niedziela, 29 marca 2015
Drodzy czytelnicy!!!
Właśnie miałam dodać nowy rozdział....
Już go kopiowałam z notatnika na bloggera....
A tu nagle.....
PUFFF!!!!!
Usunął mi się przypadkiem....
A w środę mam egzamin...
Więc zajmę się nim dopiero w środę...
To na tyle.
Przepraszam. :(
~Kaśka Zwana Gryzoniem
niedziela, 22 marca 2015
Rozdział 27
***Oczami Rydel***
-O Mój Boże ! - krzyknęłam i wybałuszyłam oczy.
-No co ? - zapytał zdziwiony chłopak.
-Wiesz jak ja dawno nie byłam w wesołym miasteczku? Kocham to miejsce.
-Hah...nie rozpędzaj się tak bo jeszcze pomyślę, że kochasz je bardziej ode mnie.
-Co to to na pewno nie - cmoknęłam go przelotnie w usta i pobiegłam do najcudowniejszego miejsca na ziemi. Wbiliśmy się w tłum i zaczęliśmy się przeciskać. Ludzi było tyle, że nikt nie był zdolny ich zliczyć.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam- mówiłam omijając ludzi i trzymając Ell'a za rękę, żebyśmy się nie zgubili.
-To gdzie najpierw?- zapytał brunet, kiedy byliśmy już zdolni do stanięcia na wolnej przestrzeni.
-Butka ze zdjęciami?- zapytałam- Nie mamy żadnego z tego miesiąca, a pamiętasz co kiedyś obiecaliśmy?
-Jakbym mógł zapomnieć- uśmiechnął się - Co miesiąc będziemy chodzili i robili sobie pamiątkowe zdjęcia, żeby urealnić wspomnienia i pamiętać jacy byliśmy szczęśliwi, kiedy stracimy pod nogami grunt,
-Dokładnie- z uśmiechem na ustach pociągnęłam mojego chłopaka za rękę do ciasnego pomieszczenia (jakkolwiek dziwnie to brzmi :D ~D). Usiedliśmy wygodnie na ławeczce i zaczęliśmy robić głupie miny do obiektywu, który raz po raz cykał nam zdjęcia. Raz się nawet pocałowaliśmy.
-Hahaha- wyszłam z pomieszczenia ze śmiechem - Uwielbiam to.
-Widać to po Tobie- pocałował mnie w czoło i zabrał wydrukowane zdjęcia,
-Wyszło jak zawsze świetnie. Gdzie teraz?- zagaiłam.
-Ty wybierasz.
-Hmmmm- zamyśliłam się - O! już wiem ... do tunelu zakochanych!
-Serio Delly? Łódki? To strasznie tandetne- zakpił.
-Jeśli można nazwać tandetnym ciemny tunel gdzie będziemy całkowicie sami, w ciasnej łódce, w której będziemy siedzieli bardzo bardzo blisko siebie i atmosferę wręcz idealną do całowania, to tak....masz rację to strasznie tandetne.- pokiwałam głową i z uśmiechem ominęłam zaintrygowanego chłopaka.
-Czekaj!- dobiegł do mnie- Serio będzie ciemno ?
-Wręcz czarno.
-I będziemy sami ?
-Samiuteńcy- odpowiedziałam dalej idąc przed siebie.
-I jak małe są te łódki?
-Wręcz mikroskopijne.
-Okej- westchnął- Ewentualnie mogę się zgodzić na ten tunel.
-Ale skarbie- złapałam go za dłoń i się uśmiechnęłam- Miałeś rację to strasznie tandetne, chodźmy może - rozejrzałam się po atrakcjach- Rzucić do celu i wrzucić kolesia do basenu.
-Seriooo? Na pewno nie chcesz tam iść - spytał z nadzieją, że jednak zmienię zdanie,
-Nieee ..topienie ludzi jest znacznie fajniejsze- mój entuzjazm był szczery, ale tylko dlatego, że lubiłam się z nim droczyć,
-Cholera...- zaklnął cicho pod nosem, ale i tak to usłyszałam, co przyniosło mi satysfakcję.
Szłam przed siebie dziarskim krokiem patrząc na poważną minę bruneta. Doskonale wiedziałam, że teraz pewnie przeklina się w myślach za swoją głupotę. To takie urocze, kiedy chłopcy tak robią.
***Oczami Caroline***
-Po co my tu siedzimy, co?- spytałam Rossa ciskając błyskawicami w każdą żywą istotę.-Rydel i Ell poszli na randkę, Riker za pewne jak zje to pójdzie do Samy..Samanty, a Rocky....właśnie...gdzie jest Rocky?
-Poszedł na spacer.
-To po co tu siedzimy?
-Noo...musimy. Co chcesz innego robić?
-No nie wiem...wrócić do domu?
-I zostawić ich tutaj?! No chyba oszalałaś.
-Przy was? Bardzo możliwe.-odgryzłam się.
-No Caro..nie gniewaj się.-powiedział przysuwając się i przypadkowo dotykając moją dłoń.
-Ross...proszę Cię...powiedziałam drżącym głosem.
-Ale co ja robię?-mruknął mi do ucha.
-Ty już dobrze wiesz co!
-Nie wiem, ale możesz mi pokazać jeśli chcesz- przysunął się jeszcze bliżej.
-Daruj sobie okej?! - odskoczyłam od niego i przeszyłam spojrzeniem.
-Ja już nie moge dobra?! - uniósł głos- Nie daje rady...
-Czego? - zbił mnie z tropu.
-Chce Ciebie -zatkało mnie- Kiedy Ty w końcu zrozumiesz, że Cie kocham? I nie daje rady trzymać się cały czas na dystans.- potrzedł do mnie i chciał złapać za dłoń, którą cofnęłam- Nie rób tego, nie cofaj się, daj mi Cie dotknąć- głos mu się załamał.
-Ross...to nie jest miłość, tak Ci się tylko zdaje.
-Możesz mnie walnąć w twarz, ale nigdy nie kwestionuj tego co czuję, bo to ja to czuję, a nie Ty...niestety.
-Czego Ty ode mnie oczekujesz? - łzy zebrały mi się w oczach.
-Żebyś przy mnie była... ze mną była.
-Nie wiem czy dam radę.
-Spróbujmy- spojrzał mi w oczy. Spuściłam wzrok i pokręciłam głową.
-Nie dam rady Ross - chciałam wziąć jego rękę, ale ją zabrał i odszedł kawałek.
-Wiesz co? - pokręcił głową -Zapomnij...- odszedł ode mnie.
Krótki ...tak wiemy, ale taki problem, że obie nie mamy weny i pomysłów na Rydellington. Próbujemy, ale nam nie idzie. Mamy nadzieję, że nam wybaczycie. Kochamy Was. <3
czwartek, 19 marca 2015
LBA
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
1. Jaki jest twój ulubiony blog?
K: Jak twórca kanarkowej kremówki namieszał w głowie Granger
D: Naughty boy and cute girl (szkoda , że już się skończył :< )
2. Kogo z R5 lubisz najbardziej?
K: Oczywiście, że Riker!
D: Trudno wybrać , tylko jedną osobę , ale wydaje mi się , że Rydel .
3. Ulubiony kolor?
K: Jasno zielony, różowy i niebieski..wszystkie trzy, nie umiem wybrać jednego..
D: Żółty :D
4. Lubisz swoją klasę?
K: Nie...wszyscy są pacanami :/
D: Lubię ją ...w momentach , kiedy jej nie nienawidzę :P
5. Czy ktoś z twoich bliskich, znajomych wie o tym, że prowadzisz bloga?
K: Brat, mama i przyjaciółka.
D: Przyjaciółka i siostra ^.^
6. Ulubiona piosenka?
K: Pass My By, Smile, Forget About You...a tak to lubie każdą piosenkę z dobrym, szybkim bitem
D: R5 - Smile , a ogółem to Zara Larsson - Uncover
7. Jak myślisz... Do jakiego członka z R5 jesteś podobna/y?
K: Riker...dlatego go lubię XD nie no nawet mi tak w jednym Quizie na fb wyszło, więc jestem zadowolona :D
D: Do Rydel - nie tylko dlatego , że jestem dziewczyną tak jak ona , ale mamy trochę podobne charaktery .
8. Do jakich fandomów należysz?
K: R5er i Potterhead
D: R5family oczywiście i lubię też Fifth Haromony , ale nie wiem czy mają fandom :/
9. Spotkałaś kiedyś R5? (koncert się liczy :D)
K: Nie, ale chyba jadę na ich koncer w tym roku :)
D: Niestety nie , ale bardzo bym chciała :<
10. Ulubiona książka?
K: "Harry Potter i...nie wiem, która część" ...czyli po prostu Harry Potter =^•^=
D: "Cisza" - Amy Meredith
11. Masz 'Celebrity Crush'?
K: Riker oczywiście :D
D: Ross Lynch oczywiście :D
======================================================
*Nominowane blogi :
1.She is enigma
2.Before love you will not escape.
3.Nienawidzę - to pewne
4.http://kocham-i-nienawidze-raura.blogspot.com/2015/03/rozdzia-10-notka.html
5.Can't Let You Pass Me By
6.http://r5-stories-by-sparrow.blogspot.com/
7.Baby it's our time to love
8.http://i-love-you-bitch.blogspot.com/
9.http://watching-you-raura.blogspot.com/
10.http://rossynaughtyboy.blogspot.com/
11.http://follow-your-dreams-raura.blogspot.com/
*Zadawane przez Nas pytania :
1. Ulubiony film?
2. Co jesz najczęściej na śniadanie?
3.Czy przyjaciele i rodzina wspierają Cię w tym co robisz ?
4.Jakie jest Twoje motto ?
5.Co cię skłoniło do pisania bloga?
6.Czy wiążesz przyszłość z pisaniem ?
7.Opisz swój charakter w jednym zdaniu.
8.Czy masz zamiar pisać też o czymś innym ?
9.Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu?
10. Czy pisanie zmieniło coś w Twoim życiu ? Jak tak to co ?
11.Masz zwierzątko, jakie?
piątek, 13 marca 2015
Rozdział 26
Rozdział dedykowany naszym wszyyyyyyyyyystkim czytelnikom czy tam czytelniczkom!!!
Kochamy Was <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
*******
Obudziły mnie promienie słońca i czyjeś szepty. Przejechałam ręką po materacu, gdzie powinien spać Riker. Nie było go tam. Przekręciłam się na plecy i otworzyłam oczy.
-Dzień dobry śpiąca królewno.-usłyszałam głos Rockiego.
Podniosłam się, siadając.
-Nie powinna pani się przemęczać.-stwierdziła doktorka.
-Ale ja się nie przemęczam.-wychrypałam.- A tak w ogóle to cześć.-powiedziałam grupki przyjaciół stojącej obok łużka.
-Śniło się coś pani?-spytała pani doktor z serdecznym uśmiechem.
-Emm...Tak.
-A co jeśli można wiedzieć?
-Tańczące tango muminki....
-No tak...to normalne jak na lekki wstrząs mózgu.
-Prosze pani...?
-Tak?
-Ale mi się już kiedyś śniły muminki tańczące tango.
-To są dwa wyjścia.-zaśmiała się brązowowłosa.-Albo już miała pani coś z głową....albo jest pani psychiczna!
-Aha...
-Dobrze....do rzeczy. Musi tu pani zostać jeszcze z tydzień....rana się zasklepiła, kości, nie wiem jakim cudem się zrosły. Myślę, że pierwszego listopada pani wyjdzie.-powiedziała zapisując coś w notesiku.
-W moje urodziny!-zawołał ucieszony Rocky.
-Myślę, że to tyle.-odezwała się po chwili doktorka.-Do widzenia!
Pani doktor wyszła a Lynch'owie, Coro i Ell usiadli obok mnie na łużku.
-Jak się czujesz?-zaczeła Delly.
-Emm....normalnie?
-Tak się ciesze, że sie obudziłaś Samy.-usłyszałam głos mojego kuzyna.
Uśmiechnełam się do niego promieniście.
-Ja też się cieszę Lington......A Ross.....dziękuje za to co dla mnie zrobiłeś, naprawdę...nie wiem jak się odwdzięcze...-powiedziałam poprawiając sobie oparcie.
-Nie musisz.-zaśmiał się blondyn.-Teraz płynie w tobie krew Lynch'ów!
-No tak!-również się zaśmiałam.
Na chwilę zapadła cisza podczas której zorientowałam się, że nie ma Rikera.
-A co tam u ciebie Rocky?-spytałam.
-A daj spokój!-odezwała się Caro za bruneta, który już otwierał usta, gotowy do wypowiedzi.-On to spał tyle samo co ty!-uśmiechnęła się.
Zaśmialiśmy się..tego mi było trzeba...przyjaciół!
-Która godzina?-spytałam po chwili.
-14:00 ty śpiochu jeden!-powiedział Ell czochrając moje włosy.
-Ty jesteś tylko zazdrosny o to, że ja mogę leniuchować a ty nie!
-Rozgryzłaś mnie.
-Taaaa....niczym pieprz w zupie.-mrukneła Rydel.
Znowu się zaśmialiśmy.
-Emmm....mam nadzieje, że się nie obrazicie ale chciałabym porozmawiać z Rydel...tak w cztery oczy.....-mruknełam cicho.
Wszyscy skineli głowami i wszyszli.
-Gdzie Riker?-spytałam szybko.
-Na stołówce....Ross siłą go tam zaciągnął.-powiedziała uśmiechając się ciepło w moją stronę.
- No i dobrze! Jak go wczoraj zobaczyłam to prawie bym drugi raz przytomność straciła!
Zachichotałyśmy.
-Dell....czemu wy się tak przemęczaliście, co?
Blondynka westchneła.
-Ktoś musiał nad tobą czuwać!
Prychnełam.
-Tobie już to Hello Kitty mózg wyżarło?! Przecież cała wasza trójka wygląda jak upiory!
Blondynka lekko się zarumieniła.
-Chcieliśmy byś wiedziała, że jesteśmy przy tobie!!!!
-Swoim kosztem?! Caro też pare razy była i jaskoś wiedziałam, że mnie wspiera! A ty, Ell...no w szczególności Riker chyba się chcieliście wyłożyć obok mnie na tej sali, co?!
-Sam....ja...my....przepraszam.-plątała się.
- I dobrze! Martwie się o was a wy mi takie cyrki urządacie! Jak będę chciała cyrk to sobie do niego pójde...no albo poproszę Rockiego o jakieś przedstawienie, a nie jakieś ''zmienne stróżowanie'' jak grabarze na cmentarzu!! Zrozumiano?!
-Tak.-szepneła.
Westchnełam.
-To dobrze.-mruknełam przytulając się do brązowookiej.- Nie chcę by się coś wam stało.
-Wiem o tym.
-No koniec tych czułości! Bierz swój zgrabny tyłek i zabierz gdzieś Lingtona, na jakąś randkę na pewno się wam przyda!
-Tak jest kapitanie!-zaśmiała się blondynka wstając.
Ruszyła w stronę wyjścia.
-Aha! I jakby się opierał to powiedz, że to mój rozkaz!-zawołałam za nią.
***Rydel***
-Ratliff!! Idziemy na randkę!!-zawołałam wychodząc z sali swojej przyjaciółki, podchodząc do mojego chłopaka.
-Nie obraź się Delluś....no ale ja zostanę przy Sam....przecież powinienem zostać, to moja kuzynka.-mruknął cicho.
-Ratliff ty mnie tutaj nie wkurzaj!! Gdzie się podział mój uśmiechnięty Elluś? Gdzie on jest? Bo ja się zakochałam w moim WESOŁYM Ellingtonie a nie w jakimś SMUTNYM chłopaku!
-Wiem o tym i obiecuję ci, że jak tylko jej stan się poprawi to zabiorę cię na prześwietną randkę.
-No żebym musiała namawiać swojego chłopaka do randkę to bym nie pomyślała!-westchnełam-Z Samantą jest wszystyko OK! Sama mówiła...a nawet rozkazała żebyśmy gdzieś poszli!
-No skoro tak....-lekko się uśmiechnął.-To chodźmy!-szybko wstał i skradł mi całusa.
Wyszliśmy ze szpitala a moim oczom ukazał się prześliczny park, pięknie komponujący się z ławkami z ciemnego drewna oraz z drzewami z kolorowymi liśćmi. Co chwile te śliczne kolorowe płatki drzew spadały na ziemie tworząc czerwono-żółto-pomaranczowy dywan.
-Idziemy tam?-spytałam zachwycona.
-Nie....tylko przez niego przejdziemy....mam niespodziankę!-uśmiechnął się zadowolony brunet.
-Mówi ten, który przed chwilą nie chciał nigdzie iść.
- Spełniam plany na kiedy indziej....Chodź zaraz powinna podjechać.-dodał patrząc na zegarek.
-Co takiego?
-Zobaczysz.-mruknął tajemniczo.
-A tak propo ''jechania'' to kiedy wracamy do domu...mama się ostatnio pytała....
Ratliff zaśmiał się.
-Co w tym takiego śmiesznego?! Martwi sie o nas! Pierw się nie odzywamy, później policja, następnie pogotowie! Do tego ostatnio dzwoniła na Skayp'a, odebrał jej Riker! Ty sobie wyobrażasz co ona musiała przeżywać widząc go w takim stanie?!!
-Jeciu...Delluś!! Nie o to mi chodziło! Ja....ja po prostu zapomniałem o rodzicach! Moich, twoich.... W ogóle o wszystkich rodzicach zapomniałem!-zasmiał się.
-Przepraszam.-zawstydziłam się.
Brunet westchnął z lekkim uśmiechem na ustach.
-Przecież nic się nie stało...-mruknął przybliżając się do mnie.-Kocham Cię Rydel.-szepnął twarzą przy mojej twarzy.
-Ja ciebie bardziej.-wymruczałam.
Czy to jest dziwne, że przy nim czuje się tak....magicznie? Nie....to po prostu jest miłość. Dziwne jest to, że ludzie często mówią, że my do siebie nie pasujemy...my pasujemy do siebie jak dwie krople wody! A nawet jakby....dla miłości nie jest ważne czy ludzie do siebie pasują....a to by byli ze sobą szczęśliwi. Co ja w ogóle się będę przejmować innymi? Szczęśliwi są tylko ci, którzy mają swój świat i siebie nawzajem nie przejmują się co myślą inni. Ellington obrucił mnie tyłem do siebie, przytulił mocno od tyłu i zaczął mnie całować po szyi. Zamknełam oczy. Czułam się tak wspaniale. Jak to mówił sam Kermit "Bo przecież nie musi Cię kochac cały świat, czasem wystarczy tylko jedna osoba...''. A tą moją osobą jest Rat...nie wyobrażam sobie życia bez niego....było by w tedy takie puste, bez tej iskierki nadzieji....Kochać to zgadzać się na to, by zestarzeć się z drugim człowiekiem. Moja jakże śliczne przemyślenia przerwał Ell....
-No Rydel...dorożka podjechała...-mruknął zachrypniętym głosem.
Otworzyłam oczy. Przejazd dorożką, po jesiennym parku z ukochaną osobą przy boku....ta randka zaczyna się tak wspaniale!
---------------------------------
Taki o to krótki rozdziałek jako przeprosiny, za to, że tak długo nie dodawaliśmy nic na bloga :\
I za to chcę przeprosić w moim imieniu, jak i w imieniu Dark....Kamila ma teraz pełno nauki a ja ostatnio byłam na pogrzebie....nie no serio pierwszy raz widziałam martwego człowieka.....dokładnie jego ręce...cały czas miewam koszmary...brrr..
Dodaje dzisiaj by mogliście czytać sobie przez weekend :3
Miniaturka Ramanta sie piszę i myślę, że się spodoba...
To tyle co chciałam powiedzieć...
Mam nadzieje, że się podoba...
Proszę o opinię w komentarzach!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
niedziela, 8 marca 2015
Moje misiaki!
Wszystkiego najlepszego z okazji naszego święta!
Wymarzonych chłopaków!
Sto lat!
Zawsze Prześlicznej urody! (czyli by się wam nie zmieniała!)
I czego tylko sobie wymarzycie! ;) :* ;* =^•^=
Życzą:
~ Kaśka Zwana Gryzoniem
~ Dark Destiny
Pochwalcie się co Dostałyście z okazji Dnia Kobiet! ;-)
Co do rodziału...właśnie wróciłam z superanckiego weekendu u wujka i właśnie się za niego zabieram...tylko się rozpakuje ;-)
wtorek, 3 marca 2015
Rozdział 25
Ten rozdział dedykowany jest mojemu bratu Krzyśkowi, by zajął się tą swoją Metalicą i przestał krytykować moje R5!
.........
Od jakże feralnego zdarzenia mineło 15 dni...w trójkę, ja, Riker i Ell, sprawowaliśmy ,,zmienne stróżowanie" przy Sam, czyli siedzieliśmy przy niej na zmianie co nie było łatwym zadaniem w tych warunkach. Nie było ogrzewania i pewnie gdyby była zima wszyscy by zamarzli...jak by ktoś w ogóle był w tym szpitalu oprócz nas i trzech lekarzy, woda była zimna, przy suficie wisiały pajęczyny, na niektórych łóżkach zauważyłam wystające sprężyny, ze ścian schodził tynk...jednym słowem było strasznie. Ellington chciał ją przewieść do jakiegoś NORMALNEGO szpitala, ale okazało się to nie możliwe, przez nie doleczone, wcześniejsze złamania, które mogły by spowodować krwotok wewnętrzny. Z Samy było coraz lepiej, krew Rossa ''przyjeła się'' a ona sama wyglądała coraz lepiej, reagowała na słowa przez lekkie tyknięcie palca czy otwieraniem i zamykaniem ust, tak jakby coś mówiła, raz nawet udało jej się wykrztusić "Ri", jednak nic więcej... nie budziła się, co trochę niepokoiło lekarzy. Właśnie przy niej siedze, w śpiączce wygląda tak spokojnie, jakby nic się nie stało.
-Samanto Rape....jeśli się nie obudzisz w tym momencie to obiecuję, że Cię osobiście zabiję.-powiedziałam zmęczona trzymając ją za rękę. No coż...siedziałam przy niej całą noc i dzień mam prawo być zmęczona.
Nie odpowiedziała, ale za to lekko ścisneła moją dłoń.
Uśmiechnełam się.
-Dobra Samy, wiem, że mnie słyszysz, więc słuchaj czekamy na ciebie, ja, Ell....Riker, wszyscy....Nie możesz się poddać...narazie jest OK, ale powinnaś się już budzić a ty nic, od tygodnia nie było żadnych polepszeń, ta glukoza zrobi z ciebie warzywo...walcz! Błagam...
Usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi i wchodzi do środka. Odwróciłam się, był to Riker. Co ja gadam...to już nie był Riker. Był to jakiś wychudzony, zmęczony blondyn...a raczej resztki tego blondyna.
-Moja kolej.-powiedział cicho.
-Już.-mruknełam po czym nachyliłam się nad brunetką.-Walcz dla niego, Samy....wygląda gorzej od ciebie!-szepnełam jej na ucho.
Wstałam z krzesła i sporzałam na Rikera.
-Jadłeś coś?
Pokręcił głową.
-A spałeś?
-Dwie godziny.-szepnął.
-Człowieku co ty ze sobą robisz,co?! Ty też chcesz tu wylądować?! Traktujesz siebie jak winowajce! A wiesz dobrze, że tak nie jest! Ona by tego nie chciała.
Chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
-Nie. Mów. O. Niej. Tak. Jakby. Nie. Żyła.-powiedział płaczliwiem tonem.
Nie odpowiedziałam mu, wyminełam go i wyszłam z sali trzaskając drzwiami.
***Samanta***
Słyszałam wszystko...gdy pierwszy raz przyszedł Lington i opowiedział co zrobił, płakanie i przepraszanie Rikera, błaganie Delly, kawały Rockiego a nawet raz przyszła Caro....grozić mi, że jeśli się nie obudzę to nieźle od niej dostane. Słyszałam co zrobił dla mnie Ross....nigdy mu tego nie zapomnę....czy przeżyje czy umrę....STOP! Na prawdę chcesz się poddawać Samy? Teraz? Teraz, gdy masz przyjaciół, rodzine..i znalazłaś PRAWDZIWĄ miłość swego życia? Nigdy!
-Samanto Rape....jeśli się nie obudzisz w tym momencie to obiecuję, że Cię osobiście zabiję.-usłyszałam zmęczony głos swojej przyjaciółki.
Ona dalej tu jest?! Ach...no tak te ich głupie patrole. Prychnełam..przecież oni wszyscy się zamęczą! Chciałam dać jakiś znak, by poszła, odpoczeła....ale co ja mogę w tej ciemności? Skupiłam się i lekko ruszyłam ręką.
-Dobra Samy, wiem, że mnie słyszysz, więc słuchaj czekamy na ciebie, ja, Ell....Riker, wszyscy....Nie możesz się poddać...narazie jest OK, ale powinnaś się już budzić a ty nic, od tygodnia nie było żadnych polepszeń, ta glukoza zrobi z ciebie warzywo...walcz! Błagam...
A co ja do jasnej ciasnej robie?! Leże na Hawajah?! Ona ma iść bo nie tylko ja ale i ona, Ell i Riker będziemy warzywami i Ross będzie mógł założyć stragan! Rydel głupoto ty jedna spadaj mi stąd! Ale czekaj, czekaj......powinnam się już budzić, powiadasz? A powiesz mi jak? A tak w ogóle ciekawe jak ja teraz wyglądam.....pewne starsznie. Muszę być blada, wychudzona, szpetna...a na ręce pewnie mam bliznę...następna do kolekcji. Haha! Co mi tam po takim czymś! Miałam gorsze i żyje! OMG....co ta ciemność robi z ludźmi!! Przecież jestem wariatem!!
-Walcz dla niego, Samy....wygląda gorzej od ciebie!
Kto? Riker?! Jak ja się zaraz nie obudzę.....co ten pacan ze sobą robi?! Co to znaczy "wygląda gorzej od ciebie"?! Nie no... Zaraz go trzepne w ten pusty łeb! Wstane i walne! Jak on tak może?!
Łup!! Aha...Rydel wyszła...zawsze tak wychodzi co ona myśli, że się takim czymś obudzę? Dobra uspokuj się Samy! Jak mam się uspokoić ta ciemność mnie denerwuje! Gadam sama do siebie..jestem wariatką.
-Hej Samy.-usłyszałam słaby głos Rikera.
Przecież....przecież on jest na skraju wytrzymałości!!
-Co tam u Ciebie?
Nie no ja go chyba trzepne....co tam u mnie? Właśnie próbuję się obudzić, żeby walnąć cię w ten głupi łeb.
-Co mam zrobić żebyś się obudziła? Kupię ci łódkę....nie....wiem! Przefarbuję sobie włosy na niebiesko!
Trzymam cię za słowo!!
Poczułam jego ciepłą dłoń na moim polczku.
-Tęsknie za tobą Sam...za twoim uśmiechem...i tymi zielonymi gałami....do tego nie mam się z kim bawić.
Aha? Mam się obudzić, żeby bawić się z Rikerem?! Nie no brzmi spoko.....
Nagle poczułam jego oddech na mojej twarzy.
C-co on robi?!
Nie musiałam długo czekać na odpowiedz. Już po chwili poczułam jego usta na moich....Tak! Riker Lynch mnie pocałował! Cały gniew spłynął....skupiłam się całym swoim organizmem i oddałam pocałunek.
A co tam! Niech wie, że go słyszę i.....że go Kocham!
Zdziwiony brązowooki oderwał się ode mnie. Przyglądał mi się w bardzo małej odległości... Nie potrafiłam wytrzymać.....skupiłam się jeszcze batdziej i....otworzyłam oczy!! Udało się!
Patrzyłam się w jego oczy, w których przez chwilę panowało zdziwienie, ale zaraz potem przerodziło się w ogromną radość.
-Obudziłaś się.-powiedział cicho.
-Po takiej pobudce trudno się nie obudzić.-odpowiedziałam również cicho.
-Czekaj tu chwilę, pójdę po...-zaczął prostując się na krześle.
-Nie Rik...zostań jeszcze... zaraz pójdziesz.
-Na pewno?
-Tak. -wychrypałam.
No cóż trochę długo nie mówiłam.
-Boże przenajświętszy! Jak ty wyglądasz?!
-Nic mi nie będzie...ważne, że ty się obu...
-O nie, nie, nie mój drogi...Kiedy ostatnio jadłeś?
-Emm....trzy dni temu...-powiedział niepewnie.
-A przybliż się tu na chwile...
Zgodnie z moją proźbą zbliżył się lekko do mnie a ja z całej siły palnełam go w ten jego blond główkę.
-Auć! Za co?!
-Jak to ''za co?''! Za głupotę!
-Jak ty możesz być tak silna po takim stanie?!
-No cóż...siła wyższa...
-Wiesz co ja chyba pójdę po tą twoją panią doktor.-szybko wstał i wyszedł z sali.
Nie czekałam długo, nie mineły 3 minuty gdy do pomieszczenia wbiegła doktorka.
-Obudziła się pani! Już się zaczynałam niepokoić!
-Jak widać.
-Jeju to jest niesamowite! Pani...pani zachowuje się w pełni świadomie!
-A ja jestem w szpitalu czy w psychiatryku?
Szatynka pomineła to pytanie.
-Jak się pani czuje?
-Dobrze...a wręcz wyśmienicie!
-Dam teraz pani leki na sen...
-Gdzie Riker?
-Pan Lynch? Na zewnątrz...znaczy na korytarzu.
-A czemu nie tutaj?
-Mam go wpóścić?
-Tak. I niech mi pani nic nie podaje...sama zasnę....dosyć mam wymuszonego snu.
Doktorka zaśmiała się.
-No dobrze...widać miłość jest lekarstwem na wszystko!
Zarumieniłlam się lekko ale szatynka tego nie zauważyła i po prostu wyszła.
Po chwili do sali wszedł Riker.
-Zjadłeś coś?
-Trzy babeczki.
Westchnełam.
-Na pewno?
-Tak.
-To chodź tu.-powiedziawszy to przesunełam się lekko do ściany robiąc mu miejsce.
Ten z uśmiechem na ustach położył się obok mnie. Przytuliłam się do niego bardzo mocno... nawet nie wiem kiedy zasnełam.
-----------------------------
Nie no poległam...Sam miała leżeć w śpiączce pare rozdziałów a tu proszę! Już się obudziła! Do tego jest to dopiero 8 rozdział z Sam a już są dużaste (tak, jest taki przymiotnik XD) przebłyski Ramanty...a na dodatek jest to już któryś rozdział z kolei, w którym nie ma Rydellington ani nawet Caross!
Zauważyłam jednak, że ten rozdział jest troszeczkę dłuższy od ostatnich a napisany był w 5 godzin! Taaak...moja wena jest dziwna...niby jest a jednak nie ma (dokładnie to mam pomysły ale na daleką przyszłość, gdy oni będą znów w LA). I tak wgl. To wpadłam na świetny pomysł.... Za nie całe dwa tygodnie (15 marca) swoje 24 urodziny będzie obchodzić nasza kochana Samy!!! I wracajac do tego pomysłu...wpadłam na to by napisać na 15 minuaturkę Ramanta!! Co wy na to? A tak z innej beczki...to co myślicie o rozdziale?
Proszę o opinię w komentarzach!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
niedziela, 1 marca 2015
Rozdział 24
A ten rozdział dedykuje mojemu tacie-Adamowi by wreszcie skończył z tym cholernym nałogiem!! Jak byś to czytał tato, to wiedz, że na Ciebie czekam, aż kiedyś przyjdziesz do domu, zapukasz ja otworzę a ty mi szczerze powiesz: "Skończyłem z Alkocholem!"....Kocham Cię!!!
.......
Otworzyłam drzwi i pisłam z przerażenia. Na ziemi, w samej bieliźnie, w kałuży krwi leżała Sam, była blada i ledwo co oddychała.
-Ross!-krzyknełam i szybko podbiegłam do brunetki.
-Sam nie zasypiaj, nie zasypiaj Sam.....-klepałam ją po policzku.-Nie wolno ci!
Po chwili usłyszałam pisk Rydel. Odwróciłam się, chociaż wołałam tylko Rossa przyszli wszyscy. Na czele stał Ratliff. Szybko podbiegł do brunetki i próbował tamować krew z ręki.
-Co ja zrobiłem...Rocky! Pogotowie!
Chociaż wypowiedź nie była zbyt zrozumiała Lynch zrozumiał ją. Szybko zbiegł na dół zadzwonić.
Rydel gdzieś pobiegła, zepewne po Rikera, a Ross usiadł na łóżku (teraz na pewno zapamiętam Syzy!~dop.aut.) i jednym ruchem usadowił sobie mnie na kolanach. Zaczełam płakać, chociaż sama nie wiedziałam dlaczego....Samanta była mi wręcz obojętna...no ale chyba każdemu by się zachciało się płakać gdyby zobaczył taki widok...szczególnie, że była to dla mnie znana osoba.....
***Rydel***
Szybko pobiegłam do pokoju mojego brata. Musiał jej coś powiedzieć.
Bez pukania wparowałam do sypialni chłopców.
-Coś jej zrobił!!!!-wrzasnęłam przez co ten podskoczył przestraszony, najwidoczniej mnie nie widział.
-Płacze?-spytał cicho.
-Pewnie by płakała gdyby była przytomna!!
-Zemdlała?!-krzyknął przestraszony.
-Pocieła się idioto!!
-Co?!!-wrzasnął.
W jego oczach zaczął szaleć obłęd.
-Muszę do niej iść!!
-Pójdziesz, jak mi wszystko opowiesz co się stało, że ona to zrobiła.
-Muszę?-jęknął.
-Tak!-odpowiedziałam wchodząc do środka i zamykając drzwi.
Blondyn westchnął i zamknął oczy.
Opowiedział mi wszystko, od samej rozmowy w kuchni z Ratliff'em aż po rozmowe z Sam w pokoju.
-To dlatego chodziłeś taki zgaszony, tak?
Pokiwał z głową jak mało dziecko. Widać, że był przygaszony.
-Ja nie potrafiłbym ją zbywać....chciałem zrobić tak by..by się obraziła na mnie.nie wiedziałem, że tak zareaguje!
-Kochasz ją?
-Tak...Nie...Nie wiem! Niczego nie wiem! Czy ją lubie, kocham, nienawidzę! To wszystko jest takie trudne!
-Oj Rik....czemu ty się go w ogóle słuchałeś, co?
-A ty co byś zrobiła?
-Gdybyś ty przyszedł i powiedział mi, że mam nie latać za Ell'em? No cóż....na pewno nie dałabym się zastraszyć...szłabym za głosem serca a nie twoim. Ty też nie powinieneś słuchać się Ratliff'a.
-To po co zaczynał ten temat?
-Martwił się o nią...zrozum nie wiedział co się z nią dzieje a wiesz co się działo....nie chcę by znowu cierpiała. A ty....wiesz dobrze, że nigdy nie miałeś dziewczyny dłużej niż miesiąc. Bał się o nią, po prostu.
Zapadła cisza. Brązowooki wstał, podszedł do mnie i przytulił.
-Dzięki siostra.
-Zawsze do usług.-rozczochrałam mu włosy.-A teraz chodź trzeba zobaczyć co z nią.
W tym momencie rozszerzyły mu się oczy i wyraźnie się spiął...pewnie zapomniał co dzieje się z Samy.
-Tak chodźmy.-powiedział i szybko wyszedł z sypialni.
Pobiegłam za nim.
Gdy weszliśmy do pokoju Sam już nie było, wszyscy siedzieli na łóżkach (Suzy...XD~dop.aut) oprócz Ellingtona, który chodził w kółko cały czas mrucząc "co ja zrobiłem?!"
-Czekaliśmy na was.-powiedział Rocky na powitanie.- Chodźcie jedziemy.
Szybko dostaliśmy się do naszego auta, którego prowadził Rocky-najspokojnieszy z nas wszystkich.
Jechaliśmy pół godziny. Co chwile albo Ratliff albo Riker pośpieszał mojego biednego braciszka.
Szybko wyszliśmy z auta i pobiegliśmy w stronę szpitala. Na recepcji dowiedzieliśmy się, że zielonooka leży w sali nr.5 a jej doktorem prowadzącym jest Emily Oven. Szybko pobiegliśmy pod salę nr. 5, wyglądając przy tym jak, nie które postacie z kreskówek.
Na korytarzu przed salą nie było nikogo, więc usiedliśmy. Zapadła cisza, słychać było tylko równe oddechy i tykanie zegara.
Pięc minut, dziesięć, piętnaście, dwadzieścia...
-Co do jasnej cholery robi zegar w szpitalu?!-krzyknął nieźle zniecierpliwiony Rik.
-Może pójdziecie, odpoczniecie, wyśpicie się...ja zostanę.-powiedział cicho Ell.
-Stary, mam Ci coś zrobić?-warknął Riker.
-Siedzimy wszyscy.-zdecydowałam.
Czekaliśmy jeszcze dziesięć minut gdy z sali wyszła wysoka, młoda kobieta z czarnymi włosami spiętymi w ciasnego koka.
-Co z nią?-spytał Riker wstając.
-Pan z rodziny?-spytała
-Ja jestem.-odezwał się Ratliff również wstając.-Jestem jej kuzynem.
-Aha...mogę pana prosić na słówko?
-Niech pani mówi tutaj...i tak bym im powiedział.
-Jak pan chce...Pacjętka jest nie przytomna, upadając uderzyła się w głowę, przez co powstał lekki wstrząs mózgu, straciła mnóstwo krwi a jej grupa jest bardzo rzadka....0rh+ jest najrzadszą grupą krwi zaraz po 0rh-, trudno będzie znaleść dawce....
-Ja...ja chyba taką mam!-prawie krzyknął Ross.
-Można to sprawdzić, jeśli pan będzie chciał zostać dawcą.
-Ross...-zaczął Riker.- Chłopie dam ci wszystko! Co tylko chcesz! Tylko proszę cię, błagam na kolanach zgódź się!
-Coś ty na głowę upadł?!
Zapadła cisza.
-Oczywiście, że się zgodzę bez żadnych twoich skarbów!
Szczęśliwy Riker mocno przytulił brata.
-Dziękuje.
-Masz tej szansy nie zmarnować!
-No to..można pana prosić?
-Jasne.
----------------------------------
OMG....znowu taki krótki....ale po prostu chciałam dodać jeszcze dzisiaj bo nie wiem ile będę mieć czasu w tygodniu.....
Myślę, że nikogo nie zawiodłam takim króciutkim rozdziałem =^•^=
Proszę o opinię w komentarzach!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
Ps.:Piszcie mi czy robię jakieś błędy ortograficzne...łatwiej się naucze z tą nieszczęsną ortagrafią! Nie mówię, żeby czytać to z lupą...tylko po prostu jak coś wychwycicie.
~Kaśka Zwana Gryzoniem
Jak Was dużo!
Jest już Was ponad 3000!
Nawet nie wiecie jak wraz z Dark Destiny się cieszymy!
Poprostu Was kochamy!
Czym by był ten blog bez Was?
Tylko...proszę Was...bierzcie przykład z Suzy czy Natali....komentujcie!
Dla Was to chwilka a dla nas wielka motywacja!
Przyjmiemy wszystkie (szczególnie te długie!)
:):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):)
Co do rozdziału......
Pojawi się już za chwilę. =^•^=
~Kaśka Zwana Gryzoniem
Rozdział 23
Ten rozdział dedykuje Natalce, za krótkie ale jak znaczące komentarze!
***narr.3os***
-Skończyliśmy!-zawołała Sam.
Ellington wszedł do kuchni. Było czysto.
- W samą pore bo za 30 minut musisz być na komisariacie.Szykuj się.
Dziewczyna posłusznie pobiegła na górę.
-Pojechać z wami?-spytał Riker.
-Stary w co ty grasz?
-O co ci chodzi?
-O co mi chodzi?! Ona dopiero co uciekła od tego dupka a ty już ją podrywasz!
-Nie podrywam jej.
-Nie? To czemu za nią ciągle łazisz?
-Nie łażę za nią.
-Nie wpieniaj mnie, wszędzie was razem widzę!
-A nie pomyślałeś, że próbuję jej pomóc zapomnieć?! Ja nie użalam się nad nią jak Rydel czy ty. Ględzicie jej nad uchem, a ją to jeszcze bardziej dobija.
-Po prostu się od niej odczep. Dziękuje, koniec rozmowy.-warknął brunet wychodząc z kuchni.
***Sam***
-A Riker nie jedzie?-spytałam.
-Ktoś chyba musi pilnować tych wariatów.-zaśmiał się Lington.
-W tym Rydel, twoją dziewczyne?
-Ją naj bardziej.
Weszliśmy do auta. Jechaliśmy z 15 minut w całkowitej ciszy.
-Iść z tobą?
-Jak byś mógł.-mruknełam.
Wyszliśmy z samochodu i skierowaliśmy się w stronę komendy.
Weszliśmy do tego przeklętego budynku.
-Dzień dobry, my w sprawie Adama Olddesta.-odezwał się Ell.
I od tego się zaczeło. Siedzieliśmy tam bardzo długo. Musiałam opowiadać o tym jak pił, ćpał a do tego o wszystkim co mi robił, o tym jak mnie gwałcił, bił, głodził, terroryzował, o Olivi, o zdarzeniu gdy poznałam Rydel i wczorajszym. To wszystko tak bolało. Musiałam do tego wszystkiego wracać. Policjanci byli bezlitośni, nie obchodziło ich to, że mnie to boli. Pytali o szczegóły wszystkich zdarzeń. Płakałam przytulając się do Lingtona, on mnie głaskał po głowie, plecach, szeptał uspokajające słówka....nie pomagało. Potrzebowałam kogoś innego, mojego przyjaciela, jednak jego nie było, pilnował wariatów.....
-To wszystko, dziękujemy.-powiedziała ciepło jedyna z policjantek. Pokiwałam głową. Miałam wszystkiego dosyć. Wyszliśmy z tego piekła. Szybko weszłam do samochodu i zapiełam pasy...byłam wykończona. Z ledwością nie zasypiałam, nie chciałam zasnąć. Po moich policzkach spływały łzy. Wszystko wróciło. Jakbym zasneła śniłby mi się. Ja nie chcę go już nigdy więcej widzieć. Teraz mam ochotę na jedno: wrócić do domu i po prostu wypłakać się Rikerowi.
-Wszystko będzie dobrze.-usłyszałam szept mojego kuzyna.
-Wiem, Lington. Będzie.....ale wcześniej nie było.-odpowiedziałam słabym głosem.
Przez resztę drogi nie odezwałam się, Ratliff też. Gdy byliśmy już na miejscu Szybko wyszłam z auta i skierowałam się w stronę mojego azylu. Nie zdążyłam nawet ściągnąć butów gdy poczułam, że ktoś mocno mnie przytula. Tym ktosiem była Rydel.
-Wszystko w porządku?-spytała.
Pokiwałam głową.
-Gdzie Riker?-spytałam cichutko.
Blondynka lekko się uśmiechneła.
-U siebie w pokoju.-odpowiedziała również cicho puszczając mnie.
Pobiegłam szybko w tamtą sronę. Zapukałam.
-Proszę.-usłyszałam po chwili.
Weszłam. Riker leżał na swoim łóżku i patrzył się nie wyraźnie na sufit.
-Cześć.
Nie odpowiedział.
-Wiesz Riker...ja...
-Wyjdź.-powiedział drżacym głosem.
-C....co?
-Wyjdź!-krzyknął.
Skuliłam się w sobie.
-Dlaczego?-spytałam próbując jeszcze bardziej się nie rozpłakać.
-A co mnie obchodzą przeżycia jakiejś Sierotki Martysi, co?
-Myślałam...myślałam, że jesteś moim moim przyjacielem....
-Najwidoczniej się myliłaś.-odpowiedział chłodnym głosem.
Spojrzałam na niego z bólem.
-Jesteś największym dupkiem na świecie.-powiedziałam płacząc.
Wyszłam trzaskając drzwiami, nie słusząc odpowiedzi Rikera, która brzmiała krótkim "wiem o tym".
Szybko weszłam do swojego pokoju i zaczełam płakać jeszcze bardziej. Jak on tak mógł? Zaufałam mu, a on....on się mną pobawaił bo mu się nudziło i wyrzucił. Tylko dlaczego udawał mojego przyjaciela? Czemu jego uśmiech był taki szczery a oczy zawsze wyrażały radość? No cóż.....przecież on jest aktorem, każdy by się nabrał. Znalazł się przyjaciel za 10 groszy. Na prawdę mam już wszystkiego dość. Wstałam z łużka. Ściągnełam sukienkę Rydel i wziełam pierwszą lepszą ostrą rzecz...była to żyletka. Usiadłam na ziemi i przejechałam sobie żyletką po wewnętrznej stronie ręki mocno przyciskając do żył.....wreszcie się oderwe od tego złego, niesprawiedliwego świata...zaczełam tracić przytomność.....obym się już nigdy nie obudziła....
***Caro***
-Ciekawe co oni tam robią.-zaśmiałam się.
-Krzyków nie słychać, więc jest ok.-uśmiechnął się Ross.
-Uważaj bo zaraz Ell zabije Cię wzrokiem.-zaśmiała się Rydel całując swojego chłopaka.
-Wiecie dobrze, co ona przeżyła....nie może się tak chop-siup zakochać...do tego jeszcze w Rikerze...-odpowiedział obrażony brunet.
-A co ty masz do Rikera, co?-powiedział trochę za bardzo wojowniczo Ross.
-Wiesz dobrze, że Riker zmienia dziewczyny jak rękawiczki.
-To nie oznacza, że skrzywdził by Sam...do tego wiedząc co przeżyła.
-Tak, ale...
-Stop.-przetrwała im Rydel.-Nikt nie będzie się mieszać w ich relacje. Ani ja, ani Caro, Ross, Rocky a zwłaszcza ty Ell. Czas pokarze. A Sam po tym co przeszła na pewno będzie ostrożna, więc nie musisz się martwić Ell.
-Oglądamy coś?-spytał Rocky by rozbić ciszę, która nastała w salonie.
-Ja chętnie.-odpowiedział Ross z uśmiechem.
-Ja idę się położyć.-stwierdziłam. -śpiąca jestem.
Pocałowałam Rossa w policzek na co ten uśmiechnął się zwycięsko.
-Nie wyobrażaj sobie za dużo Lynch.-warknełam.
Weszłam do góry i skręciłam w prawo, kierując się w strone swojej sypialni. Otworzyłam drzwi i pisłam z przerażenia. Na ziemi, w samej bieliźnie, w kałuży krwi leżała Sam, była blada i ledwo co oddychała.
-Ross!-krzyknełam i szybko podbiegłam do brunetki.
-Sam nie zasypiaj, nie zasypiaj Sam.....-klepałam ją po policzku.-Nie wolno ci!
-----------------------------------------------
Cześć! Udało mi się skończyć ten rozdział jeszcze dziś =^.^=
I znowu jest taki krótki :(
Może jeszcze dzisiaj zaczne następny ale muszę jeszcze zrobić zadanie....nauczyciele nie dają mi żyć! Cały czas tylko nauka, nauka, nauka!
Ważne, że chociaż w moim domku się trochę uspokoiło...
Co myślicie o tym rozdziale?
Proszę o opinię w komentarzach!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
~Kaśka Zwana Gryzoniem