany reżyser.
-Przepraszam James, coś mnie zatrzymało...-blondyn uśmiechnął się przepraszająco.
-Dobra, dobra. A co to za piękność tam idzie?-spytał zaciekawiony.
-Samanta Rape, kuzynka Ratliff'a.
-To on ma kuzynkę?
-Yhmnn...
-I zapewne ona ci sie podoba, co?-zaśmiał się James.
-Jakbyś zgadł.
-A Caroline?
-James...proszę powiedz mi, ile można się uganiać za jedną dziewczyną, co?
-No i dobrze robisz, masz inną to bierz.
-Żeby to było takie łatwe.
-Co, też niedostępna?
-Nie...konkuręcje mam.
-Konkuręcje? Kogo?
-Rikera.
-No to wpadliście, a raczej ona wpadła, bo znając ciebie i Rikera, łatwo nie odpuścicie....

............

***Samanta***


Siedziałam sobie przy reżyserze i oglądałam zmagania aktorów. Bardzo polubiłam ekipe "Austin&Ally", szczególnie Laure i Caluma. Jedynie kto mi nie przypadł do gustu to jeden z kamerzystów, który gapił się na mnie w baaardzo dziwny sposób i asystentka reżysera, która jawnie próbowała mnie zabić, dwa razy wylewając na mnie wrzącą kawę, raz popychając i po prostu samym patrzeniem na mnie. Na serio nie wiem za co. Że jako gość mam lepsze krzesełko od niej?
Laura mówi, że Aggie (ta asystentka) jest zakochana w Ross'ie. No i nie wiem o co to halo. Jak kocha Ross'a to niech zabija sobie Caroline, a nie mnie.
-Dobra! Przerwa!-zawołał James.
Westchnęłam zadowolona. Nie umiałam znieść wzroku tego kamerzysty. Z prędkością światła znalazłam sie przy Ross'ie.
-Ross ten kamerzysta się na mnie gapi.-szepnęła mu do ucha.
-Który, Derek?
-Nie..ten blondyn..o cholera, on tu idzie!
Brązowooki rozejżał się szybko.
-John...dobra nie wyrywaj się i graj razem ze mną-mruknął cicho.
-Ale co...?-nie zdążyłam nawet zapytać o co chodzi gdy poczułam jego silne ramiona oplatające mnie w pasie.
Zrozumiałam.
-Ejj..Rossy nie przy ludziach..-zachichotałam.
-Ale czemu nie...?-mruknął i lekko musnął moje usta swoimi.
Założyłam mu swoje ręce na szyje.
-Bez takich- szepnęłam mu do ucha.
Zrobił smutną minę, a ja zachichotałam.
-Dobra już poszedł.-powiedziałam po chwili.
Chłopak powoli mnie puścił.
-Dzięki-uśmiechnęłam się do niego słodko.
-Nie ma za co, słonko.-blondyn odwzajemnił uśmiech.
Przez resztę dnia było dość spokojnie. John dalej się na mnie patrzył, ale już nie tak często i nie próbował podchodzić. Na szczęście tej małej scenki nie widziała Aggie, bo już dawno bym nie żyła. Każdą przerwe spędzałam z czwórką głównych bohaterów. Poznaliśmy się trochę, a Laura przypadkowo dowiedziała się o mojej małej tajemnicy, jednak obiecała, że nikomu jej nie zdradzi. Siedziałam na planie cały dzień i w ogóle się mi nie nudziło, szczególnie, że Ross rozpętał wojne na żelki przy trzeciej przerwie. Gdy wieczorem wracaliśmy do domu, zasnęłam w samochodzie. Na szczęście nie musiałam się marwić. Gdy Ross zobaczył, że przysypiam, przykrył mnie swoją bluzą, a gdy bylismy już na miejscu zaniósł mnie do swojego pokoju, położył na łóżku i sam położył się obok.


***Pare dni później***

Uśmiechnięta Rydel szła właśnie na spotkanie z Caroline. Dawno się nie widziały, przez co baaardzo się stęskniła. Już miała skręcić w boczną uliczkę, gdy jej oczy zauważyły coś, czego nigdy nie powinny zauważyć. W jednym z kiosku leżała gazetka młodzieżowa, a na okładce widniało zdjęcie Ross'a. Przy Ross'ie znowu było pełno serduszek i zdjęcie Samanty, a na samej górze wielki, neonowozielony napis: "CZYŻBY ROSS'A TRAFIŁA NASTĘPNA STRZAŁA AMORA?". Blondynke aż zapowietrzyło. Podeszła szybko do okienka.
-Poproszę te gazetę.
Na oko 50-letnia kobieta podała jej gazetę i zarządadała 1 dolara, ta bez zastanowienia podała kobiecie banknot, zabrała gazetę i usiadła na pobliskiej ławce. Otworzyła na stronie15 i zaczeła czytać:

CZYŻBY ROSS LYNCH ZAKOCHAŁ SIĘ PO RAZ DRUGI?

       Wszystko wskazuje na to, że tak! Każdy z nas wie, że Ross(19l.) od ponad pięciu lat jest zakochany w nie jakiej Caroline Morgan(21l.), najlepszej przyjaciółce swojej siostry-Rydel Lynch. Czy aby napewno tak jeszcze jest? Czy Ross'owi nie znudziły się "zaloty do niedostępnej panny"? Najprawdopodobniej Ross znalazł sobie inną! Jest to Samanta Rape(23l.) mniemana kuzynka kumpla Ross'a-Ellingtona Ratliff'a(21l.) Od pewnego czasu Ross jest widziany tylko z nią. Czy to o czymś świadczy? "Katygorycznie nie! Poznałam Samantę bardzo dobrze i wiem, że zakochała się ona w kimś innym, za to Ross jest wierny w swoich uczuciach i wątpie, by tak szybko zmienił zdanie" mówi Laura Marano. Ale czy naprawdę Laura zna dobrze Samantę? Rozmawiały tylko pare razy. W takim razie kim jest wybranek panny Rape? Czyżby był to starszy brat Ross'a-Riker Lynch? To właśnie z nim brunetka spędzała najwięcej czasu zaraz po spotkaniu R5. Wiadomo też, że chłopak SPECJALNIE dla dziewczyny przefarbował sobie włosy na niebiesko."Nawet jakby, to nie ma co się gorączkować. Chłopakom prędzej czy później przejdzie. Mogę powiedzieć tylko tyle: Popieram wybór Ross'a"-mówi James Steveen, reżyser serialu "Austin&Ally", w którym gra Ross. Pragniemy przypomnieć, że James nie jest zwolennikiem stałych związków. Czyli jednak Ross znudził się Caroline? Może miłość do Caro było zwykłym, młodzieńczym zauroczeniem, a prawdziwą miłością jest ta do Samanty? Zapytaliśmy o to samego zainteresowanego "Co mam powiedzieć? I tak i tak zrobicie afere. [...] W takim razie nie mówię ani tak, ani nie."-odpowiedział Ross. Odpowiedź Ross'a brzmi trochę dwuznacznie. Jedna z pracowniczek- Marina Glope widziała jak Ross i Samanta przytulają się a nawet całują na planie serialu "Austin&Ally"! A może Samanta zmienia sobie obiekt zainteresowania jak rękawiczki? "Z tego co wiem to Samanta nie nosi rękawiczek. Nie jest też pszczółką, która skacze z kwiatka na kwiatek. Podobnie jak Ross jest stała w uczuciach" mówi Calum Worthy, kolega Ross'a. Caross czy Rossam? Co wolicie? Do kogo bardziej pasuje Ross? O to pare zdjęć, które pomogą Wam wybrać!


Pod tym artykułem widniało pare zdjęć. Na przykład jak Ross patrzy na Caroline maślanymi oczami, a na drugim z porządaniem na Samantę. Tu przytula Caro, tu całuje Sam w policzek, bardzo, ale to batdzo blisko ust. Tu zdjęcie kłótni Ross'a z Caro, która wygląda na przekomarzanie się zakochańców, tu jawny flirt Samanty i Ross'a.

Blondynka westchnęła. Jest źle, bardzo źle. Co jak zobaczy to Caro? Co jak przekreśli Ross'a na zawsze? Co się stanie jak Ell to zobaczy? Co się stanie jak RIKER się o tym dowie? Zaczęła panikować.
-Hej, Delly! Nie było cię pod budką, więc wyszłam ci na przeciw!-usłyszałam głos Caro.
Nie, nie, nie!
-Co tam masz?
-Co mam? Ja coś mam? Ach, toooo to nic takiego, na serio.
-Rydel kłamiesz.
-Kłamie? Ja...ja kłamie? Nie przecież wiesz, że ja nie klamie.
-Nie w cale. Daj to, zobacze.
-NIE!!
Dziewczyna popatrzyła na mnie dziwnie.
-Daj.
-Nie.
-Daj.
-Nie.
-To sama sobię wezme.
Szrpałyśmy się dobre pięc minut, jak nie dłużej. Dziwie się, w jaki sposób ta gazeta się nie rostargała. No cóż, złośliwość rzeczy martwych. Wreszcie ciemnowłosej udało się wytargać tę nieszczęsną gazetę. Ładnie ją "strzepała" i zaczęła czytać.
-Nie czytaj tego, proszę.
-Cicho bądź.-mruknęła.
Szybko przeczytała artykuł, spojrzała na zdjęcia i usiadła na ławce.
-To prawda Delly?-zapytała chłodno, zaciskając oczy.
-Eee...ja..ja nie wiem, Caro.
Dziewczynie zaszkliły się oczy.
A miało byćtak pięknie...,

***Oczami Samanty***

Szłam sobie właśnie do domu Lingtona wracając z pracy. Byłam przeszczęśliwa, Lizz zaczyna mówić z sensem, Suzie w ogóle zaczęła trochę mówić, Emma już tak wszystkim nie dogryza, a Ann zaczyna wierzyć w siebie, wszystko idzie zgodnie z planem, dziewczyny zaczynają mi ufać. Jednym słowem: sukces! Stwierdziłam, że na te okazje zrobie przepyszną kolację i spędzę ten wieczór z Ell'em, jak za dawnych lat, gdy przyjeżdżał do mnie na wakacje lub ja do niego. Westchnęłam. Ciekawe jakby to było, gdybym nie odcieła się od rodziny. Kiedy poznałabym Lynch'ów? Czy w tedy też zako....czy w tedy też spodobałby mi się Rikier? Utrzymywałabym dobre stosunki z Ross'em, Rydel i resztą? Aqq
Takie to śmieszne, gdyby nie jedna zła decyzja mogłabym teraz być dobrym przyjacielem rodziny, a nie jakąś sierotą, którą trzeba się opiekować. Może bym im zaufała...tak właśnie tak, nie ufam im. Tylko i wyłącznie Ross'owi. Zdobył moje zaufanie prostym zachowaniem. Nie użalał się nade mną, nigdy nie zrobił mi krzywdy, pomaga mi...sam mi zaufał. Rikier nie zaufał mi na sto procent do tego to co zrobił ostatnio... Lington jest za bardzo opiekuńczy, a ja po prostu nie potrafię ufać takim ludziom, nawet mojemu ojcu nie ufałam. Delly, ona jest dobrą, życzliwą dziewczyną. To ona mnie uratowała i chyba jej ufam nawet bardzo...ale nie tak jak ufam Ross'owi. A Rocky'ego i RyRy'ego tak dobrze nawet nie znam. Westchnęłam po raz drugi. KONIEC!
-Od kiedy jesteś taka sentymentalna Samanto, co?-zapytałam sama siebie wchodząc do mieszkania.
Położyłam zakupy na blacie w kuchni i lekko się uśmiechnęłam. Sprawdziłam poczte, pare listów do Lingtona i jeden do mnie, z policji.
Zastanowiłam sie chwile o co może chodzić, stwierdziłam, że pójdę z tym do Ross'a. Szybko schowałam produkty do lodówki...no cóż...kolacja poczeka.
Wyszłam z mieszkania, zamknęłam je na klucz i wyszłam na ulicę. Droga zajęła mi dość krótko, gdyż prawie co biegłam. Weszłam do domu Lynchów bez pukania (tak, mam takie pozwolenie od pani i pana Lynch). Usłyszałam podniesione głosy z salonu. Poszłam w tamtą stronę.
-To co ty sobie wyobrażasz, co?!-usłyszałam głos Rikera.
-O co ci chodzi?!
-Ross!! Nie udawaj idiote!!
Stanęłam w drzwiach, tak,że Riker stał do mnie odwrócony plecami, ale chłopcy mnie nie widzieli.
-Co ja niby zrobiłem?!
-Jak to co?! Odebrałeś mi ją!
-A o to ci chodzi..
-Czyli tak?! To prawda?!-słyszałam w jego głosie taki bół, ża aż chciałam wykrzyczeć, że to nie prawda, żeby się nie przejmował, że to są tylko głupie wymysły. Nie zrobiłam tego.
-Nawet jakby to co cię to obchodzi co?!
-Kazałeś mi czekać!! Mówiłeś, że mi powiesz jak będzie gotowa! A ty...ty ją bezczelnie wykorzystujesz!
-Nie jestem tobą, Rik.
-NIGDY W ŻYCIU BYM JEJ NICZEGO NIE ZROBIŁ!
-Jak to nie? A przez kogo sobie żyły podcieła? Przez kogo izoluje się w moim pokoju? Kto ją chciał zgwałcić?
Riker coraz bardziej kurczył się w sobie. Widziałam to...niestety. Chciałam go przytulić...nawet nie ruszyłam się z miejsca.
-Jak...jak ty mogłeś mi to zrobić?
-Normalnie. Nie zasługujesz na nią.
-A ty na nią tak?
-Bardziej od ciebie. A tak być nie powinno Rik.-Ross spojrzał za Rikera i zauważył mnie.-O Samanta!
Starszy Lynch odwrócił się napięcie i spojrzał na mnie.
-To...to prawda Sam?-zapytał cicho z bólem w oczach.
Nie odpowiedziałam.
-Samy....Samuś...powiedz, że nie....-mówiac to klęknął przede mną łapiac moją dłoń.
-Rikier...wstań-wychrypałam.
Tylko na tyle było mnie stać.
-Jak mi odpowiesz. Tylko mów szczerze, dobrze?
Westchnęłam. Co mam powiedzieć?
-Tak Riker, to prawda.-powiedziałam.
Spojrzał na mnie, a jego oczy zrobiły się puste i chłodne. Jego twarz była beznamiętna, wyrażała zupełnie nic.
-Mówiłaś...mówiłaś, że potrzebujesz czasu, a tak naprawdę...JAK MOGŁAŚ!! JAK TY MOGŁAŚ!! ROBIŁEM DLA CIEBIE WSZYSTKO! WSZYSTKO!! A TY...DO TEGO JESZCZE Z MOIM BRATEM!! Z MOIM WŁASNYM RODZONYM BRATEM!
 Moje oczy zaszkliły się. Bolało, tak bardzo bolało. Robiłam mu krzywdę, widziałam to. Riker może był wspaniałym aktorem, ale teraz nie potrafił tego pokazać.
-Riker uspokój się.-zareagował Ross.
-BO CO?! POCAŁUJESZ JĄ NA MOICH OCZACH, ŻEBY BARDZIEJ BOLAŁO?!
A dalej już nie słyszałam. Pobiegłam do pokoju Ross'a, by się wypłakać i przemyśleć co się przed chwilą stało.
A miało być tak pięknie...

***Ratliff***

Szedłem sobie właśnie z parku. Byłem bardzo zamyślony. Co jak Rydel ma racje? Co jak Riker na serio kocha Samante? Fakt, Riker jest moin przyjacielem, ale jeśli chodzi o Samante, trzeba patrzeć na to z zupełnie innej strony. Ale powinienem się cieszyć. Pójdę sobie nba frytki, zabiorę Rocky'ego i będzie okej. Nagle na kogoś wpadłem. Ten ktoś był dziewczyną, która właśnie upadła na ziemie.
Podałem jej ręke.
-Przepraszam najmocniej, byłem zamy...Kelly?!
-Ell?!
-Co ty tu robisz?-zapytaliśmy się jednocześnie.
-Jestem na spacerze.
-Ja idę na frytki.
-Dalej lubisz te ziemniaczane, smażone patyki?
-Tak i co?
-Mój nowy chłopak, Luie, stwietdził, że frytki to same węglowodany.
-Aha.
-A co tam u ciebie i Rydel?
-Bardzo dobrze, a czemu pytasz?
-A tak sobie, z ciekawości.-odpowiedziała wzruszając ramionami.
Spojrzała na zegarek.
-O jejku muszę już iść! Mam nadzieje, że się jeszcze zobaczymy!-pocałowała mnie w policzek a ja zmarczyłem czoło. O co jej chodzi?
-Ell?-usłuszałem głos Rydel za sobą.
Powoli się odwróciłem.
A miało być tak pięknie....



----------------------
Hej! Hej! Hej!
Patrzcie jak ja Was kocham! Specjalnie pisałam ten rozdział do teraz (2:05 w nocy) byście mieli co czytać =D
W ogóle jest to już mój 15 rozdział. ^.^
Niestety, jestem tak zmęczona, że nawet tego rozdziału nie przeczytałam.
Myślę, że się podoba :)
Co o nim myślicie?
Proszę o opinię w komentarzach.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

~Kaśka Zwana Gryzoniem